– Przede wszystkim będzie jej potrzebna zdrowa matka – powiedziałem.
– Czy mógłbyś z nami trochę zostać? – zapytała. Wyciągnęła do mnie rękę.
Chwyciłem jej dłoń. Drżała leciutko, jak delikatny, przestraszony ptaszek, co sprawiło, że poczułem się potrzebny i silny. Przypomniało mi się ostrzeżenie Andersona, żebym się trzymał z dala od Julii, gdyż zbytnia bliskość może mi przeszkodzić w dotarciu do prawdy. Jednak w tym momencie wydawało mi się, że jest tylko dwóch oczywistych podejrzanych: Billy i Darwin Bishop.
– Zostanę z wami przez jakiś czas. Później muszę odwiedzić jedną pacjentkę, ale jeszcze do was zajrzę.
Przygryzła wargi jak uwodzicielska mała dziewczynka.
– Ale mnie chodzi o to, czy wyjedziesz z nami. Postanowiłam nie wracać do domu.
– Co zamierzasz?
– Zabieram Garreta i Tess do swojej matki.
Skinąłem głową.
– Chciałabym, żebyś z nami pojechał. Żebyś był przy mnie, póki nie poczuję się bezpieczna. – Wzruszyła ramionami. – Kto wie? Może skończy się na tym, że oboje poczujemy się bezpieczniejsi razem.
Patrząc wstecz, myślę, że słowa te musiała usłyszeć zraniona w dzieciństwie część mnie, której w wieku dorosłym nie zdołał uzdrowić doktor James, usiłując poskładać do kupy fragmenty mojej psychiki. Czułem bowiem, że muszę przyjść z pomocą nieszczęśliwej kobiecie – żonie i matce – która uratowałaby mnie. Było to moim wielkim marzeniem, które chowałem w nieświadomości przez czterdzieści lat. Czy w tej sytuacji mogłem pamiętać, że Julia miała równie łatwy jak Darwin dostęp do Tess i do nortryptyliny?
– Obiecuję, że nie opuszczę cię w niebezpieczeństwie – rzuciłem na odchodnym, ale na wszelki wypadek zostawiłem drzwi otwarte.
Zadzwoniłem do Northa Andersona, żeby poinformować go o podejrzeniach Julii. Powiedział, że poprosi jakiegoś detektywa z policji bostońskiej, aby spisał jej zeznania.
– Muszę ci powiedzieć, że odsuwają mnie na bok, więc powinieneś uważać, o co prosisz. Władze stanowe wzięły się ostro do roboty, żeby znaleźć Billy’ego, ale wraz z posiłkami dają mi kapitana policji stanowej nazwiskiem Brian O’Donnell. To on ma pokierować całym spektaklem.
– Co to za facet?
– Nikt, z kim chciałbyś iść na piwo… – Anderson ugryzł się w język.
– Spoko. Potrafię wysłuchać żartu, nie obalając butelki.
– Powiedzmy, że jest służbistą. Bardzo się przykłada do tego, co robi. Traktuje wszystko bardzo serio. – Zrobił pauzę. – Jakbym miał postawić diagnozę, powiedziałbym, że to megalomania, o ile w ogóle jest taka choroba.
– Teraz mówi się na to narcystyczne zaburzenie osobowości.
– Brzmi dobrze. Kiedy wracasz?
– Jutro rano. Postaram się porozmawiać z Claire i Garretem, jak mi radziłeś.
– Na twoim miejscu zrobiłbym to jak najprędzej. O’Donnell ma wpływy u gubernatora. Obaj możemy zostać udupieni.
– Rozumiem.
– Zadzwoń, kiedy dotrzesz na wyspę.
Poszedłem do pokoju Lilly Cuningham i ku swojemu zdziwieniu zobaczyłem, że siedzi w łóżku i czyta „Boston Herald”. Jej noga, choć wciąż obandażowana, nie wisiała już na wyciągu. Podszedłem bliżej i zobaczyłem, że sprawa Bishopa trafiła na pierwszą stronę popołudniowego wydania i została opatrzona tytułem Tragedia bliźniaczek, który wydrukowano wielką czcionką. Towarzysząca artykułowi fotografia przedstawiała Julię i Darwina podczas jakiegoś spotkania w eleganckim gronie. Wkomponowano w nią mniejsze zdjęcie – rezydencji Bishopa. Skoncentrowałem się na Lilly.
– Widzę, że czujesz się lepiej.
Odłożyła gazetę i uśmiechnęła się do mnie.
– Lekarze wreszcie znaleźli właściwy antybiotyk. Zerknąłem na stojak. Wisiała na nim tylko jedna plastikowa torebka.
