Suzanne piorunującym wzrokiem patrzyła na Alfreda Grumera, który, o dziwo, okazał się bardzo hardy.
– Co wydarzyło się dzisiaj na miejscu prac eksploracyjnych? – zaczął obcesowo Grumer.
– Zjawił się jeden z moich kolegów i nie wytrzymał nerwowo.
– Widzę, że jest pani na bieżąco poinformowana o wszystkim, co się tu dzieje.
Ton, którym zwracał się do niej Niemiec, nie podobał się jej.
– Nie mam wyboru. Zlecono mi zadanie i dlatego tu jestem.
– Czy ma pani dla mnie pieniądze?
– Czy ma pan dla mnie informacje?
– Herr Cutler znalazł w pieczarze portfel. Z dokumentami wystawionymi w 1951 roku. Jaskinię splądrowano już po wojnie. Czy o taką informację pani chodziło?
– Gdzie jest ten portfel?
– Nie udało mi się go wykraść; może jutro.
– A listy Borii?
– Nie miałem cienia szansy, by wejść w ich posiadanie.
– Po tym, co zdarzyło się dziś po południu, wszyscy mają się na baczności.
– Dwa razy pan zawiódł i żąda pięciu milionów euro?
– Oczekiwała pani informacji oraz dat. Przekazałem pani te informacje. Zniszczyłem też dowody pozostawione na piasku.
– To tylko pańskie wymysły Sposób na podniesienie ceny Prawda jest taka, że nie mam żadnych dowodów potwierdzających to, co pan powiedział.
– Porozmawiajmy o konkretach, Margarethe. Konkretem jest Bursztynowa Komnata, czy nie mam racji?
Zbyła pytanie milczeniem.
– Trzy puste niemieckie ciężarówki o dużej ładowności.
– Podziemna pieczara z zawalonym wejściem. Pięć ciał, wszystkie ofiary zabite strzałami w głowę. Między 1951 a 1955 rokiem. To jest jaskinia, w której Hitler ukrył bursztynową boazerię. Później ktoś ją stąd wykradł. Zgaduję, że tym kimś jest pani mocodawca. W przeciwnym razie nie byłaby pani tym tak żywo zainteresowana.
– Spekulacje, Herr Doktor.
– Nawet pani nie mrugnęła okiem, kiedy zażądałem pięciu milionów euro – dodał zadowolony z siebie Grumer; coraz mniej i mniej jej się to podobało.
– Co jeszcze? – zapytała.
– Jeśli sobie dobrze przypominam, w latach sześćdziesiątych krążyła powszechnie pogłoska, jakoby Josef Loring był faszystowskim kolaborantem. Ale po wojnie udało mu się nawiązać dobre stosunki z komunistami w Czechosłowacji. Trzeba przyznać, że był niezłym graczem. Jego fabryki i huty, jak sądzę, stanowiły potężny argument cementujący tę przyjaźń przez wiele lat. Mówiono, że Josef Loring odnalazł pieczarę, w której Hitler ukrył Bursztynową Komnatę. Miejscowi przysięgają, że przyjeżdżał tu wielokrotnie ze swoimi ludźmi i prowadził potajemnie eksplorację, zanim rząd przejął nad tym kontrolę. W jednym z wyrobisk, jak sobie wyobrażam, odnalazł bursztynowe płyty i florenckie mozaiki. Czy to była Komnata, Margarethe?
– Herr Doktor, nie potwierdzam ani nie zaprzeczam, chociaż pański wykład z historii był niezwykle fascynujący.
– Ale co z Waylandem McKoyem? Czy ma zamiar na tym poprzestać?
– Zamierza dalej drążyć i odnaleźć drugie wejście, ale z pewnością nic nie znajdzie. O czym zresztą pani wie najlepiej, prawda? Powiedziałbym, że wyprawa się skończyła.
– Wobec tego pytam ponownie: czy przyniosła pani ze sobą zapłatę, którą uzgodniliśmy?
Miała Grumera po dziurki w nosie. Loring miał rację.
Był chciwym sukinsynem. I dlatego należało zająć się nim bez dalszej zwłoki.
– Mam dla pana pieniądze; Herr Grumer.
Sięgnęła do kieszeni żakietu i poczuła w dłoni karbowaną rękojeść sauera, do którego krótkiej lufy wcześniej dokręciła tłumik. Nagle coś śmignęło obok jej lewego ramienia i głucho uderzyło w klatkę piersiową Grumera. Niemiec jęknął, odchylił się do tyłu i runął na posadzkę. W przyćmionym świetle dostrzegła rękojeść sztyletu wykonaną z nefrytu z umieszczonym centralnie ametystem.
