Philip Pullman - Zorza Północna
Здесь есть возможность читать онлайн «Philip Pullman - Zorza Północna» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Триллер, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Zorza Północna
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:3 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 60
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Zorza Północna: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Zorza Północna»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Akcja drugiego tomu dzieje się we wszechświecie, który znamy.
Tom trzeci to podróż między tymi wszechświatami.
Zorza Północna — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Zorza Północna», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Chwycił go w ręce, a jej biedny dajmon trząsł się i niemal odchodził od zmysłów z przerażenia i odrazy. Przybrał wcześniej postać żbika i teraz jego futro zmatowiało z osłabienia, niemal strzelając iskrami prądu anbarycznego… Wyrywał się do swojej pani, a ona wyciągała do niego ręce…
Upadli na podłogę. Byli bezbronni.
Dziewczynka całą sobą poczuła dłonie, które dotykały jej dajmona… A było to przecież zakazane! Nie wolno tknąć dajmona innej osoby! To było złe!
– Przyszła tu sama?
Mężczyzna wpatrywał się w sufit.
– Chyba tak…
– Kto to jest?
– Nowe dziecko.
– To, które Samojedzi…
– Tak.
– Nie przypuszczasz, że to ona… te dajmony…
– Możliwe. Ale z pewnością nie sama, prawda?
– Czy powinniśmy powiedzieć…
– Sądzę, że to by pogorszyło sprawę…
– Zgadzam się. Lepiej, żeby Coulter się nie dowiedziała.
– Ale co zrobimy?
– Mała nie może wrócić do innych dzieci.
– Tak, to niemożliwe!
– Zdaje mi się, że możemy zrobić tylko jedno.
– Od razu? Teraz?
– Musimy. Nie można tego tak zostawić do rana. Coulter chce obserwować eksperyment.
– Możemy to zrobić sami. Nie ma potrzeby informować dodatkowych osób.
Mężczyzna, który był tu chyba najważniejszy, ten, który nie trzymał ani Lyry, ani Pantalaimona, postukał paznokciem kciuka w przednie zęby. Jego oczy stale się poruszały, rzucając nerwowe spojrzenia na wszystkie strony. W końcu skinął głową.
– Tak. Zróbmy to zaraz – powiedział. – W przeciwnym razie mała wszystko wygada. A zabieg przynajmniej temu przeszkodzi. Nie będzie pamiętała, kim jest, co widziała i słyszała… Do dzieła.
Lyra nie była w stanie się odezwać. Ledwie mogła oddychać. Dała się poprowadzić przez Stację, pustymi, białymi korytarzami, obok pokojów szumiących od anbarycznej mocy, obok sypialni, w których spały dzieci, a przy nich, na poduszkach spoczywały dajmony, dzieląc sny swoich właścicieli. Przez całą drogę dziewczynka obserwowała Pantalaimona, a on wyciągał do niej łapki; nie przestawali patrzeć sobie w oczy.
Nagle znaleźli się przed drzwiami, które otworzono za pomocą wielkiego koła. Rozległ się syk powietrza i oczom Lyry ukazała się jasno oświetlona komora, oślepiająca bielą kafli i elementami ze stali nierdzewnej. Strach, odczuwany przez dziewczynkę, sprawiał jej niemal fizyczny ból, który zresztą stał się prawdziwy, kiedy mężczyźni odciągnęli Lyrę od Pantalaimona i ustawili ich po przeciwnych stronach wielkiej przegrody z jasnosrebrnej siatki, nad którą znajdowało się ogromne ostrze tej samej metalicznej barwy. Miało rozdzielić ich na zawsze.
Lyrze wrócił w końcu głos i wrzasnęła. Krzyk odbił się echem od lśniących powierzchni, było jednak za późno, ponieważ ciężkie drzwi zamknęły się już z sykiem. Teraz, nawet gdyby krzyczała przez wiele godzin, żaden dźwięk i tak nie byłby słyszalny poza pomieszczeniem.
Pantalaimon zareagował natychmiast. Zmieniając kształty, stał się lwem, później orłem – zdołał się wyswobodzić z trzymających go mocnych rąk i rzucił się na mężczyzn, zajadle drapiąc pazurami i gwałtownie uderzając wielkimi skrzydłami, po czym przybierał postacie wilka, niedźwiedzia, tchórza… I rzucał się, warczał, drapał. Kolejne transformacje następowały po sobie zbyt szybko, aby je rozróżnić, a Pantalaimon skakał, latał, uchylał się, przemieszczając z jednego miejsca w drugie, podczas gdy mężczyźni niezdarnie i bezradnie machali rękoma, chwytając jedynie puste powietrze.
