Zabrała całe naręcze tabloidów – lekturę kolorowych pism uznała za pracę domową, jakby czytała przyszłe teksty o swoim życiu.
Myślisz, że to właśnie wszystko zakończy? – spytała Heather, wpatrując się w szybę samochodu. Mruczała sobie pod nosem, od kiedy wsiadły do auta, a pomruk zmienił się w wysoki brzęk, kiedy Kay wjeżdżała na obwodnicę. Nie wiedziała, czy Heather jest go w ogóle świadoma.
– Zakończy?
– Czy będzie po wszystkim, kiedy opowiem im całą historię?
Kay nigdy nie miała gotowych odpowiedzi, nawet jeśli chodziło o drobne sprawy, więc to pytanie szczególnie mocno ją uderzyło. Czy będzie po wszystkim? Gloria nie zatroszczyła się, aby podać taką informację. Tylko zadzwoniła i spytała – a tak naprawdę kazała, wydała polecenie, jakby Kay była jej pracownikiem albo osobą, która coś jej zawdzięcza – czyby na czwartą po południu nie zawiozła Heather na komendę policji. A teraz spóźniały się, bo Heather długo marudziła podczas ubierania. Była taka dziecięco drażliwa, jak Grace, kiedy szykowała się szkoły, i niemal w równym stopniu nie dawało się jej zadowolić. Wreszcie wybrała jasnoniebieski, zapinany pod samą szyję i rozciągnięty sweter z tweedu, który wbrew pozorom pasował do jej niezgrabnych czarnych butów, jedynego dawnego elementu garderoby, jaki wciąż chciała nosić. Wszystkie te dąsy wydawały się Kay śmieszne. Zdawało się, że Heather w ogóle nie myśli o swoim wyglądzie. Szkoda, naprawdę, bo była piękną kobietą, obdarzoną tym, co tylko natura może dać: pociągła twarz, wiotka budowa ciała, której wiek nigdy nie pogrubia, ładna cera.
– Jeśli chodzi ci o chłopca, to nic złego się nie dzieje. Jego stan stopniowo się poprawia. Gloria jest prawie pewna, że nie będzie żadnych poważnych oskarżeń w związku z kolizją.
– Tak naprawdę to nie o nim myślałam.
– Och… – Kay z zakłopotaniem znów zauważyła, jak rzadko Heather myśli o kimkolwiek innym niż o sobie samej. Ale to byłaby logiczna konsekwencja tego, co się stało. Zakładając, że teoria Kay okaże się prawdziwa.
Na podstawie różnych szczegółów, jakie do tej pory dostrzegła u Heather, uznała, że Stan Dunham porwał obie dziewczynki, jednak zabił Sunny, bo jako piętnastolatka była już dla niego za duża. Więził Heather, aż ona również przestała być użyteczna dla pedofila. Potem trzymał jeszcze kilka lat, póki nie udało mu się wywołać u niej takiej traumy, aby nie wyjawiła jego sekretów Ale jak tego dokonał, nad tym Kay nie chciała się zastanawiać. Pewnie zmienił jąw swojego wspólnika, sprawił, żeby i ona czuła się przestępcą. A może tak bardzo ją zastraszył, by nigdy nawet nie pomyślała o powiedzeniu komuś, co się stało. W przeciwieństwie do detektywów Kay zbytnio nie przejmowała się faktem, iż Heather nie próbowała uciec albo opowiedzieć komuś, co się z nią działo przez tych mniej więcej sześć lat. Może on jej wmówił, że rodzice nie żyją albo nawet że dogadali się z nim, że zabierze dziewczynki. Dzieci były tak podatne na wpływy, łatwe do kształtowania. Nawet ustawiczna niechęć Heather do wyjawienia całej prawdy wydawała się Kay całkiem logiczna. Nowa tożsamość stanowiła rzecz najważniejszą w jej walce o przetrwanie. Dlaczego miałaby komuś powierzyć swoją tajemnicę, zwłaszcza mężczyznom i kobietom z kręgu jej prześladowcy?
– Myślisz, że oni wiedzą coś nowego? – zapytała Heather.
– Nowego?
– Może znaleźli ciało mojej siostry. Powiedziałam, gdzie jest.
– Wtedy informacja pojawiłaby się w mediach, bo trudno odkopać stary grób, nie przyciągając uwagi. Poza tym identyfikacja szczątków zajęłaby całe tygodnie.
– Naprawdę? A to nie byłaby priorytetowa sprawa. Nie spieszyliby się? – Wyglądała na lekko urażoną tym, że nie traktowano by jej ze szczególnymi względami.
