Jeff Lindsay - Demony dobrego Dextera
Здесь есть возможность читать онлайн «Jeff Lindsay - Demony dobrego Dextera» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 2006, ISBN: 2006, Издательство: Amber, Жанр: Триллер, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Demony dobrego Dextera
- Автор:
- Издательство:Amber
- Жанр:
- Год:2006
- Город:Warszawa
- ISBN:8324125922
- Рейтинг книги:4 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 80
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Demony dobrego Dextera: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Demony dobrego Dextera»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Demony dobrego Dextera — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Demony dobrego Dextera», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
— Pójdę porozmawiać z lekarzem — powiedziała Debora. — Każe jej dobrać dawkę.
Otworzyłem usta, żeby coś powiedzieć, ale Harry ścisnął mnie za rękę i boleśnie kiwnął głową.
— Idź — szepnął.
Debora spojrzała na niego i poszła poszukać lekarza. Gdy zamknęły się drzwi, w pokoju zapadła cisza. Myślałem tylko o jednym, o tym, co powiedział tato: „Powstrzymaj ją”. Mogłem zinterpretować to tylko w jeden sposób: Harry spuścił mnie w końcu ze smyczy, pozwolił mi wreszcie zrobić to naprawdę. Ale nie śmiałem o nic go wypytywać, bojąc się, że powie, iż chodziło mu o coś innego. Dlatego stałem długo bez słowa, spoglądając w okno, na ogród, gdzie wokół fontanny czerwieniły się kwiaty.
— Dexter…
Nie odpowiedziałem. Nie przychodziło mi do głowy nic stosownego.
— To jest tak — powiedział Harry powoli i z bólem w głosie. Spojrzałem mu w oczy i gdy zobaczył, że wróciłem do rzeczywistości, uśmiechnął się słabo i z wysiłkiem. — Już niedługo mnie nie będzie — dodał. — Nie mogę zabronić ci być tym, kim jesteś…
— Czym jestem, tato. Machnął wątłą, kruchą ręką.
— Wcześniej czy później będziesz musiał zrobić to… człowiekowi. — Na tę myśl zaśpiewała mi krew w żyłach. — Komuś, kto na to zasługuje…
— Jak ta pielęgniarka — odparłem, z trudem poruszając spuchniętym językiem.
— Tak. — Harry zamknął oczy i długo ich nie otwierał. Głos miał przesycony bólem. — Ona na to zasługuje. Ona… — Chrapliwie wciągnął powietrze. Mlasnął językiem, jakby zaschło mu w ustach. — Ona celowo podaje pacjentom za dużą dawkę… Ona ich zabija… zabija. To morderczyni, Dexter. Morderczyni…
Odchrząknąłem. Szumiało mi w głowie i czułem się trochę nieswojo, ale cóż, była to bardzo ważna chwila w życiu młodego człowieka.
— Tato, chcesz, żebym… — Załamał mi się głos. — Będzie dobrze, jeśli ją powstrzymam?
— Tak — odrzekł. — Będzie dobrze.
Z jakiegoś powodu uznałem, że muszę być absolutnie pewny.
— To znaczy, wiesz. Tak jak to robiliśmy? Na przykład z małpą? Harry miał zamknięte oczy i najwyraźniej odpływał na fali bólu.
Oddychał cicho, powoli i nierówno.
— Powstrzymaj pielęgniarkę. Tak jak tamtą… małpę. — Odchylił głowę do tyłu. Oddychał teraz szybciej, lecz wciąż chrapliwie.
Hm…
No, proszę.
„Powstrzymaj pielęgniarkę. Tak jak tamtą małpę”. Pobrzmiewała w tym złowroga nutka. Ale w moim buzującym mózgu wszystko było muzyką. Harry spuszczał mnie ze smyczy. Dawał mi pozwolenie. Rozmawialiśmy o tym, mówiliśmy, że kiedyś to zrobię, ale zawsze mi zabraniał. Do teraz.
Do tej chwili.
— Rozmawialiśmy o tym — powiedział z zamkniętymi oczami. — Wiesz, co robić.
— Byłam u lekarza — rzuciła Debora, wchodząc szybko do pokoju. — Przyjdzie i zapisze wszystko na karcie.
— To dobrze — odparłem, czując jak coś we mnie rośnie, jak pełznie od podstawy kręgosłupa ku czubkowi głowy, silny prąd, który przeszył mnie nagle i okrył niczym czarnym kapturem. — Pójdę porozmawiać z pielęgniarką.
Siostra jakby się zmieszała.
— Dexter…
Przystanąłem, próbując zapanować nad dziką radością, która we mnie wzbierała.
— Żeby uniknąć nieporozumień — wyjaśniłem. Mój głos brzmiał dziwnie nawet dla mnie. Minąłem ją, zanim zdążyła zobaczyć moją minę.
