Hana, który w tej chwili był najsłynniejszym przedsiębiorcą w Boulder, Alan znał ze słyszenia. Jedna z gazet w Denver nazwała go „cudownym dzieckiem z Wysp”.
Gdy niedawno Alan i Lauren jedli w Zolo kolację z Estevezami, Raoul powiedział o Ethanie Hanie:
– To wyjątkowy przedsiębiorca. Ma jedyną w swoim rodzaju wizję technologii, która znacznie wykracza poza cele komercyjne. Jeżeli uda mu się znaleźć dla swoich wizji praktyczne zastosowanie, wstrząśnie światem. Jeżeli nie, umrze z frustracji. Wszystko zależy od tego, czy uda mu się pogodzić presję, jaką wywiera na niego jego twórczy umysł, z wymogami ekonomii.
– Co chcesz przez to powiedzieć? – nie zrozumiał Alan.
Raoul zastanowił się, jak to wyjaśnić.
– Jego umysł pracuje o wiele szybciej niż instrumenty w jego laboratorium – powiedział po chwili. – Chce zajmować się nowym pomysłem, a zaraz potem następnym, zanim skończy z poprzednim.
– Jest porywczy?
– Nie. Jest jak fast food.
Zastanawiając się nad sensem wypowiedzi Raoula, który używał dość niezwykłego języka, Alan spytał:
– Rozumiem, że zamierzasz z nim pracować?
– Oczywiście. Nikt nie byłby lepszy. Ten człowiek może zmienić losy ludzkości. Za dziesięć, piętnaście lat o jego pracy wciąż będzie się pamiętać.
W angielszczyźnie Raoula Esteveza stwierdzenie „nikt nie byłby lepszy” mogło oznaczać „z nim będzie mi się pracowało najlepiej” albo „kto lepiej niż ja pomoże Hanowi urzeczywistnić jego wizje”. Alan pomyślał, że oba tłumaczenia mogą być prawdziwe. Nikt bardziej nie przyczynił się do rozwoju przedsiębiorstw w Boulder niż Raoul Estevez. Pracował już dla Storage Technology, NBI, Minibyte, McData, Exabyte i TelSat. Raoul przez lata niańczył te firmy, doprowadził do ich rozkwitu, a teraz wyglądało na to, że zajął się BiModalem, firmą Ethana Hana wytwarzającą techniczne wyposażenie medyczne.
– Na czym polega ta jego wizja? – spytał Alan. – Czytałem, że firma Hana produkuje elektroniczne protezy, a także urządzenia do monitorowania i telemetrii medycznej. Popyt na takie wyroby nie może być zbyt wielki. Lekarze, szpitale, kto jeszcze tego potrzebuje?
Raoul zbył ignorancję Alana niedbałym machnięciem ręki.
– Powiedzieć, że Han robi „protezy”, to jakby powiedzieć, że Jurassic Park był filmem o jaszczurkach. BiModal już produkuje nieprawdopodobnie skomplikowane czujniki, które mają zastosowanie w protezach rąk i nóg. Teraz pracują nad sztuczną siatkówką i niedługo ją wyprodukują. To zadziwiające rzeczy. Alan, ty nie masz wyobraźni technicznej. O telemetrii Ethan wie więcej niż jakikolwiek inny człowiek na świecie. Biologiczne monitorowanie to też coś nadzwyczajnego. Jednak Ethan Han nie przyszedł na świat po to, żeby zbudować coś tak trywialnego jak aparacik EKG noszony na ręce, żeby lekarze mogli czuwać nad pacjentem, który gra w golfa. Jego wyjątkowość, jego dar, polega na tworzeniu oprogramowania, które rozszyfrowuje sygnały nerwowe. A o interesach wie o wiele więcej niż przeciętny młody człowiek. Zaawansowana technologia nie odpowiada potrzebom rynku, ona je tworzy. Wizja Ethana dotycząca tego, co można osiągnąć dzięki jego technologii, przekracza wszystko, co potrafimy wymyślić. Ułatwi naukę, stworzy nowe sposoby diagnozowania chorób. Jeśli będziesz próbował wyobrazić sobie, co on może zdziałać, weź za przykład raczej Billa Gatesa niż Henry’ego Forda.
– Mogę spytać, kto kogo zwerbował? – powiedział Alan, wiedząc, że Raoul jako dobry sprzedawca zwykle zaczyna od promowania samego siebie.
– Nie rozumiem, o co ci chodzi. – Kiedy było mu to na rękę, Raoul nagle miał trudności z angielskim, zamieniał się w imigranta z Barcelony, który dopiero przybył do Stanów. Tymczasem studiował na Harvardzie i CalTech i mówił po angielsku lepiej niż większość członków Senatu.
