Dean Koontz - Odwieczny Wróg

Здесь есть возможность читать онлайн «Dean Koontz - Odwieczny Wróg» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Триллер, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Odwieczny Wróg: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Odwieczny Wróg»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Wydaje się rzeczą niemożliwą, by wszyscy mieszkańcy spokojnego kalifornijskiego miasteczka zniknęli niemal w jednej sekundzie podczas wykonywania codziennych zajęć. A jednak kiedy pewnego wrześniowego wieczoru Jenny Paige i jej młodsza siostra przyjeżdżają do Snowfield, w tej dopiero co tętniącej życiem miejscowości nie ma nikogo. Właściwie należałoby powiedzieć: nie ma żywego człowieka, bo oprócz nielicznych ludzkich zwłok, na których trudno dopatrzyć się śladów gwałtownej śmierci, jest tu ktoś jeszcze – niewidzialny, mądry i okrutny, rozkoszujący się własną potęgą. Odwieczny wróg ludzkości, pragnący dla niej tylko śmierci i zatracenia…

Odwieczny Wróg — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Odwieczny Wróg», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Frank nie chwycił przynęty. Nie zapytał Wargle'a, z kim się umówił. Prowadził dalej, oczu nie odrywał od drogi i żywił nadzieję, że Wargle zachowa dla siebie wiadomość, co to za “gorący numerek".

– To kelnerka z Jadłodajni Spanky'ego – powiedział Wargle. – Widziałeś może? Blondyna. Beatryce. Wołają na nią Bea.

– Rzadko wpadam do Spanky'ego.

– Aha. No, buziuchnę ma niczego, wiesz. Kołatki jak marzenie. Ciut nadwagi, ale ma nie za dobre mniemanie o sobie. Brak pewności siebie, kapujesz? Więc jak nią odpowiednio pokręcisz, jak popracujesz, żeby zwątpiła w siebie, kapujesz, a potem powiesz, że masz na nią chęć, i to chociaż się trochę zapuściła – no to, cholera, da ci jak dusza zapragnie. Jak dusza zapragnie.

Niechluj zaśmiał się, jakby powiedział coś niewymownie dowcipnego.

Frank zapragnął dołożyć mu w mordę. Nie dołożył.

Wargle nienawidził kobiet. Mówił o nich, jakby były przedstawicielami innego, gorszego gatunku. Pogląd, że mężczyzna szczęśliwie może dzielić życie i najbardziej intymne myśli z kobietą, że kobieta może być kochana, otaczana opieką, podziwiana, szanowana, ceniona za mądrość, przenikliwość i humor – oto pogląd z gruntu obcy Stu Wargle'owi.

Frank Autry przeciwnie, był żonaty ze swoja drogą Ruth dwadzieścia sześć lat. Uwielbiał ją. Chociaż wiedział, że to egoistyczne, modlił się czasem, żeby śmierć zabrała go pierwszego. Żeby nie musiał stawiać czoła życiu bez Ruth.

– Ten pieprzony Hammond zawsze chce mi przyszpilić dupę do ściany. Lubi mi dawać do wiwatu.

– Kiedy?

– Zawsze. Nie podoba mu się, jak noszę mundur. Nie podoba mu się, jak piszę raporty. Powiedział, że powinienem zmienić swoją postawę. Chryste, postawę! Chce mnie wykopać, ale mu się nie uda. Wytrzymam jeszcze pięć lat, kapujesz, żeby dostać emeryturę po trzydziestu latach. Ten drań nie wydrze mi mojej emerytury.

Prawie dwa lata temu wyborcy miasta Santa Mira wyrazili w plebiscycie zgodę na rozwiązanie policji miejskiej, oddając ochronę prawa i porządku w ręce szeryfa okręgu. Był to wyraz zaufania dla Bryce'a Hammonda, który stworzył wydział. Ale wyborcy zastrzegli, aby żaden funkcjonariusz miejski nie stracił pracy lub emerytury z powodu zmiany zakresu uprawnień władz. I tak Bryce'owi Ham-mondowi spadł na głowę Steward Wargle.

Dojechali do skrętu na Snowfield.

Frank spojrzał w lusterko i zobaczył, że trzeci wóz odłącza się od konwoju. Jak zaplanowano, zajechał odgałęzienie, blokując drogę.

Samochód szeryfa Hammonda jechał nadal w kierunku Snowfield, Frank za nim.

– Po jakiego diabła wieziemy wodę? – spytał Wargle. Trzy pięciogalonowe butle stały na podłodze, za siedzeniami.

– Woda w Snowfield może być skażona.

– A całe to żarcie wepchane do bagażnika?

– Nie możemy też korzystać z tamtejszego jedzenia.

– Nie wierzę, żeby oni wszyscy umarli.

– Szeryf nie mógł się połączyć z Paulem Hendersonem na podkomisariacie.

– No i co? Henderson umie tylko walić konia.

– Lekarka stamtąd mówiła, że Henderson nie żyje, podobnie jak…

– Chryste, tej doktorce odbiło albo się wlała. Kto, do diabła, chodzi zresztą do lekarza-baby? Dupą załatwiła sobie studia.

– Co?

– Żadnej baby nie stać, żeby dojść do tego pracą!

– Wargle, nigdy nie przestaniesz mnie zadziwiać.

– Co ci? – zapytał Wargle.

