Jeffery Deaver - Modlitwa o sen

Здесь есть возможность читать онлайн «Jeffery Deaver - Modlitwa o sen» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Триллер, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Modlitwa o sen: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Modlitwa o sen»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Z zakładu dla umysłowo chorych ucieka Michael Hrubek, pacjent ze schizofrenią paranoidalną. I ma przed sobą ściśle określony cel: odnaleźć Lis Atcheson – to jej zeznania sprawiły, że uznano go za potwora i skazano na zamknięcie.
Podczas burzy, sprzyjającej szaleńcowi, ścigają go teraz trzej ludzie: psychiatra Kohler – przekonany o niewinności swego pacjenta, zawodowy tropiciel Heck – liczący na nagrodę za schwytanie szaleńca, i Atcheson – mąż Lis, który musi dopaść Hrubeka, nim ten skrzywdzi jego żonę…

Modlitwa o sen — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Modlitwa o sen», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Siedział wygodnie oparty, jego lewa noga spoczywała na pedale przyspieszenia, a prawa, wyciągnięta, pod obwisłym ciałem czteroletniego psa

0 bezgranicznie smutnym wyrazie pyska. Heck w ten właśnie sposób prowadził samochód – z jedną nogą wyciągniętą, choć niekoniecznie przywaloną ciałem psa. Kupił maszynę z automatyczną skrzynią biegów i odpowiednim siedzeniem wyłącznie z tego powodu.

Trentona Hecka, który był dokładnie o trzydzieści dwa lata starszy od psa, nazywano czasami „tym chudym facetem z Hammond Creek". Jednak ci, którzy widzieliby go bez koszuli, ci, którzy zobaczyliby jego muskuły wyrobione podczas polowań, łowienia ryb i wykonywania różnych prac fizycznych na wsi, z pewnością doszliby do wniosku, że nie jest on wcale chudy. Trenton był szczupły i muskularny, ale nie chudy. W ostatnim miesiącu jego brzuch zaczął nawet trochę sterczeć ponad paskiem od spodni. Było to spowodowane przede wszystkim bezczynnością, chociaż picie niezliczonych Budweiserów i jedzenie podwójnych gotowych zestawów obiadowych na kolację też musiało się do tego przyczynić.

Heck pomasował sobie to miejsce na spranych, niebieskich dżinsach, pod którym znajdowała się lśniąca blizna po ranie od kuli – miejsce znajdujące się dokładnie na środku prawego uda. Ta czteroletnia blizna (niedługo będzie rocznica – zauważył) wciąż powodowała, że mięśnie miał napięte jak kauczukowe paski. Heck wyprzedził jadącą powoli limuzynę

1 wrócił na własny pas ruchu. Duża, plastikowa kość dyndała pod lusterkiem wstecznym. Wyglądała jak prawdziwa i Heck zawiesił ją, żeby oszukać psa, jednak pies – pies z rodowodem imieniem Emil – nie dał się skołować.

Heck jechał szybko szosą, pogwizdując. To, co gwizdał, pozbawione było melodii, a gwizd wydobywał się spomiędzy jego nierównych zębów. Błysnął mu przed oczami znak drogowy. Heck zdjął stopę z pedału przyspieszenia i zahamował gwałtownie, wskutek czego pies przesunął się w przód na winylowym siedzeniu, marszcząc pysk. Heck skręcił i pojechał jakieś

ćwierć mili wiejską drogą pokrytą sfatygowanym asfaltem. Zobaczył świecące w oddali światła, a na niebie dostrzegł kilka nieśmiało migoczących gwiazd. Ogarnęło go przemożne poczucie osamotnienia. Zauważył opuszczone stoisko przydrożne – szopę, w której jakiś farmer sprzedawał przed laty ser i miód. Wysiadł z samochodu, nie wyłączając silnika i pozostawiając niespokojnego psa na siedzeniu.

Dzisiejszego wieczora Heck miał na sobie to, co nosił prawie każdego dnia (z wyjątkiem dni bardzo zimnych) – czarną koszulkę trykotową, koszulę roboczą i dżinsową, niebieską kurtkę. Jego kędzierzawe, ciemne włosy opadające na uszy przykrywała czapka z emblematem nowojorskich Mets. Czapka ta była prezentem od kobiety imieniem Jill, która potrafiła z pamięci wyrecytować wyniki wszystkich meczów rozegranych przez tę drużynę w ciągu ostatnich piętnastu lat (i sama dobrze grała w baseball). Jego jednak nie interesowały losy drużyny, a postrzępioną czapkę nosił tylko dlatego, że była prezentem od niej.

Rozejrzał się niepewnie i zaczął powoli iść przez parking, robiąc koło. Spojrzał na swoją furgonetkę i doszedł do wniosku, że jej reflektory dają za dużo światła. Wyłączył więc i silnik, i reflektory. Otulony ciemnością, zaczął znowu iść. W pobliżu rozległ się jakiś szelest. Heck natychmiast rozpoznał, że to szop. W kilka chwil później przeszedł za nim cicho skunks, a on poczuł zapach piżma. Te zwierzęta nie były groźne, ale on, idąc, chwycił czarną, prążkowaną, bakelitową kolbę starego automatycznego pistoletu, który znajdował się w jeszcze starszym, kowbojskim olstrze z rzemykami z nie garbowanej skóry.

Niebo było pochmurne. Burza powinna była już się zacząć. Wiem, Boże, że musisz spuścić deszcz – powiedział Heck cicho, wcale nie patrząc w niebo – ale na kilka godzin powstrzymaj wiatr. Potrzebna mi twoja pomoc, naprawdę, bardzo mi potrzebna.

