– Sam, co słychać?
Sam obrócił się na pięcie, żeby sprawdzić, kto go woła. Adrienne. Znał ją, bo właśnie on prowadził śledztwo w sprawie zabójstwa jej męża.
– Cześć, Adrienne. Słuchaj, jestem trochę zajęty…
– Wiem. Powiedz mi tylko, gdzie mam szukać. Pomogę ci.
Mężczyzna wepchnął łóżko Lauren do pustego gabinetu z ultrasonografem. Było tu ciemno, jedynie z ekranów komputerów padała lekka poświata. Lauren i mężczyzna widzieli tylko zarysy swoich sylwetek.
Mężczyzna wiedział, że musi się spieszyć, ale chciał jeszcze wzmocnić ostrzeżenie.
Lauren odzyskała jasność umysłu. Jeżeli pistolet, który mi przyciska do głowy, mówiła sobie, nie ma tłumika, nie strzeli tutaj. W tak cichym miejscu wszyscy by to usłyszeli. Muszę zyskać na czasie. Zaraz zaczną mnie szukać.
– Jeszcze raz. Gdzie ona jest? – W głosie mężczyzny znać było niecierpliwość. Było w nim także coś sztucznego. Lauren pomyślała, że zmienia głos, żeby go nie rozpoznała.
Oboje – i porywacz, i jego ofiara – byli świadomi upływających minut. Lauren zamierzała krzyknąć, ale mężczyzna stał zbyt blisko. Mógł jej zatkać usta.
Musi być jakiś sposób, żeby narobić hałasu.
– Adrienne, sprawdzaj pokoje i krzycz, jak ją znajdziesz.
– Nie ma jej ani w laboratorium, ani w pracowni radiologicznej – zawołała pielęgniarka.
Cozy Maitlin zasnął na ławce w kąciku zabaw dla dzieci. Casey Sparrow przyglądała się niezwykłej aktywności przy stanowisku pielęgniarek. Coś tu się dzieje.
Podbiegła do Sama Purdy’ego.
– Dlaczego wszyscy tak krzyczą? Czy to dotyczy mojej klientki? – spytała.
Sam w pierwszej chwili zamierzał skłamać, ale szybko uznał, że lepiej tego nie robić.
– Lauren zginęła. Nie możemy jej znaleźć.
– Jezu! Uciekła? Co jej strzeliło do głowy? Przecież sama najlepiej wie…
– Casey, nie sądzę, żeby uciekła. Była przykuta do łóżka, gdy zniknęła.
Casey poczuła przypływ paniki.
– Przykuliście ją do łóżka? Och! Będziesz się musiał gęsto z tego tłumaczyć. Sam, tutaj dzieje się coś, czego nie potrafię zrozumieć. Czy twoi chłopcy już się czegoś dowiedzieli?
Sam tylko pokręcił głową.
Lauren wolną ręką udało się złapać kabel od monitora przenośnego ultrasonografu i ściągnąć go na podłogę. Kineskop implodował z hukiem.
Adrienne była najbliżej i to ona usłyszała huk. Wpadła do ciemnego pokoju i znalazła Lauren. Oprócz niej w gabinecie nie było nikogo.
Gdy drzwi otworzyły się z impetem, Lauren chciała krzyczeć, ale z jej zaciśniętego gardła nie wydobył się żaden dźwięk. Bezsilnie szarpała przykutą ręką. Jałowość tych wysiłków pozbawiła ją resztki siły ducha.
O Boże, wrócił, przeraziła się.
– Kochanie, to ja, Adrienne. Nic ci nie zrobili? Nie bój się. Już dobrze Wszystko dobrze.
Adrienne podbiegła do łóżka, wzięła przyjaciółkę w ramiona i mocno ściskała, całowała i głaskała, póki Lauren nie przestała drżeć. Wiele by dała, żeby się dowiedzieć, co tu się właściwie dzieje.
Erin Rand gorąco podziękowała Lois za gościnność i obiecała zadzwonić jutro. Schodząc po stromych schodach na ulicę, modliła się, by samochód Cozy’ego już na nią czekał, choć nie spodziewała się wcale, że będzie. Zaczęła zbierać siły na być może konieczny flircik z którymś z policjantów pozostawionych na miejscu zbrodni.
Widok Alana Gregory’ego, który szedł do niej przez śnieg, po prostu ją wzruszył. Mimo że śnieżyca powoli opuszczała Boulder, kierując się na Denver, temperatura spadła jeszcze o kilka stopni. Erin spojrzała na zegarek. Jeszcze dwadzieścia minut i opiekunka do dziecka zacznie obgryzać paznokcie.
– Cześć – powiedział Alan. – Wróciłem, żeby cię zabrać do domu.
