Widzicie, ten ostatni kszyk mody szwargocze. Mauy drań upiek by sie jórz gdybym nie znalas drogi na to pientro. Piździ tutaj strasznie dmóha szybciej niż pierdzom smoki, jak to muwiom, i wszystkie te ko-lómny i zasuony i żeczy latajonce na wszyskie strony. Ściany wyglondajom mi na zuote, ale to tylko zuota folia i nie pszyda sie ani czuowiekowi, ani zwieżenciu. Szókam pszejścia na nastempne pientro gdy ci dwaj wartownicy jak niedźwiedzie z ludzkimi guowami warczonc natarli na mnie z wielkimi toporami ale ih terz zabiuem. Jeden z nih wypada pszes porencz balkonu i patsze jak leci w du dopuki nie stajesie maleńkom plamkom ale to nadal nie doprowadza mnie do tej starej soki krulowej.
— Idę o zakład, że teraz żałuje, że nie uczył się latać. Spójrz tylko na to, dobrze? Granie i wzgórza, i wszystkie te lasy… strumienie niczym żyły żywego srebra. Dech zapiera. Chyba nawet z respiratorem. Nie, ty pewnie byś go nie potrzebował — mało prawdopodobne, byś cierpiał na głód tlenowy. Przypuszczam, że w razie potrzeby mógłbyś przeżyć na paru cząsteczkach dziennie. Boże, spójrz tylko na siebie. Zmiana w warzywo byłaby dla ciebie awansem. Gwoli sprawiedliwości muszę jednak przyznać, że z zimną krwią wyprawiłeś tych wrzaskliwych i agresywnych drapieżników na tamten świat. Omal mnie nie wystraszyli, ale na szczęście po prostu natarłeś na nich, prawda? Tak, masz charakter, mój chłopcze. Szkoda, że zamiast mózgu, ale nie można mieć wszystkiego. Z rozwiązaniem zagadki włącznie, jak się wydaje. Osobiście nie sądzę, by tron wygląda! zupełnie normalnie. Wygląda na to, że z tego piętra nie ma żadnego przejścia na następne, ale przecież musi być i będąc monarchą, też bym potrzebował szybkiej i dogodnej drogi ewakuacji na wypadek, gdyby sytuacja w sali tronowej zrobiła się kłopotliwa. Zabawne, że normalnie nie widać linii łączenia tronu z podium. Jednak nie liczę na to, że dostrzeżesz taki szczegół, tępaku.
Te piepszone stworzenia doprowadzom mnie kiedyś do szau tak samo jak caua ta dórna paplanina w moim óhu. Gdybym mug tobym sie pozbyu tego mauego drania ale jak? Oto jes pytanie. Sionde sobie tro-he na tym wielkim foteló rzeby zwienkszyć moje szanse. Na trenie czy jak go tam zwom i zacznę przyciskać i sztórhać jego czenści a nuż widelec, rozómiecie? Gdy tracę jósz nadzieje, wszysko wylatóje w powietsze ot tak, zemnom w środkó i piepszonym zausznikiem wcionrz glendzon-cym mi do óha.
I muwie ci, bardzo dziwny kawauek wierzy to uom.
— Cóż za niespodzianka! Nietypowa winda, co? Siedemdziesiąte dziewiąte piętro: damska bielizna, skórzane stroje, łóżka i szaty.
Nie uwieżyubyś co za holernie dziwne miejsce. Holernie durzą sala z tymi wszystkimi maleńkimi urzkami, kanapami i wogle, i te kobiety na nih, tylko że niecaue. Wszyskim brakowauo kawaukuf ciaua.
Wszyskie lerzom tam na tych maleńkih urzkach i czóć piekielny za-pah perfóm. No i pszybiega ten wielki gnuj, prawie gouy, cauy buysz-czoncy od olejó i z cienkim guosem jak u kobiety. Kuaniau sie, drapau i zacierau rence i szczebiotau do mnie tym sfoim idiotycznym babskim guosem i puakau jak panienka a uzy ciekuy mó po tważy wienc posie-dziauem tam trochę, uapionc oddeh a potem poszuem rozejżeć sie po tym dziwnym miejscó z tym wielkim gróbym draniem szwargoczoncym za moimi plecami i wcionż puaczoncym.
Wszyskie te kobiety były caukiem rzywe ale zostauy posiekane. Rządna z nih nie miaua ronk ani nug tylko tuowia i guowy. Wyglon-dauy tak jakby stoczyuy jakomś wielkom bitfe czy coś, tylko rze nie miauy rzadnyh blizn na tważach i ciauah. Jakiś kótas zauatfu je na cacy. Wszyskie terz byuy orodziwe: durze cycki i wspaniaue ksztauty i bardzo pieńkne tważe. Byuy przywionzane pasami i wogle a czeńść z nih miaua na sobie te skużane żeczy albo nendzne jótowe wdzianka i te koronkowom bieliznę, rozómiecie. Niekture takrze puakauy.
