O’Kelly wyczuł w naszym milczeniu bunt.
– Co? – spytał.
Zrobiliśmy wszystko, na co nas było stać, wygłosiliśmy najgorętsze mowy, ale nawet kiedy mówiłem, czułem, że nie jest dobrze. Wolę nie pamiętać większości tego, co powiedziałem. Jestem pewien, że na końcu plotłem głupoty.
– Sir, od początku wiedzieliśmy, że to nie będzie bułka z masłem – skończyłem. – Ale powoli do czegoś dochodzimy, stopniowo. Naprawdę uważam, że błędem byłoby teraz rezygnować.
– Rezygnować? – odezwał się oburzony O’Kelly. – Czy ja wspomniałem coś na temat rezygnacji? Z niczego nie rezygnujemy. To tylko niewielka redukcja, to wszystko.
Nikt nie odpowiedział. Pochylił się do przodu i oparł o biurko dłonie złożone w daszek.
– Ludzie – rzekł łagodniej – to prosta analiza kosztów i korzyści. Mundurowi już odwalili kawał roboty. Ilu jeszcze ludzi chcecie przesłuchać?
Cisza.
– Ile mieliście dziś telefonów?
– Pięć – odezwała się po chwili Cassie. – Jak do tej pory.
– A był jakiś sensowny?
– Zapewne nie.
– I o to chodzi. – O’Kelly rozłożył ręce. – Ryan, sam powiedziałeś, że to nie jest bułka z masłem. To właśnie usiłuję wam powiedzieć: są szybkie sprawy i wolne, a na tę potrzeba czasu. Tymczasem mieliśmy trzy zabójstwa, w północnych dzielnicach toczy się jakaś wojna narkotykowa, a do mnie codziennie ze wszystkich stron dzwonią ludzie, którzy chcą wiedzieć, po co mi są potrzebni wszyscy mundurowi w mieście. Rozumiecie, co do was mówię?
Rozumiałem aż za dobrze. O’Kelly’emu na pewno jedno trzeba przyznać: był w porządku, wielu szefów już dawno zabrałoby nam sprawę, i to zaraz na początku. Irlandia to wciąż wioska, zwykle prawie od samego początku podejrzewamy, kto jest sprawcą, i większość wysiłku wkładamy nie w zidentyfikowanie go, ale w przygotowanie sprawy, która by się trzymała kupy. Przez kilka pierwszych dni, kiedy stało się jasne, że Operacja Westalka będzie wyjątkiem i na dodatek sprawą o pierwszorzędnym znaczeniu, O’Kelly’ego musiało kusić, żeby wysłać nas z powrotem do smarkaczy z postoju taksówek i oddać ją Costellowi albo jednemu z ludzi z trzydziestoletnim doświadczeniem. Zazwyczaj nie uważam się za naiwnego, lecz kiedy tego nie zrobił, zwaliłem to na karb jakiejś upartej, niechętnej lojalności – nie do nas osobiście, ale do nas jako do członków wydziału. Podobało mi się to. Teraz zastanawiałem się, czy nie było w tym czegoś więcej: czy może jakimś okaleczonym szóstym zmysłem czuł, że to fatum.
– Zatrzymajcie jednego czy dwóch – rzekł wielkodusznie. – Do odbierania telefonów i rutynowych prac, i reszty. Kogo chcecie?
– Sweeneya i O’Gormana – powiedziałem. Do tego czasu miałem już dość dobrze opanowane nazwiska, ale w tamtej chwili pamiętałem tylko te dwa.
– Idźcie do domu. Weźcie wolny weekend. Idźcie na piwo, wyśpijcie się – Ryan, twoje oczy wyglądają jak szczyny w śniegu. Zajmijcie się dziewczynami albo czym tam chcecie. Macie wrócić w poniedziałek i zacząć od początku.
***
Na korytarzu nie patrzyliśmy na siebie. Nikt nie ruszył w stronę pokoju operacyjnego. Cassie oparła się o ścianę i obcasem tarła o wykładzinę.
– W pewnym sensie ma rację – rzekł w końcu Sam. – Damy sobie radę sami, na pewno.
– Nie rób tego, Sam – powiedziałem. – Nie.
– Czego? – spytał zaskoczony Sam. – Nie robić czego? – Odwróciłem głowę.
– Chodzi o wrażenie – wyjaśniła Cassie. – Nie powinniśmy się dać załatwić na tej sprawie. Mamy ciało, broń… Do teraz powinniśmy już kogoś przyskrzynić.