– Wspaniale – zawołała i Alan poczuł zapach wędzonego pstrąga. – Nie sądziłam, że Cozy będzie o tym pamiętał.
– Muszę coś robić. Lauren została już przewieziona do więzienia i nie chcą mnie do niej dopuścić. Są z nią Cozy i Casey. – Mówiąc to, wskazał na chodnik. – Zostawiłem samochód tam – machnął ręką. – Chodź, odwiozę cię.
– Nie jesteś ciekaw, co odkryłam?
Alan nie spodziewał się, że mogła coś odkryć. Przez chwilę zastanawiał się, czy Lauren uznałaby to za przejaw seksizmu. Pewnie tak. Tak chciałby móc z nią się teraz o to posprzeczać!
– Jasne. Opowiedz mi o wszystkim.
– To… podniecające. Pewna kobieta powiedziała mi, że słyszała strzał. Ale nie stamtąd, skąd podejrzewa policja. To może ważne. Opowiem ci po drodze. Może to nam się przyda. Szkoda, że nie wiem, czego dowiedziała się policja. Cozy powiedział coś ci?
– Nie – odparł z żalem Alan. – Gdzie mieszkasz?
– W pobliżu Valmont i Folsom.
Wsiedli do landcruisera. Erin opowiedziała o wideokasecie, którą nagrała sąsiadka Emmy po tym, jak usłyszała strzał. Alan słuchał z zainteresowaniem, ale co innego przykuło jego uwagę.
– Erin, paliłaś haszysz?
Erin roześmiała się i powąchała swoje ubranie.
– Musisz poznać Lois – powiedziała. – To wariatka, autentyczna wariatka.
Purdy i Malloy uwolnili Lauren z kajdanek i zaczekali, aż zostanie przeniesiona na inne łóżko. Zamierzali zbadać to, na którym została porwana. Odgrodzili też taśmą gabinet, z którego uprowadzono Lauren, i pracownię ultrasonograficzną. Na razie mogli zrobić tylko tyle, bo dyspozytor powiedział im, że technicy nie mogą przyjechać natychmiast. Na razie są zajęci gdzie indziej.
Teraz nerwowo spacerowali po korytarzu, podczas gdy doktor Arbuthnot, Adrienne i lekarz dyżurny z izby przyjęć badali Lauren tak starannie, jakby była prezydentem Stanów Zjednoczonych, a szpital miejski wojskową kliniką imienia Waltera Reeda.
Sam Purdy i Scott Malloy dyskutowali o tym, co robić dalej, ze sobą i z tymi swoimi zwierzchnikami, których udało im się dopaść przez telefon w środku tej śnieżnej nocy. Jednak nikt nie wiedział, czy zasada Edwarda, na którą powoływała się Lauren, oznacza również, że nie wolno jej przesłuchać w sprawie dotyczącej porwania.
Sfrustrowany Malloy zadzwonił wreszcie do policyjnego radcy prawnego, Lewisa Skilesa.
Casey Sparrow i Cozy Maitlin już poinformowali detektywów, że ich klientka nie będzie odpowiadała na pytania, dopóki lekarze nie uznają jej stan się ustabilizował. Wtedy zaś zgodzą się na rozmowę tylko pod warunkiem, że będą przy niej obecni. Casey Sparrow i Cozy Maitlin nie przejmowali się opinią Lewisa Skilesa na temat Lauren i zasady Edwarda. Poinstruowali Lauren, że ma milczeć.
Alan przyjechał do szpitala niemal nieprzytomny z niepokoju. Podbiegł do Casey, ale zanim zdążył otworzyć usta, uspokoiła go, że z Lauren nic się nie stało. Gdy trochę się uspokoił, opowiedziała mu, co zaszło.
– Jesteś pewna, że porywacz nie wyrządził jej żadnej krzywdy?
– Jest przerażona, ale poza tym nic jej nie jest.
– Czy ktoś teraz przy niej siedzi? – Alanowi trudno było sobie nawet wyobrazić, przez co przechodzi Lauren, a przecież każde zdenerwowanie tylko zaostrzało jej chorobę. Tymczasem dzisiejszej nocy zwaliła się na nią cała lawina stresów.
– Lekarze i policjanci są tam, przy drzwiach – powiedziała Casey.
– Chcę ją zobaczyć. Natychmiast.
– Przykro mi, naprawdę mi przykro, ale to niemożliwe. Mimo że przewieziono Lauren do szpitala, nadal jest aresztowana. Potrzebuję twojej pomocy. Możesz się skupić? Muszę wiedzieć, jaki jest stan Lauren z medycznego punktu widzenia.
Читать дальше