– Teraz przyciskam twoje kłykcie do mojej klatki piersiowej, żebyś nie mógł wyswobodzić ręki. Palcami chwytam twoją dłoń… Naciskam kciukiem, a teraz…
– Nieee! – jęknął Cariton, padając na kolana, gdy lewą ręką założyłam mu dźwignię na ramię, a potem się pochyliłam.
– Pamiętasz, co masz zrobić, kiedy się chcesz poddać? – spytałam. – Marshall ostatnio ci pokazywał.
Skoncentrowany na swoim bólu Cariton potrząsnął przecząco głową.
– Klepnij się w udo wolną ręką.
Nie czekał ani chwili, a ja natychmiast go puściłam.
Z podłogi rzucił mi błagalne spojrzenie spaniela, które, jak podejrzewam, sprawiało, że inne kobiety nie mogły mu się oprzeć.
– To naprawdę bolało – powiedział po znaczącej pauzie.
– Tu się nie przepraszamy – powiedziałam uprzejmie. – Nauczyłam cię czegoś. Wszyscy dostajemy po tyłku.
Wstał i otrząsnął się. Przez jakiś czas zmagał się z dumą, lecz wygrała rozsądna strona jego charakteru.
– Przecież się uczę – powiedział ze smutkiem. – Teraz pewnie mam ci pokazać, że wszystko zapamiętałem. Mam zrobić to samo?
Chwyciłam go za T-shirt.
Musiałam po kolei wyjaśniać mu wszystkie kroki, bo nie wykonywał chwytu z należytą siłą. Żeby się liczyło, musiało mnie naprawdę zaboleć.
– Pamiętaj, że wcale nie muszę się schylić… Wykręć mi rękę trochę mocniej… Teraz powoli. Naprawdę nie musisz mi jej łamać. Poczekaj na prawdziwą walkę… Raphael, co Cariton źle robi?
– Stoi za daleko – stwierdził zapytany.
– Okej, Cariton. Cofasz się za bardzo, a to znaczy, że mogę się uwolnić albo przynajmniej cię kopnąć i odepchnąć…
By mu zademonstrować, o co chodzi, nagle wyprowadziłam kopnięcie, ale zatrzymałam stopę na tyle, by lekko dotknęła pachwiny Carltona.
Puścił mnie z westchnieniem.
– Poćwiczymy później – stwierdziłam. – Lepiej powtórz wszystkie ruchy z Raphaelem albo z którymś z pozostałych chłopaków, bo z kobietą będziesz miał takie same kłopoty. Za bardzo się boisz zrobić mi krzywdę.
– Czy to ci przeszkadza? – zapytał.
– Kiedyś przeszkadzało. Ale teraz myślę, że dzięki temu miałabym przewagę. Poza tym kobiety mają słabsze mięśnie grzbietu niż mężczyźni, więc chętnie tę przewagę wykorzystam. – Przyjrzałam się Carltonowi z zaciekawieniem. – Powiedz mi tak naprawdę, dlaczego zacząłeś chodzić na treningi?
– Chciałem zobaczyć, na co się tak napaliłaś. Trzy wieczory w tygodniu od tylu lat… Nie opuściłaś ani jednego treningu, zawsze punktualnie. Pomyślałem, że to fantastyczna zabawa.
– Bo jest – odparłam, zaskoczona, że ktoś może myśleć inaczej.
– Jak na razie tego nie zauważyłem – dodał. Nie wiedziałam, że stać go na taki sarkazm.
– Ale zauważysz. Musisz tylko trochę popracować. Wtedy wszystko ci się poukłada.
Marshall miał właśnie zacząć trening, więc wróciłam na swoje miejsce w szeregu. Nie podejrzewałam Carltona o nadmierne zainteresowanie moją skromną osobą. Nie chciało mi się wierzyć, że postanowił mnie naśladować, zwłaszcza po niezbyt miłej wymianie zdań w moim domu na początku tygodnia.
– Ki-o tsuke ! – krzyknął Marshall i wszyscy stanęli na baczność.
Podczas przerwy na uzupełnienie płynów po rozgrzewce Marshall niby przypadkiem podszedł do mnie. Widziałam, że zmierza w moją stronę, byłam świadoma każdej minuty, wszystkiego, co robił, gdy po drodze zamieniał po kilka słów z jednym lub drugim uczniem. Podniecała mnie jego bliskość, ale nie miałam najmniejszego pojęcia, co mu powiedzieć.
– Czy wiesz coś więcej o tej sprawie ze szczurem? – zapytałam, gdy dyskretnie skinęliśmy sobie głowami na powitanie.
