Guinness zaczynał działać na Maggie. Z jej niewyraźnego uśmiechu odgadłem, że jest pijana. Uroczo pijana. Na rauszu nigdy nie zachowywała się nieprzyjemnie. Zawsze stawała się przemiła. Pewnie dlatego mieliśmy ze sobą dziecko.
– Powinnaś chyba odstawić wino – poradziłem jej. – Inaczej będzie cię jutro bolała głowa.
– Nie przejmuj się mną. Sama wiem, co odstawić, kiedy się wstawić i do kogo się przystawić.
Uśmiechnęła się do mnie, a ja odwzajemniłem uśmiech.
– Mów, co u ciebie, Haller. Pytam poważnie.
– Wszystko w porządku. A u ciebie? Też poważnie.
– Nigdy nie było lepiej. Otrząsnąłeś się już po Lornie?
– Tak, jesteśmy nawet przyjaciółmi.
– A my kim jesteśmy?
– Czy ja wiem. Czasem chyba przeciwnikami.
Pokręciła głową.
– Nie możemy być przeciwnikami, skoro nie wolno nam pracować przy jednej sprawie. Poza tym zawsze dbam o twoje interesy.
Jak z tym śmieciem Corlissem.
– Dzięki, ale już się stało.
– Po prostu nie mogę szanować prokuratora, który korzysta z usług kapusia. Nawet jeśli twój klient jest jeszcze gorszym śmieciem.
– Minton nie chciał mi zdradzić, co dokładnie Corliss mówił o moim kliencie.
– Jak to?
– Powiedział tylko, że ma donos. Ale nie ujawnił mi, co kapuś powiedział.
– To nie fair.
– Powiedziałem mu to samo. To naruszenie zasad ujawnienia, ale sędziego poznamy dopiero po odczytaniu oskarżenia w poniedziałek. Czyli nie mam nawet u kogo złożyć skargi. Minton zdaje sobie z tego sprawę. Jest tak, jak mi mówiłaś. Facet gra nie fair.
Jej policzki zaróżowił rumieniec. Trafiłem w czuły punkt, wywożąc u niej gniew. Maggie uznawała tylko takie wygrane, gdy grało się fair. Dlatego była dobrym prokuratorem.
Siedzieliśmy przy długim stole pod ścianą w głębi restauracji, zajmowaliśmy dwie strony na rogu. Maggie pochyliła się, ale za daleko, i zderzyliśmy się głowami. Zaśmiała się, po czym spróbowała jeszcze raz. Powiedziała cicho:
– Podobno spytał twojego klienta, za co siedzi, a on odpowie, dział: „Za to, że dałem dziwce to, na co zasłużyła”. I mówił, że dał jej w twarz, ledwie otworzyła drzwi.
Odchyliła się z powrotem i chyba zrobiła to za szybko, bo zauważyłem, że zakręciło się jej w głowie.
– Dobrze się czujesz?
– Tak, ale czy moglibyśmy zmienić temat? Nie chcę już gadać o pracy. Denerwuje mnie, że tylu tam dupków.
– Jasne.
W tym momencie kelner przyniósł kolację i wino. Wino było znakomite, a danie smakowało jak domowe. W milczeniu zaczęliśmy jeść. Nagle Maggie ni stąd, ni zowąd rzuciła:
– Nic nie wiedziałeś o Corlissie, prawda? Dopóki nie puściłam farby.
– Wiedziałem, że Minton coś ukrywa. Myślałem, że chodziło o kapusia z…
– Bzdura. Upiłeś mnie, żeby ze mnie wszystko wyciągnąć.
– Wydaje mi się, że kiedy się spotkaliśmy, byłaś już pijana.
Zastygła z uniesionym widelcem, z którego zwisała wstążka makaronu z sosem pesto. Potem wycelowała we mnie widelec.
– Słusznie. Podobno chciałeś rozmawiać o naszej córce?
Nie spodziewałem się, że pamięta. Wzruszyłem ramionami.
– Chyba miałaś rację w zeszłym tygodniu. Hayley musi częściej widywać ojca.
– No i co w związku z tym?
– No i chcę z nią częściej być. Lubię na nią patrzeć. W sobotę byliśmy w kinie. Siedziałem trochę bokiem, żebym mógł widzieć, jak ogląda film. Chciałem widzieć jej oczy.
– Witaj w klubie.
– Nie wiem. Może powinniśmy ustalić jakiś grafik, co? Żebym mógł się z nią spotykać mniej więcej regularnie. Czasem mogłaby nawet u mnie przenocować – to znaczy, gdyby chciała.
– Mówisz poważnie? To u ciebie coś nowego.
