– Gdzie twój brat?
– Nie wiem. U siebie. Kiedy kolacja?
– Za pięć minut.
– Co będziemy jeść?
– Zobaczysz.
Maggie otworzyła książkę i pokazała dziadkowi małą, szarofioletową muszlę kształtem przypominającą łodzika.
– Popatrz. Miałeś rację. – Nie próbowała wymówić nazwy.
– Amphissa columbiana – rzekł Stuart Dance, wyciągając długopis i notes, z którymi nigdy się nie rozstawał. Zapisał. Był trzydzieści lat starszy od córki i nie potrzebował okularów. Dance dowiedziała się kiedyś, że większość swoich przypadłości genetycznych odziedziczyła po matce.
– Przyniósł ją przypływ – wyjaśnił. – U nas taka muszla jest rzadkością. Ale Maggie udało się ją znaleźć.
– Po prostu sobie leżała – powiedziała dziewczynka.
– No dobrze, odmeldowuję się. Mój sierżant sztabowy szykuje kolację, muszę się więc stawić w wyznaczonym czasie. Dobranoc wszystkim.
– Pa, dziadku.
Gdy ojciec zszedł po schodkach, Dance kolejny raz podziękowała w duchu losowi, Bogu czy komukolwiek innemu za obecność tej dobrej, niezawodnej postaci w życiu wdowy z dziećmi.
Idąc do kuchni, usłyszała dzwonek telefonu. Rey Carraneo poinformował ją, że ford thunderbird znaleziony w Moss Landing został skradziony w zeszły piątek ze strzeżonego parkingu eleganckiej restauracji na Sunset Boulevard w Los Angeles. Podejrzanych nie było. Czekali na raport z policji Los Angeles, ale jak w większości wypadków kradzieży samochodów, nie było żadnych dowodów kryminalistycznych. Agentowi nie dopisało szczęście i nie znalazł hotelu, motelu ani pensjonatu, w którym zameldowałaby się wspólniczka.
– Jest ich mnóstwo – wyznał.
Witajcie na półwyspie Monterey.
– Musimy gdzieś upchać turystów, Rey. Szukaj dalej. I pozdrów żonę.
Dance zaczęła wypakowywać kolację.
Na przylegającą do kuchni oszkloną werandę wyszedł szczupły chłopiec o rudoblond włosach. Rozmawiał przez telefon. Mimo że Wes miał dopiero dwanaście lat, wzrostem niemal już dorównywał matce. Dance pokiwała na niego palcem, a gdy się zbliżył, pocałowała go w czoło. Nie wzdrygnął się, co było równoznaczne z wyznaniem „Bardzo cię kocham, najdroższa mamo”.
– Odłóż telefon – powiedziała. – Siadamy do kolacji.
– Muszę kończyć, co nie?
– Nie mów „co nie”.
– Co na kolację? – zapytał, odkładając słuchawkę.
– Kurczak – powiedziała Maggie z powątpiewaniem.
– Przecież lubicie Albertsonsa.
– A ptasia grypa?
Wes zaśmiał się szyderczo.
– Co ty tam wiesz. Ptasią grypą można się zarazić od żywych kurczaków.
– Ten kiedyś żył – odparowała dziewczynka.
Zapędzony przez siostrę w kozi róg, Wes zauważył:
– No, ale to nie jest kurczak z Azji.
– Taak? Przecież one wędrują. A umrzeć można od zarzygania się na śmierć.
– Mags, nie przy kolacji! – upomniała ją Dance.
– Ale tak jest.
– Że niby kurczaki wędrują? Jasne, jasne. Ale tutaj nie ma ptasiej grypy. Na pewno byśmy o tym wiedzieli.
Przekomarzanki rodzeństwa. Dance sądziła jednak, że kryje się za tym coś jeszcze. Jej syn bardzo głęboko przeżył wypadek ojca. Stal się przez to bardziej wrażliwy na rozmowy o śmierci niż większość chłopców w jego wieku. Dance starała się nie poruszać przy nim tego tematu – co było trudnym zadaniem dla kobiety zawodowo ścigającej przestępców. Oznajmiła dzieciom:
– Jeżeli kurczak jest ugotowany, nic się nam nie stanie. – Mimo to nie była pewna, czy ma rację i czy Maggie nie zacznie tego kwestionować.
Ale córka pogrążyła się w lekturze książki o muszlach.
– O, są ziemniaki puree – powiedział chłopiec. – Mamo, jesteś odlotowa.
