– Chce pan powiedzieć – Julia z niedowierzaniem oparła się o biurko – że ktoś mógł go zabić, kiedy się kąpał?
Mina policjanta miała bez wątpienia zasugerować jej, że nie należy posuwać się za daleko w domysłach.
– Ja tylko wspomniałem o takiej możliwości. Wizja lokalna i pierwsze badanie przemawiały z grubsza raczej za wypadkiem.
– Z grubsza…? Co pan ma na myśli?
– To, co wiemy. Ot, szczegóły, jak rodzaj złamania, usytuowanie denata… Są to zagadnienia techniczne, których wolałbym pani oszczędzić, ale które wpędzają nas w niejakie zakłopotanie, budzą uzasadnione wątpliwości.
– To śmieszne.
– Mógłbym się z panią zgodzić. – Jego usta i meksykański wąs układały się teraz w pełną ubolewania literę Ó. – Ale bliższe oględziny nie pozwalają na to: profesor Ortega musiał zginąć od ciosu w kark… Następnie ktoś go rozebrał, zaciągnął do wanny i odkręcił krany, żeby upozorować wypadek… Obecnie trwa kolejne badanie, rozważamy ewentualność, że zmarły otrzymał dwa ciosy, pierwszy, który go powalił, a drugi dla pewności, że nie żyje. Oczywiście – odchylił się do tyłu w krześle, skrzyżował ramiona i obserwował dziewczynę ze spokojem – to tylko hipotezy.
Julia patrzyła na oficera i miała wrażenie, że ktoś się z niej ordynarnie nabija. Nie była zdolna przyjąć tego, co usłyszała, nie potrafiła połączyć w jeden obraz Alvara i sugestii nadinspektora Feijoo. Głos wewnętrzny podpowiadał jej, że to jakaś pomyłka w papierach, że mówią tu o kimś innym. Przecież to niemożliwe, żeby ten Alvaro, którego znała, leżał zamordowany ciosem w kark niczym królik, nagi, z otwartymi oczami i w strumieniu zimnej wody. To jakiś idiotyzm. Może sam Alvaro zdążył jeszcze docenić absurdalność całej sytuacji.
– Wyobraźmy sobie przez chwilę – powiedziała po krótkim namyśle – że śmierć nie nastąpiła przypadkowo… Kto mógłby mieć powód, żeby go zabić?
– Jak mówią w filmach, bardzo dobre pytanie… – Policjant przygryzł dolną wargę przednimi zębami w czujnym uśmiechu. – Mówiąc bez ogródek, nie mam bladego pojęcia – tu zrobił pauzę. Patrzył na nią tak otwarcie, że aż nieszczerze. Chciał stworzyć wrażenie, że wyłożył wszystkie karty na stół. – Po prawdzie liczę tu na pani współpracę.
– Na moją? Dlaczego?
Inspektor zmierzył ją powoli wzrokiem. Przestał być miły, jego mina zdradzała jakieś prostackie zaciekawienie, jakby usiłował nawiązać dwuznaczne porozumienie.
– Miała pani z denatem związek… Proszę wybaczyć, ale mam dość niewdzięczny zawód. – Sądząc po zadufanym uśmieszku, widocznym spod wąsów, wcale nie czuł w tym momencie niewdzięczności wobec swego zawodu.
Wyciągnął z kieszeni paczkę zapałek z nadrukiem znanej czterogwiazdkowej restauracji i w pseudoelegancki sposób przypalił papierosa, którego Julia wsunęła właśnie w usta. – Rozumie pani, hm, przygodę. Mam dobre informacje?
– Dobre. – Julia wypuściła kłąb dymu i, wściekła, przymknęła ze zdenerwowania oczy. “Przygoda”. Tym banalnym słowem policjant streścił cały kawał jej życia, wciąż nie do końca zabliźniony. A na dodatek – pomyślała – ten gruby prostak z beznadziejnymi wąsami na pewno uśmiecha się w duchu, taksując wzrokiem nowy towar. Laseczka tego trupa jest całkiem-całkiem – rzuci zaraz przy piwie kolegom w kantynie. Z łóżka bym nie wykopał.
Sytuacja miała jednak bardziej niepokojące aspekty. Alvaro nie żyje. Niewykluczone, że został zamordowany. Może to i absurd, ale ona siedzi teraz na komisariacie, a w całej sprawie jest zbyt wiele niejasności, których nie umie pojąć. A jeśli pewnych rzeczy się nie pojmuje, to zaczyna być niebezpiecznie.
