Dean Koontz - Odwieczny Wróg

Здесь есть возможность читать онлайн «Dean Koontz - Odwieczny Wróg» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Триллер, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Odwieczny Wróg: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Odwieczny Wróg»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Wydaje się rzeczą niemożliwą, by wszyscy mieszkańcy spokojnego kalifornijskiego miasteczka zniknęli niemal w jednej sekundzie podczas wykonywania codziennych zajęć. A jednak kiedy pewnego wrześniowego wieczoru Jenny Paige i jej młodsza siostra przyjeżdżają do Snowfield, w tej dopiero co tętniącej życiem miejscowości nie ma nikogo. Właściwie należałoby powiedzieć: nie ma żywego człowieka, bo oprócz nielicznych ludzkich zwłok, na których trudno dopatrzyć się śladów gwałtownej śmierci, jest tu ktoś jeszcze – niewidzialny, mądry i okrutny, rozkoszujący się własną potęgą. Odwieczny wróg ludzkości, pragnący dla niej tylko śmierci i zatracenia…

Odwieczny Wróg — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Odwieczny Wróg», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Zaczekaj jedną cholerną minutę! – wrzasnął Robine.

– Potem, kiedy wyprał pan swoją skrwawioną odzież – mówił Bryce – umył pan naczynia po lodach i wstawił do szafki, bo pańska historyjka zakładała, że po powrocie do domu znalazł pan małego Danny'ego martwego, a jego matkę na odlocie po PCP.

– To tylko przypuszczenie – stwierdził Robine. – Zapomniał pan o motywie? Dlaczego, na miłość boską, mój klient miałby dopuścić się takiej potworności?

Bryce obserwował oczy Kale'a.

High Country Investments.

Twarz Kale'a była nadal bez wyrazu. Ale zamrugał.

High Country Investments? – zapytał Robine. – A co to takiego?

Bryce nie odrywał wzroku od Kale'a.

– Czy kupował pan lody, zanim przyszedł pan do domu we czwartek?

– Nie – beznamiętnie odpowiedział Kale.

– Kierownik sklepu 7-Eleven na Calder Street mówi, że tak. Kale zacisnął wściekle szczęki, mięśnie zagrały mu na policzkach.

– Co z High Country Investments? – dopytywał się Robine. Bryce wystrzelił w Kale'a następnym pytaniem.

– Zna pan człowieka o nazwisku Gene Terr? Kale tylko patrzył na Bryce'a.

– Ludzie czasem mówią na niego “Jeeter".

– Kto to taki? – zapytał Robine.

– Przywódca Chromowego Demona – mówił Bryce, patrząc na Kale'a. – To gang motocyklowy. Jeeter rozprowadza narkotyki. Tak naprawdę nigdy nie udało się nam go przyłapać, przymknęliśmy tylko kilku jego ludzi. Przycisnęliśmy w tej sprawie Jeetera i wskazał nam kogoś, kto przyznał się do regularnego dostarczania trawki panu Kale'owi. Nie pani Kale. Ona nigdy nie kupowała.

– I kto to mówi? – Robine podniósł głos. – Ten świr na motorze? Ten wyrzutek społeczny? Ten pchacz? To nie jest wiarygodny świadek!

– Zgodnie z tym, co twierdzi nasz informator, pan Kale we czwartek kupował nie tylko trawkę. Nabył też anielski pył. Sprzedawca narkotyków będzie zeznawał w zamian za zwolnienie od oskarżenia.

Nagle Kale zerwał się ze zwierzęcą zwinnością, chwycił stojące obok krzesło, cisnął je przez stół w Bryce'a Hammonda i rzucił się do drzwi sali przesłuchań.

Nim krzesło wystrzeliło z rąk Kale'a i znalazło się w powietrzu, Bryce już był na nogach. Uchylił się. Krzesło nieszkodliwie przemknęło mu obok głowy. Bryce obiegał stół, kiedy roztrzaskało się o podłogę, za jego fotelem.

Kale otworzył drzwi i rzucił się na korytarz.

Bryce cztery kroki za nim.

Tal Whitman wystartował z parapetu jak zdmuchnięty ładunkiem wybuchowym. Biegł jeden krok za Bryce'em; krzyczał.

Bryce dopadł korytarza, zobaczył, że Kale zmierza do żółtych drzwi wyjścia ewakuacyjnego, dwadzieścia stóp dalej. Skurwysyn. Rzucił się za nim.

Kale walnął w metalowy uchwyt, z rozmachem otworzył stalowe drzwi.

Bryce znalazł się w nich o ułamek sekundy później, kiedy Kale stawiał stopę na tłuczniowej nawierzchni parkingu.

Czując Bryce'a za sobą, Kale odwrócił się płynnie jak kot i wypuścił uderzenie potężną pięścią.

Bryce zrobił unik, uderzył. Trafił w twardy, płaski brzuch Kale'a. Dołożył jeszcze raz, w szyję.

Kale zatoczył się w tył, złapał za gardło, krztusił się i kaszlał.

Bryce skrócił dystans.

Ale Kale nie był tak oszołomiony, jak udawał. Skoczył do przodu i złapał Bryce'a w niedźwiedzi uścisk.

– Ty draniu – sapnął bryzgając śliną.

