– Pani syn nie żyje, szanowna pani – wypalił Edgar. – Ten, którego porzuciła pani trzydzieści lat temu. Proszę więc siadać i słuchać naszych pytań.
Christine Waters osunęła się na sofę, zupełnie jakby ją podcięto. Otworzyła usta i po chwili je przymknęła. Przestała patrzeć na nich; w jej oczach pojawiło się wspomnienie odległych chwil.
– Arthur…
– Właśnie – powiedział Edgar. – Arthur. Cieszę się, że wreszcie sobie pani przypomina.
Przez kilka chwil patrzyli na nią w milczeniu. Wszystkie te lata i odległość nie wystarczyły, by wieść jej nie zraniła. I to mocno. Bosch widział to już wcześniej. Przeszłość, nawet pogrzebana, zwykła wynurzać się z powrotem na powierzchnię. Zawsze tuż pod nogami.
Harry wyjął notes z kieszeni i otworzył go na czystej stronie. Napisał: „Wrzuć na luz” i podał go Edgarowi.
– Może będziesz notował, Jerry? Myślę, że pani Waters jest gotowa z nami współpracować.
Gdy usłyszała swoje nazwisko, otrząsnęła się z posępnej zadumy. Popatrzyła na Boscha.
– Co się stało? Sam to zrobił?
– Nie wiemy. Właśnie dlatego tu jesteśmy. Arthur nie żyje już od dawna. Jego szczątki odnaleziono dopiero w zeszłym tygodniu.
Powoli uniosła pięść do ust. Zaczęła nią lekko uderzać w wargi.
– Jak długo nie żyje?
– Został pogrzebany dwadzieścia lat temu. Zidentyfikowaliśmy go dzięki telefonowi od pani córki.
– Sheili.
Brzmiało to, jakby tak dawno nie wypowiadała tego imienia, że chciała sprawdzić, czy jeszcze się to jej uda.
– Arthur zaginął w tysiąc dziewięćset osiemdziesiątym roku, proszę pani. Wiedziała pani o tym?
– Nie. – Potrząsnęła głową. – Odeszłam prawie dziesięć lat wcześniej.
– I nie miała pani żadnego kontaktu z rodziną?
– Myślałam…
Nie dokończyła. Harry zaczekał.
– Proszę pani?
– Nie mogłam ich wziąć ze sobą. Byłam młoda i nie potrafiłam sobie poradzić… z odpowiedzialnością. Uciekłam. Przyznaję się. Uciekłam. Myślałam, że najlepiej zerwać z nimi kontakt, żeby nawet nie wiedziały o moim istnieniu.
Bosch pokiwał głową w nadziei, że w ten sposób udało mu się wyrazić, że ją rozumie i zgadza się z jej ówczesnym sposobem myślenia. Nieważne, że w rzeczywistości było inaczej. Nieważne, że jego własna matka stanęła w obliczu podobnego problemu: miała dziecko za wcześnie i w trudnych okolicznościach. Nie opuściła go jednak i wspierała z żarliwością, która stanowiła jego siłę napędową.
– Napisała pani dzieciom listy przed odejściem.
– Skąd pan o tym wie?
– Sheila nam powiedziała. Co pani napisała w liście do Arthura?
– Tylko… Tylko to, że go kocham i zawsze będę o nim myślała, ale nie mogę zostać. Naprawdę nie pamiętam wszystkiego, co napisałam. Czy to ważne?
– Nie wiem. – Bosch wzruszył ramionami. – Syn miał ze sobą list. Być może właśnie ten, który pani napisała. Uległ zniszczeniu i pewnie nigdy się tego nie dowiemy. W pozwie rozwodowym, z jakim wystąpiła pani kilka lat po odejściu, podawała pani jako przyczynę fizyczne okrucieństwo. Musi nam pani o tym opowiedzieć. Na czym polegało?
Potrząsnęła głową, tym razem z lekceważeniem, jakby pytanie było irytująco głupie.
– A jak myślicie? Sam lubił mną poniewierać. Kiedy się upił, musiałam uważać, jakbym stąpała po szkle. Byle co powodowało, że wpadał w furię: płacz dziecka, głośniejsze rozmowy i tak dalej. I zawsze ja stanowiłam cel.
– Bił panią?
– Owszem, bił. Stał się potworem. Między innymi dlatego odeszłam.
– Ale zostawiła pani dzieci z potworem – powiedział Edgar.
Tym razem Christine Waters zareagowała, jakby rzeczywiście ją uderzono. Spokojnie popatrzyła Edgarowi w oczy, aż odwrócił wzrok.
