– Ale tego nie zrobili.
– Nie, nie zrobili. Na podstawie tych, które zrobili, i tego, co tutaj mamy, zdołałem dokonać kilku porównań płytki kostnej, linii złamania i szwu łuskowatego. Jeśli o mnie chodzi, nie mam wątpliwości. – Wskazał wciąż podświetlone zdjęcie na przeglądarce. – Przedstawiam panu Arthura Delacroix.
– Dobrze. – Bosch pokiwał głową. Golliher pochylił się nad przeglądarką i zebrał zdjęcia. – Jest pan pewien?
– Jak powiedziałem, nie ma wątpliwości. Jutro w śródmieściu obejrzę samą czaszkę, ale już mogę panu powiedzieć, że to on. Wszystko się zgadza.
– Jeśli więc kogoś złapiemy i sprawa trafi do sądu, nie czekają nas żadne niespodzianki?
– Żadne. – Golliher popatrzył na detektywa. – Nie sposób podważyć tych oświadczeń. Sam pan pewnie wie, że prawdziwy kłopot polega na interpretacji obrażeń. Patrzę na te zdjęcia i widzę, że działo się coś strasznego. I tak bym zeznawał. Z satysfakcją. Ma pan jednak oficjalną dokumentację. – Wskazał z lekceważeniem na otwartą teczkę ze szpitala. – Tu jest mowa o deskorolce. O to toczyłaby się walka.
Bosch pokiwał głową. Golliher włożył dwa prześwietlenia do teczki i ją zamknął. Bosch schował ją do neseseru.
– Cóż, doktorze, dziękuję, że znalazł pan dla mnie czas. Myślę…
– Detektywie?
– Tak?
– Podczas naszego poprzedniego spotkania wyczułem, że zakłopotały pana moje słowa, iż w naszej pracy potrzebujemy wiary. W gruncie rzeczy od razu zmienił pan temat.
– Rzeczywiście nie lubię o tym rozmawiać.
– Moim zdaniem w pańskiej profesji zdrowie duszy urasta do rangi sprawy najważniejszej.
– Bo ja wiem? Mój partner wini za wszystko, co złe, przybyszów z kosmosu. Pewnie to też zdrowe.
– Wykręca się pan od odpowiedzi.
Harry poczuł irytację, która szybko przechodziła w gniew.
– Jakie było pytanie, doktorze? Dlaczego tak bardzo przejmuje się pan tym, w co wierzę lub nie wierzę?
– Bo to dla mnie ważne. Badam kości. Rusztowanie życia. I doszedłem do wniosku, że istnieje coś więcej niż tylko krew, kości i tkanki. Istnieje coś, co jest naszym spoiwem. Mam w sobie coś, czego nigdy nie zobaczę na prześwietleniu, a dzięki czemu funkcjonuję. Dlatego właśnie kiedy spotykam kogoś, kto w miejscu mojej wiary ma pustkę, boję się o niego.
Harry popatrzył na niego przez długą chwilę.
– Myli się pan co do mnie. Wierzę i mam misję. Niech pan to nazwie policyjną religią czy jak pan chce. To wiara, że to, co się stało, nie ujdzie płazem. Że te kości wyłoniły się z ziemi nie bez powodu. Że wynurzyły się na powierzchnię, bym je odnalazł i coś z tym zrobił. I to sprawia, że trzymam się i nadal funkcjonuję. Tego też nie zobaczy pan na prześwietleniu. Rozumiemy się?
Popatrzył na Gollihera, czekając na odpowiedź. Antropolog jednak milczał.
– Muszę już jechać, doktorze – rzekł wreszcie Bosch. – Dzięki za pomoc. Bardzo wiele mi pan wyjaśnił.
Zostawił naukowca w otoczeniu ciemnych kości, na których zbudowano miasto.
Edgara nie było na jego miejscu przy biurku, kiedy Bosch wrócił do pokoju detektywów.
– Harry?
Podniósł głowę i zobaczył, że w drzwiach gabinetu stoi porucznik Billets. Przez taflę szkła ujrzał, że Edgar siedzi przed jej biurkiem. Bosch odłożył neseser i ruszył w tamtą stronę.
– Co się dzieje? – zapytał po wejściu do gabinetu.
– To ja o to pytam – odparła pani porucznik, zamykając drzwi. – Zidentyfikowaliśmy szczątki?
Obeszła biurko i usiadła, podczas gdy Bosch zajął miejsce obok Edgara.
– Tak, zidentyfikowaliśmy. Arthur Delacroix, zaginął czwartego maja tysiąc dziewięćset osiemdziesiątego roku.
– Biuro patologa jest tego pewne?
