Anderson rozszyfrował powód mojego wahania. Bez wątpienia Julia wciąż zaprzątała jego myśli.
– Odbierz, jeśli to ona – rzekł. – Mogę się przejść, jak chcesz.
– Zostań. – Nacisnąłem klawisz przyjęcia rozmowy. – Słucham – rzuciłem do mikrofonu.
– Frank, mówi John Karlstein. – Nigdy nie słyszałem, żeby mówił takim poważnym głosem.
Gwar panujący w restauracji nagle jakby ucichł. Słyszałem, jak mi wali serce. Tess umarła, pomyślałem. Spojrzałem na Northa Andersona. Nie po to, by go zobaczyć, ale raczej poszukać u niego pomocy. Kotwicy. Wypłynąłem zbyt daleko na wzburzone morze. Po sprawie Trevora Lucasa z trudem zdołałem dojść do ładu ze swoją psychiką. Gdyby teraz się okazało, że nie zapobiegłem zamordowaniu małej Bishopówny, byłoby to tak, jakbym stracił maszt – do końca życia bym tylko dryfował. Biorąc tę sprawę, wiedziałem jednak, co ryzykuję. Zwierzyłem się z tych obaw Justine Franzy, której tak się spodobał mój obraz Bradforda Johnsona przedstawiający załogę jednego statku ratującą załogę drugiego. „A gdyby oba statki zatonęły?” – zapytałem wtedy.
Anderson kiwnął głową, dodając mi otuchy.
– Jesteś tam, Frank? – zapytał Karlstein.
Jeśli ludzie używają twojego imienia w krótkiej rozmowie – zwłaszcza gdy robią tak dwa razy z rzędu – znaczy to, że usiłują nawiązać z tobą kontakt emocjonalny, wesprzeć cię.
– Masz złe wieści – stwierdziłem.
– Obawiam się, że tak. Nikt nie mógł tego przewidzieć.
Zamknąłem oczy.
– Co się stało? – zapytałem.
– Chodzi o Julię.
Uniosłem powieki, ale nie całkiem.
– Julię? Co się z nią stało?
Anderson spojrzał na mnie zaniepokojony.
– Jezus Maria – szepnął. – Co jej jest?
Spuściłem wzrok, słuchając Karlsteina. Ogarnęły mnie wyrzuty sumienia. Zostawiłem Julię samą, na pastwę losu.
– Pamiętaj, że wiem to wszystko z drugiej ręki – mówił Karlstein. – Nie było mnie na telemetrii, gdy to się stało. Krótko mówiąc, znowu przyszedł jej mąż. Zdaje się, że chciał, by podpisała jakieś dokumenty. Ona zaś przypomniała mu, że ma zakaz zbliżania się do dziecka, i powiedziała, żeby wyszedł. Postąpiła słusznie. A kiedy nie chciał posłuchać, poprosiła jedną z pielęgniarek, żeby wezwała policję.
– I co?
– I wtedy on wpadł w szał. Kilku ludzi musiało go od niej odciągnąć.
Spojrzałem na Northa.
– Darwin ją pobił – powiedziałem do niego.
– Pieprzony skurwiel – parsknął Anderson.
Miałem wrażenie, że Karlstein przygotowuje mnie na najgorsze.
– Ale żyje, tak? – zapytałem.
– Oczywiście, że tak.
– Jaki jest jej stan?
– Stabilny, ale odniosła trochę poważnych obrażeń. Ma mocno opuchniętą twarz z powodu złamania żuchwy, cztery złamane żebra i uszkodzoną wątrobę. Położyłem ją na OIOM-ie, na wszelki wypadek. Zrobiłem tomografię głowy, która nic złego nie wykazała. Zanim ją stąd wypuszczę, zlecę powtórzenie tomografii, by się upewnić, że nie doszło do krwotoku wewnątrzczaszkowego. Przyszedł okulista, żeby zbadać jej oko. Prawe było tak opuchnięte, że nie mogła go otworzyć. Nie wygląda jednak na to, by doszło do uszkodzenia siatkówki. – Zamilkł na chwilę. – Wydobrzeje, w każdym razie fizycznie. Emocjonalnie pewnie też, ale na pewno potrwa to dłużej.
– Ma kontakt z otoczeniem?
– Podaję jej silne dawki darvocetu, żeby spała, ale kiedy jest przytomna, reaguje prawidłowo. Nie jest zdezorientowana. Wie, kim jestem, który dziś dzień, gdzie się znajduje, kto jest prezydentem i tym podobne.
– A co z Tess? Darwin chyba nic jej nie zrobił?
– Nawet nie chciał do niej wejść. On nie należy do tych ojców, którzy wpadają w szał, gdy nie mogą się dostać do dziecka. Opiekunka Tess mówi, że nawet nie próbował podejść do łóżka.
