John Katzenbach - Dzień zapłaty
Здесь есть возможность читать онлайн «John Katzenbach - Dzień zapłaty» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Триллер, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Dzień zapłaty
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:5 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 100
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Dzień zapłaty: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Dzień zapłaty»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Dzień zapłaty — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Dzień zapłaty», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
– Dobrze. Kiedy przyjadą, nie pozwalaj im nigdzie wychodzić, póki nie wrócę. Nie otwieraj drzwi nikomu, kogo nie znasz osobiście…
Urwał na myśl o własnej głupocie. W tym sęk, przecież znali swoich prześladowców osobiście.
– Czy wracasz już do domu? – zapytała Megan.
– Niedługo. Mam jeszcze coś do roboty…
– Co?!
Podniósł kopertę, którą zostawiła mu Olivia.
– Dostałem od niej pewną wiadomość. Muszę ją jeszcze rozgryźć. Zażądała tego. Nie wiem, o co chodzi i ile czasu mi to zajmie.
– Czy powiedziała ci, ile mamy zapłacić za powrót Tommy'ego do domu? Zamilkł na chwilę, usłyszawszy w głosie żony przerażenie.
– Coś w tym rodzaju. – Wyjaśnię ci, kiedy wrócę do domu. Pilnuj dziewcząt i trzymajcie się. Niedługo będę.
– Błagam cię, pospiesz się.
– Będę się spieszył.
Rozłączył się i wziął do ręki kopertę. Megan jest na granicy histerii, pomyślał. Nie miał pojęcia, co pocznie, jeśli żona załamie się nerwowo. Potrząsnął głową, niepewny, co będzie, jeśli i on straci głowę. Westchnął głęboko.
– No dobra, Olivio – powiedział głośno. – Zagram w tę twoją pieprzoną grę.
Ten akt odwagi przyszedł mu znacznie łatwiej teraz, kiedy jej już nie było i nie patrzyła mu prosto w oczy. Szkoda, że takie riposty zawsze przychodzą do głowy poniewczasie.
Otworzył kopertę i wysypał zawartość na biurko. Natychmiast zauważył fotografię Tommy'ego i sędziego Pearsona. Spojrzał w przerażone oczy syna, doznał uczucia, jakby ktoś przeszywał mu serce szpikulcem do lodu. Trzymał zdjęcie w drżących dłoniach, zmuszając się do uważnego studiowania. Zostało zrobione polaroidem. Sędzia trzymał przed sobą poranną gazetę. Zdjęcie nie różniło się wiele od innych, oglądanych tyle razy w dziennikach telewizyjnych. Próbował rozpoznać pomieszczenie, w którym byli przetrzymywani – wyglądało na strych, można było rozróżnić ciemne belki zbiegające się u szczytu.
Przynajmniej mają tam dość czysto ł sucho, pomyślał.
Zauważył koce i to nieco poprawiło mu nastrój. Doszukiwał się w twarzy sędziego oznak stresu i z ulgą dostrzegł jedynie grymas niechęci. Pozwolił sobie na chwilę buntu:
– Ty stary wymagający sukinsynu, daj im popalić.
Byłby szczęśliwy, gdyby sędzia pogonił im kota, oczywiście tylko słownie, z drugiej jednakże strony wiedział, jak może to być niebezpieczne, zważywszy na niestabilność emocjonalną Billa Lewisa. Bill zawsze śmiał się w nieodpowiednich momentach, czasem w kinie zalewał się łzami oglądając idiotycznie ckliwe sceny. Jego psychika falowała w rytm przypływów i odpływów.
Potarł dłonią czoło, jakby wygładzając zmarszczki. Przyjrzał się jeszcze raz Tommy'emu i spostrzegł, że chłopiec wygląda dość zdrowo i ma baczne spojrzenie. To podniosło go na duchu. Nie chciał widzieć smutku i wyrazu zagubienia na twarzy syna. Odetchnął głęboko, próbując przekazać swoje uczucia do pomieszczenia, gdzie trzymano zakładników – "Trzymaj się, Tommy, próbuję wam pomóc, zrobię, co tylko będę mógł. Wyciągnę was z tego".
Odłożył zdjęcie zastanawiając się, czy powinien pokazać je żonie. Następnie podniósł skrawek papieru, który wypadł z koperty. Był to wycinek z gazety, bez daty – nekrolog. Czytał go dwa razy, z rosnącą konsternacją:
ROBERT EDGAR MILLER, lat 39, zmarł 5 września, 1986 roku. Kochający mąż Marty, z domu Matthews, i ojciec dwóch synów, Frederica i Howarda. Pozostawił w głębokim żalu rodziców, pana i panią Miller z Lodi, swego wuja, R.L. Millera z Sacramento, brata Wallace'a z Chicago, dwie siostry oraz wielu krewnych. Uroczystości pogrzebowe odbędą się w kościele Our Mother of the Sacred Redemption w piątek, 8 września o godzinie pierwszej po południu. W południe trumna ze zwłokami zostanie wystawiona na widok publiczny w kościele. Rodzina zwraca się z prośbą o nieskładanie kwiatów lecz o datki na Centrum Weteranów Wietnamu Hrabstwa Orange. Obsługę zapewnia Dom Pogrzebowy Johnsona w Lodi, ulica Baker 1120.
