Dean Koontz - Odwieczny Wróg

Здесь есть возможность читать онлайн «Dean Koontz - Odwieczny Wróg» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Триллер, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Odwieczny Wróg: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Odwieczny Wróg»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Wydaje się rzeczą niemożliwą, by wszyscy mieszkańcy spokojnego kalifornijskiego miasteczka zniknęli niemal w jednej sekundzie podczas wykonywania codziennych zajęć. A jednak kiedy pewnego wrześniowego wieczoru Jenny Paige i jej młodsza siostra przyjeżdżają do Snowfield, w tej dopiero co tętniącej życiem miejscowości nie ma nikogo. Właściwie należałoby powiedzieć: nie ma żywego człowieka, bo oprócz nielicznych ludzkich zwłok, na których trudno dopatrzyć się śladów gwałtownej śmierci, jest tu ktoś jeszcze – niewidzialny, mądry i okrutny, rozkoszujący się własną potęgą. Odwieczny wróg ludzkości, pragnący dla niej tylko śmierci i zatracenia…

Odwieczny Wróg — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Odwieczny Wróg», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– To musiał być ołówek do brwi – stwierdziła Lisa. Jenny skinęła głową.

– Też mi się tak zdaje.

Przeszukali łazienkę. Nikt nie znalazł czarnego ołówka do brwi.

– Wspaniale – szeryf był rozdrażniony. – Więc ołówek do brwi znika razem z dwojgiem ludzi, którzy się zamknęli. Dwójka ludzi porwanych z zamkniętego pokoju.

Zeszli na dół do recepcji. Zgodnie z zapisem w księdze gości, pokój, w którym znaleziono wiadomość, zajmowali państwo Harol-dostwo Ordnayowie z San Francisco.

– Żaden z gości nie nazywał się Timothy Flyte. – Szeryf Hammond zamknął księgę.

– Cóż – westchnął Tal Whitman – zdaje się, że teraz nie możemy nic więcej zrobić. Jenny poczuła ulgę.

– Dobra – powiedział Bryce. – Dołączmy do Franka i reszty. Może natrafili na coś, czego myśmy nie znaleźli.

Ruszyli wszyscy przez hali. Zatrzymał ich przeraźliwy wrzask Lisy, która szła pierwsza.

Zobaczyli to w sekundę potem. Leżała na bocznym stoliku, pod lampą z abażurem w kształcie róży. Była tak ślicznie oświetlona, że wyglądała jak dzieło sztuki na wystawie. Męska ręka. Odcięta ręka.

Lisa odwróciła się od makabrycznego widoku.

Jenny trzymając siostrę, spoglądała jej przez ramię z upiorną fascynacją. Ręka. Przeklęta, szydząca z niej, niesamowita ręka.

Między kciukiem a palcem wskazującym i wielkim mocno tkwił ołówek do brwi. Ten ołówek do brwi. Ten sam. To musiał być ten sam.

Przerażenie Jenny dorównywało przerażeniu Lisy, ale przygryzła wargę i powstrzymała się od krzyku. Nie tylko widok ręki budził w niej obrzydzenie i grozę. To, co zapierało jej dech, paliło w piersi, to pewność, że jeszcze przed chwilą ręki nie było na bocznym stoliku. Ktoś umieścił ją tu, kiedy byli na górze, wiedząc, że ją znajdą; ktoś naigrawał się z nich, ktoś o nieskończenie przewrotnym poczuciu humoru.

Jenny zauważyła, że na wpół przymknięte oczy Bryce'a Hammonda były otwarte szerzej niż zwykle.

– Do cholery, tego nie było tu przedtem, co?

– Nie – powiedziała Jenny.

I szeryf, i zastępca dotąd trzymali rewolwery lufami w dół. Teraz podnieśli broń, jakby spodziewając się, że okaleczona ręka ciśnie ołówek, rzuci się na kogoś przez stół i wydłubie mu oczy.

Nikt nie był w stanie wydusić z siebie słowa.

Spiralne wzory na orientalnym dywanie wyglądały jak opary z lodówki, wyrzucającej fale lodowatego powietrza.

W odległym pokoju na górze deski parkietu albo nie naoliwione drzwi zaskrzypiały, zajęczały, zaskrzypiały.

Bryce Hammond spojrzał na sufit.

SKRZRZRZRZYYYYYYYYYP…

Mógł to być jedynie naturalny odgłos osiadania budynku. Lub coś innego.

– Teraz nie ma wątpliwości – stwierdził szeryf.

– Nie ma wątpliwości w jakiej sprawie? – zapytał porucznik Whitman, spoglądając nie na szeryfa, ale na wejścia do hallu. Szeryf obrócił się do Jenny.

– Powiedziała pani, że kiedy tuż przed naszym przyjazdem usłyszała syrenę i dzwon kościelny, przyszło pani na myśl, iż to, co stało się w Snowfield, może dziać się tu nadal.

– Tak.

– I teraz wiemy, że miała pani rację.

12

Pole bitwy

Jake Johnson czekał z Frankiem, Gordym i Stu Wargle'em przy końcu kwartału, na jasno oświetlonym odcinku chodnika przed sklepem spożywczym o nazwie Sam Gilmartina.

Obserwował Bryce'a Hammonda wychodzącego z zajazdu. Wolałby, żeby, na Boga, szeryf ruszał się szybciej. Nie podobało mu się wystawanie w tym całym świetle. Do diabła, to jakby się stało na scenie. Jake czuł się bezbronny.