– Nic. Nieważne. Wargle czknął.

– Zresztą, nie wierzę, żeby oni wszyscy umarli.

Jeszcze jeden problem ze Stu Wargle'em; brak mu było wyobraźni.

– Co za dziadostwo. A taki gorący numerek sobie nagrałem. Frank Autry, przeciwnie, miał bardzo bujną wyobraźnię. Może za bujną. Kiedy samochód coraz bardziej zanurzał się w góry, kiedy minął znak SNOWFIELD – 3 MILE, wyobraźnia Franka pracowała jak dobrze naoliwiona maszyna. Miał niepokojące wrażenie (przeczucie? przeświadczenie?) – że jadą wprost do piekła.

Strażacka syrena wyła.

Kościelny dzwon bił coraz szybciej i szybciej.

Ogłuszająca kakofonia grzmiała po całym mieście.

– Jenny! – krzyknęła Lisa.

– Miej oczy otwarte! Patrz, czy gdzieś się coś nie rusza!

Ulica była zlepkiem nieskończonej ilości cieni; zbyt wiele mrocznych miejsc należało obserwować.

Syrena wyła, dzwon bił; a oto i w domach, w sklepach, na ulicach światła na powrót zaczęły błyskać – jasno, ciemno, jasno i ciemno – w takim rytmie, że dawały stroboskopowy efekt. Skyline Road migotała; budynki wydawały się skakać do ulicy, a potem odskakiwały; cienie podrygiwały tanecznie.

Jenny zrobiła pełny obrót z rewolwerem w wyprężonych rękach.

Jeżeli coś zbliżało się pod osłoną stroboskopowego pokazu, nie była w stanie tego dojrzeć.

Pomyślała: A jeśli szeryf zjawi się i znajdzie dwie odcięte głowy na środku ulicy? Moją i Lisy?

Kościelny dzwon bił głośno jak nigdy, nieprzerwanie, szaleńczo.

Wycie syreny urosło do wibrującego w zębach, przeszywającego kości skrzeku. Cud, że szyby nie pękały.

Lisa zacisnęła dłonie na uszach.

Broń skakała Jenny w ręce.

Pandemonium urwało się tak nagle, jak się zaczęło. Wycie syreny opadło. Dzwon zamilknął. Światło znieruchomiało.

Jenny rozejrzała się po ulicy. Oczekiwała, że teraz nastąpi coś gorszego.

Ale nic nie nastąpiło.

Miasto znów było spokojne – jak cmentarz.

Wiatr wyskoczył nie wiadomo skąd, przygiął drzewa, jakby reagując na nieziemską muzykę, nie docierającą do ludzkiego ucha.

Lisa otrząsnęła się z oszołomienia.

– To wyglądało prawie, jakby… jakby próbowało nas przestraszyć… drażniło się z nami.

– Drażniło się – powtórzyła Jenny. – Tak, dokładnie tak to wyglądało.

– Bawiło się nami.

– Jak kot z myszką – cicho powiedziała Jenny.

Stały na środku ulicy, obawiając się wrócić na ławkę, a nuż ruch obudzi znów syreny i dzwony.

Nagle usłyszały niski pomruk. Przez chwilę Jenny czuła skurcz żołądka. Podniosła jeszcze raz broń, choć nie widziała nic, do czego mogłaby strzelać. Potem rozpoznała dźwięk: silniki samochodów pokonujących górską stromiznę.

Obróciła się, spojrzała w dół ulicy. Pomruk stał się głośniejszy. Na zakręcie, w dole miasteczka pojawił się samochód.

Błysk czerwonego światła na dachu. Wóz policyjny. Dwa wozy.

– Dzięki Bogu – westchnęła Lisa.

Jenny szybko pociągnęła siostrę na brukowany chodnik przed posterunek.

Dwa biało-zielone wozy patrolowe wolno sunęły opustoszałą ulicą. Zjechały do krawężnika przed drewnianą ławką. Dwa silniki zgasły równocześnie. Śmiertelna cisza Snowfield jeszcze raz zawładnęła nocą.

Przystojny czarnoskóry mężczyzna w mundurze zastępcy szeryfa wysiadł z pierwszego samochodu. Drzwi zostawił otwarte. Spojrzał na Jenny i Lisę, ale nie od razu się odezwał. Jego uwagę zaprzątnęła nadnaturalna cisza bezludnej ulicy.

Drugi mężczyzna wysunął się z przedniego siedzenia tego samego pojazdu. Rozwichrzona blond czupryna. Powieki tak grube, jakby padał na nos z wyczerpania. Ubrany po cywilnemu – szare spodnie, jasnoniebieska koszula, granatowa marynarka, ale w klapie odznaka.

Jeszcze czterech mężczyzn wysiadło z wozów patrolowych. Cała szóstka nowo przybyłych stała tak bez słowa, przez długą chwilę błądząc wzrokiem po cichych sklepach i domach mieszkalnych.

W tej dziwnej, jakby zatrzymanej w czasie chwili Jenny dopadło lodowate przeświadczenie. Nie chciała mu uwierzyć. Ale była pewna, czuła, w i e d z i a ł a, że nie wszyscy z nich opuszczą to miejsce żywi.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Odwieczny Wróg»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Odwieczny Wróg» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Odwieczny Wróg»

Обсуждение, отзывы о книге «Odwieczny Wróg» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x