Po kilku tygodniach ich ogromny wysiłek przyniósł owoce. Dwóch mieszkańców Greenwich Village zeznało, że widziało mężczyznę wynoszącego na ramieniu z pożaru duży pakunek, „jakby dywan”. Policjanci podążyli śladem tych informacji i dotarli do West Side, gdzie przepytali mieszkańców i dowiedzieli się, że opis mężczyzny odpowiada rysopisowi Jamesa Schneidera, który wciąż przebywał na wolności.
Policjanci ograniczyli poszukiwania do walącego się budynku w Hell’s Kitchen, w pobliżu rzeźni na Ulicy Sześćdziesiątej. Gdy weszli w boczną uliczkę, otoczył ich wstrętny odór…
Przejeżdżał teraz obok miejsca pożaru. Podświadomie chciał się zatrzymać i pójść tam. Żar Krosna – ironiczna nazwa dla budynku, w którym mieściła się spalona fabryka – został zburzony. Wtedy i teraz… Kolekcjoner Kości nie był zdziwiony, że zobaczył ubrane w białe bluzki młode robotnice, które ciągnąc za sobą ogon ognia i dymu, szukały śmierci i spadały na chodnik jak śnieg.
Po wyważeniu drzwi do domu Schneidera policjantom ukazał się widok, który wstrząsnął nawet najbardziej zahartowanymi. Ciało nieszczęsnej Esther Weinraub – albo to, co z niego pozostało – znaleziono w piwnicy. Schneider kończył dzieło tragicznego pożaru i powoli usuwał mięśnie kobiety w sposób, który jest zbyt przerażający, aby tu go opisywać.
Poszukiwania prowadzone w tym okropnym miejscu doprowadziły do odkrycia tajnego pomieszczenia wypełnionego kośćmi pozbawionymi ścięgien i mięśni.
Pod łóżkiem Schneidera jeden z policjantów znalazł pamiętnik, w którym ten obłąkaniec prowadził kronikę zbrodni. „Kości – pisał Schneider – są istotą człowieka. One nie zmieniają się, nie oszukują, nie poddają się. Gdy usuniemy skórę i mięso – nieważne, czy z kogoś pochodzącego z upośledzonej rasy, czy kobiety – pozostają szlachetne kości. Kości nie kłamią. Są nieśmiertelne”.
Koszmarny pamiętnik przedstawiał opis makabrycznych eksperymentów prowadzonych w celu znalezienia najlepszych sposobów oczyszczania kości. Ciała gotował, spalał, moczył w ługu, rzucał na żer zwierzętom, zatapiał.
Jedną metodę uznał za najbardziej skuteczną. „Doszedłem do wniosku – pisał w pamiętniku – że najlepszą metodą jest po prostu zakopanie ciała w żyznej ziemi. Trzeba pozwolić naturze wykonać żmudną pracę. Sposób ten zajmuje najwięcej czasu, ale jest najbezpieczniejszy, ponieważ nie wydzielają się żadne zapachy. Wolę zakopywać żywe ofiary, ale nie jestem pewien, czy to jest lepszy sposób”.
W jego tajnym pomieszczeniu znaleziono zakopane trzy ciała. Wykręcone ręce i wykrzywione twarze stanowiły wymowne świadectwo, że biedne ofiary jeszcze żyły, kiedy Schneider rzucał ostatnią łopatę ziemi na udręczone ciało.
Sposób postępowania przestępcy skłonił dziennikarzy do nadania Schneiderowi przydomku, pod którym będzie znany: Kolekcjoner Kości.
Jechał dalej, myślami wracał do kobiety w bagażniku – Esther Weinraub. Do chudego łokcia, obojczyka delikatnego jak skrzydło ptaka. Przyspieszył, nawet zaryzykował, dwukrotnie przejeżdżając skrzyżowanie na czerwonych światłach. Nie mógł się doczekać.
– Nie jestem zmęczony – burknął Rhyme.
– Zmęczony czy nie, ale potrzebujesz odpoczynku.
– Nie, potrzebuję kolejnego drinka.
Czarne walizy stojące pod ścianą czekały na policjantów, którzy mieli je zabrać z powrotem do laboratorium. Mel Cooper zniósł już mikroskop na dół. Lon Sellitto wciąż siedział w rattanowym fotelu, nie mówił zbyt dużo. Doszedł tylko do wniosku, że Rhyme nie jest wcale pijany.
– Jestem pewny, że skoczyło ci ciśnienie – powiedział Thom.
– Chcę drinka.
Pieprzę cię, Amelio Sachs, pomyślał Rhyme. Nie wiedział, dlaczego to przyszło mu do głowy.