– Nie. Policja powiedziała, że zdjęcie odcisków palców z drzwi nie wniosło do sprawy nic nowego. Sąsiedzi też nic nie widzieli. Podwórko za domem jest zarośnięte, więc wcale mnie to nie dziwi. Wygląda na to, że szczur złapał się w pułapkę. Nikt go nie męczył ani nic w tym rodzaju.
– Bardzo była roztrzęsiona?
Twarz Marshalla przybrała dziwny wyraz.
– Thea bardzo przeżywa pewne rzeczy – powiedział.
Zastanawiałam się, czy błagała go, żeby do niej wrócił, bo nie czuje się bezpieczna. Na myśl o tym poczułam niesmak. Nie chciałam rozbijać ich małżeństwa. Jeżeli uprawiasz seks z żonatym mężczyzną – powiedziałam sobie w duchu, krzywiąc się – raczej nie wpływa to korzystnie na jego dotychczasowy związek.
Gdy ćwiczyłam buntai z Janet Shook, jedyną kobietą oprócz mnie regularnie uczęszczającą na treningi, przyszło mi do głowy, że ten obrzydliwy żart u Drinkwaterów mógł mieć związek z równie ohydnym wybrykiem, który przytrafił się Thei. Czy była jeszcze inna kobieta tak zakochana w Marshallu, że straszyła te, które uważała za swoje rywalki?
Na myśl o tym ciarki przebiegły mi po plecach, ale było to jedyne sensowne wytłumaczenie dość dziwnych incydentów.
– Lily! – zawołał Marshall.
Przerwałyśmy z Janet ćwiczenie uderzeń i bloków. Ukłoniłam się jej krótko, a potem pobiegłam do niego. Stal obok Carltona i wyglądał na trochę poirytowanego.
– Jesteś dobrą nauczycielką. Cariton i ja nie bardzo sobie radzimy z ćwiczeniami na wytrzymałość, a ja muszę pomóc Davisowi z jego kata. Mogłabyś…
– Pewnie – odparłam.
Marshall poklepał mnie po plecach i poszedł do Davisa, wątłego mężczyzny w wieku dwudziestu kilku lat, handlującego ubezpieczeniami.
– Przykro mi, że musisz się ze mną męczyć – powiedział Cariton, chociaż nie wyglądał na szczególnie zmartwionego.
– Z jaką częścią układu masz kłopot?
– Z całym.
Westchnęłam niezbyt dyskretnie.
– Mam największe kłopoty z zapamiętaniem kolejności ruchów.
– W porządku, wróćmy do shiko-dachi… Nie, stopy na zewnątrz… Teraz jeszcze trochę przykucnij.
Cariton jęknął.
Stanęłam przed nim i przyjęłam postawę do ćwiczenia.
– Odwróć się w tę stronę – powiedziałam mu, wskazując na prawo – a ja odwrócę się w drugą… Nie ruszaj biodrami, pracuje tylko pas barkowy…
– Wytłumacz mi jeszcze raz, po co się tak tłuczemy po rękach – poprosił żałośnie.
– Żeby się uodpornić. Żebyśmy nie czuli tak bardzo bólu w czasie walki.
– Teraz dajemy sobie popalić, żebyśmy później nic nie czuli?
– Właśnie… Dobra, teraz przedramiona w górę, w dół… I zmiana stron! Przedramiona w dół, w górę, zmiana stron!
– Wiesz co? – wydyszał po kolejnych kilku sekundach. – Co być zrobiła, gdybym się teraz pochylił i pocałował cię w kark?
– Stoisz w pozycji z odsłoniętymi genitaliami, więc pewnie zaczęłabym od seiken , czyli silnego kopnięcia w pachwinę, a kiedy się pochylisz, dołożę ci łokciem w kark. Jak już będziesz na podłodze, zacznę cię kopać.
– W takim razie lepiej nie.
– Lepiej nie.
– Chciałem się tylko dowiedzieć.
– A ja chcę się od ciebie dowiedzieć czegoś innego.
– Mów.
– Kto dziedziczy blok i wszystkie inne nieruchomości Pardona, jeżeli jakieś mu jeszcze zostały?
Jęknął, gdy przypadkowo szturchnęłam go łokciem.
– Jego siostrzenica, bo siostra nie żyje. Wczoraj telefonowała do jego prawnika, który skontaktował się ze mną, bo pojutrze wybiera się do miasta, żeby załatwić sprawy związane z pogrzebem. Au, Lily! Nie tak ostro! Chce też przejrzeć ze mną jego księgi. Dziewczyna mieszka w Austin w Teksasie. Jestem pewny, że ją polubisz. Jest instruktorką taekwondo. Pardon wspominał mi kiedyś o niej.
Читать дальше