– Pomyślałam, że spróbuję ją przekonać, żeby nie godziła się na gwałt w zamian za zwrot dysku. Albo że przynajmniej wystraszę tego człowieka.
– I dlatego miałaś przy sobie pistolet?
Mimo że nic nie widziała, popatrzyła w bok.
– Skarbie, prawie zawsze noszę pistolet w torebce. Powinnam ci była o tym powiedzieć już dawno, ale bałam się, że ci się to nie spodoba.
– To chyba nie świadczy zbyt dobrze o twoim zaufaniu do mnie, prawda?
– Nie. Chyba nie. Ale wydaje mi się, że to temat na inną rozmowę.
– To prawda.
– Alan, co się działo w izbie przyjęć?
– Powiem ci. Ale zanim to zrobię, muszę coś wiedzieć. Co jest dla ciebie ważniejsze: to, że jesteś moją żoną, czy to, że jesteś prokuratorem?
– Nie rozumiem. Przecież jestem i tym, i tym. Masz jakieś kłopoty?
– Być może. Wieczorem coś się stało. Coś, o czym nie wiesz.
Lauren zaschło w gardle. Wmawiała sobie, że to efekt solumedrolu.
Ale była to tylko część prawdy. Gdyby widziała, sięgnęłaby po dzbanek z wodą stojący na nocnej szafce. Tylko że nie widziała.
– Co zrobiłeś?
– Lauren, pytasz mnie jako żona czy jako prokurator?
– Skarbie, to trudne pytanie, skoro nie znam okoliczności.
– Wiem. Moja odpowiedź też byłaby trudna, a nie chcę cię stawiać przed niemożliwym wyborem. Może zawodowy obowiązek kazałby ci powiadomić swoich kolegów albo nawet policję, a nie sądzę, żebyś chciała to zrobić. Może lepiej byłoby dla ciebie, gdybyś o niczym nie wiedziała?
– Chodzi o ciebie?
– Tak. I o naszego wspólnego przyjaciela.
– O kogo? O Emmę?
– Nie powinienem ci tego mówić.
– Dlaczego?
– Jeżeli ci powiem, będziesz musiała zawiadomić swoje biuro?
– Nie będę tego wiedziała, dopóki mi nie powiesz.
– No widzisz, jakie to trudne?
Lauren zastanowiła się nad konsekwencjami swojego pytania.
– Chronisz w ten sposób siebie czy mnie? – zapytała w końcu. Alan przez chwilę milczał. Musiał zebrać myśli.
– Chyba i ciebie, i mnie – odparł.
– Z tego wynika, że nie chronisz nas jako małżeństwa – szepnęła z żalem.
Raoul zadzwonił dwie godziny później. Lauren już spała. Telefon odebrał Alan. Bez żadnych wstępów Raouł powiedział:
– Dwa dni temu wieczorem poszedłem do laboratorium porozmawiać z Ethanem. On lubi się spotykać ze mną wieczorem, kiedy jest już tam spokojnie. Jest wtedy bardziej wyciszony, w nastroju… kontemplacyjnym. Mam klucz, ale drzwi nie były zamknięte. Wszedłem i usłyszałem muzykę. Chyba Beethovena. Ale Ethana nigdzie nie widziałem. Zapukałem do drzwi jego mieszkania, nikt się jednak nie odezwał. Wobec tego sprawdziłem laboratorium, a potem, we frontowym pokoju, zobaczyłem ich. Emmę i Ethana. Oni… się kochali. I zauważyłem, że on ma na szyi obręcz. – Raoul zamilkł.
– Mów dalej – poprosił Alan.
– Przestraszyłem się. Wiem, co to urządzenie potrafi. Bałem się też tego, jak zamierza wykorzystać dane, które akurat zbiera. Obawiałem się, że postąpi impulsywnie i zmusi ją, żebyś się zgodziła na wykorzystanie ich. Ona jest taka sławna. Pomyślałem, że zabiorę dysk, żeby nie miał do niego przez jakiś czas dostępu. W tym czasie chciałem go poprosić, żeby się zastanowił nad konsekwencjami ewentualnego rozpowszechnienia tego nagrania. Bardzo się bałem, że Ethan zechce podać do publicznej wiadomości swoje osiągnięcia, że komuś powie o tym nagraniu. Gdyby to zrobił, informacja zaraz by się rozeszła. To nie byłoby dobre dla niego, dla jego firmy, a także dla niej. No wiesz, dla Emmy. Dla niej byłoby to po prostu tragedia. Okazało się jednak, że to ja zachowałem się impulsywnie. Schowałem się w laboratorium. Gdy skończyli… no, wiesz, co… poszli spać. A ja zabrałem dysk.
– Powiedziałeś im o tym?
