Dwa czarne odrzutowce znikły, ich właściciele widocznie szybko przegrali albo wygrali. Wielki gulfstream stał na swoim miejscu, z czerwonymi kołpakami ochronnymi na wlotach silników. Zatrzymał się tu na dłużej. Zastanawiałem się, co samoloty mają wspólnego z pobytem Jane Davis w Dwóch X.
Zerknąłem na jej pusty balkon. Na balustradzie stała popielniczka, widziałem, że wciąż jest pełna wypalonych do połowy papierosów. Kawalerka mojej sąsiadki jeszcze nie została sprzątnięta.
To nasunęło mi pewien pomysł. Rozejrzałem się wokół, spojrzałem w dół na parking. Ani śladu człowieka, ani ruchu, jeśli nie liczyć ulicy, na której auta zatrzymały się na czerwonym świetle. Na parkingu nie zauważyłem ani nocnego ochroniarza, ani nikogo innego. Szybko wspiąłem się na balustradę i już miałem przeleżę na sąsiedni balkon, gdy usłyszałem pukanie. Pospiesznie zeskoczyłem z powrotem, wszedłem do środka i otworzyłem drzwi.
Była to Rachel Walling.
– Rachel? Cześć. Coś się stało?
– Nie, nic, czego nie uleczyłoby złapanie Backusa. Mogę wejść?
– No pewnie.
Cofnąłem się, by ją wpuścić. Zauważyła pudło ze spakowanymi rzeczami.
– Jak tam poszło, kiedy wróciłaś do miasta? – spytałem.
– Dostałam opieprz od agenta prowadzącego sprawę, jak zwykle.
– Zwaliłaś wszystko na mnie?
– Tak jak ustaliliśmy. Wściekał się i klął, ale co miał zrobić? Nie chcę teraz o nim gadać.
– No to o czym?
– Masz może jeszcze jedno takie?
Chodziło jej o piwo.
– No nie bardzo. Miałem zamiar dopić to i jechać.
– To cieszę się, że cię jeszcze złapałam.
– Chcesz trochę? Przyniosę ci szklankę.
– Powiedziałeś, że są podejrzane.
– No ale przecież mogę umyć…
Sięgnęła po butelkę i pociągnęła z niej. Podała mi ją z powrotem, patrząc mi w oczy. Potem odwróciła się i wskazała na karton.
– Czyli wyjeżdżasz.
– Tak, na jakiś czas z powrotem do LA.
– Pewnie będziesz tęsknić za córką.
– Bardzo.
– Będziesz ją odwiedzał?
– Kiedy tylko znajdę czas.
– To miło. Coś jeszcze?
– Co masz na myśli? – zapytałem, choć wiedziałem, o co jej chodzi.
– Będziesz tu wracać do czegoś jeszcze?
– Nie, tylko do niej.
Staliśmy tak i patrzyliśmy na siebie przez dłuższą chwilę. Wyciągnąłem do niej piwo, ale ona podeszła do mnie nie po piwo. Pocałowała mnie w usta. Błyskawicznie się objęliśmy.
Wiedziałem, że to dzisiejsze wypadki w przyczepie, fakt, że omal nie zginęliśmy na pustyni, kazały nam tak przyciskać się do siebie i przesuwać w stronę łóżka, kazały mi odstawić piwo na stolik, żebym mógł użyć obu rąk przy zdzieraniu z niej ubrania.
Padliśmy na łóżko i kochaliśmy się jak cudem ocaleni. Trwało to krótko, było nawet dość brutalne – i to z obu stron. Lecz zaspokajało w nas obojgu jakiś pierwotny popęd, by zwalczyć śmierć życiem.
Kiedy skończyliśmy, leżeliśmy spleceni na kołdrze, ona na wierzchu, moje zaciśnięte dłonie wciąż były wplątane w jej włosy.
Sięgnęła po piwo, ale je wywróciła i większość tego, co zostało, rozlała się po stoliku i podłodze.
– No to kaucja za pokój mi przepadła – powiedziałem.
W butelce zostało tyle, by mogła pociągnąć łyk i mi ją podać.
– To za dzisiaj – powiedziała, kiedy piłem. Dałem jej resztę.
– To znaczy?
– Po tym, co się tam stało, musieliśmy to zrobić.
– Tak.
– Seks gladiatorów. Po to tu przyszłam. Żeby cię złapać.
Uśmiechnąłem się, bo przypomniałem sobie kawał o gladiatorze ze starego filmu, który lubiłem. Ale nie powiedziałem jej tego – pewnie pomyślała, że mój uśmiech wywołały jej słowa. Pochyliła się i położyła mi głowę na piersi. Ująłem ją za włosy, tym razem delikatniej, i przyjrzałem się osmalonym końcówkom. Potem przesunąłem dłonie niżej i pogładziłem ją po plecach, myśląc, że ta delikatność jest dość dziwna, skoro moment temu byliśmy gladiatorami.
