Uwielbiała ten ton. Oznaczał, że chłopiec otrząsnął się już ze złego nastroju.
To TJ powiedziała, patrząc na wyświetlacz komórki.
– Pozdrów – odrzekł chłopiec, wsypując do ust garść prażonej kukurydzy.
– Wes pozdrawia.
– Nawzajem. Aha, powiedz mu, że dostałem się na ósmy poziom w „Zargu”.
– To dobrze?
– Jeszcze jak!
Dance przekazała wiadomość Wesowi, którego oczy rozbłysły.
– Ósmy? Niemożliwe!
– Jest pod wrażeniem. Mów, o co chodzi.
– Kto przejmuje interes?
– Interes?
– Dowody, raporty, e-maile i tak dalej. Cały majdan, pamiętasz?
Pytał, kto napisze raport zamknięcia sprawy. W tym wypadku zapowiadał się opasły dokument, zważywszy na liczbę przestępstw i masę papierów związanych ze współpracą między instytucjami. Sprawę prowadziła Dance i sporządzenie protokołu leżało w gestii CBI.
– Ja. Właściwie powinnam powiedzieć „my”.
– Wolałem pierwszą odpowiedź, szefowo. A, przy okazji, pamiętasz „Nimue”?
Tajemnicze słowo…
– Pamiętam, i co?
– Właśnie znalazłem jeszcze jedno znaczenie. Chcesz, żebym to sprawdził?
– Chyba tak będzie lepiej. Chcę postawić kropki nad każdym i, że się tak wyrażę.
– Możemy się umówić na jutro? Mam dzisiaj małe spotkanko, nic wielkiego, ale Lucretia może się okazać kobietą moich marzeń.
– Chodzisz z dziewczyną o imieniu Lucretia? Może powinieneś się przygotować… Wiesz co? Przywieź mi cały majdan. I to, co masz o „Nimue”. Sama się do tego zabiorę.
– Szefowo, jesteś aniołem. Czuj się zaproszona na wesele.
Kathryn Dance, w czarnym kostiumie i bawełnianym sweterku w kolorze czerwonego wina, siedziała na tarasie restauracji „Bay View” przy Fisherman’s Wharf w Monterey.
Lokal w pełni zasługiwał na swoją nazwę [5], ponieważ roztaczał się z niego pocztówkowy widok na rozległe wybrzeże aż do Santa Cruz, które w tej chwili pozostawało jednak niewidoczne. Pogoda tego ranka była typowa dla przełomu wiosny i lata na półwyspie. Całe nabrzeże spowijała mgła gęsta jak dym z zalanego wodą ogniska. Temperatura nie przekraczała trzynastu stopni.
Poprzedniego wieczoru Dance była w radosnym nastroju. Daniel Pell przestał stanowić zagrożenie, Linda dochodziła do siebie, Walker i jego rodzina ocaleli. Umówiła się z Winstonem Kelloggiem na „potem”.
Dziś jednak było inaczej. Osaczyło ją przygnębienie, z którego nie potrafiła się otrząsnąć, a jej nastrój nie miał nic wspólnego z pogodą. Jedną z wielu przyczyn tego stanu była myśl o pogrzebach i uroczystościach żałobnych na cześć strażników zamordowanych w sądzie, zastępców szeryfa, którzy zginęli wczoraj w Point Lobos Inn, oraz Juana Millara.
Pociągnęła łyk kawy. Nagle zaskoczona ujrzała kolibra, który nadleciał znikąd i zanurzył dziób w karmniku zawieszonym na końcu tarasu, przy klombie gardenii. Po chwili zjawił się inny i odpędził pierwszego. Ptaki były piękne jak klejnoty, lecz zajadłością potrafiły dorównać psom łańcuchowym.
– Cześć – usłyszała.
Winston Kellogg nadszedł z tyłu, objął ją ramieniem i pocałował w policzek. Nie za blisko ust, nie za daleko. Uśmiechnęła się i uścisnęła go.
Usiadł.
Dance przywołała gestem kelnerkę, która ponownie napełniła jej filiżankę i nalała kawy Kelloggowi.
– Zrobiłem rekonesans okolicy – powiedział agent. – Pomyślałem, że wieczorem możemy pojechać do Big Sur. Znalazłem taki lokal Ventana.
– Piękny. Od lat tam nie byłam. Restauracja jest wspaniała. Ale to kawał drogi.
– Jestem gotowy. Autostradą numer jeden, zgadza się?