– Widzę.
– Cieszę się, że przyszedłeś.
– Przecież ci obiecałem.
– Dużo myślałam o dziadku.
To, jak wypowiedziała te słowa, kazało mi się zastanowić, czy to antybiotyk wyleczył jej nogę, czy też jej umysł otworzył się na tyle, by wyrzucić z siebie trochę zabójczego jadu.
– I co?
– Nie sądzę, aby te myśli, które mnie nachodziły, były retrospekcją lub uświadomionym po fakcie wspomnieniem. Nie wydaje mi się, by dziadek mnie kiedykolwiek tknął.
– Dobrze – powiedziałem, żeby ją zachęcić. – Skąd twoim zdaniem biorą się te myśli?
– Z mojej wyobraźni. To fantazje… koszmary, które nawiedzają mnie za dnia. Czy wszystkie małe dziewczynki nie mają jakichś fantazji w związku ze swoimi ojcami?
Freud rzeczywiście uważał, że wszystkie dziewczynki nieświadomie czują pociąg seksualny do mężczyzn ze swoich rodzin. Ale uczucia takie generalnie zanikają w wieku dorosłym i nie dają poważnych objawów psychicznych. Zastanawiałem się, co sprawiło, że u Lilly jej dziecięce ciągoty przeszły nietknięte przez wiek dojrzewania. Czemu objawiły się akurat podczas jej miesiąca miodowego? I dlaczego wystąpiły z taką siłą, że aby się przed nimi bronić, Lilly sięgnęła po tak drastyczny środek jak wywołanie u siebie zakażenia?
Dlatego, że nie miała nikogo, kto pomógłby jej się przed nimi bronić - podpowiedział mi mój głos wewnętrzny.
Wydało mi się, że warto podążyć tą ścieżką.
– Jak by zareagował twój dziadek, gdybyś to ty wykonała pierwszy ruch? – zapytałem.
– Pierwszy ruch? – powtórzyła.
– Gdybyś poprosiła, żeby się z tobą kochał.
Na jej ustach pojawił się cień uśmiechu.
– Nie chcę nawet o tym myśleć.
– Jak chcesz, ale jeśli zdecydujesz się stawić czoło tym myślom, być może przestaną cię one nawiedzać. Może dojdziesz do wniosku, że potrafisz je wywoływać lub o nich zapominać bez pomocy strzykawki.
Spojrzała na mnie tak, jakby niewiele brakowało, żeby podjęła tę próbę.
– Spróbuj, choćby przez dziesięć sekund.
Popatrzyła na mnie, by sprawdzić, czy mówię poważnie, po czym przewróciła oczami i potrząsnęła głową.
– Gniewałby się na ciebie? – podpowiedziałem.
– Nie. Jest bardzo wyrozumiały.
– Byłby zakłopotany?
Potrząsnęła głową.
– Wstrząśnięty?
Poczerwieniała i zachichotała.
– Na Boga, naprawdę nie wiem, co by powiedział.
Jej słowa wyszły prosto z serca i dotknęły sedna problemu. Nie potrafiła przewidzieć, czyjej dziadek wziąłby ją sobie za kochankę, gdyby go o to poprosiła.
Rozwój zdrowych stosunków psychoseksualnych wymaga, aby dzieci wiedziały, że otaczający je dorośli nigdy nie wykorzystają ich seksualnych fantazji. Kiedy mała dziewczynka pyta ojca, czy się z nią ożeni, on powinien powiedzieć coś w rodzaju: „Jestem mężem twojej mamy. Kocham ją. Kiedyś na pewno spotkasz kogoś, kto ciebie też tak pokocha”. Ojciec – albo dziadek – nie powinien odpowiadać porozumiewawczym mrugnięciem lub żartobliwym głaskaniem po ramieniu – albo ciszą. Bojąc się nieświadomie, że dziadek mógłby przyjąć jej propozycję, Lilly całkowicie stłumiła w sobie pociąg seksualny. Gdy podczas miesiąca miodowego znowu go poczuła, ujawnił się on z poczuciem winy i lękiem małej dziewczynki próbującej się kryć przed panem domu. Jej ciągoty seksualne były dla niej tabu. Zasługiwały na karę. Były czymś plugawym.
– Czy twój dziadek miał inne kobiety? – zapytałem.
– Och, chyba tak. Na pewno.
– Skąd wiesz?
– Kłócili się o to z babcią. Często przychodził późno z pracy. Czasem w ogóle nie wracał na noc. Kiedyś babcia zrobiła mu dziką awanturę o kobietę, którą zatrudnił jako sekretarkę.
Читать дальше