– Pewnie nie interesowałoby cię otworzenie filii swojej firmy detektywistycznej w Dakocie Południowej, co?
Uśmiechnąłem się.
– A może w Północnej? – zapytała. – Może i tam wrócę.
– Żeby mieć filię, trzeba najpierw mieć firmę.
Uderzyła mnie lekko w pierś.
– Nie wydaje mi się.
Przesunąłem się, tak że wyszedłem z niej. Jęknęła, ale pozostała na górze.
– Czyli mam wstawać, ubierać się i iść?
– Nie, Rachel. W żadnym razie.
Popatrzyłem nad jej ramieniem – drzwi nie były zamknięte na klucz. Wyobraziłem sobie pana Guptę, jak przychodzi tu, żeby sprawdzić, czy już wyjechałem, i w rzekomo pustym pokoju zastaje na łóżku dwugłowego potwora. Uśmiechnąłem się. Nie obchodziło mnie to.
Podniosła głowę i popatrzyła na mnie.
– Co tam?
– Nic. Zostawiliśmy otwarte drzwi. Ktoś mógł wejść.
– Ty zostawiłeś. To twój pokój.
Pocałowałem ją, zauważając, że nie zrobiłem tego przez cały czas, kiedy się kochaliśmy. Kolejna dziwna rzecz.
– Wiesz co, Bosch?
– No?
– Dobry jesteś w te klocki.
Uśmiechnąłem się i podziękowałem. Kobieta może zagrać tą kartą, kiedy tylko zechce, i zawsze otrzyma tę samą odpowiedź.
– Naprawdę.
Żeby podkreślić te słowa, wbiła mi paznokcie w pierś. Przytrzymałem ją lekko jedną ręką i przetoczyliśmy się. Domyślałem się, że jestem starszy od niej z dziesięć lat, ale nie martwiło mnie to. Znów ją pocałowałem i wstałem, zebrałem rzeczy z podłogi i podszedłem do drzwi, by je zamknąć.
– Chyba jest tam ostatni czysty ręcznik – powiedziałem. – Możesz go użyć.
Nalegała, żebym pierwszy poszedł pod prysznic. Więc tak zrobiłem. A potem, kiedy się myła, wyszedłem z pokoju i poszedłem do sklepiku po jeszcze dwa piwa. Na tym chciałem poprzestać, bo miałem zaraz jechać i nie chciałem, żeby alkohol spowalniał moje reakcje. Siedziałem przy stole jadalnym, kiedy wyszła z łazienki w pełni ubrana i uśmiechnęła się, widząc dwie pełne butelki.
– Wiedziałam, że na coś się przydasz. Usiadła, stuknęliśmy się butelkami.
– Za seks gladiatorów – zaproponowałem toast.
Wypiliśmy i milczeliśmy przez chwilę. Próbowałem ustalić, co ta ostatnia godzina oznacza dla mnie – i dla nas.
– O czym myślisz? – zapytała.
– O tym, jak by to się mogło skomplikować.
– Nie musi. Po prostu zobaczymy, co będzie.
To mi brzmiało inaczej niż zaproszenie do przeprowadzki do Dakoty.
– No dobra.
– Lepiej już pójdę.
– Dokąd?
– Chyba z powrotem do biura terenowego. Zobaczę, co się tam dzieje.
– Może wiesz, co się stało po wybuchu z tą beczką ze spalonymi rzeczami? Zapomniałem się za nią rozejrzeć.
– Nie wiem, a czemu pytasz?
– Przedtem do niej zajrzałem. Dosłownie na chwilę. Wyglądało, że palił w niej karty kredytowe, może i dokumenty.
– Ofiar?
– Pewnie tak. Palił w niej też książki.
– Książki? Skąd ci to przyszło do głowy?
– Nie wiem, ale to dziwne. W przyczepie było pełno książek. Niektóre spalił, a niektóre nie. Trochę dziwne.
– Wiesz, jeśli cokolwiek z beczki zostało, ekipa dotrze do tego. Czemu nie wspomniałeś o tym wcześniej, kiedy byłeś przesłuchiwany?
– Bo dzwoniło mi w głowie i jakoś tak zapomniałem.
– Utrata pamięci krótkotrwałej spowodowana wstrząsem mózgu.
– Nie miałem wstrząsu mózgu.
– Chodziło mi o wstrząs od fali uderzeniowej. Poznałeś, jakie to książki?
Читать дальше