– Och, pani detektyw. – Rosalind westchnęła. – Skoro nie potrafi pani być szczera ze mną, to niech przynajmniej będzie pani szczera wobec siebie.
– Nie umiem powiedzieć – Cassie z trudem wydobywała słowa. – Może…
Czułem się jak w koszmarze, ściany furgonetki zdawały się mnie przygniatać. Bezcielesność głosów nadawała im posmaku horroru, jakbyśmy podsłuchiwali dwa zagubione duchy toczące jakieś odwieczne i niezmienne zmagania. Klamka drzwi była w cieniu niewidoczna, a ja pochwyciłem ostrzegawcze spojrzenie O’Kelly’ego.
– Sam tego chciałeś, Ryan – powiedział.
Brakowało mi tchu.
– Powinienem wkroczyć.
– I co zrobić? Wszystko idzie zgodnie z planem. Uspokój się.
Z głośników dobiegło ciche, bolesne westchnienie.
– Nie – powiedziałem. – Posłuchajcie.
– Robi, co do niej należy – rzekł Sam. W brudnym świetle nie widziałem wyrazu jego twarzy. – Siadaj.
Technik podniósł palec.
– Proszę się kontrolować – odezwała się Rosalind z niesmakiem. – Trudno jest poważnie rozmawiać z histerykami.
– Przepraszam. – Cassie ponownie wydmuchała nos i głośno przełknęła ślinę. – Posłuchaj, proszę. To już skończone, to nie była wina detektywa Ryana, a on jest gotów zrobić dla ciebie wszystko. Zaufał ci na tyle, że o tym opowiedział. Nie mogłabyś tego zostawić? Nie mówić nikomu? Proszę.
– Hm. – Rosalind rozważała prośbę. – Detektyw Ryan i ja przez chwilę byliśmy sobie bliscy. Ale kiedy widziałam go po raz ostatni, on również był dla mnie okropnie niegrzeczny. I skłamał o swoich przyjaciołach. A ja nie lubię kłamców. Nie, pani detektyw. Obawiam się, że żadnemu z was nie jestem nic winna.
– W porządku – powiedziała Cassie – w porządku. W takim razie co ja mogłabym dla ciebie zrobić w zamian?
Krótki śmiech.
– Chyba nie ma takiej rzeczy, której bym od pani potrzebowała.
– Jest. Daj mi jeszcze pięć minut, dobrze? Możemy obejść osiedle dokoła, do głównej drogi. Jest coś, co mogłabym dla ciebie zrobić, naprawdę.
Rosalind westchnęła.
– Zawrócimy teraz do domu, może pani mówić. Ale doprawdy, pani detektyw, przynajmniej jedna z nas powinna mieć jakieś zasady. Jeśli dojdę do wniosku, że powinnam o tym opowiedzieć pani zwierzchnikowi, nie uciszy mnie pani łapówką.
– To nie łapówka. Tylko… pomoc.
– Od pani? – Znów ten sam śmiech, który kiedyś uważałem za tak czarujący. Poczułem, że wbijam sobie w dłonie paznokcie.
– Dwa dni temu – powiedziała Cassie – aresztowaliśmy Damiena Donnelly’ego za zamordowanie Katy.
Na ułamek sekundy przerwała. Sam pochylił się do przodu, oparł łokcie na kolanach. Usłyszeliśmy:
– No tak. Już czas, żeby przestała się pani zajmować swoim życiem uczuciowym, a zajęła morderstwem mojej siostry. Kto to jest Damien Donnelly?
– On twierdzi, że do niedawna był twoim chłopakiem.
– Jak widać, nie był. Gdyby był moim chłopakiem, to chybabym o nim słyszała, nie sądzi pani?
– Mamy wyciągi – ostrożnie dodała Cassie – z rozmów przeprowadzanych z waszych komórek.
Ton Rosalind zrobił się lodowaty.
– Jeśli potrzebuje pani ode mnie przysługi, to oskarżanie mnie o kłamstwo nie jest najlepszą drogą, by to uzyskać.
– O nic cię nie oskarżam – powiedziała Cassie i przez sekundę wydawało mi się, że jej głos znów się załamie. – Ja tylko mówię, że rozumiem, że to twoje prywatne sprawy i nie masz żadnych powodów, by mi zaufać…
– To prawda.
– Ale usiłuję ci wyjaśnić, jak mogę ci pomóc. Bo widzisz, Damien mi ufa. Rozmawiał ze mną.
Po krótkiej chwili Rosalind prychnęła.
– Ja bym się tym nazbyt nie podniecała. Damien rozmawia z każdym, kto chce go słuchać. To w niczym pani nie wyróżnia.
Sam kiwnął, był to szybki ruch głowy: Krok pierwszy.
