– Zabieram obraz, Baronie, nie twoją on własnością przecież.
Obojętnie wzruszył ramionami.
Ja zaś kontynuowałem, w nadziei, że go choć cokolwiek sprowokuję:
– Pan wie… Pan wie zapewne… iż Duponte rozwikła tę zagadkę. Bo pierwowzorem jest Dupin.
– Sądzisz, że dla niego to istotne?
Tu się mocno zdumiałem, innej wszak repliki oczekując.
– A mówił ci Duponte przypadkiem, jakeśmy się poznali?
– Baron spojrzał na mnie z powagą. – Skądże, z pewnością nie – kiwając głową, oznajmił w zamyśleniu. – Zbyt sobą wszak pochłonięty stale… Chciałby się w centrum uwagi wiecznie znajdować, lecz sam o sobie prawić nie chce, bo go to męczy zbytnio. W Paryżu byliśmy wówczas obaj. I damę nazwiskiem Catherine Gautier oskarżono wtedy o zabójstwo, kobietę znajomkowi twemu drogą wielce.
Na myśl mi przywiodło policjanta, który w cafe paryskiej stwierdził, jakim to Duponte uległ przemianom, bo ukochaną mu za morderstwo powieszono, a on nic poradzić na to nie mógł.
– Darzył ją uczuciem Duponte, prawda?
– Nic to! I ja kochałem. No, nie patrz się tak na mnie, jakbyśmy w powiastce błahej brali teraz udział; nie tak, jak przypuszczasz, się toczyła sprawa. Bo myśmy nie walczyli o względy owej pani. Powab jej i bystrość umysłu każdego, kto ją poznał, zniewalały wszakże. Ciekawi cię, jak to możliwe, by damę tego pokroju oskarżono o zamordowanie siostry? To niedorzeczność, Quentin, bądź spokojny.
Catherine Gautier, jak mi objaśnił Baron, wywodziła się z klasy niższej, acz wyróżniała cnotliwością i wybitnym intelektem. Była ona najbliższą i (wedle niektórych) jedyną Duponte’a towarzyszką. Pewnego dnia znaleziono jej siostrę podle zamordowaną, a jej, Duponte’a kochance, zarzucono ową zbrodnię. Jako że policja doń wrogo się nastawiła, bo umiał wykrywać wszelakie przestępstwa, które tamtych przerastały, uznano ogólnie wtedy, iż owo pomówienie wynika z chęci zemsty na nim.
– Wina nie po jej stronie zatem?
– Bynajmniej – po chwili odpowiedź padła osobliwa. – Więc byłeś z nią zaznajomiony?
– Doprawdy, on ci nic, przyjacielu, nie powiedział na ten temat? Wszak wiele łączy was miesięcy… Owszem. – Baron się roześmiał. – Bo byłem jej prawnikiem, drogi panie! Broniłem w owej makabrycznej sprawie.
– Pan? – nie mogłem uwierzyć uszom. – Przecież ją stracono… Ty nigdy, jak wiadomo, nie przegrałeś jeszcze.
– Owszem. Wyjąwszy, tak się osobliwie składa, właśnie proces Catherine Gautier.
Zadumałem się nad porażką Duponte’a.
– Nie dał jej rady ocalić, lecz sławę swoją odzyska – zapewniłem, używając pojęcia ulubionego przez Barona – obecnie dzięki Poego tajemnicy.
– Nie dał rady ocalić! – Baron znów się zaśmiał. – Nie dał niby rady?!
Szyderstwo to mnie zagniewało. Wiedziałem, że Duponte próbował badać sprawę samodzielnie, gdy mademoiselle Gautier trafiła do aresztu, ale się poddać w końcu musiał, zrozpaczony. Opowieść tę przytoczyłem teraz Baronowi.
– Badać próbował, tak ci doniesiono? A jakże, monsieur, w samej rzeczy. I wcale się nie poddał. Wiodło mu się pomyślnie, tak jak zwykle.
– Pomyślnie? Czyżby do egzekucji jej nie doszło ostatecznie?
– Jak dziś pamiętam – zaczął Baron – pierwsze swe odwiedziny u Duponte’a w Paryżu.
Baron musiał sam wyszukać miejsce stosowne na swój kapelusz i laskę, Auguste Duponte się o to bowiem absolutnie nie zatroszczył. Baron domagał się korzystniejszego światła w pomieszczeniu, bo jasność mu niezbędna była, ażeby zamaszystym ruchem dłoni i ekspresją oblicza wrażenie wywrzeć odpowiednie dla uzyskania zgody na współpracę z Duponte’em. Rzecz jasna, uznał, iż jak o Duponte’a chodzi, nie będzie mowy o stosowaniu zwykłych metod perswazji. Wyjściowa zaś jego sytuacja nie wyglądała różowo, bo nie dość, że jako prawnik znalazł się na rozdrożu, to jeszcze w grę wchodziło życie wiadomej niewiasty.
