Skończyło się osiem lat odosobnienia, życia pod kontrolą innych, i Pell mógł rozpocząć nowy rozdział. Po wykonaniu zadań, jakie go tu czekały, będzie mógł wyjechać na zawsze i założyć nową Rodzinę. Rozejrzał się po restauracji, patrząc na pozostałych klientów i koncentrując uwagę na kilku osobach: na nastolatce siedzącej dwa stoliki dalej w towarzystwie rodziców, pochylonych w milczeniu nad talerzami, jak gdyby rozmowa była dla nich męczarnią. Przypuszczał, że potrafiłby bez trudu omamić pulchną dziewczynkę, gdyby spotkał ją samą w salonie gier albo Starbucksie. W ciągu najwyżej dwóch dni udałoby mu się ją przekonać, że może bezpiecznie wsiąść z nim do samochodu.
Przy barze siedział młody mężczyzna wyglądający na około dwadzieścia lat (odmówiono mu piwa, gdy oświadczył, że „zapomniał” dowodu tożsamości). Miał tatuaże – głupie rysunki, których dziś prawdopodobnie żałował – a nędzne ubranie i lunch złożony tylko z zupy świadczyły o kłopotach finansowych. Przebiegał spojrzeniem po sali, zatrzymując wzrok na każdej kobiecie i dziewczynie powyżej szesnastu lat. Pell doskonale wiedział, co wystarczyłoby zrobić, by w ciągu paru godzin zwerbować chłopaka.
Zauważył też młodą matkę – samotną, jeżeli brak obrączki dowodził prawdy. Siedziała zgarbiona i przygnębiona – oczywiście kłopoty z mężczyzną. Prawie nie zwracała uwagi na dziecko w wózku obok. Ani razu na nie nie spojrzała i nie daj Bóg, żeby zaczęło płakać; kobieta szybko straciłaby cierpliwość. Za rozgoryczoną miną i rezygnacją malującą się w oczach kryła się jakaś smutna historia, ale Pella zupełnie nie obchodziły jej przeżycia. Interesujący był tylko fakt, że z dzieckiem łączy ją bardzo krucha więź. Pell wiedział, że gdyby nakłonił kobietę, aby się do nich przyłączyła, mógłby wkrótce rozdzielić matkę i dziecko, i sam zostać ojcem.
Przypomniał sobie baśń, którą czytała mu ciotka Barbara, gdy mieszkał u niej w Bakersfield: historię o grającym na piszczałce Szczurołapie z Hameln, który uwolnił średniowieczne miasto w Niemczech od plagi szczurów, a kiedy mieszkańcy odmówili mu zapłaty, wywabił z domów dzieci, które tańcząc, podążyły za nim za mury miasta. Legenda wywarła na Pellu duże wrażenie i zapadła mu w pamięć. Już jako dorosły dowiedział się więcej o tym wydarzeniu. Fakty przedstawiały się inaczej niż w popularnej wersji braci Grimm. Prawdopodobnie nie było żadnych szczurów ani niezapłaconego rachunku; dzieci po prostu zniknęły z Hameln i nigdy ich nie odnaleziono. Zniknięcie – a także obojętna podobno reakcja rodziców - pozostało tajemnicą.
Według jednej z hipotez dzieci zapadły na chorobę wywołującą spazmy przypominające taniec i wyprowadzono je z miasta, ponieważ dorośli bali się zarażenia. Według innej Szczurołap stanął na czele pielgrzymki, podczas której dzieci zginęły na skutek jakiejś klęski żywiołowej albo konfliktu zbrojnego.
Była jednak jeszcze jedna teoria, którą Pell wolał od innych. Mówiła, że dzieci opuściły rodziców z własnej woli, wyruszając ze Szczurołapem do Europy Wschodniej, którą wówczas kolonizowano, i tam się osiedliły, a on został ich przywódcą sprawującym władzę absolutną. Pellowi bardzo podobała się myśl, że ktoś potrafił odebrać rodzinom kilkadziesięcioro – według niektórych ponad setkę – dzieci i został ich przybranym ojcem. Cóż to za wrodzony talent musiał mieć Szczurołap albo jak udało mu się posiąść tak wspaniałe umiejętności?
Z rozmyślań wyrwała go kelnerka, która przyniosła im lunch. Wzrok Pella prześliznął się po jej biuście, lecz zaraz zatrzymał się na jedzeniu.
– Wygląda pysznie, ukochany – oświadczyła Jennie, spoglądając na talerz.
Pell podał jej buteleczkę.
– Musisz je skropić octem słodowym. Wystarczy odrobina.
– Dobrze.
