Nabrałam tchu i spojrzałam w te jego oszałamiająco niebieskie oczy.
– Przyznaję, że zrobiłeś to w miły sposób. Nagle zerwałam się z łóżka.
– Boże Wszechmogący, nasza kolacja!
– Do diabła z kurczakiem. – Molinari uśmiechnął się i przyciągnął mnie do siebie. – Nie musimy go jeść.
Zadzwonił telefon.
Pierwszą moją myślą było: nie podniosę słuchawki. Czekałam, aż włączy się automatyczna sekretarka.
Po chwili usłyszałam zdenerwowany głos Claire:
– Lindsay, jestem zaniepokojona. Odezwij się, jeśli tam jesteś!
Zamrugałam powiekami, przetoczyłam się po łóżku do nocnego stolika i wymacałam telefon.
– Co się stało, Claire?
– Jesteś, dzięki Bogu! – Mówiła wzburzonym głosem, co było u niej niezwykłe. – Chodzi o Jill. Jestem przed jej domem, ale nikogo w nim nie ma.
– Miała sprawę w sądzie. Trzeba było zadzwonić do biura. Pewnie pracuje do późna.
– Oczywiście, że zadzwoniłam do biura – odparła Claire. – Nie przyszła dziś do pracy.
Poderwałam się na łóżku, zdezorientowana i zaniepokojona.
– Powiedziała, że ma rozprawę, Claire. Jestem tego absolutnie pewna.
– Rzeczywiście miała rozprawę, Lindsay, ale się na niej nie pokazała. Szukali jej przez cały dzień.
Oparłam się plecami o wezgłowie łóżka. Zlekceważenie obowiązków zupełnie nie pasowało do wizerunku Jill.
– To niepodobne do niej – stwierdziłam.
– Absolutnie – zgodziła się ze mną Claire. Nagle poczułam lęk.
– Claire, czy już wiesz, co się wydarzyło? Wiesz, co się stało ze Steve’em?
– Nie – odparła Claire. – O czym ty w ogóle mówisz?
– Nie ruszaj się stamtąd – poleciłam jej. Odłożyłam telefon i przez sekundę siedziałam nieruchomo.
– Przepraszam, Joe, ale muszę cię zostawić.
Kilka minut później pędziłam pełną szybkością Dwudziestą Trzecią Ulicą w stronę Castro. W grę wchodziły różne możliwości: Jill była w depresji… potrzebowała odprężenia… pojechała do rodziców… Ale nigdy, przenigdy nie opuściłaby sprawy w sądzie.
Kiedy zajechałam przed jej dom w Buena Vista Park, pierwszą rzeczą, która zwróciła moją uwagę, był jej szafirowy 535, stojący na podjeździe.
Claire czekała na mnie na podeście schodów. Uściskałyśmy się.
– Nie odpowiada – powiedziała. – Dzwoniłam i pukałam, ale bez rezultatu.
Rozejrzałam się dookoła. W pobliżu nikogo nie było.
– Nienawidzę tego robić – mruknęłam, wyłamując szybkę we frontowych drzwiach. Przyszło mi do głowy, że Steve mógł wpaść na ten sam pomysł.
Natychmiast włączył się alarm. Znałam kod: 63442, numer legitymacji pracowniczej Jill. Wystukałam go, zastanawiając się, czy fakt, że alarm był włączony, to dobry znak.
Zapaliwszy światło, zawołałam:
– Jill!
Równocześnie usłyszałam warczenie i z kuchni wybiegł brązowy labrador mojej przyjaciółki, Otis.
– Jak się masz, kolego. – Poklepałam go po grzbiecie. Wydawał się zadowolony, że widzi znajomą twarz. – Gdzie twoja mamusia? – spytałam. Jednego byłam pewna: Jill nigdy nie opuściłaby psa. Prędzej Steve’a, ale nigdy Otisa.
– Jill… Steve! – zawołałam w głąb domu. – Tu Lindsay i Claire.
Nikt nie odpowiedział.
W zeszłym roku Jill odnowiła dom. Wzorzyste sofy, ściany w kolorze melona, skórzana sofa przy stoliku do kawy. Po kolei zaglądałyśmy do dobrze nam znanych pokoi. Dom był ciemny i cichy. Ani śladu Jill.
– Zaczynam się czuć nieswojo – mruknęła Claire.
– Ja też. – Położyłam jej rękę na ramieniu. – Sprawdzę, co jest na górze. Nie, pójdziemy tam razem – zdecydowałam.
Wchodząc po schodach, wyobrażałam sobie wściekłego Steve’a, wypadającego na nas z któregoś z pokojów jak w horrorze dla nastolatków.