Która mijała Point Lobos. Dance wróciła myślą do huku strzałów, krwi, widoku Daniela Pella leżącego na plecach, jego zgaszonych błękitnych oczu nieruchomo wpatrzonych w ciemne niebo.
– Dzięki, że zgodziłeś się tak wcześnie wstać – powiedziała.
– Śniadanie i kolacja z tobą. Cala przyjemność po mojej stronie.
Posłała mu kolejny uśmiech.
– Sytuacja wygląda tak. TJ chyba wreszcie rozwiązał zagadkę „Nimue”.
Kellogg skinął głową.
– Tego Pell szukał w Capitoli.
– Z początku sądziłam, że to nick sieciowy, potem, że nazwa może mieć coś wspólnego z grą komputerową „NiXmue”, dość popularną.
Agent pokręcił głową.
– Podobno jest na topie. Powinnam się skonsultować z ekspertami – to znaczy z dziećmi. W każdym razie chodziła mi po głowie myśl, że Pell i Jimmy poszli do Croytonów ukraść jakieś cenne oprogramowanie. Przypomniałam sobie, jak Reynolds mówił, że Croyton przekazał wszystkie swoje materiały i oprogramowanie uniwersytetowi CSUMB. Podejrzewałam, że może Pell zamierza skraść coś z archiwum uniwersyteckiego. Ale nie, okazało się, że Nimue to co innego.
– Co?
– Nie jesteśmy pewni. Dlatego właśnie chciałam cię prosić o pomoc. TJ znalazł plik w komputerze Jennie Marston. Nazywał się… – Dance wygrzebała kartkę i przeczytała: – „Nimue – samobójstwo w sekcie w LA”.
– Co było w pliku?
– Na tym polega problem. TJ próbował go otworzyć. Ale jest chroniony hasłem. Będziemy musieli wysłać go do centrali CBI w Sacramento, ale szczerze mówiąc to może potrwać parę tygodni. Być może to nic istotnego, chciałabym się jednak dowiedzieć, o co w tym chodzi. Miałam nadzieję, że znajdziesz w biurze kogoś, kto szybciej to rozszyfruje.
Kellogg powiedział jej, że słyszał o specu komputerowym z biura terenowego FBI w San Jose – w sercu Doliny Krzemowej.
– Kto jak kto, ale on na pewno sobie z tym poradzi. Jeszcze dzisiaj mu to podrzucę.
Podziękowała i podała mu laptopa opakowanego w plastikową torbę z dołączoną kartą ewidencyjną dowodu rzeczowego. Podpisał kartę i położył torbę obok siebie.
Dance dała znak kelnerce. Miała ochotę najwyżej na jedną grzankę, natomiast Kellogg zamówił pełne śniadanie.
– Opowiedz mi teraz o Big Sur – zaproponował. – Musi tam być ładnie.
– Przepięknie – odparła. – To jedno z najbardziej romantycznych miejsc, jakie można zobaczyć na świecie.
Winston Kellogg przyjechał po Kathryn Dance do biura o wpół do szóstej. Agent był ubrany półoficjalnie. Pod względem stroju stanowili z Dance prawie idealnie dobraną parę: brązowe marynarki, jasne koszule i dżinsy – on niebieskie, ona czarne. Wprawdzie wybierali się do Ventany, luksusowego hotelu, restauracji i winiarni, ale przecież byli w Kalifornii. Garnitur i krawat obowiązywał tylko w San Francisco, Los Angeles i Sacramento.
I oczywiście na pogrzebach, nie mogła nie pomyśleć Dance.
– Najpierw załatwmy sprawy zawodowe. – Otworzył aktówkę i podał jej plastikową torbę z komputerem Dell znalezionym w Butterfly Inn.
– Och, już masz? – zdziwiła się. – A więc zaraz się wyjaśni zagadka Nimue.
Skrzywił się.
– Niestety nie. Przykro mi.
– Nic?
– Zdaniem technika z biura albo ktoś celowo napisał bezsensowny tekst, albo w pliku była ukryta bomba kasująca dane.
– Bomba?
– Coś w rodzaju cyfrowej miny. Kiedy TJ próbował otworzyć plik, rozsypał się w drobny mak. To też nawiasem mówiąc było ich określenie.
– W drobny mak.
– W ciąg przypadkowych znaków.
– Nie da się tego odtworzyć?
– Nie. A możesz mi wierzyć, to najlepsi fachowcy w tej branży.
– Zresztą to chyba i tak nie ma większego znaczenia – powiedziała Dance, wzruszając ramionami. Mało ważny niewyjaśniony szczegół.
Читать дальше