Uśmiechnął się.
– Jestem taki sam. Nie cierpię, kiedy w sprawie zostają jakieś nierozwikłańce. Tak je nazywam.
– Nierozwikłańce. Ładne.
– To co, możemy iść?
– Jeszcze chwileczkę. – Wstała i podeszła do drzwi. W korytarzu stali Albert Tempie i TJ.
Spojrzała na nich i z westchnieniem skinęła głową.
Zwalisty agent z ogoloną głową wkroczył do gabinetu, a tuż za nim podążał TJ.
Obaj wyciągnęli broń – Dance nie miała serca tego zrobić – a kilka sekund później Winston Kellogg został rozbrojony i skuty kajdankami.
– O co chodzi, do cholery? – wrzasnął.
Odpowiedzi udzieliła mu Dance, zaskoczona własnym spokojem.
– Winstonie Kellogg, jesteś aresztowany za morderstwo Daniela Pella.
Siedzieli w pokoju przesłuchań numer 3 biura CBI w Monterey, ulubionym pokoju Dance. Pomieszczenie było trochę większe niż drugie (pokój numer 1, ponieważ dwójki nie było), a lustro weneckie bardziej lśniące. Przez małe okno, kiedy pozostawało odsłonięte, widać było drzewo. Czasem w trakcie przesłuchań Dance wykorzystywała je, by odwrócić uwagę przesłuchiwanych lub skłonić ich do zeznań. Dziś jednak zasłona była zasunięta.
Dance i Kellogg byli sami. Za błyszczącym lustrem pracowała kamera wideo. Byli tam TJ i Charles Overby, niewidoczni, choć oczywiście dowodem na obecność obserwatorów było lustro.
Winston Kellogg zrezygnował z pomocy adwokata i był gotów mówić. Oświadczył to przedziwnie spokojnym głosem (bardzo podobnym tonem, jaki słyszała u Daniela Pella, zauważyła z niepokojem).
– Kathryn spójrzmy na to z dystansu, dobrze? Zgoda? Nie wiem, o co twoim zdaniem tu chodzi, ale to nie jest najlepszy sposób. Uwierz mi.
W podtekście tych słów kryła się arogancja – i zdrada. Dance, usiłując stłumić ból, odrzekła krótko:
– Zaczynajmy. – Nałożyła szkła w czarnych oprawkach, swoje oku lary drapieżnika.
– Może ktoś przekazał ci nieprawdziwe informacje. Może powiesz mi najpierw, na czym twoim zdaniem polega problem i przekonamy się, o co właściwie chodzi?
Jak gdyby przemawiał do dziecka.
Przyjrzała się badawczo Winstonowi Kelloggowi. To takie samo przesłuchanie jak dziesiątki innych, powiedziała sobie. Choć oczywiście było inaczej. Miała przed sobą człowieka, który ją okłamał i z którym coś zaczynało ją łączyć. Kogoś, kto ją wykorzystał tak jak Daniel Pell wykorzystywał… wszystkich.
Siłą odsunęła emocje na bok, mimo że nie było to łatwe, skupiając się na czekającym ją zadaniu. Zamierzała go złamać. Nic nie mogło jej powstrzymać.
Ponieważ zdążyła go już dobrze poznać, plan analizy szybko ułożył się jej w głowie.
Musiała po pierwsze ustalić, jak go zaklasyfikować w kontekście zbrodni. Jako podejrzanego o zabójstwo.
Po drugie, czy miał motyw, by kłamać? Miał.
Po trzecie, jaki typ osobowości reprezentuje? Ekstrawertyczny, myślący, uporządkowany. Mogła go traktować z całą konieczną bezwzględnością.
Po czwarte, jaki rodzaj osobowości kłamcy przedstawia? Makiawelista. Jest inteligentny, ma dobrą pamięć, zręcznie posługuje się technikami fałszu i wykorzysta wszystkie te umiejętności, by stworzyć kłamstwa działające na własną korzyść. Jeśli zostanie przyłapany, przestanie kłamać i sięgnie po inną broń, zrzucając winę na innych, grożąc lub atakując. Będzie ją poniżał i traktował protekcjonalnie, starając się wytrącić ją z równowagi i wykorzystać jej reakcje emocjonalne. Jego zabiegi będą lustrzanym, mrocznym odbiciem działań prowadzącego przesłuchanie. Nie mogę zapominać, że postara się uzyskać informacje, których potem będzie próbował użyć przeciwko mnie, pomyślała.
Z makiawelistami należało postępować bardzo ostrożnie.
W następnym kroku analizy kinezycznej musiała określić rodzaj reakcji stresowej podczas mówienia nieprawdy – gniew, zaprzeczenie, depresja lub targowanie się – i gruntownie zbadać jego wersję przebiegu zdarzeń, gdy rozpozna symptomy jednej z tych reakcji.