Nieh mnie szlak, pomyślauem, niekture gnojki majom bardzo dziwny góst. Zwuaszcza jerzeli to wszysko byuo dla krulowej, ale z drogiej strony czuowiek suyszy, że czeńść tyh czarownic i czarownikufjest nieźle zboczona. Pomyślauem, rzeto na pewno nie ten wielki grubas cho-dzoncy za mnou piepszy te panienki. Tak czy siak stara ciota zaczeua mnie menczyć wienc go ókatrópiuem i wtedy znalazuem za tom wiel-kom kórtynom wszyskih tyh facetuf, piepszonych dziadkuf wystrojo-nyh w te idiotyczne togi.
Szkoda rze ih nie widziaueś. Jak mnie zobaczyli, skoczyli pod sóft i zaczęli sie kuaniać, dotykać migotliwego światua pszede mnou i wyć. Zapytauem ih gdzie jes krulowa i jej zuoto, ale znowó ósuyszauem tylko holerne szwargotanie. Nie moguem zrozómieć ani słowa ale zgadnij kto zrozómiau?
— Ach, ci kochani mężczyźni. Widzę, że spokojnie podchodzą do po rażki. Wasz gruby przyjaciel — no wiecie, ten zbawiennie pozbawiony swoich walorów — zderzy! się przed chwilą z mieczem mojego muskular nego przyjaciela. Wygląda to jeszcze paskudniej niż jego pierwotne ob rażenia. Myślę, że cierpliwość tego zucha jest na wyczerpaniu i w najlep szym razie zostało jej parę kropel, więc jeśli nie chcecie skończyć jak tamten tłuścioch — w stanie, w jakim był za życia lub w jakim jest teraz — przyjdę wam z pomocą. Więc którędy mamy iść, żeby zobaczyć kró lową? Ach, Molochius. Ty zawsze byłeś rozmowny, prawda? Oczywi ście, że puścimy cię wolno. Masz moje słowo. Mm-hmm. Rozumiem. Lustro. Pewnie z plastiku. Mało oryginalne, niemniej jednak…
Rozwaliuem lóstro za staróhami. Po drogiej stronie byuy shody pro-wadzonce w gure. Wspaniale pomyślauem.
— W porządku, kapuściany łbie. Zrób to, co przychodzi ci tak ła two, i w drogę.
Ukatrópiem staróhuf. Sama skura i kości. Prawie wogle sobie miecza nie pobródziuem. Morze i dobże. Zaczouem tracić siuy i bolauo mnie ramie. Byuo jak z waty. Krulowom znalazuem na samym szczycie wierzy, w tej maleńkiej poczekalni nieosuonientej pszed wiatrem. Byua holernie maua no i te wszyskie kafelki opadajonce na pszejściu dokoła. Zrobione tak, rzeby postraszyć wysokościom, zapewniam cie. Tak czy owak byua tam w czarnej sókni ślóbnej siedzonc jak jakieś codo trzy-majonc maleńkom kole w rence i patszonc na mnie jak na kupę guw-na. Niezbyt uadne dziewczę ale nie takie stare jak myślauem. W ciemno noc morzna sie z niom zabawić. Mósze jednak pszyznać, rze nie by-uem pewny co teraz zrobić. W jej oczah byuo coś dziwnego. Nie moguem oderwać od niej wzrokó. Wiedziauem, że mnie czaróje, ale nie moguem sie rószyć ani otwożyć óst. Nawet stary bystrooki siedziau Pszes hwile ciho a potem muwi:
— Biedne dziewczę. Spodziewałem się ciekawszej walki. Chwileczkę, szepnę tylko słówko mojemu przyjacielowi. Słyszałeś ten dowcip o face cie wchodzącym do baru ze świnią obwiązaną czerwoną wstążką na rę kach? Barman pyta: „Skąd to masz?”, a świnia odpowiada…
„Nie pszejmuj sie nim” — muwi krulowa. Rozmawia z piepszonym zausznikiem! A ja, kurde, nie mogę nawet ruszyć jednym mienśniem! Spadaj kuro, pomyślauem. Jak sie tylko rósze, zrobię z ciebie sieczkę. „Jak sie wydostaueś?” — pyta.
— Stary Xeronisus był głupcem. Wynajął tego brutala, a potem pró bował mu nie płacić. Możesz to zrozumieć? Dać się przechytrzyć temu durniowi. Zawsze mówiłem, że stary oszust był przeceniany. Pewnie za pomniał, do którego pudełka mnie schował. Przylepił mnie do ramienia tego szaleńca, myśląc, że jestem jednym z jego tandetnych zauszników z dwudniową gwarancją i bystrością kurzajki.
„Idiota — muwi krulowa — Nie wiem czemó mó ciebie wogle powieżyuam”.
— To tylko jeden z wielu twoich błędów, moja droga.
Jurz ja pokarze buond tej mauej guwniaże, gdy tylko urzyje renki z moim mieczem! Te dwie kreatory szwargocou jakby mnie tó wogle nie byuo! Holerna zniewaga, co?
Читать дальше