Niestety napastnicy również mieli dajmony, toteż Lyra i Pantalaimon mieli przeciwko sobie nie trzech wrogów; ale sześcioro. Wyglądało na to, że borsuk, sowa i pawian równie mocno jak ich właściciele pragną dopaść Pantalaimona, mimo że dziewczynka krzyczała do nich:
– Dlaczego?! Dlaczego to robicie?! Wstawcie się za nami! Nie powinniście im pomagać!
Lyra kopała i gryzła jeszcze bardziej zajadle, póki trzymający ją mężczyzna nie stracił oddechu – wtedy rozluźnił na chwilę uścisk i dziewczynka uwolniła się Pantalaimon natychmiast skoczył ku niej jak iskra, Lyra porwała go w objęcia i przytuliła do obolałej piersi, a on wbił żbicze pazury w jej ciało; każde ukłucie bólu sprawiało jej teraz niemal przyjemność.
– Nigdy! Przenigdy! – krzyczała. Oparła się o ścianę, gotowa bronić go aż do śmierci obojga.
Rzucili się na nią ponownie: trzech brutalnych mężczyzn przeciwko oszołomionemu i przerażonemu dziecku. Oderwali od niej Pantalaimona. Ją umieścili po jednej stronie metalowej siatki, a jego – szarpiącego się bezgłośnie – ciągnęli na drugą stronę. Rozdzielono ich, ale Pantalaimon ciągle jeszcze był częścią jej istoty; nadal byli połączeni. Jeszcze przez mniej więcej sekundę dajmon miał być jej duszą.
Mimo sapania mężczyzn oraz głośnego, dzikiego skowytu jej dajmona, dziewczynka usłyszała jakiś szum i dostrzegła, jak jeden z mężczyzn (krwawiąc z nosa) zaczyna włączać jakieś przełączniki. Pozostali dwaj patrzyli w górę i jej oczy podążyły za ich wzrokiem. Wielkie, jasnosrebrne ostrze powoli opadało i błyskało, odbijając światło. Lyra pomyślała, że to ostatni moment w jej pełnym życiu.
– Co tu się dzieje?
Miły, śpiewny głos. Jej głos! Nagle wszystko się zatrzymało.
– Co robicie? I kim jest to dziec…
Pani Coulter nie dokończyła ostatniego słowa, ponieważ nagle rozpoznała Lyrę. Przez łzy dziewczynka zobaczyła, że kobieta zachwiała się i kurczowo chwyciła ławki; jej piękna, wręcz doskonała twarz skrzywiła się w grymasie wstrętu i przerażenia.
– Lyro… – wyszeptała.
Złota małpa błyskawicznie oderwała się od boku swej właścicielki i wyszarpnęła Pantalaimona zza siatki; Lyra wydostała się sama. Pantalaimon wyrwał się z troskliwych łap dajmona pani Coulter i rzucił się w ramiona swej właścicielki.
– Nigdy, nigdy… – wydyszała dziewczynka w kocie futro; Pantalaimon przycisnął się do jej piersi i ich serca zabiły zgodnym rytmem.
Przylgnęli do siebie niczym ocaleni z morskiej katastrofy drżący na pustym wybrzeżu rozbitkowie. Lyra niewyraźnie słyszała głos pani Coulter, która rozmawiała z mężczyznami, nie potrafiła jednak nawet zinterpretować jej tonu. Potem kobieta i dziewczynka wyszły z tej potwornej sali; pani Coulter na wpół niosła, na wpół podtrzymywała Lyrę podczas drogi korytarzem. Wreszcie pojawiły się drzwi, za którymi znajdowała się sypialnia, Lyra poczuła zapach perfum i zobaczyła łagodne światło.
Pani Coulter delikatnie położyła córkę na łóżku. Lyra otaczała ramieniem Pantalaimona z taką siłą, że aż cała się trzęsła. Czuła dłoń głaskającą ją po głowie.
– Moje drogie, kochane dziecko – odezwał się słodki glos. – W jaki sposób tu trafiłaś?
Czarownice
Lyra mimowolnie jęczała i drżała. Miała wrażenie, jak gdyby ktoś wyciągnął ją przed chwilą z tak zimnej wody, że jej serce zdążyło nieomal zamarznąć. Pantalaimon leżał na jej gołej skórze, pod ubraniem, częściowo tylko skupiony na uczuciu do niej, ale jednocześnie przez cały czas wpatrzony w pochłoniętą przygotowywaniem jakiejś mikstury panią Coulter oraz w złotą małpę, której twarde małe pazurki przesunęły się po ciele Lyry tak lekko i szybko, że tylko Pantalaimon mógł to zauważyć. Małpa wyczuła przy talii dziewczynki nieprzemakalny woreczek z puszką.
– Usiądź, moja droga, i wypij to – powiedziała pani Coulter i delikatne ramię otoczyło plecy dziewczynki i pomogło jej się podnieść.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Zorza Północna»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Zorza Północna» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Zorza Północna» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.