I na korytarzu hospicjum, zygzakując między stertami czystych, białych, sztywnych od krochmalu prześcieradeł, po raz pierwszy poczułem, że moim nowym kierowcą jest Mroczny Pasażer, mój nieproszony doradca. Dexter stracił na znaczeniu, stał się prawie niewidzialny jak pastelowe pasy na groźnym, przezroczystym tygrysie. Całkowicie wtopiłem się w tło, ale byłem tam, krążyłem, podchodząc ofiarę pod wiatr. W tym fantastycznym rozbłysku wolności, w drodze na pierwsze prawdziwe polowanie, osobiście zatwierdzone przez wszechpotężnego Harry’ego, wycofałem się w głąb samego siebie, zanurzyłem w scenerii mojego posępnego „ja”, podczas gdy on, ja numer dwa, prężył się do skoku i warczał. Nareszcie to zrobię, nareszcie zrobię to, do czego zostałem stworzony.
I zrobiłem.
17
I zrobiłem. Tak dawno temu, mimo to wspomnienia wciąż pulsowały we mnie jak żywe. No i oczywiście wciąż miałem tę pierwszą kropelkę zakrzepłej krwi na szkiełku mikroskopowym. Tak, to była moja pierwsza i w każdej chwili mogłem cofnąć się w czasie, wystarczyło, że spojrzałem na szkiełko. I często spoglądałem. Dla Dextera był to wyjątkowy, bardzo specjalny dzień. Ostatnia Pielęgniarka stała się Pierwszą Towarzyszką Zabaw i otworzyła dla mnie tyle cudownych drzwi. Tyle się dzięki niej nauczyłem, tyle dowiedziałem.
Ale dlaczego przypomniała mi się akurat teraz? Dlaczego ciąg tych wszystkich zdarzeń zdawał się przenosić mnie w przeszłość? Nie mogłem sobie pozwolić na czułe wspominanie moich pierwszych długich spodni. Czekały mnie wielkie czyny, musiałem działać, musiałem podejmować ważkie decyzje. A nie wędrować ckliwymi zaułkami przeszłości i nurzać się w słodkich wspomnieniach o pierwszym szkiełku mikroskopowym.
Myśląc o szkiełku, nagle zdałem sobie sprawę, że nie pobrałem próbki krwi Jaworskiego. Był to jeden z tych małych, absurdalnie nieistotnych szczegółów, które silnych ludzi czynu zmieniają w rozedrganych, rozchlipanych neurotyków. Po prostu musiałem mieć to szkiełko. Śmierć Jaworskiego była bez niego kompletnie bezsensowna. Cały ten idiotyczny epizod zdawał się teraz jeszcze bardziej beznadziejny niż moja impulsywność i głupota. Był po prostu niepełny. Nie miałem szkiełka.
Jak kaleka potrząsnąłem głową, próbując połączyć dwie szare komórki w synapsę. Miałem ochotę popłynąć łodzią na poranną przejażdżkę. Może słone powietrze oczyści mi czaszkę z głupoty. Mógłbym też wziąć kurs na południe, na Turkey Point, z nadzieją że promieniowanie zmutuje mnie i przywróci mi rozsądek. Zamiast tego, zrobiłem sobie kawy. Brak szkiełka. Brak szkiełka zubażał i dewaluował całe przeżycie. Bez szkiełka mogłem równie dobrze zostać w domu. Dewaluował? No, prawie. Bo była i rekompensata. Uśmiechnąłem się czule, wspominając księżycową poświatę i stłumione krzyki. Och, Dexter, ty mały, zwariowany potworku. Przygoda zupełnie niepodobna do innych. Znakomite urozmaicenie nużącej rutyny, choć raz na jakiś czas. No i oczywiście Rita, ale nie miałem pojęcia, co o tym myśleć, więc nie myślałem. Zamiast niej, przypomniał mi się chłodny wiatr omywający ciało tego wijącego się robaka, który lubił krzywdzić dzieci. Prawdziwe szczęście. Prawie. Naturalnie za dziesięć lat wspomnienia zbledną i bez szkiełka nie będę mógł ich przywołać. Musiałem mieć szkiełko, moją jedyną pamiątkę. Cóż, zobaczymy.
Czekając, aż zaparzy się kawa, sprawdziłem, czy jest gazeta. Nadzieja matką głupich — wcale na to nie liczyłem. Rzadko kiedy rozwożono je przed wpół do siódmej, a w niedzielę często trafiały do subskrybentów dopiero po ósmej. Był to kolejny przykład dezintegracji społeczeństwa, która tak bardzo martwiła Harry’ego. Bo doprawdy, skoro nie mogę mieć na czas gazety, jak można oczekiwać, że przestanę zabijać?
Gazety nie było; nieważne. To, jak prasa opisuje moje przygody, nigdy mnie zbytnio nie ciekawiło. A Harry ostrzegał mnie przed idiotyzmem jakim byłoby założenie i prowadzenie pamiętnika z wyciętymi z gazet zdjęciami i artykułami. Nie musiałem tego robić. I rzadko kiedy przeglądałem recenzje moich dokonań. Tym razem było oczywiście nieco inaczej, ponieważ przez moją impulsywność nie zachowałem należytej ostrożności i martwiłem się trochę, czy dobrze zatarłem ślady. Poza tym byłem po prostu ciekaw, co napisali o moim przypadkowym wypadzie. Dlatego przez czterdzieści pięć minut siedziałem w kuchni i z kubkiem kawy w ręku czekałem, aż gazeta wyląduje z trzaskiem pod drzwiami. Przyniosłem ją do kuchni i otworzyłem.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Demony dobrego Dextera»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Demony dobrego Dextera» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Demony dobrego Dextera» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.