– Ich spec od kości mówi, że nie ma wątpliwości.
– Jak dokładnie udało się określić czas zgonu?
– Dość dokładnie. Zanim czegokolwiek się dowiedzieliśmy, ekspert ustalił, że cios w czaszkę, który spowodował zgon, nastąpił około trzech miesięcy po wcześniejszym urazie i operacji. Dostaliśmy dzisiaj dokumentację tego zabiegu. Jedenasty lutego tysiąc dziewięćset osiemdziesiątego w szpitalu Queen of Angels. Jak się doda trzy miesiące, data prawie się zgadza – według jego siostry Arthur Delacroix zaginął czwartego maja. Chodzi o to, że Arthur Delacroix zginął cztery lata przedtem, nim
Nicholas Trent zamieszkał przy tej ulicy. Myślę, że to oczyszcza go z podejrzeń.
Grace Billets niechętnie pokiwała głową.
– Przez cały dzień sekretariat Irvinga i wydział kontaktów z mediami zatruwały mi życie tą sprawą – powiedziała. – Nie spodoba im się, gdy zadzwonię do nich z taką informacją.
– Trudno – odezwał się Bosch. – Tak jednak wyszło.
– No dobrze, czyli Trenta nie było w sąsiedztwie w tysiąc dziewięćset osiemdziesiątym. Mamy już jakieś informacje, gdzie się wtedy podziewał?
Wypuścił powietrze i pokręcił głową.
– Nie odpuścicie, co? Musimy skoncentrować się na dzieciaku.
– Nie, bo mnie nikt nie odpuści. Dzisiaj rano dzwonił do mnie osobiście Irving. Dał mi bardzo jasno do zrozumienia, co jest grane, chociaż nie powiedział tego otwarcie. Jeśli okaże się, że niewinny człowiek odebrał sobie życie, bo gliniarz pogonił do mediów z informacją, w wyniku której urządzono na tego człowieka publiczną nagonkę, to wydziałowi znowu się oberwie. Chyba ostatnio mieliśmy dość upokorzeń?
Uśmiechnął się ponuro.
– Mówi pani dokładnie jak Irving, pani porucznik. Naprawdę.
Nie powinien był tego powiedzieć. Natychmiast się zorientował, że ją zranił.
– No, może mówię jak on, bo ten jeden raz się z nim zgadzam. W wydziale jeden skandal goni drugi. Podobnie jak większości przyzwoitych policjantów robi mi się od tego niedobrze.
– Słusznie. Mnie też. Rozwiązanie jednak nie polega na tym, by naginać fakty, żeby pasowały do naszych oczekiwań. To śledztwo w sprawie morderstwa.
– Wiem, Harry. Nie mówię, żeby cokolwiek naginać. Mówię, że musimy mieć pewność.
– Mamy ją. Ja jestem pewny.
Milczeli przez długą chwilę, unikając nawzajem swoich spojrzeń.
– A co z Kiz? – zapytał wreszcie Edgar.
Bosch prychnął.
– Irving jej nie ruszy. Wie, że jeśli to zrobi, będzie wyglądał jeszcze gorzej. Poza tym to pewnie najlepsza policjantka, jaką mają na drugim piętrze.
– Zawsze jesteś tak pewny siebie, Harry – odezwała się porucznik. – Chyba to miłe.
– No, akurat tego jestem pewny. – Wstał. – I chciałbym wrócić do śledztwa. Dzieje się wiele nowych rzeczy.
– Wiem o wszystkim. Jerry mnie informuje. Usiądź jednak, wróćmy na minutę do naszej rozmowy, dobrze? – Bosch usiadł. – Nie mogę rozmawiać z Irvingiem takim tonem, jak ty ze mną. Zrobię tak: podam mu najświeższe wiadomości – o zidentyfikowaniu kości i wszystkim innym. Powiem, że wyjaśniasz sprawę zgodnie z tym, jak rozwija się śledztwo. Potem poproszę, żeby wyznaczył wydział spraw wewnętrznych do dochodzenia co do przeszłości Trenta. Innymi słowami, jeśli nie przekonają go okoliczności identyfikacji, to niech załatwi, by wydział spraw wewnętrznych czy ktokolwiek inny sprawdził Trenta i dowiedział się, gdzie się podziewał w tysiąc dziewięćset osiemdziesiątym roku.
Bosch popatrzył na nią, nic po sobie nie pokazując.
– Możemy już iść?
– Tak, możecie.
Gdy wrócili do swoich biurek, Edgar zapytał Boscha, dlaczego nie wspomniał o teorii, iż być może Trent przeprowadził się na Wonderland Avenue, bo wiedział o pogrzebanych kościach.
Читать дальше