Maggie i Wes nakryli do stołu, podczas gdy Dance poszła umyć ręce. Kiedy wróciła z łazienki, Wes spytał:
– Mamo, nie przebierzesz się? – Patrzył na jej czarny kostium.
– Umieram z głodu. Nie mogę czekać ani chwili dłużej. – Nie chciała im zdradzać, że została w stroju z pracy, aby mieć przy sobie broń. Zwykle zaraz po powrocie do domu wkładała koszulkę i dżinsy, a pistolet chowała w sejfie przy łóżku.
Tak, ciężko jest być gliną. Pociechy dużo czasu spędzają same, prawda? Na pewno bardzo by się ucieszyły, gdyby ktoś chciał się z nimi pobawić…
Wes jeszcze raz zerknął na jej kostium, jak gdyby odgadł, o czym pomyślała.
Zaraz jednak usiedli do stołu, jedząc i rozmawiając o tym, jak im minął dzień – przynajmniej dzieciom. Dance oczywiście ani słowem nie mówiła o swoim dniu. Wes był na obozie sportowym w Monterey. Maggie na obozie muzycznym w Carmel. Obojgu wyraźnie podobała się taka forma spędzania czasu. Dzięki Bogu żadne z nich nie pytało o Daniela Pella.
Po kolacji w trójkę sprzątnęli ze stołu i pozmywali naczynia – dzieci zawsze dzieliły z nią obowiązki domowe. Kiedy skończyli, Wes i Maggie poszli do salonu poczytać albo grać w gry wideo.
Dance włączyła komputer i sprawdziła pocztę. Nie było żadnych wiadomości o sprawie, ale dostała kilka e-maili związanych z jej drugą „pracą”. Razem z przyjaciółką Martine Christensen prowadziły stronę internetową „American Tunes” nazwaną tak na cześć znanej piosenki Paula Simona z lat siedemdziesiątych.
Kathryn Dance była utalentowana muzycznie, ale próby rozpoczęcia zawodowej kariery w roli piosenkarki i gitarzystki nie sprawiły jej satysfakcji (obawiała się, że publiczność odnosiła podobne wrażenie po jej występach). Uznała, że ma większy talent do słuchania muzyki i zachęcania do tego innych.
Podczas rzadkich urlopów albo długich weekendów wyruszała na poszukiwanie muzyki tworzonej domowym sposobem, często zabierając ze sobą dzieci i psy. Ludzi uprawiających to hobby nazywano „folklorystami” lub bardziej popularnie „poławiaczami piosenek”. Prawdopodobnie najsłynniejszym był Alan Lomax, który w połowie dwudziestego wieku zbierał muzykę od Luizjany do Appalachów, gromadząc nagrania dla Biblioteki Kongresu. Interesował się przede wszystkim czarnym bluesem i muzyką z gór, natomiast Dance penetrowała odleglejsze tereny, zapuszczając się w miejsca odzwierciedlające zmieniającą się strukturę społeczną Ameryki Północnej: docierała do muzyki wywodzącej się z Nowej Szkocji, z kultury latynoskiej, karaibskiej, kanadyjskiej, afroamerykańskiej i indiańskiej.
Wraz z najlepszą przyjaciółką Martine pomagała muzykom uzyskać prawa autorskie, umieszczała ich nagrania na stronie internetowej i przekazywała im pieniądze wpłacane przez słuchaczy za utwory ściągane z sieci.
Gdyby kiedyś nadszedł dzień, w którym Dance nie miałaby już ochoty czy siły szukać przestępców, wiedziała, że muzyka zapewni jej zajęcie na emeryturze.
Zadzwonił telefon. Dance spojrzała na numer na wyświetlaczu.
– Cześć.
– Serwus – rzekł Michael O’Neil. – Jak poszło z Reynoldsem?
– Nie usłyszałam od niego nic konkretnego. Ale poszuka w starych aktach sprawy Croytonów. – Dodała, że wzięła też materiały od Morto naWalkera, choć nie miała jeszcze czasu ich przejrzeć.
O’Neil powiedział jej, że nie zlokalizowano forda focusa skradzionego w Moss Landing, a w restauracji „Jack’s Seafood” nie znaleziono żadnych istotnych śladów. Technicy zdjęli odciski palców z thunderbirda i sztućców; w obu miejscach ujawniono odciski Pella i innej osoby, prawdopodobnie jego wspólniczki. Ze stanowych i federalnych baz danych daktyloskopijnych wynikało, że kobieta nie była notowana.
– Znaleźliśmy za to coś, co nas trochę niepokoi. Peter Bennington…
Читать дальше