– Tak jest tylko w telewizji.
Pomyślała o swojej pracy w Domu Rut. Oprócz Glorii Kay poznała tam też pewnego antropologa, speca od kryminalistyki z College Park, który przedstawił smutną prawdę o przeszkodach, głównie natury finansowej, niepozwalających dokonywać cudów, jakich oczekiwała opinia publiczna.
– Kilka rzeczy mogą stwierdzić od razu…
– Na przykład?
Kay ostrzegła, że nie jest do końca pewna.
– No… uszkodzenia ciała. Cios tępym narzędziem albo postrzał. Ale także płeć i przybliżony wiek.
– Jak oni to robią?
– Nie wiem dokładnie. Ale w trakcie dojrzewania szkielet się zmienia. Poza tym jeśli jeszcze żyje wasz dawny dentysta, będzie mógł zidentyfikować twoją siostrę. Dentyści szybko rozpoznają swoją robotę.
– John Martielli – oznajmiła Heather wręcz rozmarzonym głosem. – Miał gabinet na piętrze, nad apteką. W poczekalni leżały magazyny „Highlights”, komiksy o Goofusie i Gallancie. Jeśli nie miałyśmy próchnicy, a my nigdy nie miałyśmy próchnicy, mogłyśmy iść za róg i kupić sobie dużo słodyczy w cukierni nawet z ogromną ilością białego cukru.
– Nigdy nie miałaś próchnicy? – Kay pomyślała o swoich własnych, biednych i udręczonych zębach. Dopiero co, w tym roku, przeżywała torturę wymiany wszystkich metalowych plomb, a teraz jeszcze zużyły się koronki wskutek zgrzytania zębami, co Kay uznała za efekt rozwodu. Tarła zębami tak, aż dwa popękały i ich kawałki pojawiły się w jej ustach wraz z herbatnikiem z płatków owsianych, który akurat jadła. Korony doprowadziły do wywiązania się infekcji i leczenia kanałowego, a dentysta twierdził, że wciąż jeszcze może być potrzebny dodatkowy zabieg. Wiedziała, że te stomatologiczne problemy nie wynikły z jej winy, mimo to czuła się brudna, niehigieniczna.
– Nie. W wieku dwudziestu kilku lat nie chodziłam do dentysty, bo nie miałam ubezpieczenia, a zęby i tak były w idealnym stanie. Teraz odwiedzam gabinet stomatologiczny co pół roku. – Pokazała ładne zęby. Wspaniała budowa ciała, smukła postura, znakomita cera… – gdyby Kay nie wiedziała, co ta kobieta przeszła, trochę by jej nie lubiła. – Możemy się zatrzymać? – zapytała Heather, trzymając się za brzuch, jakby ją rozbolał.
– Już jesteśmy spóźnione, ale jeśli źle znosisz jazdę samochodem albo chcesz coś zjeść…
– Pomyślałam, że mogłybyśmy zajrzeć do centrum handlowego.
– Do centrum handlowego?
– Security Square.
Kay zerknęła na Heather. Ciężko było utrzymywać kontakt wzrokowy, gdy się prowadziło auto, jednak rozmowy z Grace nauczyły ją, że patrzenie sobie w oczy jest przeceniane. Więcej wyciągnęła od córki, kiedy obie spoglądały wprost, przez przednią szybę samochodu.
Centrum handlowe znajdowało się jeden zjazd dalej od miejsca, gdzie w środę wieczór Heather miała wypadek.
– Czy właśnie tam cały czas zamierzałaś dotrzeć?
– Nieświadomie, ale chyba tak. W każdym razie chcę tam iść teraz, zanim to wszystko zrobię. Proszę, Kay. Świat się nie zawali, jak się spóźnimy.
– Ja się tak bardzo nie przejmuję detektywami jak Glorią. Ona nie szanuje niczyjego czasu poza swoim własnym.
– Zadzwonię do niej z twojej komórki, wyjaśnię, o co chodzi.
Nie czekając na zgodę, Heather sięgnęła po telefon stojący w kubkowatym schowku między siedzeniami i wśród odebranych połączeń znalazła numer Glorii. Zręcznie manipulowała telefonem, jak ktoś przywykły do gadżetów, jak Seth albo Grace.
– Gloria? Tu Heather. Zaraz wyjeżdżamy. Były mąż Kay spóźnił się po dzieci, a my nie mogłyśmy zostawiać ich samych. – Nie dała Glorii czasu na odpowiedź. – Zobaczymy się za chwilę.
Читать дальше