Szare oczy miał wybałuszone. Wargi zjechały z zębów w zajadłym, wilczym grymasie.

Bryce miał ręce przyszpilone do boków i chociaż był silnym mężczyzną, nie mógł rozerwać żelaznego uchwytu. Zatoczyli się kilka stóp w tył, potknęli i upadli. Kale na górze. Głowa Bryce'a stuknęła mocno o ziemię; przez moment myślał, że zemdleje.

Kale uderzył go jeszcze raz, nieskutecznie. Stoczył się z szeryfa, szybko odczołgał.

Walcząc z rosnącą w oczach ciemnością, zaskoczony, że Kale nie wykorzystał przewagi, Bryce uniósł się na czworaki. Potrząsnął głową i wtedy zobaczył, o co tamtemu chodziło.

Rewolwer.

Leżał na ziemi o kilka jardów. Błyszczał ciemno w poblasku żółtawych sodowych lamp.

Bryce chwycił za kaburę. Pusta. To jego rewolwer leży na ziemi. Pewnie wysunął się z kabury w czasie walki.

Ręka mordercy zacisnęła się na broni.

Tal Whitman doskoczył. Świsnęła policyjna pałka, uderzyła w kark Kale'a. Wielki mężczyzna padł na broń nieprzytomny.

Tal przyklęknął, odwrócił Kale'a na plecy, sprawdził, czy żyje.

Trzymając się za pulsującą bólem potylicę, Bryce podszedł do nich ostrożnymi kroczkami.

– Nic mu nie jest, Tal?

– Eee, tam. Dojdzie do siebie za kilka chwil. – Podniósł broń

Bryce'a, wstał.

– Mam u ciebie dług – powiedział Bryce, odbierając rewolwer.

– Nie gadaj. Jak głowa?

– Marzę o własnej fabryce aspiryny.

– Nie spodziewałem się, że będzie uciekać.

– Ja też nie. Zwykle kiedy takiemu facetowi ziemia zaczyna się usuwać spod nóg, to robi się spokojniejszy, bardziej opanowany, ostrożniejszy.

– No wiesz, poczuł za sobą ścianę.

Bob Robine stał w otwartych drzwiach, wpatrywał się w nich i potrząsał głową skonsternowany.

Kilka chwil potem, kiedy Bryce Hammond siedząc za biurkiem wypisywał formularze, w których oskarżał Fletchera Kale'a o dwa morderstwa, Bob Robine zastukał w otwarte drzwi.

Bryce podniósł wzrok.

– A więc, mecenasie, jak pański klient?

– Ma się dobrze. Ale już nie jest moim klientem.

– Ach tak? To twoja decyzja czy jego?

– Moja. Nie mogę zajmować się klientem, który kłamie mi we wszystkich sprawach. Nie lubię, jak się robi ze mnie durnia.

– Chce zadzwonić dziś po innego obrońcę?

– Nie. Kiedy zostanie postawiony w stan oskarżenia, chce poprosić sędziego o obrońcę z urzędu.

– Od tego jutro zacznę.

– Nie tracisz czasu, co?

– Nie z kimś takim – odpowiedział Bryce. Robine pokiwał głową.

– Dobrze. To bardzo robaczywe jabłko, Bryce. Wiesz, jestem niepraktykującym katolikiem od piętnastu lat. – Robine mówił cicho. – Dawno uznałem, że nie ma czegoś takiego jak aniołowie, demony, cuda. Byłem zbyt wykształcony, żeby uwierzyć, że Zło – przez duże “Z" – stąpa po ziemi podkutymi kopytami. Ale teraz, w celi, Kale nagle rzucił się do mnie: “Nie dostaną mnie. Nie zniszczą. Nikomu się to nie uda. Wyjdę z tego". Kiedy ostrzegałem go przed nadmiernym optymizmem, powiedział: “Nie boję się takich jak ty. Poza tym nie popełniłem morderstwa. Pozbyłem się tylko trochę śmiecia, które zasmradzało mi życie".

– Jezu – powiedział Bryce. Milczeli obaj.

– Co z tym High Country Investments? – zapytał w końcu z westchnieniem Robine. – Jak się to ma do motywu zbrodni?

Zanim Bryce miał szansę odpowiedzieć, wszedł z pośpiechem Tal Whitman.

– Bryce, mogę z tobą zamienić parę słów? – Zerknął na Robine'a. – Mhm, lepiej w cztery oczy.

– Jasne – powiedział Robine. Tal zamknął drzwi za prawnikiem.

– Bryce, znasz Jennifer Paige?

– Nigdy jej nie spotkałem. Ale słyszałem, że niezła z niej lekarka. A ludzie w tym małym górskim miasteczku są zadowoleni, że nie muszą się już wlec do lekarza w Santa Mira.

– Ja też nigdy jej nie widziałem. Zastanawiałem się tylko, czy nie obiło ci się coś, że… że pije. Chodzi mi o ostre grzanie.

– Nie, w życiu czegoś takiego nie słyszałem. Dlaczego? Co jest?

– Dzwoniła kilka minut temu. Mówi, że w Snowfield była katastrofa.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Odwieczny Wróg»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Odwieczny Wróg» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Odwieczny Wróg»

Обсуждение, отзывы о книге «Odwieczny Wróg» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x