Czuła, że cała jest napięta i czujna, gotowa do obrony. Spojrzała na Feijoo, który już nie wyglądał na współczującego poczciwca. Wszystko to są zasady taktyki – powiedziała w duchu. Usiłując przywołać spokój, pomyślała, że inspektor też nie ma powodów, żeby zachowywać się rozważnie. W końcu wykonywał tylko swoją robotę, nie różnił się od innych policjantów, był tak samo tępy i ordynarny. Postarała się wejść w jego skórę i wtedy przyszło jej do głowy, że ona jest po prostu jego tropem: eks-narzeczoną denata. Jedyną nitką.
– Ale ta przygoda to już przeszłość – dodała strzepując popiół do nieskazitelnie czystej popielniczki na biurku Feijoo, wypełnionej metalowymi spinaczami. – Zakończyła się rok temu… Dziwię się, że pan nie wie.
Inspektor oparł się łokciami o blat i pochylił do przodu.
– Wiem – rzekł niemal poufnym tonem, jakby chciał ją przekonać, że na tym etapie są już starymi sojusznikami, że jest całkowicie po jej stronie, po czym uśmiechając się, dodał z miną człowieka, który zdradza dotąd zazdrośnie strzeżoną tajemnicę: – Ale widziała się z nim pani trzy dni temu.
Julia spojrzała na policjanta z udawanym zaskoczeniem, jak gdyby usłyszała ciężki idiotyzm. Oczywiście, Feijoo przepytał ludzi na wydziale. Mógł mu powiedzieć byle dozorca czy sekretarka. Ponadto nie było się z czym kryć.
– Poszłam poprosić go o pomoc w związku z obrazem, który obecnie odnawiam. – Zdziwiło ją, że policjant niczego nie notuje, i doszła do wniosku, że to też część jego metod: ludzie mówią swobodniej, kiedy sądzą, że ich słowa rozpływają się w powietrzu. – Rozmawialiśmy z godzinę w jego gabinecie, jak pan z pewnością doskonale wie. Nawet umówiliśmy się na późniejszy termin, ale nie przyszedł.
Feijoo obracał w palcach pudełko zapałek.
– O czym państwo rozmawiali, jeśli wolno zapytać…? Ufam, że zdoła mi pani wybaczyć takie… hm, osobiste pytania. Zapewniam panią, że to zwykła rutyna.
Julia popatrzyła na policjanta w milczeniu, zaciągając się papierosem. Po chwili zaprzeczyła ruchem głowy.
– Pan mnie chyba bierze za kretynkę. Policjant przymknął powieki i wyprostował się lekko na krześle.
– Przepraszam, ale nie wiem, o co pani…
– Zaraz panu powiem, o co chodzi. – Zdusiła gwałtownie papierosa w kupce spinaczy, nie bacząc na rozpacz w oczach rozmówcy. – Nie mam nic przeciwko odpowiedziom na pańskie pytania, ale zanim ich udzielę, proszę mi powiedzieć, czy Alvaro przewrócił się w wannie, czy nie.
– Mówiąc prawdę – Feijoo nie spodziewał się tego ataku – mam za mało wskazówek…
– Czyli nasza rozmowa jest zbędna. Natomiast jeżeli uważa pan, że w jego śmierci jest coś niejasnego, i zamierza mnie pan pociągnąć za język, chcę natychmiast wiedzieć, czy przesłuchuje mnie pan w charakterze podejrzanej… Bo jeśli tak, to albo w tej chwili wychodzę z komisariatu, albo dzwonię po adwokata.
Policjant uniósł dłonie w pojednawczym geście.
– To byłoby przedwczesne. – Uśmiechnął się krzywo i zaczął się wiercić na siedzeniu, jakby znów szukał właściwych słów. – Na razie wersja oficjalna jest taka, że profesor Ortega padł ofiarą wypadku.
– A jeśli pańscy wspaniali lekarze sądowi dojdą do przeciwnych wniosków?
– W takim razie… – Feijoo miał niewyraźną minę – nie byłaby pani bardziej podejrzana niż ktokolwiek, kto utrzymywał stosunki z denatem. Proszę sobie wyobrazić listę kandydatów…
– Na tym polega problem. Nie umiem wyobrazić sobie kogokolwiek, kto mógłby zamordować Alvara.
– Ma pani prawo tak uważać. A ja widzę sporo możliwości: oblani studenci, zazdrośni koledzy, porzucone kochanki, rozwścieczeni mężowie… – wyliczał, przesuwając kciuk po pozostałych palcach i urwał, kiedy zabrakło mu palców. – Nie. Rzecz polega na tym, i musi to pani przyznać, że pani zeznanie jest bardzo cenne.
Читать дальше