– Trzy lata – rzekł. – Jeśli dopisze nam szczęście. Nieco podobna była precedensowa sprawa Wilsona, która toczyła się trzy i pół roku. Prawie cztery lata.
– I nie mamy żadnej pewności zwycięstwa. Możemy przegrać.
– A wtedy sprawa trafi do sądu i będziemy robili, co w naszej mocy.
– Nie mam odpowiednich kwalifikacji – powiedziała Helen.
– Intelektualnych? Słyszałem co innego.
– Taktycznych i strategicznych. Także finansowych.
– Są stowarzyszenia weteranów, które mogą nas wesprzeć finansowo. W końcu pan Barr służył swojemu krajowi. I to dobrze.
Helen nie odpowiedziała. Tylko zerknęła na Reachera. Ten słówka nie pisnął. Odwrócił się i wbił wzrok w ścianę. Temu facetowi znów ma ujść na sucho wielokrotne morderstwo? Po raz drugi?
Alan Danuta poruszył się na krześle.
– Jest inne rozwiązanie – powiedział. – Niezbyt atrakcyjne pod względem prawnym, ale jest.
– Jakie? – spytała Helen.
– Dać pani ojcu tego, który pociągał za sznurki. W tych okolicznościach pół kromki jest lepsze niż nic. A ten, kto pociągał za sznurki, to i tak gratka.
– Czy on na to pójdzie?
– Zakładam, że zna go pani lepiej niż ja. Jednak byłby głupcem, gdyby nie poszedł. Ma przed sobą co najmniej trzy lata procesów apelacyjnych, zanim zdoła postawić Barra przed sądem. A każdy prokurator, który jest coś wart, chce złowić większą rybę.
Helen znowu zerknęła na Reachera.
– Istnienie tego zakulisowego manipulatora to tylko teoria – powiedziała. – Nie mamy niczego, co można by nazwać
dowodem.
– Wybór należy do pani – rzekł Danuta. – Jednak tak czy inaczej, nie może pani pozwolić, żeby Barr stanął przed sądem.
– Nie wszystko naraz – odparła Helen. – Zobaczymy, co powie doktor Mason.
***
Doktor Mason wróciła dwadzieścia minut później. Reacher obserwował, jak szła. Długi krok i błysk w oczach powiedziały mu, że doszła do konkretnych wniosków. Nie dostrzegł cienia wątpliwości. Żadnej niepewności. Zupełnie. Usiadła i wygładziła spódnicę.
– Trwała amnezja wsteczna – powiedziała. – Najzupełniej prawdziwa. Jeden z najbardziej oczywistych przypadków, z jakimi miałam do czynienia.
– Jaki okres obejmuje? – zapytał Niebuhr.
– Dowiemy się z tabeli rozgrywek pierwszej ligi – powiedziała. – Ostatnią rzeczą, jaką pamięta, to mecz Cardinals. Jednak założę się, że co najmniej ostatni tydzień, licząc od wczoraj.
– Zatem także piątek – powiedziała Helen.
– Obawiam się, że tak.
– W porządku – rzekł Danuta. – To jest to.
– Świetnie – podsumowała Helen.
Wstała, a pozostali poszli za jej przykładem i wszyscy stanęli twarzami w kierunku wyjścia. Reacher nie wiedział, czy zrobili to świadomie, czy nie. Jednak nie ulegało wątpliwości, że Barra zostawili za sobą dosłownie i w przenośni. Z człowieka stał się przypadkiem medycznym i problemem prawnym.
– Idźcie – powiedział Reacher.
– Zostajesz tu? – spytała Helen.
Reacher kiwnął głową.
– Zamierzam zajrzeć do mojego starego kumpla – powiedział.
– Dlaczego?
– Nie widziałem go czternaście lat.
Helen odeszła od pozostałych i stanęła tuż przy nim.
– Powiedz dlaczego?
– Nie martw się. Nie zamierzam odłączyć go od aparatury.
– Mam nadzieję.
– Nie bój się. Nie miałbym alibi, no nie?
Przez chwilę nie ruszała się. Milczała. Potem wróciła do pozostałych. Wszyscy wyszli razem. Reacher patrzył, jak mijają śluzę bezpieczeństwa i gdy tylko przeszli przez stalowe drzwi i znaleźli się w holu, odwrócił się i poszedł korytarzem do drzwi pokoju Jamesa Barra. Nie zapukał. Tylko zwolnił kroku, przekręcił klamkę i wszedł do środka.