– Wiem. Wiem. Ale chodzi o to, że powiedział mi, dlaczego to zrobił. Mówi, że zrobił to dla ciebie. Bo go o to prosiłaś.
Długa chwila ciszy.
– To dlatego cię wezwałam – dodała Cassie – tamtego wieczoru. Miałam zamiar cię przesłuchać.
– Oj, proszę, pani detektyw. – Głos Rosalind zrobił się odrobinę ostrzejszy, i nie potrafiłem się zdecydować, czy to dobry, czy zły znak. – Proszę mnie nie traktować, jakbym była głupia. Gdybyście mieli jakiś dowód przeciwko mnie, to siedziałabym już w areszcie, a nie stała tutaj i wysłuchiwała pani płaczu.
– Nie – powiedziała Cassie. – Chodzi o co innego. Reszta jeszcze nic nie wie na temat tego, co powiedział Damien. Jeśli się dowiedzą, zostaniesz aresztowana.
– Czy pani mi grozi? Bo to bardzo zły pomysł.
– Nie. Próbuję tylko… Dobra. Chodzi o to, że… – Cassie odetchnęła głęboko. – Tak naprawdę nie potrzebujemy motywu, żeby oskarżyć kogoś o zabójstwo. Przyznał się do popełnienia zbrodni, mamy tę część nagraną na wideo i to wszystko, czego potrzebujemy, żeby go wsadzić do więzienia. Nikt nie musi wiedzieć, dlaczego to zrobił. A jak już mówiłam, on mi ufa. Jeśli mu powiem, że powinien zatrzymać motyw dla siebie, uwierzy mi. Sama wiesz, jaki jest.
– O wiele lepiej niż pani. Boże, Damien. – Pewnie świadczy to o mojej głupocie, ale nadal ton głosu Rosalind mnie zaskakiwał, było w nim słychać ogromne lekceważenie. – Ja się o niego nie martwię. Na litość boską, to morderca. Myśli pani, że ktoś mu uwierzy? A nie mnie?
– Ja mu uwierzyłam – powiedziała Cassie.
– No tak. Ale to niewiele mówi o pani zdolnościach detektywistycznych, nieprawdaż? On nie ma odrobiny polotu, ale wymyślił jakąś historyjkę, a pani od razu mu uwierzyła. Czy naprawdę uważa pani, że ktoś taki jak on powiedziałby pani, jak to się tak naprawdę stało, nawet gdyby chciał? Damien pojmuje tylko proste rzeczy. A to nie była prosta historia.
– Podstawowe fakty się zgadzają – ostro przerwała Cassie. – Nie chcę słyszeć żadnych szczegółów. Jeśli mam to zatrzymać dla siebie, to im mniej wiem, tym lepiej.
Chwila ciszy, podczas której Rosalind rozważała taką możliwość, następnie krótki śmiech.
– Doprawdy? Ale przecież pani jest detektywem, przynajmniej teoretycznie. Czy nie powinna być pani zainteresowana wykryciem tego, co się tak naprawdę wydarzyło?
– Wiem tyle, ile powinnam. Wszystko, co masz mi do powiedzenia, i tak mi się nie przyda.
– Och, tyle to wiem – wesoło powiedziała Rosalind. – Nie zdoła pani tego wykorzystać. Ale jeśli usłyszenie prawdy postawi panią w jeszcze niewygodniejszej pozycji, to stanie się tak tylko na pani własne życzenie. Nie trzeba się było stawiać w takiej sytuacji. Uważam, że nie muszę traktować ulgowo pani nieuczciwości.
– Ja, jak już powiedziałaś, jestem detektywem. – Cassie podniosła głos. – Nie mogę tak po prostu słuchać o dowodach przestępstwa i…
Rosalind nawet nie zmieniła tonu.
– No to będzie pani musiała. Katy była kiedyś taką słodką dziewczynką. Ale jak tylko jej taniec zaczął wzbudzać zainteresowanie, zrobiła się okropnie zarozumiała. Ta kobieta, Simone, miała na nią fatalny wpływ. To mnie bardzo smuciło. Ktoś musiał ją zmusić do zejścia na ziemię, prawda? Dla jej własnego dobra. Więc ja…
– Jeśli będziesz dalej mówić – przerwała jej Cassie, trochę za głośno – to będę musiała cię pouczyć. W innym wypadku…
– Proszę mi nie grozić. Bo więcej pani nie będę ostrzegała.
Cisza. Sam wpatrywał się przed siebie, z kciukiem w zębach.
– Więc – powróciła do tematu – postanowiłam, że najlepiej będzie pokazać Katy, że tak naprawdę wcale nie jest nadzwyczajna. Kiedy jej dałam coś na…
Читать дальше