Duncan nie miał pojęcia, kim był Robert Miller, ani co mogło łączyć go z Olivia, a już tym bardziej z nim samym. Zwrócił uwagę na fakt, że mężczyzna zmarł co najmniej dwa miesiące temu i że byli prawie rówieśnikami. Pochodził z Lodi, miasta, w którym mieszkał Duncan przed napadem na bank, ale niewiele mu to wyjaśniło. Domyślał się, że mężczyzna był weteranem z Wietnamu, ale poza tym nic nie wskazywało na jakieś konkretne powiązania z obecną sytuacją. Próbował skojarzyć to nazwisko ze znanymi sobie osobami. Wpatrywał się w wycinek zadając sobie pytania, kim on był i co miał z nim wspólnego? Jak umarł? I co był powodem jego śmierci? Z początku nie wiedział, jak rozpocząć poszukiwania. Następnie wziął słuchawkę, wybrał numer informacji w Kalifornii i otrzymał telefon domu pogrzebowego. Przez chwilę namyślał się, próbując wymyślić jakąś wiarygodną historyjkę, która usprawiedliwiałaby jego zainteresowanie. Czekając na połączenie, zdał sobie sprawę, że po raz pierwszy od osiemnastu lat dzwoni poza obręb stanu. Poczuł obawę, jakby ktoś z tonu jego głosu mógł odgadnąć, co stało się wtedy, w tysiąc dziewięćset sześćdziesiątym ósmym roku, i jaki on miał w tym udział. Po drugim sygnale odezwał się kobiecy głos.
– Dom Pogrzebowy Johnsona, czym możemy służyć?
– Dzień dobry – powiedział Duncan – Nazywam się… Roger White i właśnie dowiedziałem się o pogrzebie, który państwo urządzaliście we wrześniu. Nie jestem pewien, czy to chodzi o mojego przyjaciela… Byłem dość długo za granicą i od dawna nie miałem z nim kontaktu – to naprawdę straszne…
– Jak brzmi nazwisko zmarłego? – przerwała mu kobieta.
– Robert Miller, to było…
– We wrześniu, teraz sobie przypominam. Mówi pan, że skąd się znacie?
– Z Wietnamu… – zaryzykował Duncan.
– Oczywiście, kolejny weteran. Chwileczkę, sprawdzę w aktach. Wydaje mi się, że nikogo nie aresztowano w tej sprawie.
– Policja?
– Owszem. Czyżby pan nie wiedział, że pan Miller został zamordowany?
– Skądże, pierwsze słyszę.
– Niezbyt dokładnie to sobie przypominam. Chodziło o rabunek. Proszę skontaktować się z Tedem Reece'em z miejscowej gazety. On o tym pisał.
Duncan zapisywał pospiesznie nazwisko, słysząc w słuchawce szelest kartek.
– Wiemy, że był w Wietnamie w Sto Pierwszej Dywizji Spadochronowej w latach sześćdziesiąt sześć do sześćdziesiąt siedem. Zdobył dwie Purpurowe Gwiazdy i jedną Brązową za męstwo w walce. Działał aktywnie w miejscowym "Klubie Łosi" a także w lokalnych drużynach futbolowych. Na pogrzebie było mnóstwo policjantów i wojskowych.
– Pogrzeb był taki okazały?
– Oczywiście, był bardzo popularną postacią. Miał wielu przyjaciół. Ten dziennikarz więcej panu opowie. Więc poznał pan pana Millera w Wietnamie?
– Tak – zełgał Duncan – rzeczywiście.
– Bardzo mi przykro – odpowiedziała kobieta.
Duncan odwiesił słuchawkę przerywając połączenie. Następnie wybrał numer redakcji i poprosił dziennikarza. Ciągle nie mógł zrozumieć, co w ten sposób usiłowała mu przekazać Olivia, nie widział też żadnego związku miedzy swoją sytuacją i zamordowanym mężczyzną.
– Słucham, tu Reece.
– Przepraszam pana – zaczął Duncan – nazywam się White, właśnie wróciłem do kraju po dłuższej nieobecności i dowiedziałem się, że zamordowano mojego starego przyjaciela. Personel w domu pogrzebowym poradził, żeby zwrócić się do pana po informacje w sprawie śmierci Roberta Millera.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Dzień zapłaty»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Dzień zapłaty» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Dzień zapłaty» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.