– Mam nowe informacje z Portland – usłyszałam nad sobą czyjś głos. – Pomyślałem sobie, że może chciałabyś je poznać.
Podniósłszy głowę, ujrzałam Molinariego, siedzącego na najwyższym stopniu schodów.
– Znaleźli w Portland sekretarkę magistratu, która zdradziła swojemu kochankowi miejsce pobytu Proppa. To miejscowy radykał. Okazało się, że użyta przez mordercę broń należała do niego. Ale podejrzewam, że dziś to cię zbytnio nie zainteresuje.
– Myślałam, że zajmujesz się jakimiś ważnymi sprawami – powiedziałam, zbyt wyjałowiona i zmęczona, by mu okazać, jak bardzo cieszę się z jego obecności. – Jak to się dzieje, że zawsze kończysz jako moja piastunka?
Podniósł się.
– Nie chciałem, żebyś się czuła samotna.
Nagle nie mogłam już dłużej wytrzymać. Pękły wszystkie tamy. Kiedy Molinari zszedł ze schodków, objął mnie i przytulił, po moich policzkach zaczęły płynąć łzy. Czułam się zawstydzona, że widzi mnie w takim stanie – tak bardzo chciałam wydawać się silna – ale nie potrafiłam przestać szlochać.
– Przepraszam – wymamrotałam, próbując się opanować.
– Nie masz za co. – Pogłaskał mnie po włosach. – Nie musisz niczego udawać. Płacz nie przynosi wstydu.
Chciałam krzyknąć: „Coś złego spotkało Jill!” – ale bałam się podnieść głowę, wolałam nie pokazywać mojej zapłakanej twarzy.
– Mnie też jest bardzo przykro z powodu zaginięcia twojej przyjaciółki. – Trzymał mnie jeszcze przez chwilę w objęciach, a potem delikatnie oparł ręce na moich barkach i spojrzał w zapuchnięte oczy. – Kiedy zawaliły się wieże World Trade Center, pracowałem w Departamencie Sprawiedliwości – powiedział, ocierając mi łzy z policzków. – Znałem chłopców, którzy tam zginęli. Kilku strażaków, Johna 0’Neilla z ochrony. Byłem dowódcą jednej z ekip ratowniczych, ale kiedy zaczęły napływać te wszystkie nazwiska… ludzi, których codziennie spotykałem w pracy… nie wytrzymałem. Poszedłem do toalety. Wiedziałem, że ryzyko jest wpisane w nasz zawód, lecz mimo to siedziałem w kabinie i płakałem. Nie wstydzę się tego.
Otworzyłam drzwi i weszliśmy do domu. Siedziałam skulona na kanapie, Martha położyła mi głowę na kolanach, a Molinari poszedł zaparzyć herbatę. Nie wiem, co bym zrobiła, gdybym była sama. Kiedy wrócił z herbatą, przytuliłam się do niego. Objął mnie ramionami i tak trwaliśmy przez długi czas. Miał rację: nie trzeba wstydzić się łez.
– Dziękuję – westchnęłam, wtulona w jego pierś.
– Za co? Za to, że umiem zaparzyć herbatę?
– Za to, że nie jesteś jednym z tych dupków. – Zamknęłam oczy. Na moment wszystko, co złe, znalazło się na zewnątrz, daleko od mojego pokoju.
Zadzwonił telefon. Pomyślałam z niechęcią, że powinnam go odebrać. Na chwilę poczułam się, jakbym była milion kilometrów stąd, i choć było to egoistyczne, nie chciałam wracać do rzeczywistości.
Nagle jednak przyszło mi do głowy, że to może być Jill.
Złapałam słuchawkę i usłyszałam głos Cindy:
– Dzięki Bogu, że jesteś. Coś się stało. Zesztywniałam. Przysunąwszy się do Molinariego, spytałam:
– Jill?
– Nie – odparła. – August Spies.
Słuchałam z rosnącym niepokojem, kiedy Cindy odczytywała mi ostatni komunikat:
– „Uprzedziliśmy was, ale zlekceważyliście ostrzeżenie i nie spełniliście naszych żądań. To nas nie dziwi, bo zawsze nas lekceważyliście, więc znów uderzyliśmy”. Podpisał to August Spies, Lindsay.
– Mamy kolejne morderstwo – poinformowałam Molinariego, kiedy rozłączyłam się z Cindy.
Dalszy ciąg komunikatu zawierał informację, że to, czego szukamy, znajduje się przy Harrison Street 333, w pobliżu nabrzeża portowego w Oakland. Upłynęły dokładnie trzy dni od chwili otrzymania przez Cindy pierwszej wiadomości. August Spies dotrzymał obietnicy.