– Powinieneś zrezygnować z picia. Źle wpływa na twoje zdrowie.
Zrezygnuję, rzekł Rhyme do siebie. Na zawsze, w poniedziałek. Nie będzie żadnego programu dwunastu kroków. Zrobię to od razu.
– Nalej mi następnego drinka – zażądał.
W rzeczywistości nie miał na niego ochoty.
– Nie.
– Natychmiast nalej mi drinka! – warknął Rhyme.
– Nie ma mowy.
– Lon, czy mógłbyś mi nalać drinka?
– Ja…
– Nie dostanie już więcej. Gdy jest w takim nastroju jak teraz, staje się nieznośny. Nie wytrzymamy z nim.
– Odmawiasz mi? Mogę cię zwolnić.
– Spróbuj.
– Obraża kalekę! Oskarżę cię. Lon, aresztuj go.
– Lincoln – powiedział Lon łagodnie.
– Aresztuj go!
Detektyw był zaskoczony jego wybuchem złości.
– Hej, chłopie, może powinieneś się trochę uspokoić – rzekł.
– Jezu – stęknął Rhyme. Zaczął głośno jęczeć.
– Co się stało? – zaniepokoił się Sellitto.
Thom nic nie mówił, tylko przyglądał się uważnie.
– Wątroba. – Rhyme wykrzywił twarz. – Prawdopodobnie marskość.
Thom odwrócił się, wściekły.
– Nie mam zamiaru leczyć cię z kaca. W porządku?
– Nie, nie w porządku.
– Mamy mało czasu – usłyszeli kobiecy głos na schodach.
Amelia Sachs weszła do pokoju.
Spojrzała na puste stoły.
Na ustach Rhyme’a pojawiła się ślina. Ogarnęła go wściekłość. Ponieważ się ośmieszył. Ponieważ włożył dla niej elegancką białą koszulę. I ponieważ rozpaczliwie chciał być sam, na zawsze, sam w ciemnej, nieruchomej ciszy, gdzie byłby królem. Nie królem dnia, ale królem wieczności.
Zaczęła mu cieknąć ślina. Usiłował zmusić swoje bolące mięśnie do działania – oblizać wargi i połknąć ślinę. Thom zwinnym ruchem wyjął chusteczki z pudełka i wytarł mu usta i brodę.
– Funkcjonariuszko Sachs – odezwał się Thom. – Witamy. Co Za przykład lojalności. Nie spodziewaliśmy się.
Była bez czapki i miała rozpięty guzik kołnierzyka granatowej bluzki. Długie rude włosy otulały ramiona. Nikt nie miałby kłopotów z rozpoznaniem tych włosów pod mikroskopem.
– Mel wpuścił mnie do domu – powiedziała, kierując wzrok w stronę schodów.
– Nie powinnaś być już w łóżku, Sachs?
Thom opuścił rękę. Zachowuj się kulturalnie – oznaczał ten gest.
– Byłam właśnie w budynku FBI – powiedziała do Sellitta.
– I co robią nasi nadzorcy?
– Namierzyli go.
– Co?! – wykrzyknął Sellitto. – W jaki sposób? Jezu! Szefowie wiedzą o tym?
– Perkins dzwonił do burmistrza. Facet jest taksówkarzem. Urodził się w Stanach, ale jego ojciec był Serbem. Myślą więc, że zaatakuje ONZ lub coś w tym rodzaju. Wchodził w konflikt z prawem. Leczył się psychiatrycznie. Dellray i oddział SWAT udali się do jego mieszkania.
– Jak go znaleźli? – zapytał Rhyme. – Sądzę, że pomógł odcisk palca.
Skinęła głową.
– To bardzo ważny ślad. Powiedz mi, czy interesują się losem następnej porwanej ofiary.
– Interesują – odparł spokojnie. – Ale chcą przede wszystkim złapać przestępcę.
– Cóż, taka jest ich natura. Niech zgadnę. Wyobrażają sobie, że poznają miejsce ukrycia ofiary, gdy go złapią.
– Właśnie.
– To nie będzie łatwa sprawa – rzekł Rhyme. – Nawet bez pomocy naszego doktora Dobynsa i behawiorystów mogę zaryzykować takie twierdzenie. Co się wydarzyło, Amelio? Dlaczego wróciłaś?
– Ponieważ niezależnie od tego czy Dellray złapie przestępcę, czy nie, nie możemy czekać. Oczywiście myślę o następnej ofierze.
– Ale odebrano nam sprawę. Nie słyszałaś? Wypadliśmy z interesu.
Rhyme spojrzał na ciemny monitor komputera. Chciał zobaczyć, czy nie ma potarganych włosów.
Читать дальше