– Jill… Steve! – zawołałam ponownie. Na wszelki wypadek wyjęłam pistolet.
Nadal nie było odpowiedzi. Światła w głównej sypialni były zgaszone, a wielkie łóżko z baldachimem zasłane. Przybory toaletowe Jill i jej kosmetyki leżały w komplecie w łazience.
Kiedy ostatni raz z nią rozmawiałam, kładła się do łóżka. Zamierzałam już wrócić na korytarz, gdy zauważyłam aktówkę mojej przyjaciółki.
Jill nigdzie się nie ruszała bez swojego „podróżnego biura”, co w końcu stało się tematem naszych żartów. Nawet na plaży nie mogła wytrzymać bez pracy.
Zabrałam ze sobą aktówkę, chwyciwszy rączkę przez szmatkę, i wyszłam na korytarz, gdzie spotkałam Claire, która sprawdzała inne pokoje.
– Nikogo nie ma – powiedziała.
– Nie podoba mi się to, Claire. Samochód stoi na podjeździe. – Pokazałam jej aktówkę. – Spójrz na to. Ona tu spała… i nie pojechała do pracy. Gdzie w takim razie jest?
Nie miałam pojęcia, jak się skontaktować ze Steve’em.
Było już późno, poza tym nie wiedziałam, gdzie zamieszkał. Jill nie dawała znaku życia dopiero od rana. Może w końcu się objawi i będzie wkurzona naszą przesadną troską o nią. Mogłyśmy jedynie czekać i zamartwiać się, a ja miałam coraz większe poczucie winy.
Zatelefonowałam do Cindy, która przyjechała po piętnastu minutach. Claire zadzwoniła do męża i powiedziała mu, że na razie nie wraca, może nawet zostanie całą noc u Jill.
Siedziałyśmy z podkulonymi nogami na kanapie w pokoju Jill do pracy. Możliwe, że po prostu zmieniła zdanie i poszła pogodzić się ze Steve’em.
Koło jedenastej zadzwonił mój telefon komórkowy. Jacobi zameldował, że w żadnym z barów w Berkeley nie znaleźli nikogo, kto by się przyznał, iż rozpoznaje Hardawaya. Potem już tylko siedziałyśmy w milczeniu. Nie pamiętam, o której zmorzył nas sen.
W nocy budziłam się kilkakrotnie, gdyż zdawało mi się, że coś słyszę. „Jill?” – pytałam. Ale to nie była ona.
Nad ranem wróciłam do domu. Joe posłał łóżko i posprzątał w mieszkaniu. Wzięłam prysznic i zadzwoniłam do biura, że się spóźnię.
Godziną później zajechałam przed Centrum Finansowe, gdzie mieściło się biuro Steve’a. Zostawiłam explorera na ulicy i wpadłam jak burza do gmachu, ledwie mogąc opanować narastający lęk.
Spotkałam Steve’a w recepcji. Roztaczał swoje uroki przed piękną recepcjonistką, popijając kawę, z nogą nonszalancko opartą na krześle.
– Gdzie ona jest? – spytałam.
Musiałam go zaskoczyć, bo rozlał kawę na swoją różową koszulę od Lacoste’a.
– Do diabła, Lindsay… – Podniósł obie ręce w górę.
– Idziemy do twojego biura – oznajmiłam, wwiercając się w niego wzrokiem.
– Jakiś problem, panie Bemhardt? – spytała recepcjonistka.
– W porządku, Stacy – odparł Steve. – To przyjaciółka.
Akurat.
Gdy tylko znaleźliśmy się w jego narożnym pokoju, zatrzasnęłam drzwi.
– Oszalałaś, Lindsay? – warknął. Pchnęłam go na krzesło.
– Chcę wiedzieć, gdzie ona jest, Steve.
– Jill? – Z niewinną miną pokazał puste dłonie.
– Przestań udawać, sukinsynu. Jill zniknęła. Nie pojawiła się w pracy. Chcę wiedzieć, gdzie ona jest.
– Nie mam pojęcia – odparł Steve. – Co to znaczy „zniknęła”?
– Miała wczoraj sprawę sądową – powiedziałam, tracąc resztki opanowania – na której się nie zjawiła. To do niej niepodobne. Chyba nie wróciła na noc do domu. Na miejscu jest jej samochód i aktówka. Może ktoś dostał się do środka?
– Wszystko ci się poplątało, pani porucznik – wycedził Steve z drwiącym uśmieszkiem. – Jill wyrzuciła mnie przedwczoraj z domu i zmieniła zamki w Fortecy Bernhardt.
Читать дальше