– W pierwszej chwili chciałem im powiedzieć. Zamierzałem zadzwonić do nich rano. Ale potem, gdy wróciłem do domu, żałowałem, że wziąłem dysk. Czułem się… jakby to powiedzieć… upokorzony. Nie jestem złodziejem. Rano Ethan był bardzo zdenerwowany. Inwestorzy zadzwonili do niego prawie o świcie i oznajmili, że na razie nie będą wzmacniać pozycji BiModalu. Ethana czekała walka z Morganem o to, żeby jak najszybciej przekształcić firmę w spółkę giełdową. To nie była odpowiednia chwila, żeby przyznać się, że mam dysk. Wobec tego po prostu skasowałem dane i zamierzałem oddać mu dysk przy najbliższej okazji. No wiesz, niepostrzeżenie. Ale nie spodziewałem się…
– To jasne, że nie mogłeś się tego spodziewać – powiedział Alan.
– Kiedy Dianę mi przekazała – kontynuował zdenerwowany Raoul – że dzwoniłeś, i opowiedziała, co się dzieje z Lauren, o strzałach…
– Raoul, chyba musisz sobie poszukać adwokata – przerwał mu Alan.
– Tak, może masz rację. Alan, tak mi przykro. Zrujnowałem życie kilku osobom. Na dodatek wynalazki Ethana umarły razem z nim. A przecież mogły zrobić tyle dobrego.
Alan przygotował lekką kolację. W trakcie gotowania postanowił, że powie Lauren tyle, ile może. Czuł, jak między nim a żoną rośnie mur. Nie wiedział, czy uda im się go zburzyć.
– Ani Ethan, ani J.P. nie mieli dysku. Nie wiedzieli nawet, gdzie on jest – powiedział. – Tyle wiem. Reszta to domysły. Chcesz usłyszeć moją wersję?
– Tak.
– Ethan powiedział J.P., co się wydarzyło, że dysk został nagrany i ktoś go ukradł. J.P. zwietrzył okazję. Postanowił wykorzystać kradzież dysku, żeby szantażować ich oboje. To było już po tym, jak inwestorzy odmówili doinwestowania BiModal. J.P. obawiał się, że Ethan znów zacznie nalegać, żeby wyemitowali akcje. Ale dzięki temu kompromitującemu dyskowi łatwo przyszłoby mu przekonać Ethana, że nie może tego zrobić, póki dysk się nie znajdzie, bo mógłby zostać wykorzystany przeciw Ethanowi i BiModalowi, a to miałoby katastrofalne skutki. Potem musiał już tylko sprawić, żeby dysk nie został odnaleziony. W tym celu postanowił skierować Kevina Quirka na fałszywy trop.
– Ale J.P. miał też inny cel – przerwała mu Lauren. – Pragnął Emmy. Zostawił jej wiadomość. Skłamał, że ma dysk, i obiecał go jej oddać, jeżeli się z nim prześpi.
– Tak.
– Jest coś jeszcze, prawda? – kontynuowała Lauren, przykładając gorące ręce do zimnej twarzy. – Ty wiesz, kto naprawdę ma dysk. Wiesz, kto go ukradł.
Alan zastanawiał się, jak odpowiedzieć na to pytanie. Chciał, żeby Lauren się dowiedziała, ale nie chciał jej tego mówić.
– Znów niektórych rzeczy tylko się domyślam. Co do innych mam pewność – odparł w końcu.
– A ja mam zgadywać, czego jesteś pewien?
– Nie. Ty masz wykazać się mądrością i zostawić sprawy takimi, jakie są.
Więc powiedz mi to na swój sposób.
– Wiesz, że Emma wczoraj była u mnie w gabinecie, prawda?
Lauren skinęła głową.
– No dobrze. Kiedy wyszła, przyszedł Quirk. Chciał sprawdzić, czy nie ma jej u mnie. Był w drodze do parku Ebena Fine’a – tego u wylotu Boulder Canyon – żeby spotkać się z kimś, kto mówił, że ma dysk. Wydaje mi się, że to był J.P.
– Wydaje ci się?
– Tak.
– Więc to J.P. postrzelił Quirka? Ale kiedy? Koło domu Emmy nie słyszałam żadnych strzałów oprócz mojego.
Alan chwilę milczał. Chciał, żeby cisza powiedziała to, czego on nie mógł.
– Przypuszczam, że został postrzelony w parku. Może doszło do… jakiejś konfrontacji. I strzelaniny. Kevin został ranny właśnie w parku, ale miał dość sił, żeby pojechać do domu Emmy. Pewnie chciał ją ostrzec. J.P. śledził go i zobaczył, jak Kevin upada na środku ulicy. Przejechał go kilka razy samochodem, żeby go dobić, mieć pewność, że nie żyje.
Читать дальше