Jeszcze raz obrzucił restaurację krótkim spojrzeniem: popatrzył na naburmuszoną dziewczynkę, podenerwowanego chłopaka, samotną matkę o nieobecnym wyrazie twarzy… Oczywiście nie zamierzał ich teraz uwodzić. Po prostu zachwycała go świadomość, że otwiera się przed nim tyle możliwości. Kiedy tylko wszystko się uspokoi, za jakiś miesiąc, znów ruszy na łowy – w salonach gier, Starbucksach i McDonaldach, w parkach, w kampusach i na szkolnych boiskach.
Szczurołap z Kalifornii…
Daniel Pell skupił uwagę na kanapkach i zabrał się do jedzenia.
Samochody pędziły na północ autostradą numer jeden.
Michael O’Neil siedział za kierownicą nieoznakowanego forda biura szeryfa, mając obok siebie Kathryn Dance. TJ jechał taurusem należącym do CBI, a za nimi podążały dwa radiowozy policji Monterey. Stanowa także miała im przysłać kilka samochodów, a z najbliższego miasta, Watsonville, na południe ruszył już patrol.
O’Neil jechał prawie sto dwadzieścia na godzinę. Poruszaliby się szybciej, lecz ruch był zbyt duży, a na niektórych odcinkach droga zwężała się do dwóch pasów. Poza tym nie włączyli syren, używali tylko świateł ostrzegawczych.
Dance miała wątpliwości, czy Pell rzeczywiście zamierza uciec do Utah. Intuicja podpowiadała jej, że – podobnie jak Meksyk – jest to fałszywy trop, zwłaszcza kiedy Rebecca i Linda oznajmiły, że Pell nigdy nie wspominał o Utah, oraz gdy znaleźli telefon komórkowy wyrzucony bardzo niedaleko samochodu kuriera Worldwide Express. Co najważniejsze, przeżył kurier, który opowiedział policji o zabranym telefonie i przeprowadzonej przez Pella rozmowie. Pretekstem do darowania życia Billy’emu mogła być chęć wciągnięcia go w perwersyjną grę, lecz Dance uznała, że żaden uciekinier z więzienia, nawet o najdziwniejszych upodobaniach erotycznych, nie marnowałby czasu na takie zabawy.
Potem jednak skontaktował się z nią informatyk z Capitoli i przeczytał jej wiadomość umieszczoną przez wspólniczkę na internetowym forum „Zabójstwo” w wątku „Helter Skelter”.
Paczka będzie na miejscu około 9.20. Samochód WWE przyjeżdża na San Benito o 9.30. Pomarańczowa wstążka na sośnie. Spotkamy się przed umówionym sklepem.
Tak brzmiała pierwsza część wiadomości, potwierdzająca plan ucieczki. Dance zdziwiło jednak ostatnie zdanie.
Pokój przygotowany, sprawdzam miejsca w okolicy Monterey, o które prosiłeś.
Twoja najdroższa.
Co świadczyło, ku zdumieniu wszystkich, że Pell mógł się zatrzymać niedaleko.
Dance i O’Neil nie potrafili odgadnąć powodu takiej decyzji. Wydawała się szaleństwem. Ale jeśli rzeczywiście został, Dance postanowiła sprawić, by nabrał pewności siebie i uznał, że nie musi się kryć. Dlatego zrobiła coś, czego nie uczyniłaby w innych okolicznościach. Wykorzystała Charlesa Overby’ego. Wiedziała, że gdy powie mu o Utah, szef natychmiast pobiegnie z tym do dziennikarzy i ogłosi, że poszukiwania koncentrują się teraz na drogach prowadzących na wschód. Miała nadzieję, że usłyszawszy komunikat, Pell poczuje się bezpiecznie i postanowi się pokazać.
Tylko gdzie?
Liczyła, że odpowiedź na to pytanie kryje się w informacjach uzyskanych od Eddiego Changa, któremu Daniel Pell czasem napomyka! o swoich zainteresowaniach i pragnieniach. Chang twierdził, że znaczące miejsce zajmuje w nich seks, co mogło oznaczać, że Pell skieruje kroki do salonów masażu albo agencji towarzyskich, lecz na półwyspie działało niewiele przybytków tego rodzaju. Poza tym Dance podejrzewała, że jego potrzeby w tej dziedzinie zaspokaja wspólniczka.
– Co jeszcze? – pytała Changa.
– Aha, coś sobie przypomniałem. Jedzenie.
Daniel Pell był podobno amatorem owoców morza, a zwłaszcza małych rybek zwanych cytarami. Kilka razy wspominał, że na środkowym wybrzeżu jest tylko kilka restauracji, gdzie potrafią je przyrządzić, jak należy, a miał jasno określone wymagania i nie uznawał innych sposobów przygotowania ryby. Dance zapisała nazwy restauracji zapamiętane przez Changa. Podczas pobytu Pella w więzieniu trzy z nich już zamknięto, ale działała jeszcze jedna na Fisherman’s Wharf w Monterey i jedna w Moss Landing.
Читать дальше