Artur Baniewicz - Dobry powód, by zabijać

Здесь есть возможность читать онлайн «Artur Baniewicz - Dobry powód, by zabijać» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Триллер, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Dobry powód, by zabijać: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Dobry powód, by zabijać»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Baza wojskowa sił pokojowych w Turkmenii. Wojna ledwie się tli, ale pociąga za sobą kolejne ofiary. Morale żołnierzy upada, na porządku dziennym są pijaństwo i narkotyki. Tymczasem rząd RP wycofuje się z obiecanych podwyżek pensji dla wojska, a do bazy zgłaszają się kupcy, którzy oferują milion dolarów za ciężarówkę amunicji. Plutonowy Adam Kulanowicz decyduje się na transakcję. Sytuacja jednak się komplikuje – w bazie pojawia się dziennikarka, koleżanka szkolna Adama, a łatwy z pozoru zarobek okazuje się śmiertelną pułapką…

Dobry powód, by zabijać — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Dobry powód, by zabijać», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Znikła na chwilę, by pojawić się w lewych tylnych drzwiach i dopaść nas w trzech długich susach. Była w polowych spodniach i swetrze; cienką jak u osy talię przecinał pas z kaburą służbowego WIST-a. Odpiętą.

– Popierdoliło się, Czarek. – Dygotała z nerwów, ale mimo akompaniamentu dwóch silników, generatora i jakiegoś postukującego raz po raz karabinka, głos trzymała na wodzy. – W karty sobie, kurwa, grali. Trzech, masz pojęcie?

– Co?

– Umówiłam się z tym kutasem na laskę, a on kumpli zaprosił. Gówniarz jebany.

Szamocki popatrzył z niedowierzaniem na wschód. Z lekkim odchyleniem ku północy: schron stał w narożniku obozu.

– Popierdoliło się. – Patrycja skrzyżowała ramiona na piersi, jak ktoś, kto mocno zmarzł. – Musimy ich… Zgłupiałam z tego wszystkiego. Chwilę pogadaliśmy, dosłownie parę sekund.

Wyciągnęłam Grześkowiaka przed schron, mówię: „dobra, poobciągam, ale po kolei, no przecież nie trzem naraz”, a ten kretyn, Fornalski…

Zamilkła, wpatrzona w Kaśkę. Jakby dopiero teraz zauważyła jej obecność. Ale specjalnie się nie dziwiłem. W obliczu wielkiej katastrofy łatwo przegapić następne. Wszystko się waliło. Tysiąc razy wyobrażałem sobie tę noc i doskonale wiedziałem, na czym możemy się przejechać.

– Co ta cipa tu robi?

Przed barakiem numer 5 eksplodował granat. Nikt nie strzelał, BWP już jakiś czas temu dał spokój drzwiom i właśnie ruszał spod masztu, więc wszyscy drgnęli.

– Pomaga. – Szamocki odciągnął Patrycję za narożnik, pchnął w miejsce, gdzie jej blond czupryna nie kłuła w oczy potencjalnych obrońców Piątki. – Co: Fornalski?

– Załatwił go. Jezu, parę sekund gadałam, wychodzimy, a on mu z paralizatora… No debil normalnie. A jeszcze głośno mówiłam, żeby się kapnął, że więcej ich tam siedzi… No i jak Grześkowiak walnął o glebę, musiałam wyjąć spluwę i… Bo co miałam robić?

– Powiedzieć, że zemdlał z rozkoszy.

Sam mało nie zemdlałem. Nigdy się nie lubiły, ale nie chciało mi się wierzyć, że Kaśka może wyskoczyć z takim tekstem w takim momencie. Na południowym końcu Piątki coś się paliło, przez okno wyleciały dwa następne granaty, parę szyb wysypało się na zewnątrz w ramach przygotowywania stanowisk strzeleckich seriami z beryli. Ziemia zaczynała palić się nam pod nogami, a ta wariatka…

Należało jej się – i oberwała od razu. Patrycja też miała refleks. Tyle że zamiast ostrego języka użyła tępej pięści. Kaśka dostała w policzek prawym sierpowym, rzuciło nią o mur, aż przykucnęła z twarzą skrytą w dłoniach.

– Dość – warknął Szamocki. – Zabiliście ich?

Patrycja, chyba otrzeźwiona bólem stłuczonych kostek, wskazała bewupa.

– Związaliśmy i do wozu. Ale widzieli nas i…

– Potem. – Kolejny wybuch zwolnił go z obowiązku tłumaczenia, jak wyglądają priorytety. – Właź do wieży i pilnuj okien. Mają się bać, ale jak kogoś zastrzelisz, osobiście nogi ci z dupy powyrywam. Jasne?

Nie odpowiedziała: skoczyła w stronę wozu i znikła, zatrzaskując za sobą drzwi.

Szamocki pchnął mnie do tyłu, złapał Kaśkę, pociągnął w stronę ogrodzenia. Trzymała się za twarz, ale już tylko jedną ręką. Nie pluła zębami.

– Znasz angielski? – Doszliśmy do połowy długości baraku, nim zrozumiała, że to do niej, i wymruczała coś niewyraźnie. – A rosyjski?

– Zabijecie ich?

– I prowadzi bewupa – wtrąciłem się. – W razie czego…

– Nikt nie zginie, ale masz robić to, co każę. Jasne? Dokładnie to i nic więcej. Słyszysz, Kaśka?

Kiwnęła głową. Słyszała. Zrozumienia i akceptacji nie byłem już taki pewien.