– Został aresztowany?
– Ochrona zatrzymała go do przyjazdu policji. Wyszedł stąd w kajdankach. Nie jestem prawnikiem, ale myślę, że mimo swoich koneksji pójdzie siedzieć. Masa świadków widziała, co zrobił. A z tego, co mówią, wynika, że chciał… Chciał ją zabić.
– Powiedz jej, że wkrótce u niej będziemy. To znaczy ja i mój przyjaciel North Anderson.
– Zaraz jej to powiem.
– Dzięki, John. Jeszcze raz.
– Nie ma sprawy. Do zobaczenia.
Rozłączyłem się.
– Wyjdzie z tego? – zapytał Anderson. – Co się, u licha, stało?
Opowiedziałem mu wszystko, czego się dowiedziałem od Karlsteina.
– Wygląda na to, że Bishop zaczyna pękać. Chyba naprawdę traci głowę. Ryzykuje, że zostanie oskarżony o złamanie zakazu zbliżania się i próbę zabójstwa. Grozi mu dwadzieścia lat odsiadki. – Mówiąc to, coraz jaśniej dostrzegałem, że Darwin Bishop naprawdę starał się zwalczyć swoje agresywne skłonności. Ale poślubienie modelki, zarobienie miliarda dolarów i wkupienie się do śmietanki towarzyskiej Manhattanu i Nantucket nie uwolniło go od jego podstawowych instynktów.
– Teraz O’Donnellowi będzie o wiele trudniej zamknąć śledztwo – zauważył Anderson. – A nawet jeśli to zrobi, twój kumpel Rossetti z pewnością postara się wzbudzić wątpliwości u przysięgłych, czy prokurator posadził na ławie oskarżonych właściwą osobę.
Anderson miał rację.
– Co prawda, wolałem inaczej zdobyć punkty, ale nie mam zamiaru ich odrzucać – stwierdziłem.
– Ciekawe, co było w tych papierach, które podsunął Julii do podpisu?
– Myślę, że dowiemy się tego od gliniarzy, którzy go aresztowali. Jedziesz ze mną? – zapytałem.
– Jeśli wolisz pojechać do niej sam, zrozumiem. Tylko powiedz.
– Wiem. To dobry powód, byśmy jednak pojechali obaj.
Mimo że John Karlstein opisał mi obrażenia Julii i powiedział, że musiał ją położyć na obserwację na OIOM-ie, nie byłem przygotowany na to, co zobaczyłem. Może dlatego, że miałem żywo w pamięci jej niezwykłą urodę albo może po prostu nie chciałem przyjąć do wiadomości tego, co mi powiedział przez telefon, w każdym razie wstrząsnął mną widok sińców, opuchniętego prawego oka, policzków i ust. Podobnie jak wchodząca przez nos do gardła sonda żołądkowa, którą sączyła się zabarwiona krwią ciecz i która utrudniała Julii mówienie. Gdy to zobaczyłem, chciałem ją objąć, pogłaskać po głowie i obiecać, że wszystko będzie dobrze. Starałem się uśmiechać i mówić spokojnym głosem, gdyż widziałem, że uważnie nas obserwuje.
Andersonowi pierwszemu udało się zdobyć na żart.
– Ciekawe, jak wygląda ten drugi. – Sparafrazował stary dowcip, ale Julii najwyraźniej bardzo było potrzebne trochę humoru, bo się uśmiechnęła.
– Rozmawiałem z doktorem Karlsteinem – powiedziałem. – Wyzdrowiejesz. To tylko kwestia czasu. Musisz trochę poleżeć.
Julia próbowała coś powiedzieć, ale przez tę sondę zakrztusiła się i rozkaszlała
Pochyliłem się nad nią i pomogłem jej usiąść, rozkoszując się tym, że mogę ją objąć.
– Poproszę o kartkę i ołówek – zaproponował Anderson. – Napiszesz, co chcesz nam powiedzieć. – Poszedł do dyżurki pielęgniarskiej.
Musnąłem ustami jej ucho i poczułem, że przesunęła ręką po mojej nodze.
– Przepraszam, że nie było mnie przy tobie. Już cię nie opuszczę. – Po policzku spłynęła jej pojedyncza łza. Wytarłem ją rękawem koszuli.
Wrócił Anderson. Podał Julii kartkę i notes. Napisała tylko trzy słowa: „Co z Tess?”
Wzruszenie ścisnęło mnie za gardło. Niepokoiła się o córkę, chociaż sama ledwie żyła. Podejrzewanie jej, że mogła mieć coś wspólnego ze śmiercią Brooke i otruciem Tess, zakrawało na absurd.
Читать дальше