– Rzeczywiście, ale dlatego, że wcześniej nie zdawałem sobie z tego sprawy. Gdy była mała, właściwie nie potrafiłem z nią znaleźć wspólnego języka. Nie wiedziałem, co z nią robić. Głupio się czułem. Teraz jest inaczej. Lubię z nią rozmawiać. Być z nią. Więcej się uczę od niej niż ona ode mnie, wiesz?
Nagle poczułem na nodze jej dłoń.
– Wspaniale – powiedziała. – Cieszę się, że to mówisz. Ale nie spieszmy się za bardzo. Przez cztery lata widywała cię tak rzadko, że nie zamierzam robić jej nadziei, gdyby potem się okazało, że znowu znikniesz.
– Rozumiem. Zrobimy, jak sobie zażyczysz. Chcę ci tylko powiedzieć, że będę przy niej. Obiecuję.
Uśmiechnęła się, pragnąc mi wierzyć. A ja to samo obiecałem sobie – Świetnie – powiedziała. – Naprawdę się cieszę, że chcesz. Weźmiemy kalendarz, ustalimy daty i zobaczymy, jak to się ułoży.
Zabrała rękę i jedliśmy dalej w milczeniu. Kiedy prawie kończyliśmy, Maggie znów mnie zaskoczyła.
– Obawiam się, że nie mogę dzisiaj prowadzić – oświadczyła.
Skinąłem głową.
– Ja też.
– Jak to, nic po tobie nie widać. Wypiłeś tylko pół piwa w…
– Nie, ja też się obawiam, że masz rację. Ale nie musisz się martwić. Odwiozę cię do domu.
– Dziękuję.
Sięgając przez stół, położyła dłoń na mojej ręce.
– A przywiózłbyś mnie rano po samochód?
Uśmiechnęła się do mnie słodko. Spojrzałem na nią, usiłując przeniknąć duszę tej kobiety, która przed czterema laty kazała mi się wynosić. Kobiety, z którą nie umiałem sobie poradzić i za którą nigdy nie przestałem tęsknić, a kiedy mnie zostawiła, uwikłałem się w związek od początku skazany na klęskę.
– Jasne – odparłem. – Przywiozę.
Zbudziwszy się rano, zobaczyłem swoją ośmioletnią córkę śpiącą między mną a moją byłą żoną. Przez wysokie okienko rozetowe do pokoju sączyło się światło. Kiedy tu mieszkałem, nie przepadałem za tym oknem, bo każdego ranka wpuszczało za dużo światła.
Spoglądając na okrągły wzór rzucany na spadzisty sufit, analizowałem wydarzenia poprzedniego wieczoru, przypominając sobie, że w restauracji wypiłem całą butelkę wina minus jeden kieliszek. Odwiozłem Maggie do domu, a kiedy wszedłem, zobaczyłem, że nasza córka już zasnęła – we własnym łóżku. \.
Po zwolnieniu opiekunki Maggie otworzyła drugie wino. Gdy je skończyliśmy, wzięła mnie za rękę i zaprowadziła do sypialni, którą dzieliliśmy przez cztery lata, lecz do której już od czterech lat nie miałem wstępu. Ale wino zasnuło mi pamięć mgłą i nie potrafiłem sobie przypomnieć, czy powrót do sypialni okazał się triumfem czy porażką. Nie pamiętałem też, jakie słowa padły między nami i jakie zostały złożone obietnice.
– To nie fair wobec niej.
Odwróciłem głowę na poduszce. Maggie też się obudziła. Patrzyła na anielską twarzyczkę naszej śpiącej córki.
– Co jest nie fair?
– Że cię tu zobaczy, kiedy się obudzi. Może sobie niepotrzebnie robić jakieś nadzieje albo pomyśli coś, czego nie powinna.
– Jak się tu dostała?
– Przyniosłam ją. Miała koszmary.
– Często ma koszmary?
– Kiedy śpi sama. W swoim pokoju.
– Czyli zwykle śpi tutaj?
Coś w moim tonie się jej nie spodobało.
– Nie zaczynaj. Nie masz pojęcia, co to znaczy samotnie wychowywać dziecko.
– Wiem. Nic nie mówię. To co mam zrobić? Wyjść, zanim się obudzi? Mógłbym się ubrać i udawać, że właśnie wpadłem, żeby cię podrzucić po samochód.
– Nie wiem. Przede wszystkim się ubierz. I staraj się jej nie obudzić.
Wyśliznąłem się z łóżka, chwyciłem ubranie i ruszyłem do łazienki dla gości. Zachodziłem w głowę, co mogło wywołać u Maggie tak radykalną zmianę zachowania. Pewnie alkohol. Albo coś, co zrobiłem czy powiedziałem, kiedy przyjechaliśmy do mieszkania. Ubrałem się szybko, wróciłem korytarzem do sypialni i zajrzałem do środka.
Читать дальше