Baron nigdy przedtem Duponte’a nie odwiedzał. Jak każdy wówczas w Paryżu człowiek dobrze zorientowany lub też kryminalista słyszał on po prostu o działalności sławnego detektywa. Sam Baron postępował zawsze w myśl pewnej sztywnej zasady, nie przyjmował mianowicie spraw przestępców, którzy do aresztu trafili dzięki racjomaginacji Duponte’a. Powód owej reguły nie tak się zaś tłumaczy, iż osoby przez Duponte’a oskarżone za winne Baron uznawałby automatycznie. Otóż nie. Duponte cieszył się nieskalaną reputacją, na tyle wtedy silną, że każdy właściwie sędzia, dowiedziawszy się, iż on to oskarżenie wnosi, prawie na sto procent by nie przystał na uniewinnienie.
Teraz jednak Baron dostrzegł i dla siebie szansę. W celu wygrania swojej najcięższej sprawy mógł się posłużyć ślepym uczuciem detektywa wobec pani Gautier. Wmówić sobie zdołał, że każda z jego spraw jest jednakowo ważna i najistotniejsza, lecz ta, o której tu mowa, będzie mieć wyjątkowy charakter – ponieważ nikt inny, żaden już adwokat by się za nią wziąć nie poważył. Wobec powyższych faktów znacznie wzrosła determinacja Barona.
– Obronę tu solidną urządzimy – oznajmił Duponte’owi – gdyż celem naszym jest zapewnić mademoiselle swobodę – dodał śmiało. – Pomoc twa, monsieur Duponte, byłaby nieoceniona i kluczowa w samej rzeczy. Zostaniesz bohaterem obwołany, wolność jej gwarantując – te słowa wypowiedział już bez przekonania, wiedząc, iż jemu sława przecież ma przypaść.
Duponte bez ruchu siedział w fotelu przy kominku wygasłym.
– Mój udział to potwierdzi, iż jest ona winna – odparł prawie obojętnie.
– Niekoniecznie, monsieur Duponte – zaprzeczył w ekscytacji Baron. – Znany jest pan z postrzegania zjawisk, których inni nie dojrzą wcale. Gdy wszyscy chcieliby ją widzieć winną, ty mógłbyś użyć swych talentów, geniuszu swego, monsieur, by niewinności dowieść tutaj. Jak głosi Pismo Święte, wszyscyśmy winni, monsieur, lecz czy potem i tego nie podaje, że niewinnymi też jesteśmy wszyscy?
– Nie dotarło do mnie, żeś pan tak w religii wykształcony, monsieur Dupin.
– „Baronie” się do mnie zwracaj, jeśli łaska. Duponte spojrzał nań, okiem nie mrugnąwszy. Baron zaś odchrząknął.
– Wybór ci proponuję, monsieur, który, ufam, do roztropności twej przemówi. Możesz swój geniusz zastosować w obronie ukochanej, co i ciebie kocha, przed losem zaiste najmroczniejszym. Lub siedzieć tu bezczynnie w swej zbytkownej izbie i dać się samotności pożreć całkiem. Decyzję, co czynić należy, byłby tutaj zdolny podjąć choćby osioł. Jakież zatem będzie twoje przeznaczenie?
Baron nie nawykł korzystać ze słownictwa głębokiego, lecz w owym przypadku nie potrafił zwyczajnie istnieć ponad. Mademoiselle Gautier zdołała życie swe ocalić, gdy ją porzucił zamożny student z Paryża, którego była kochanką. W takiej to sytuacji dziewczęta na ogół popadały w prostytucję, lecz się tego udało uniknąć pannie Gautier. Mimo próśb usilnych Catherine na ulicę poszła wszakże jej siostra. I właśnie przez upadek siostry Catherine cierpiała, nie tylko bowiem miały to samo nazwisko, lecz także podobieństwo cech zewnętrznych, skutkiem czego obie mylili często znajomi, sklepikarze i policja. Mogłoby to dla niej stać się motywem dostatecznym: chcąc honor swój zachować, skazy się rzekomo pozbyć chciała. Baron wszak uzyskał dość informacji wskazujących, iż nieprawdopodobne wielce, aby oskarżona była zdolna uczynić coś podłego, a także zdobył nazwiska rozmaitych złoczyńców, z którymi się siostra jej zadawała w ramach swej nowej profesji i którym – bez trudu większego – dałoby się zarzut ów postawić.
Читать дальше