– No tak – wtrąciłem – wiem, co zrobię. Pójdę do najbliższego w miarę sensownego baru i upiję się do nieprzytomności. Ktoś reflektuje?
***
Koniec końców poszliśmy do Doyle’a, gdzie grano zbyt głośną muzykę z lat osiemdziesiątych, stolików było za mało, a przy barze tłoczyli się studenci i faceci w garniturach. Żadne z nas nie miało ochoty iść do policyjnego pubu, gdzie bez wątpienia każdy, kogo byśmy spotkali, chciałby się dowiedzieć, jak idzie Operacja Westalka. Chyba przy trzeciej kolejce, kiedy wracałem z kibelka, zderzyłem się z dziewczyną, przez co wylał jej się drink, ochlapując nas oboje. To była jej wina – odchyliła się do tyłu, śmiejąc się z czegoś, co powiedziała jedna z jej znajomych, i wpadła prosto na mnie – ale ponieważ była bardzo ładna, reprezentowała typ drobnej, eterycznej kobiety, który zawsze mi się podobał, i rzuciła mi tak subtelne, pełne zachwytu spojrzenie, kiedy obydwoje się przepraszaliśmy i porównywaliśmy szkody, kupiłem jej następnego drinka i rozpocząłem rozmowę.
Anna robiła dyplom z historii, miała kaskadę jasnych włosów, która kojarzyła mi się z ciepłymi plażami i wirującymi białymi spódniczkami z bawełny, i talię, którą mógłbym objąć dłońmi. Powiedziałem jej, że jestem wykładowcą literatury i przyjechałem z Anglii robić badania na temat Brama Stokera. Oblizywała brzeg swojej szklanki i śmiała się z moich żartów, odsłaniając małe, białe zęby.
Za jej plecami Sam uśmiechnął się i uniósł brew, a Cassie zrobiła minę dyszącego psiaka, miało to obrazować mnie, ale nie dbałem o to. Absurdalnie długo już z nikim nie spałem i miałem straszną ochotę iść z tą dziewczyną do domu, wślizgnąć się do jakiegoś studenckiego mieszkanka z artystycznymi plakatami na ścianach, owinąć obfite włosy wokół palców i pozwolić, by zniknęły wszystkie myśli, leżeć w jej słodkim, bezpiecznym łóżku przez całą noc i większość jutrzejszego dnia i ani razu nie pomyśleć o cholernej sprawie. Położyłem jej rękę na ramieniu, żeby usunąć ją z drogi faceta, który niepewnie balansował, niosąc cztery piwa, i wystawiłem Cassie i Samowi środkowy palec za jej plecami.
Fala ludzi popychała nas coraz bliżej i bliżej ku sobie. Skończyliśmy już temat naszych studiów – żałowałem, że nie wiem więcej na temat Brama Stokera – i omawialiśmy teraz wyspy Aran (Anna wraz z przyjaciółmi wybrali się tam w zeszłe lato; piękno natury, radość ucieczki od miejskiego życia z całą jego powierzchownością), zaczęła dotykać mojego nadgarstka, żeby podkreślić swoje zdanie, kiedy jeden z jej znajomych odsunął się od ryczącej grupy i za nią stanął.
– Wszystko w porządku? – zapytał znacząco i objął ją w pasie, rzucając mi groźne spojrzenie.
Anna przewróciła oczami z konspiracyjnym uśmieszkiem.
– Wszystko w porządku, Cillian – powiedziała. Raczej nie był to jej chłopak – w ogóle nie zachowywała się, jakby kogoś miała – ale na pewno mu się podobała. Był dużym facetem, w rodzaju przystojniaków wagi ciężkiej, najwyraźniej już od jakiegoś czasu pił i szukał zaczepki.
Przez chwilę nawet to rozważałem. „Słyszałeś, chłopie, co powiedziała dama, wracaj do swoich koleżków…”. Spojrzałem na Sama i Cassie; zostawili mnie w spokoju i byli teraz pochłonięci rozmową, pochylali głowy nisko w swoją stronę, żeby się słyszeć pomimo wszechobecnego hałasu, Sam pokazywał coś, rysując palcem po stole. Nagle poczułem się okropnie źle, gdy pomyślałem o sobie i swoim profesorskim alter ego , i przez proste skojarzenie również o Annie i grze, w jaką ze mną grała, a nawet o Cillianie.
– Muszę wracać do dziewczyny – powiedziałem – jeszcze raz przepraszam za to, że rozlałem ci drinka. – Odwróciłem się plecami do zaskoczonej Anny, która też otworzyła usta, i Cilliana, w którego oczach malowało się zdezorientowanie połączone z agresją.
Читать дальше