Christian Knoll zeskoczył z chóru na kamienną posadzkę głównej nawy z pistoletem w dłoni. Dała nura za podest i wyciągnęła broń, mając nadzieję, że podwyższenie jest zrobione z prawdziwego drewna orzechowego, że nie jest to tylko okleina.
Zaryzykowała i wychyliła się na moment.
Usłyszała stłumiony odgłos strzału; pocisk odbił się rykoszetem od podestu, zaledwie o kilka centymetrów od jej twarzy Przypadła do ziemi i przeczołgała się do tyłu.
– Pomysłowy ten numer z kopalnią, Suzanne – odezwał się Knoll.
Serce waliło jej jak młotem.
– Wykonuję tylko swoją robotę, Christianie.
– Musiałaś zamordować Czapajewa?
– Przepraszam, drogi przyjacielu, ale nie mogę wdawać się w szczegóły.
– To było haniebne! Chcę się dowiedzieć, dlaczego to zrobiłaś, zanim umrzesz.
– Jeszcze nie umarłam.
Usłyszała cichy chichot Knolla, który odbił się echem po świątyni.
– Tym razem mam pistolet – powiedział Knoll. – To ten prezent od Loringa. Doskonała broń na dzisiejszą okazję.
CZ-75B. Magazynek z piętnastoma nabojami. Do tej pory Knoll wystrzelił jeden. Zostało mu czternaście szans na zadanie jej śmiertelnego ciosu. O wiele za dużo.
– Nie ma tu belek z lampami, które mogłabyś zestrzelić, Suzanne. W rzeczywistości znalazłaś się w potrzasku.
Zrozumiała, że miał rację, i poczuła dziwną słabość.
Paul słyszał jedynie strzępy rozmowy. Przekonał się jednak, że jego podejrzenia wobec Grumera były jak najbardziej uzasadnione. Herr Doktor najwyraźniej działał na dwa fronty i właśnie przed chwilą poniósł cenę, jaką czasem przychodzi płacić za brak lojalności.
Patrzył ze zgrozą, jak Grumer kona, a dwoje pozostałych wyrównuje między sobą rachunki. Towarzyszyły temu przytłumione odgłosy wystrzałów; pociski leciały przez nawę niczym puch z rozdartych poduszek. Rachel zerkała znad jego ramienia. Oboje stali nieruchomo, nawet nie drgnęli, nie chcąc ujawnić swojej obecności. Wiedział, że muszą wyjść czym prędzej z kościoła, ale jak to uczynić w przenikliwej ciszy? W odróżnieniu od dwójki walczącej w nawie głównej nie byli uzbrojeni.
– To jest Knoll – szepnęła mu do ucha Rachel.
Domyślił się oczywiście. A ta kobieta była bez wątpienia Jo Myers vel Suzanne, jak nazywał ją Knoll. Natychmiast rozpoznał jej głos. Nie miał teraz wątpliwości, że to ona zabiła Czapajewa, ponieważ nie wyparła się tego. nagabnięta wprost przez Knolla. Rachel przytuliła się mocno do Paula. Drżała na całym ciele. Sięgnął do tyłu i chwycił ją za udo, przyciągając do siebie uspokajająco, ale jego dłoń również drżała.
Knoll przykucnął w drugim rzędzie ławek. Było to korzystne usytuowanie. Wprawdzie nie znał rozkładu kościoła, jednak nie ulegało wątpliwości, że Danzer nie miała szansy uciec, nie wystawiając się przynajmniej przez kilka sekund na pewny strzał.
– Powiedz mi, Suzanne, po co ci była ta eksplozja w kopalni? Nigdy wcześniej nie przekraczaliśmy pewnej granicy.
– To, co zrobiłam, zapewne przeszkodziło ci sprzątnąć tę Cutler. Zamierzałeś ją zerżnąć, a potem dla odmiany poderżnąć gardło, prawda?
– Oba pomysły przeszły mi przez głowę. Mówiąc prawdę, nastawiony byłem bardziej na to pierwsze rozwiązanie, a ty nagle przerwałaś mi w tak grubiański sposób.
– Przykro mi, Christianie. Wygląda na to, że pani Cutler powinna mi dziękować. Widziałam na własne oczy, że wyszła cało z wybuchu. Nie sądzę, żeby miała tyle szczęścia w konfrontacji z twoim sztyletem. Ominęło ją to, co spotkało Grumera, prawda?
– Jak to ładnie określiłaś, Suzanne, ja też wykonuję tylko swoją robotę.
– Posłuchaj, Christianie, być może nie powinniśmy uciekać się do ostateczności. Proponuję ci rozejm. Moglibyśmy wrócić do hotelu i nieco się odprężyć, pozbywając się frustracji wraz z potem. Co ty na to?
Читать дальше