Tu jednak pojawiał się problem. Dance była jednym z najlepszych analityków mowy ciała w kraju, lecz dotąd nie zauważyła u Kellogga oznak kłamstwa, mimo że częstował ją nimi szczodrze. Na ogół nie uciekał się jednak do bezpośredniego kłamstwa, lecz stosował uniki – zatajanie informacji jest najtrudniej wykrywalnym rodzajem fałszu, choć Dance miała wprawę w rozpoznawaniu oznak przemilczania prawdy. Co ważniejsze, doszła do wniosku, że Kellogg należy do nielicznej grupy ludzi prawie całkowicie odpornych na analizę kinezyczną i działanie wariografu: zamkniętych w sobie osób w rodzaju ludzi umysłowo chorych lub seryjnych morderców.
Do tej kategorii należą także fanatycy.
Uznała, że taką właśnie osobą jest Winston Kellogg. Nie przywódcą sekty, lecz kimś równie nawiedzonym i niebezpiecznym, człowiekiem przekonanym o słuszności swoich racji.
Mimo to musiała go złamać i dotrzeć do prawdy, a żeby tego dokonać, musiała szukać oznak stresu, by wiedzieć, gdzie ma drążyć.
Tak więc zaatakowała. Gwałtownie, z całą siłą.
Z torebki wyciągnęła cyfrowy dyktafon, położyła na stole między nimi i wcisnęła klawisz odtwarzania.
Rozległ się sygnał telefonu, a potem:
– Wydział techniczny, Rick Adams.
– Nazywam się Kellogg, jestem z Dziewiątej Ulicy. PZWP.
– Witam, agencie Kellogg. Czym mogę służyć?
– Jestem w okolicy i mam kłopot z komputerem. Dostałem chroniony plik, a człowiek, który mi go przysłał, zapomniał hasła. Mam system Windows XP.
– Jasne, nie ma sprawy. Poradzę sobie z tym.
– Wolałbym was nie wykorzystywać do prywatnej roboty. W centrali bardzo się burzą z tego powodu.
– Mamy niezłą ekipę w Cupertino, której dajemy zarobić. Tani nie są.
– A szybcy?
– Z czymś takim? Pewnie.
– Świetnie. Proszę mi dać ich numer.
Wyłączyła dyktafon.
– Okłamałeś mnie. Powiedziałeś, że szyfr złamał technik z biura.
– Powiedziałem…
– Winston, Pell niczego nie pisał o Nimue ani o samobójstwach. Sama wczoraj stworzyłam ten plik.
Patrzył na nią bez słowa.
– Nimue to był fałszywy trop. Ja umieściłam to w komputerze Jennie. TJ rzeczywiście znalazł coś na temat Nimue, ale chodziło tylko o artykuł. Wywiad z Alison Sharpe w lokalnej gazecie w Montanie – „Miesiąc z Danielem Pellem”, czy coś takiego. Poznali się w San Francisco dwanaście lat temu, kiedy mieszkała z grupą ludzi podobną do Rodziny, która nazywała się Nimue. Przywódca nadawał każdemu imię postaci z legend arturiańskich. Alison i Pell jeździli autostopem po stanie, ale kiedy zgarnęli go w Redding pod zarzutem morderstwa, dziewczyna go zostawiła. Pell prawdopodobnie nie znał jej nazwiska, dlatego szukał tylko dwóch słów, które mogły go naprowadzić na jej ślad – Alison i Nimue. Chciał ją odnaleźć i zabić, bo wiedziała, gdzie jest jego góra.
– A więc spreparowałaś plik i poprosiłaś mnie o pomoc w złamaniu hasła. Po co ta maskarada, Kathryn?
– Powiem ci, po co. Język ciała dotyczy nie tylko żywych. Można też sporo wyczytać z pozycji zwłok. Wczoraj wieczorem TJ przywiózł mi wszystkie akta do raportu zamknięcia sprawy. Oglądałam zdjęcia z Point Lobos. Coś mi w nich nie pasowało. Pell nie ukrywał się za skałami. Leżał na wznak na otwartej przestrzeni. Miał zgięte nogi i plamy wody i piasku na kolanach. Obu kolanach. To mnie zastanowiło. Pod czas walki ludzie zazwyczaj przykucają albo przynajmniej opierają się jedną nogą o ziemię. Widziałam ciało w dokładnie takiej samej pozycji w sprawie człowieka, którego zamordowano na zlecenie gangu. Przed strzałem zmuszono go, żeby ukląkł i błagał o litość. Po co Pell miałby wychodzić z kryjówki, klękać na obu kolanach i dopiero wtedy do ciebie strzelać?
Читать дальше