W pokoju było tak gorąco, że można by w nim piec kurczaki. Szerokie okno zasłaniały białe żaluzje. Słońce przeświecało przez nie i wypełniało pokój miękkim białym światłem. Wszędzie stała aparatura medyczna: milczący, odłączony respirator; statyw kroplówki i monitory pracy serca. Rurki, woreczki i kable.
Barr leżał na wznak na łóżku stojącym pośrodku pomieszczenia. Bez poduszki. Z głową umieszczoną w uchwycie i gładko ogoloną. Opatrunki zasłaniały otwory, które wycięto mu w czaszce. Lewą rękę miał owiniętą bandażem aż do łokcia. Prawe ramię nagie i odsłonięte. Pod bladą i cienką skórą widać było siatkę naczyń krwionośnych. Pierś i boki również miał zabandażowane. Podwinięta kołdra sięgała mu zaledwie do pasa. Ręce miał wyprostowane i przykute kajdankami do ramy łóżka. Igłę kroplówki wbitą w grzbiet lewej dłoni. Na środkowym palcu prawej klamerkę, połączoną szarym przewodem z jakąś skrzynką. Spod bandaży na piersi wychodziły czerwone kable, biegnące do aparatu z ekranem. Na ekranie był widoczny wykres, który przypominał Reacherowi dostarczony przez operatora telefonii komórkowej zapis strzałów. Ostre sygnały i długie fale. Maszyna popiskiwała za każdym razem, gdy na ekranie pojawiał się sygnał.
– Kto tam? – zapytał Barr.
Głos miał słaby i chrapliwy, rozwlekły. Wystraszony.
– Kto tam? – zapytał ponownie.
Unieruchomiona głowa zawężała mu pole widzenia. Poruszał oczami na prawo i na lewo, w górę i w dół.
Reacher podszedł bliżej. Pochylił się w milczeniu nad łóżkiem.
– To ty – rzekł Barr.
– Ja – potwierdził Reacher.
– Dlaczego?
– Wiesz dlaczego.
Prawa ręka Barra zaczęła drżeć. Ten ruch sprawił, że zakołysał się przewód połączony z klamerką. Kajdanki z cichym szczękiem stuknęły o metalową ramę łóżka.
– Chyba cię zawiodłem – powiedział.
– Chyba tak.
Reacher patrzył mu w oczy, ponieważ były jedyną częścią ciała, którą Barr mógł poruszać. Można było zapomnieć o mowie ciała. Głowę miał unieruchomioną, a resztę ciała zabandażowaną jak mumia.
– Nic nie pamiętam – oznajmił Barr.
– Na pewno?
– Zupełna pustka.
– Wiesz, co ci zrobię, jeżeli wciskasz mi kit?
– Mogę się domyślić.
– Pomnóż to przez trzy.
– Nie wciskam kitu – powiedział Barr. – Po prostu nic
nie pamiętam.
Jego głos był cichy, bezradny, zmieszany. Nie bronił się, nie skarżył. Nie szukał wymówek. Po prostu stwierdzał fakt.
– Opowiedz mi o meczu – polecił Reacher.
– Był w radiu.
– Nie w telewizji?
– Wolę radio – rzekł Barr. – Przez wzgląd na dawne czasy. Zawsze go słuchaliśmy, kiedy byłem dzieckiem. Radia, audycji z St Louis. Z tak daleka. W letnie i ciepłe wieczory słuchaliśmy sprawozdań z meczów.
Zamilkł.
– Jak się czujesz? – zapytał Reacher.
– Okropnie boli mnie głowa. Chyba miałem operację.
Reacher nic nie powiedział.
– Nie lubię oglądać baseballu w telewizji – oświadczył Barr.
– Nie przyszedłem tu rozmawiać o twoich gustach.
– A ty oglądasz mecze w telewizji?
– Nie mam telewizora – odparł Reacher.
– Naprawdę? Powinieneś mieć. Można kupić jakiś już za sto dolców. Mniejszy nawet taniej. Przejrzyj ogłoszenia w książce telefonicznej.
– Nie mam telefonu. Ani domu.
– Dlaczego? Już nie służysz w wojsku.
– Skąd wiesz?
– Nikt już nie służy. Tak długo.
– Niektórzy jeszcze zostali – powiedział Reacher, myśląc o Eileen Hutton.
– Oficerowie – rzekł Barr. – Nie żołnierze.
– Ja byłem oficerem przypomniał Reacher. – Powinieneś pamiętać.
Читать дальше