Kilka chwil wcześniej, kiedy przeszukiwali jeden z ciemnych budynków przy ulicy, oczywiście musieli minąć mroczne obszary, w których cienie pulsowały i ruszały się jak żywe stwory, i Jake spoglądał wtedy na tenże sam kawałek jasno oświetlonej nawierzchni z palącą tęsknotą. Ciemność poprzednio budziła w nim ten sam lęk, co teraz światła.

Nerwowo przejechał ręką po gęstych siwych włosach. Drugą rękę trzymał na kolbie rewolweru w kaburze.

Jake nie tylko wierzył w ostrożność. Czcił ją, była mu bogiem. Na zimne dmuchaj; lepszy wróbel w garści niż gołąb na dachu; tam gdzie głupiec bieży, anioł krok swój mierzy… Miał milion takich złotych myśli na podorędziu. Były dla niego jak latarnie, wyznaczające jedyny bezpieczny szlak; poza nim leżała tylko zimna toń ryzyka, przypadku i chaosu.

Jake nie był żonaty. Małżeństwo oznaczało przyjęcie nowej, wielkiej odpowiedzialności. Ryzyko uczuciowe, pieniężne, ryzyko w ogóle.

Jeśli chodzi o finanse, również wiódł przezorny, oszczędny żywot. Odłożył całkiem spory fundusik emerytalny, umieszczając wkłady w przeróżnych inwestycjach.

Jake, obecnie lat pięćdziesiąt osiem, pracował dla Wydziału Szeryfa Okręgu Santa Mira ponad trzydzieści siedem lat. Mógł się wycofać i przejść na emeryturę. Ale martwił się inflacją, więc pracował dalej, podwyższając emeryturę, odkładając coraz więcej pieniędzy.

To, że został policjantem, było chyba jedyną nieostrożnością, jaką Jake popełnił kiedykolwiek. Nie chciał być gliną. Bóg świadkiem, że nie! Ale ojciec, Wielki Ralph Johnson, szeryf okręgu w latach czterdziestych i pięćdziesiątych, oczekiwał, że syn pójdzie w jego ślady. Wielki Ralph był głuchy na słowo “nie". Jake był całkowicie pewien, że Wielki Ralph wydziedziczyłby go, gdyby nie był podjął pracy w policji. Rodzina nie posiadała dużego majątku, co to, to nie. Ale był ładny dom i niezgorsze wkłady bankowe. A za garażem, trzy stopy pod trawnikiem, spoczywało kilka wielkich szklanych słojów wypełnionych ciasno skręconymi rulonami dwudziesto-, pięćdziesięcio-i studolarowych banknotów. Forsa z łapówek zgarniętych przez Wielkiego Ralpha, odłożona na czarną godzinę. Więc Jake Johnson został gliną jak jego tata, któremu w końcu zmarło się, kiedy dociągnął do osiemdziesięciu dwóch lat. Jake miał wtedy pięćdziesiąt jeden, ale już ugrzązł w policji do końca swego pracującego żywota, bo była to jedyna rzecz, którą umiał.

Był ostrożnym gliną. Na przykład unikał wezwań do awantur domowych, ponieważ bywało, że policjant padał trupem, wkraczając między rozżartych małżonków; przy takich konfrontacjach emocje szły za bardzo w górę. No, weźmy choćby tego handlarza nieruchomościami, Fletchera Kale'a. Rok temu Jake kupił przez Kale'a kawałek górskiego terenu i gość robił wrażenie całkiem normalnego. Teraz zabił żonę i syna. Gdyby gliniarz trafił na taką scenę, Kale by go też zabił. Kiedy dyżurny informował Jake'a o rabunku w pobliżu, Jake zwykle nie przyznawał się, gdzie jest i ulatniał z sąsiedztwa zbrodni. Sprawę przejmowali bliżsi funkcjonariusze. Zjawiał się później, po akcji.

Nie był tchórzem. Zdarzały się chwile, gdy trafiał na linię ognia i wtedy przeistaczał się w tygrysa, lwa, rozwścieczonego niedźwiedzia. Był po prostu ostrożny.

Trafiały się w policji miłe robótki. Kontrola ruchu – proszę bardzo. Prace biurowe – istna rozkosz. Lub jedyna miła rzecz, wiążąca się z aresztowaniem: wypełnianie mnogich formularzy. Kilka bezpiecznych godzin w komisariacie.

Na nieszczęście, tym razem sztuczka ze ślęczeniem nad papierkami zemściła się. Wypełniał w biurze raporty, kiedy zadzwoniła doktor Paige. Gdyby miał służbę patrolową, wyślizgałby się z tego zadania.

I oto gdzie się znalazł! Sterczał w pełnym świetle jak tarcza na strzelnicy. Cholera.

Co gorsza, wyglądało na to, że coś niezwykle brutalnego wydarzyło się w Samie Gilmartina. Dwie z pięciu wielkich tafli okien frontowych zostały strzaskane od wewnątrz; szkło zaścielało chodnik. Konserwy dla psów i sześciopuszkowe transporterki Dr. Peppera wyrzucone przez okna leżały teraz porozrzucane na jezdni. Jake obawiał się, że szeryf każe im wejść do marketu i zobaczyć, co się stało. Obawiał się, że coś groźnego tkwi tam nadal – i czeka.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Odwieczny Wróg»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Odwieczny Wróg» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Odwieczny Wróg»

Обсуждение, отзывы о книге «Odwieczny Wróg» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x