Lee Child - Bez Pudła

Здесь есть возможность читать онлайн «Lee Child - Bez Pudła» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Триллер, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Bez Pudła: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Bez Pudła»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Jack Reacher samotnie wędruje po kraju. Nie ma pracy, dokumentów, stałego adresu. Ale nigdy nie odwraca się od kogoś, kto prosi o pomoc. Teraz zaś pewna kobieta zwraca się do niego, bo potrzebuje wsparcia w nowej pracy.Czym się zajmuje? Ochroną wiceprezydenta Stanów Zjednoczonych. Przed ludźmi, którzy grożą mu śmiercią.I tak Reacher, zbrojny jedynie w szczoteczkę do zębów i ubranie, które ma na sobie, wkracza do niezwykle ekskluzywnego klubu w sercu waszyngtońskich kręgów władzy: siedziby amerykańskiej Secret Service. W grze o życie z upartymi biurokratami i tajemniczym bezwzględnym zabójcą musi wykorzystać swoją wrodzoną inteligencję, łajdacki urok i instynktowną skłonność do starannie kontrolowanej przemocy.Bez Pudła to kolejny thriller Lee Childa, błyskotliwa, romantyczna i trzymająca w napięciu opowieść o Jacku Reacherze, bohaterze twardym, fascynującym, brutalnym i obdarzonym iście zwierzęcym magnetyzmem.

Bez Pudła — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Bez Pudła», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Kiedy to przyszło? – spytał.

– Dziś rano – odparła Froelich. – Pocztą. Adresowane do Armstronga w jego biurze, ale cała jego poczta przechodzi przez nas.

– Gdzie nadane?

– W Orlando na Florydzie, stempel z piątku.

– Następny popularny ośrodek turystyczny – zauważył Stuyvesant.

Reacher przytaknął.

– Wyniki badania tego z wczoraj?

– Właśnie dostałam potwierdzenie przez telefon – odparła Froelich. – Wszystko jest identyczne, odcisk kciuka

i tak dalej. Jestem pewna, że z tym będzie tak samo. Właśnie nad nim pracują.

Reacher długą chwilę wpatrywał się w zdjęcia. Odciski były całkowicie niewidoczne, miał jednak wrażenie, że je dostrzega. Zupełnie jakby świeciły w ciemności.

– Kazałem aresztować sprzątaczy – oznajmił Stuyvesant.

Nikt się nie odezwał.

– Jaka jest wasza pierwsza reakcja? – spytał Stuyvesant. – Żart czy prawdziwa groźba?

– Prawdziwa – odparła Neagley. – Tak myślę.

– Na razie to nie ma znaczenia – dodał Reacher. – Ponieważ jak dotąd nic się nie stało, a póki nie dowiemy się czegoś więcej, zachowujmy się, jakby była prawdziwa.

Stuyvesant skinął głową.

– To samo zalecała Froelich. Zacytowałem jej Karola Marksa, Manifest komunistyczny .

– Raczej Kapitał poprawił Reacher. Podniósł ze stołu zdjęcie z polaroidu i obejrzał je ponownie. Było odrobinkę rozmazane, papier wydawał się bardzo biały w świetle lampy błyskowej. Ale wiadomość pozostawała aż nadto wyraźna. – Dwa pytania – rzekł. – Po pierwsze: jak dobrze jest dziś zabezpieczony?

– Tak dobrze, jak tylko można – odparła Froelich. – Podwoiłam jego zespół. Ma opuścić dom o jedenastej. Zamiast zwykłej limuzyny wezwałam opancerzoną, pełna obsada. Po obu stronach domu montujemy namioty, ani na moment nie znajdzie się na otwartej przestrzeni. Powiemy mu, że to kolejne ćwiczenia.

– Wciąż jeszcze o niczym nie wie?

– Nie – odparła Froelich.

– Standardowa procedura – dodał Stuyvesant. – Nie mówimy im.

– Tysiące gróźb rocznie? – spytała Neagley.

Stuyvesant skinął głową.

– Właśnie. Większość to zwykły szum informacyjny. Czekamy, póki nie zyskamy absolutnej pewności, a nawet wtedy nie zawsze naciskamy. Mają na głowie ważniejsze rzeczy. Zmartwienia to nasza praca.

– Dobra, drugie pytanie – podjął Reacher. – Gdzie jest jego żona? Ma też dorosłe dziecko, zgadza się? Musimy założyć, że atak na rodzinę stanowiłby całkiem niezłą demonstrację waszej nieskuteczności.

Froelich przytaknęła.

– Jego żona jest tu, w Waszyngtonie. Wczoraj przyjechała z Dakoty Północnej. Póki zostanie w domu bądź

w pobliżu, nic jej nie grozi. Córka jest na praktykach na

Antarktydzie, meteorologia czy coś w tym stylu. Siedzi

w chacie otoczonej setkami tysięcy kilometrów kwadratowych lodu. Nie moglibyśmy jej zapewnić lepszej ochrony.

Reacher odłożył zdjęcie na stół.

– Jesteś pewna siebie? – spytał. – Co do dzisiejszego

dnia?

– Denerwuję się jak cholera.

– Ale?

– Jestem tak pewna, jak tylko potrafię.

– Chcę obserwować wszystko z Neagley.

– Sądzisz, że schrzanimy sprawę?

– Nie, ale i tak będziesz miała pełne ręce roboty. Jeśli

nasz człowiek znajdzie się w pobliżu, możesz okazać się

zbyt zajęta, by go dostrzec. A jeżeli groźba jest prawdziwa

i zechce zorganizować swoją demonstrację, będzie musiał

znaleźć się w pobliżu.