– Kim pan jest, żeby kogokolwiek osądzać? – zwróciła się do niego. – Musiałam przeżyć i nie mogłam zabrać ich ze sobą. Gdybym to zrobiła, żadne z nas by nie przeżyło.
– Na pewno to zrozumiały – odrzekł Edgar.
Kobieta znów wstała.
– Nie sądzę, żebym miała ochotę na dłuższą rozmowę. Na pewno znajdziecie drogę do wyjścia.
Ruszyła do łukowatego przejścia w głąb domu.
– Pani Waters – powiedział za nią Bosch. – Jeśli pani z nami nie porozmawia, rzeczywiście uzyskamy ten nakaz sądowy.
– Doskonale – odrzekła, nie odwracając się. – Proszę bardzo. Zajmie się nim któryś z moich adwokatów.
– Trafi do tutejszego sądu i każdy będzie mógł się z nim zapoznać.
Była to ryzykowna zagrywka, ale Bosch uznał, że dzięki niej ma szansę zatrzymać Christine Waters. Domyślał się, że jej życie w Palm Springs zostało zbudowane na pogrzebaniu starych tajemnic i że nie chciała, by ktokolwiek je poznał. Podobnie jak Edgar, miejscowi plotkarze najpewniej zinterpretowaliby jej działania i motywy odmiennie od niej samej. Mimo upływu wielu lat nawet jej trudno było myśleć o tym, co zrobiła.
Zatrzymała się w przejściu. Opanowała się i wróciła.
– Będę rozmawiała tylko z panem – powiedziała, patrząc na Boscha. – Niech on wyjdzie.
Harry pokręcił głową.
– To mój partner. I nasza wspólna sprawa. Niestety, musi zostać.
– Będę odpowiadała tylko na pańskie pytania.
– Doskonale. Proszę usiąść.
Usiadła – tym razem możliwie najdalej Edgara i bliżej Boscha.
– Wiem, że chce nam pani pomóc w znalezieniu mordercy syna. Postaramy się zająć pani jak najmniej czasu. – Kiwnęła głową. – Proszę opowiedzieć nam o byłym mężu.
– Całą ponurą historię? – spytała retorycznie. – Podam panu skróconą wersję. Spotkałam go na kursie aktorskim. Był starszy o siedem lat, wystąpił już w kilku filmach i na domiar wszystkiego był wyjątkowo przystojny. Można rzec, że szybko uległam jego urokowi. I zaszłam w ciążę, nim skończyłam dziewiętnaście lat. – Bosch obejrzał się na Edgara, czy notuje. Edgar dostrzegł jego spojrzenie i zaczął pisać. – Pobraliśmy się i urodziła się Sheila. Nie starałam się zrobić kariery. Muszę przyznać, że nie wykazałam się dostatecznym uporem. Aktorstwo wydawało mi się wtedy czymś, co warto robić. Dobrze wyglądałam, ale szybko zorientowałam się, że tak samo dobrze wyglądają wszystkie dziewczyny w Hollywood. Z radością zostałam w domu.
– Jak sobie radził pani mąż?
– Z początku bardzo dobrze. Dostał stałą rolę w „First Infantry”. Oglądał pan to kiedyś?
Bosch przytaknął. Był to serial, którego akcja toczyła się w czasie drugiej wojny światowej. Nagrywano go w drugiej połowie lat sześćdziesiątych, dopóki publiczne odczucia wobec Wietnamu i wojny w ogóle nie doprowadziły do spadku oglądalności, wówczas zrezygnowano z jego produkcji. Co tydzień pokazywano w nim dzieje plutonu, przedzierającego się poza niemiecką linię frontu. Harry'emu podobał się ten serial w dzieciństwie i zawsze starał się go oglądać czy to u rodziców zastępczych, czy w schronisku młodzieżowym.
– Sam grał jednego z Niemców, bo miał jasne włosy i aryjski wygląd. Występował przez ostatnie dwa lata. Aż do czasu, kiedy drugi raz zaszłam w ciążę. – Na chwilę zamilkła. – Potem przestano kręcić film z powodu tej durnej wojny w Wietnamie. Skasowano serial, a Sam miał trudności ze znalezieniem pracy. Kojarzono go wyłącznie z rolami Niemców. Wtedy się rozpił. I zaczął mnie bić. Całe dni spędzał na próbach obsady, ale nie dostawał żadnych ról. Potem wieczorami pił i wyżywał się na mnie.
– Dlaczego na pani?
– Bo zachodziłam w ciążę. Najpierw z Sheilą, potem z Arthurem. Żadna nie była planowana i obydwie tylko zwiększały presję na Sama. Odreagowywał to na każdym, kto był pod ręką.
Читать дальше