Gdzieś z tyłu trzasnęła głośno gałązka. Heck odwrócił się szybko, starając się przeniknąć wzrokiem przez listowie dobrze widocznej brzozy. Znał tylko nieliczne dzikie zwierzęta, które w ten sposób łamały gałęzie. Mogła to zrobić samica łosia prowadząca swoje młode albo siedmiostopo-wej długości niedźwiedź grizzly patrzący na niego z pewnością pożądliwym wzrokiem i mający poczucie absolutnego bezpieczeństwa, oczywiste u zwierzęcia pod ochroną.

A może to pijany jeleń? – pomyślał Heck, chcąc rozweselić samego siebie.

Szedł dalej. W pewnym momencie parking zalało światło. Przyjechał ten samochód, którego Heck się spodziewał. Zaparkował z leniwym piskiem opon. Do Hecka podszedł wyprostowany jak sierżant musztrujący rekrutów oficer policji w szarym mundurze.

– Czołem, Don.

Heck zasalutował niedbale.

– Czołem, Trent. Dobrze, że byłeś wolny. Miło mi cię widzieć.

– Ta burza jest już blisko – powiedział Heck.

– Myślałem, że ten twój Emil potrafi tropić nawet podczas huraganu.

– Możliwe – odpowiedział Heck – ale ja sam wolałbym nie zginąć od pioruna. No, a kto to uciekł?

– Ten świr, którego złapali w zeszłym roku na wiosnę w Indian Leap. Pamiętasz tę historię?

– Kto by jej nie pamiętał.

– On uciekł dzisiaj wieczorem. W worku na ciało – wyjaśnił Haver-sham.

– Może jest wariatem, ale ma też spryt.

– Jest gdzieś koło Stinson.

– Więc odjechał kawał drogi.

– Tak. Chłopak od koronera, ten, co prowadził karawan, jest tam teraz. No i Charlie Fennel, i paru policjantów. Charlie ma ze sobą suki.

Suki policyjne, o których mówił Haversham, nie były prawdziwymi tropicielami. Były psami myśliwskimi, labradorami, od czasu do czasu używanymi do tropienia. Miały dobry węch, a będąc sukami wysterylizo-wanymi, omijały słupy i drzewa i niełatwo dawały się sprowadzić z tropu. Ale rozpraszały się. Emil natomiast był psem, który szedł pewnie. Kiedy był na tropie, potrafił przejść po króliku siedzącym mu na drodze, nie zauważając go. W takich razach szedł prosto, a jedynym słyszalnym dźwiękiem było jego sapanie. Suki lubiły tropić i spędzały dużo czasu na szukaniu na wszystkie strony z pełnym entuzjazmu skomleniem. Jednak ścigając niebezpiecznego uciekiniera, dobrze było mieć ze sobą całe stado psów. Heck spytał Havershama, co dadzą Emilowi do powąchania.

– Bieliznę.

Kapitan wręczył Heckowi plastikową torbę. Heck był pewien, że Haversham wie, jak obchodzić się z rzeczami, które ma wąchać pies. Na pewno dopilnował, żeby rzeczy nie były ostatnio prane i żeby nikt nie dotykał ich palcami.

– O ile nam wiadomo, on lata prawie nagi – dodał policjant. Heck myślał, że kapitan żartuje.

– Nie, nie żartuję – powiedział Haversham. – On jest gruby, ma dużo sadła. Adler, lekarz ze szpitala, mówił mi, że ci schizofrenicy nie czują zimna tak jak normalni ludzie. Oni są jakby znieczuleni. Możesz takiego uderzyć, a on nawet tego nie zauważy.

– Oooo, dobrze, że mi o tym mówisz, Don. A może on potrafi też fruwać, co?

Haversham zakrztusił się ze śmiechu, a potem dodał:

– Oni mówią, że on jest dość nieszkodliwy. Często ucieka. Adler twierdzi, że zwiewał z siedmiu szpitali. Zawsze go znajdują. To jest dla niego taka zabawa. A w tym worku mieli przewozić faceta, który popełnił samobójstwo.

– Nieszkodliwy? Czy oni nie czytali, co się stało w Indian Leap? Heck prychnął pogardliwie i wskazał ruchem głowy w kierunku szpitala.

– Kto w tym szpitalu jest wariatem? – zapytał, a potem, nie patrząc Havershamowi w oczy, dodał: -' Przez telefon mówiłeś, że dostanę pięćset dolców honorarium. I nagrodę. Dziesięć tysięcy. To prawda, Don? Dziesięć?

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Modlitwa o sen»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Modlitwa o sen» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Jeffery Deaver - The Burial Hour
Jeffery Deaver
Jeffery Deaver - The Steel Kiss
Jeffery Deaver
Jeffery Deaver - The Kill Room
Jeffery Deaver
Jeffery Deaver - Kolekcjoner Kości
Jeffery Deaver
Jeffery Deaver - Tańczący Trumniarz
Jeffery Deaver
Jeffery Deaver - XO
Jeffery Deaver
Jeffery Deaver - Carte Blanche
Jeffery Deaver
Jeffery Deaver - Edge
Jeffery Deaver
Jeffery Deaver - The burning wire
Jeffery Deaver
Jeffery Deaver - El Hombre Evanescente
Jeffery Deaver
Jeffery Deaver - The Twelfth Card
Jeffery Deaver
Отзывы о книге «Modlitwa o sen»

Обсуждение, отзывы о книге «Modlitwa o sen» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x