– Zgoda – rzucił Stuyvesant. – Jedźcie tam z Neagley,

będziecie wszystko obserwować.

* * *

Froelich zawiozła ich do Georgetown swym suburbanem. Przyjechali tuż przed dziesiątą, wysiedli trzy przecznice przed domem Armstronga, Froelich pojechała dalej. Dzień był zimny, lecz blade słońce starało się, jak mogło. Neagley stanęła nieruchomo i rozejrzała się na wszystkie strony.

– Pozycje? – spytała.

– Zataczamy kręgi w promieniu trzech przecznic. Ty zgodnie z ruchem wskazówek zegara, ja przeciwnie. Potem zostaniesz na południu, ja na północy. Spotkamy się w jego domu, gdy wyjedzie.

Neagley skinęła głową i odeszła na zachód. Reacher pomaszerował na wschód, prosto w słabe poranne słońce. Niezbyt dobrze znał Georgetown. Poza zeszłym tygodniem, gdy obserwował dom Armstronga, zwiedzał je tylko raz, krótko, tuż po odejściu ze służby. Pamiętał studencką atmosferę, kafejki i eleganckie rezydencje. Nie znał jednak tego miejsca tak, jak zna je policjant. Policjant polega na uczuciu, że coś nie pasuje, coś jest nie tak, wygląda niezwykle. Jakiś typ twarzy, marka samochodu nie pasują do tej dzielnicy. Kiedy ktoś nie mieszka w danym miejscu, nie potrafi odpowiedzieć na podobne pytania. Możliwe też, że w miejscu takim jak Georgetown w ogóle się nie da na nie odpowiedzieć. Wszyscy tutejsi mieszkańcy pochodzą skądinąd, są tu z jakiegoś powodu: studiują, pracują dla rządu. To miejsce przejściowe, ma tymczasową, stale zmieniającą się populację. Kończysz studia, wyjeżdżasz. Zostajesz przegłosowany, przeprowadzasz się gdzie indziej. Robisz majątek, przenosisz się do Chavy Chase. Bankrutujesz, lądujesz w parku.

Zatem praktycznie każdy, kogo widział, mógł być podejrzany. Reacher potrafiłby przekonująco oskarżyć każdego. Kto był tu na miejscu? Stary porsche z zepsutą rurą wydechową przejechał obok z łoskotem. Tablice z Oklahomy, nieogolony kierowca. Kim był? Obok zardzewiałego rabbita parkował nowiuteńki mercury sable. Sable był czerwony, niemal na pewno wynajęty. Kto go wynajął? Jakiś gość, który przyjechał tu z zadaniem specjalnym? Reacher okrążył samochód, zajrzał przez szybę na tylne siedzenie: ani śladu płaszcza czy kapelusza. Nie dostrzegł też otwartej ryzy papieru biurowego firmy Georgia-Pacific ani pudełka lateksowych lekarskich rękawiczek. Do kogo należał rabbit? Studenta czy anarchisty z prowincji, który w domu ma drukarkę Hewlett-Packarda?

Na chodnikach dostrzegł ludzi. W każdej chwili było widać co najmniej cztery, pięć osób – młodych, starych, białych, czarnych, brązowych. Mężczyzn, kobiety, młodzież z plecakami pełnymi książek. Niektórzy kroczyli szybko, inni spacerowali. Jedni zmierzali wyraźnie do sklepu, inni równie wyraźnie wracali. Jeszcze inni sprawiali wrażenie, jakby szli gdzieś bez celu. Obserwował ich wszystkich kątem oka, ale nie zauważył nic wyjątkowego.

Od czasu do czasu sprawdzał wyższe okna. Było ich mnóstwo. Świetny teren dla strzelca. Labirynt domów, tylnych wyjść, wąskich alejek. Lecz karabin niczego by nie zdziałał w starciu z opancerzoną limuzyną. Zamachowiec potrzebowałby do tego pocisku przeciwpancernego. Choćby najpopularniejszego, AT-4. Dziewięćdziesięciocentymetrowa rura z włókna szklanego, wystrzeliwująca trzy-kilowy pocisk, zdolny przebić dwudziestosiedmiocentymetrowy pancerz. A potem w grę wchodził już efekt kumulacyjny. Dziura wlotowa pozostawała niewielka, toteż

wybuch ograniczał się do wnętrza pojazdu. Z Armstronga zostałyby maleńkie, zwęglone strzępy, nie większe niż ślubne konfetti. Reacher przebiegł wzrokiem po wysokich oknach. Wątpił, by limuzyna miała zbyt gruby pancerz na dachu. Uznał, że musi spytać o to Froelich. A także o to, czy często jeździ tym samym samochodem co jej podopieczny.

Skręcił za róg i znalazł się na końcu ulicy Armstronga. Ponownie uniósł wzrok ku wysokim oknom. Zwykła demonstracja nie wymagałaby prawdziwego pocisku. Karabin na nic by się nie zdał, ale dowód stanowiłby całkiem niezły. Parę odłupanych kawałków kuloodpornej szyby limuzyny z pewnością zostałoby zauważonych. Wystarczyłby nawet pistolet do paintballu. Kilka czerwonych plam na tylnym oknie też stanowiłoby jasną wiadomość. Lecz jak okiem sięgnąć na górnych piętrach panował spokój, okna były czyste, zasłonięte i zamknięte w obronie przed chłodem. Same domy wyglądały spokojnie i cicho, pogodnie i bogato.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Bez Pudła»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Bez Pudła» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Bez Pudła»

Обсуждение, отзывы о книге «Bez Pudła» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x