Pod osłoną rządka latryn dopadliśmy ściany Dwójki. Zza zachodniego narożnika dobiegał warkot silnika i kiedy ruszyliśmy dalej, uznałem, że Szamocki zamierza skryć się pod pancerzem. Może i zamierzał, ale nie zdążyliśmy.

Gdy wyjrzałem zza węgła, BWP zrywał się do szarży, a z okna Piątki wypadał kolejny żołnierz. Dwa karabiny waliły wzdłuż ściany, obrabiając południowy narożnik, a pod ich osłoną trzech czy czterech ludzi opuszczało barak. Wszędzie kłębił się kurz – wcześniej sypnęli szczodrze granatami – więc mimo blasku reflektorów nie widziałem za wiele. Reflektorów też zresztą ubyło. Okna Piątki były umieszczone w fatalnym miejscu, dostępne jedynie z dwóch-trzech spiętrzonych łóżek czy stołów, ale w środku walczyło o życie prawie dwudziestu ludzi i efekty dały się zauważyć.

– Krzycz, żeby nie strzelali! – Szamocki sam musiał krzyczeć. – Zakładnik jesteś i tłumacz! Partyzanci nic im nie zrobią, byle nie przeszkadzali! No już, do cholery!

Było coraz głośniej, bo coraz więcej zablokowanych w Piątce żołnierzy dorabiało się stanowisk na zawleczonych pod okna meblach i waliło na oślep z karabinów. Patrycja odgryzała się im, na szczęście z kaemu, za słabego na ściany z betonu. Porykiwania silników i trzaski granatów dopełniały bitewnej melodii. Mimo wszystko hałasowi sporo brakowało do ogłuszającego i przez myśl mi nie przeszło, że Kaśka wywinie taki numer.

Ze poderwie się i pogna śladem bewupa.

– O kurwa – stęknął Szamocki.

Była szybka, naprawdę szybka. Zanim uwierzyłem w to, co widzę, a nogi wyrzuciły mnie zza węgła, mijała środek budynku. BWP mijał środek placu i dwaj z tych, którzy wyskoczyli oknami, zaczęli do niego strzelać. Z karabinów, ale każda kula, która nie trafiła w wóz, mogła trafić w Kaśkę. No i wyskoczyło ich trochę więcej niż dwóch.

Przed drzwiami naszej kwatery był nieduży okop i tylko dlatego pobiegłem dalej. I trochę z powodu irracjonalnej wiary w ludzki rozsądek.

Chyba miałem nadzieję, że tamci wezmą nogi za pas, Kaśka skoczy do okopu, a z baraku nikt do nas nie wygarnie. Niby nie było okien z tej strony, ale serie z kaemu wycięły we wrotach dziurę o gabarytach męskiego ramienia.

Wiara wiarą – karabin jednak przeładowałem. W końcu.

Śmigała gołymi piętami, których ucisk wciąż pamiętałem nad pośladkami; dół sukienki ciągnął się za biodrami, które kilkanaście godzin temu falowały w rytmie moich bioder. Była szalona w tym biegu i zbyt piękna, bym pozwolił jakiemuś spanikowanemu gówniarzowi do niej strzelać.

Nie przemyślałem tego, nie było żadnej świadomej decyzji. Był błysk ognia w kłębach kurzu posrebrzonego światłem lamp, ludzka sylwetka między ścianą baraku a burtą bewupa. Był wachlarz ziemnych krzaczków, wyrastających wokół nóg Kaśki, jej upadek i kolba podrywająca się do ramienia. A potem dzika, atawistyczna radość, kiedy ten, który próbował zabić, sam padał martwy.

Przełącznik ognia nastawiony był na trzystrzałową serię, a widoczność podła – ale od razu poznałem, że to koniec. Coś w szarpnięciu głowy w tył, w bezwładzie padającego ciała… Po prostu wiedziałem.

Pobiegłem dalej. Ale i tak się spóźniłem.

– Nie strzelajcie!!! – Akurat faktycznie nikt nie strzelał, więc było ją słychać chyba aż nad kanałem. – To nasi!!! Polacy!!! Nie strzelajcie!!!

Nie strzelali. Po prawej, między Czwórką a Piątką, bojowy wóz piechoty skręcił zręcznie, grzmotnął w ramię uskakującego człowieka, przewrócił i rozsmarował gąsienicą od krocza po głowę. Tak po prostu. W sekundę. Poderwany eksplozjami granatów kurz zdążył opaść – nie całkiem, lecz i tak wystarczająco, by wyłowić wzrokiem szczegóły. Po lewej płonęła szoferka MAN-a i mrugał karabin maszynowy drugiego bewupa. A pośrodku Kaśka klęczała i rzygała.

Zwaliłem się obok, opasałem ją oburącz w talii i przewróciłem. Na zachód od Piątki wciąż było dwóch żywych strzelców – chyba że skorzystali z pyłowej zasłony i zwiali – a z baraku wylatywały pierwsze wymierzone w bewupa granaty. Mój hełm, kamizelka, głowa, tułów i cała reszta były liczącymi się osłonami, więc choć było mi jej żal, ścisnąłem dziewczynę z całej siły i zmusiłem, by puszczała pawia na własny biust. Nic dziwnego, że się szarpała.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Dobry powód, by zabijać»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Dobry powód, by zabijać» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Dobry powód, by zabijać»

Обсуждение, отзывы о книге «Dobry powód, by zabijać» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x