Skończywszy rozmowę z Cindy, zadzwoniłam do sztabu kryzysowego. Chciałam mieć na miejscu naszych policjantów i zarządziłam całkowitą blokadę ruchu w stronę portu w Oakland. Nie wiedziałam, z czym będziemy mieli do czynienia ani ile może być ofiar, więc zadzwoniłam także do Claire.
Molinari włożył już marynarkę i rozmawiał przez telefon. Byłam gotowa w ciągu minuty.
– Chodź – powiedziałam przy drzwiach. – Możesz mi towarzyszyć.
Włączywszy syrenę, popędziliśmy Trzecią Ulicą ku mostowi. Ruch o tej porze był minimalny i jechaliśmy przez Bay Bridge bardzo krótko.
W radiu usłyszeliśmy głosy policjantów z Oakland. Odebrawszy 911, chcieli się dowiedzieć, czego mają się spodziewać: pożaru, wybuchu, rannych?
Zjechałam z mostu na trasę 880, prowadzącą do portu. Dwa wozy patrolowe z błyskającymi światłami alarmowymi zatrzymywały wszystkie samochody jadące w kierunku portu. Podjechaliśmy do blokady. Fioletowy volkswagen Cindy już tam był, a ona sama kłóciła się z jednym z funkcjonariuszy.
– Wsiadaj! – krzyknęłam do niej.
Molinari błysnął swoją odznaką przed nosem młodego policjanta, któremu z wrażenia oczy wyszły z orbit.
– Ta pani jest z nami – oświadczył.
Od zjazdu z mostu do portu było już niedaleko. Do nabrzeża prowadziła Harrison Street. Cindy opowiedziała nam, jak otrzymała e – maił. Miała ze sobą wydruk, który Molinari przeczytał podczas jazdy.
Kiedy zbliżaliśmy się do portu, zobaczyliśmy mnóstwo błyskających czerwonych i zielonych świateł. Wydawało się, że przybyła tu cała policja Oakland.
– Wysiadamy – powiedziałam.
Wyskoczyliśmy z wozu i pobiegliśmy ku staremu magazynowi z cegły, oznaczonemu numerem 333. Z ciemności wypiętrzały się filary estakady. Dokoła stały setki kontenerów. Przez port w Oakland przechodziła większa część ruchu towarowego w rejonie zatoki.
Usłyszałam, że ktoś mnie woła. To była Claire, która wyskoczyła ze swojego pathfmdera i biegła do nas.
– Co znaleziono?
Powiedziałam, że jeszcze nie wiem.
W tym momencie zobaczyłam wychodzącego z budynku kapitana komisariatu w Oakland, z którym kiedyś pracowałam.
– Gene! – krzyknęłam i pobiegłam do niego.
Nie musiałam pytać, co się stało, widać to było na jego twarzy.
– Pojedynczy strzał w tył głowy. Ofiara została porzucona na piętrze.
Wzdrygnęłam się, czując zarazem ulgę, że przynajmniej jest tylko jedna.
Ruszyliśmy po metalowych schodach na górę, a Cindy i Claire za nami. Miejscowy policjant chciał nas zatrzymać, ale pokazałam mu swoją odznakę. Ciało leżało na podłodze, częściowo owinięte zakrwawioną plandeką.
– Niech to szlag trafi – powiedziałam. – Co za bydlaki…
Nad ofiarą pochylali się dwaj policjanci i ekipa pogotowia ratunkowego. Do plandeki przypięta była kartka. List przewozowy.
– ”Uprzedziliśmy was – przeczytałam głośno. – Zbrodnicze państwo nie jest zwolnione od odpowiedzialności za swoje zbrodnie. Członkowie G – osiem, opamiętajcie się. Zrezygnujcie z kolonizacyjnej polityki. Macie następne trzy dni. Możemy uderzyć w każdym miejscu, o każdym czasie. August Spies”.
U dołu strony widniały napisane wersalikami słowa: NA RĘCE WYDZIAŁU SPRAWIEDLIWOŚCI W RATUSZU.
Serce we mnie zamarło i przez chwilę nie byłam zdolna się ruszyć. Rzuciłam okiem na Claire. Widziałam, że również jest w szoku.
Odsunąwszy jednego z sanitariuszy, uklękłam przy zwłokach. Pierwszą rzeczą, która rzuciła mi się w oczy, była dobrze mi znana bransoletka z akwamarynu od Davida Yurmana na przegubie ofiary.
Читать дальше