– To ty zgłosiłeś się do Hana czy to on o tobie usłyszał? Kto się do kogo zalecał, zanim połączył was węzeł małżeński?
– Małżeński? To jak…
Dianę, jego żona, która jadła z apetytem auesadillę, wtrąciła:
– On się obawia, że dla Anglosasów „węzeł małżeński” to synonim pieprzenia.
– Miałem na myśli ślub – wyjaśnił Alan.
– Słuchajcie, on doskonale wie, co to znaczy – powiedziała Lauren, uśmiechając się ciepło do Raoula.
Raoul dolał wszystkim piwa, zanim odpowiedział.
– Gdy w zeszłym miesiącu wróciłem z Huntsville, Ethan zadzwonił do mnie. Miał kłopoty z rosnącymi kosztami, a słyszał, że ja mam doświadczenie w tych sprawach.
Przez ostatnie pół roku Raoul spędzał sporo czasu w Tennessee. Brał udział w połączeniu TelSatu z TCI. Dianę mówiła Alanowi, że Raoul zarobi na tej transakcji górę pieniędzy.
– Zamierzasz brać pensję czy skorzystasz z opcji na akcje, jaką masz umowę z BiModalem?
– Firma nie ma zbyt wiele gotówki. Wszystkie pieniądze idą na oprogramowanie związane ze sztuczną siatkówką i… na pewien nowy projekt. Ethan też nie jest bogaty. On… Jak wy to mówicie?
– Jest bez grosza?
– O, właśnie. Ale chodziło mi raczej o to, że żyje skromnie. Tym razem wyjątkowo zgodzę się na opcję. Tak będzie rozsądniej. BiModal potrzebuje całej gotówki, jaką dysponuje. Może słyszeliście, że Ethan odrzucił trzy miesiące temu ofertę HP?
Alan czytał o tym w gazecie.
– Była korzystna?
– Tak, jeśli wziąć pod uwagę bieżące zyski i ostrożne przewidywania. Ale w porównaniu z tym, ile BiModal będzie wart za pięć lat… Może nawet wcześniej, jeżeli plany Ethana wypalą.
– Więc powinienem kupić dwa razy więcej akcji niż zazwyczaj – spytał Alan.
– Niestety, nie możesz. BiModal to prywatna firma. Należy do Ethana, jego rodziny, jednego czy dwóch wspólników i kilku wielkich inwestorów. – Ciemne oczy Raoula wpatrzone były w kelnerkę, która właśnie niosła przystawki. – Moja praca częściowo będzie polegała na rozszerzeniu jego możliwości kapitałowych i zmniejszeniu kosztów.
Alan znów usłyszał coś więcej.
– A poza tym co będziesz robił?
– Wydaje mi się, że on potrzebuje mentora, kogoś, kto pokieruje jego wyobraźnią, oswoi go, okiełzna. To będzie coś w rodzaju ujeżdżania źrebaka.
– Mówisz tak, jakby był kapryśny.
– Lepszym słowem byłoby „rozproszony”. Chwilę zajmuje się jedną rzeczą, a zaraz potem podnieca go coś innego. To zły nawyk. Zjada kapitał.
Alan czytał, że Ethan Han ma dwadzieścia dziewięć lat, ale gdy tak leżał wyciągnięty na trawie przy stadionie, wyglądał najwyżej na dwadzieścia pięć. Miał na sobie podkoszulek z reklamą chleba z piekarni na Pearl Street, bawełniane szorty za kolana i jasno-pomarańczową czapeczkę. Jego czarne włosy były po chłopięcemu rozczochrane, a skóra w kolorze czekolady sprawiała wrażenie gładkiej i delikatnej. Jego okulary przeciwsłoneczne wyglądały na drogie.
– Ethan, znasz kogoś z graczy? – Alan dziwił się, dlaczego Ethan przyszedł tu w powszedni dzień, żeby obserwować grę w softball. Wprawdzie dzień był idealny na wylegiwanie się w słońcu, ale większość widzów stanowili krewni i przyjaciele członków drużyn.
– Tylko Dianę. Ale może kogoś poznam? To zawsze możliwe. – Mówiąc to, Ethan nie patrzył na Alana.
– Nie wiem, czy Raoul ci o tym wspomniał, ale tam jest Lauren, moja żona. Gra na drugiej bazie.
Ethan spojrzał w tamtą stronę.
– Całkiem ładna. – Powiedział to tak, jakby chwalił krawat Alana. – Zrobię ci tę przyjemność i skreślę ją z mojej listy. – Albo poczucie humoru Ethana było tak wytrawne jak dobre chablis, albo wcale nie żartował. Alan nie potrafił tego rozstrzygnąć. – A kim jest kobieta stojąca na pozycji lewego fieldera? Czyją żoną?
Читать дальше