John Grisham - Wspólnik
Здесь есть возможность читать онлайн «John Grisham - Wspólnik» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Триллер, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Wspólnik
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:5 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 100
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Wspólnik: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Wspólnik»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Wspólnik — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Wspólnik», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
– Postąpiłeś jak ostatni idiota, świadomie oddając się w łapy tych zbirów.
– Naprawdę? Przecież w końcu wyszedłem z gmachu sądu jako wolny człowiek. A przed chwilą rozmawiałem telefonicznie z kobietą, którą szczerze kocham i która zbiegiem okoliczności sprawuje pieczę nad moją skromną fortuną. Uwolniłem się wreszcie od swojej przeszłości, Sandy. Nie rozumiesz tego? Już nikt nie będzie mnie szukał.
– Tak wiele elementów twojego planu mogło się nie powieść.
– Owszem, lecz wszystko skończyło się dobrze. Miałem pieniądze i kasety z nagranymi rozmowami, a Clovis zapewnił mi alibi. Poza tym opracowywałem szczegóły tego planu przez cztery lata.
– Nie uwzględniłeś jednak tortur.
– To prawda, ale blizny się zagoją. Dlaczego chcesz zepsuć tę chwilę mego triumfu, Sandy? Wciąż jestem górą.
McDermott podwiózł go pod rodzinny dom, gdzie matka Patricka już czekała z ciastem świeżo wyjętym z piekarnika. Poprosiła Sandy’ego, żeby został, ten jednak nie chciał psuć podniosłego nastroju, w dodatku od czterech dni nie był w domu i stęsknił się za żoną oraz dziećmi. Odjechał więc, nadal czując zamęt w głowie.
ROZDZIAŁ 43
Obudził się jeszcze przed wschodem słońca, w tym samym łóżku, w którym nie sypiał już od dwunastu lat, i w pokoju, do którego nie zaglądał od dziesięciu. Odegnał jednak od siebie wspomnienia należące do innego życia. Pokoik wydał mu się teraz znacznie niniejszy i niższy, niż widział go kiedyś. Zniknęły też wszystkie pamiątki z lat szkolnych, plakietki baseballowej drużyny Saints i plakaty z blond pięknościami w obcisłych kostiumach kąpielowych.
Jak każde dziecko ludzi, którzy ledwie zamieniają ze sobą po kilka słów, uczynił kiedyś z tego pokoju swoje sanktuarium. Już jako parolatek starannie zamykał za sobą drzwi, a rodzice mogli tu wchodzić tylko wtedy, gdy im na to pozwolił.
Matka krzątała się w kuchni, cały dom wypełniał zapach smażonego bekonu. Mimo że siedzieli do późnej nocy, ona była już na nogach, jakby nie mogła się doczekać dalszej rozmowy. Zresztą trudno ją było za to winić.
Przeciągnął się ostrożnie. Pergaminowata skóra wokół największych oparzelin, ściągnięta i spękana, trzeszczała cicho przy każdym ruchu. Musiał uważać, bo każde głębsze pęknięcie oznaczałoby ponowne krwawienie. Delikatnie pomasował opuszkami palców ranę na piersiach, chociaż miał ochotę podrapać ją silnie paznokciami. Wyciągnął przed siebie nogi, skrzyżował stopy i splótł dłonie za głową. Uśmiechnął się szeroko do sufitu, jakby i jemu chciał okazać swą radość z pełni odzyskanej swobody. Nie było już Patricka, ale nie było też Danilo Silvy. Mroczne cienie z przeszłości zostały pokonane w ostatecznej walce. Można było wreszcie zapomnieć o Stephano, Aricii, Boganie i pozostałych wspólnikach, jak również o agentach federalnych i Parrishu, wraz z wywalczonym przez niego mało znaczącym, wręcz śmiesznym wyrokiem. Nie było już nikogo, kto potajemnie podążałby jego śladem.
Kiedy promienie słońca wkradły się do pokoju, jak gdyby jeszcze bardziej go zmniejszając, Patrick wziął prysznic, a następnie posmarował swoje rany maścią i nałożył świeże opatrunki.
Uroczyście obiecał matce, że będzie miała gromadkę wnucząt, które zajmą w jej sercu miejsce Ashley Nicole, gdyż bardzo za nią tęskniła. Opowiedział jej za to najpiękniejsze rzeczy o Evie i przysiągł, że w najbliższej przyszłości zawita wraz z nią do Nowego Orleanu. Nie miał jeszcze skonkretyzowanych planów małżeńskich, niemniej ślub powinien się odbyć niedługo.
Zjedli na śniadanie grzanki z bekonem, po czym usiedli z kawą na patio wychodzącym na starą ulicę, powoli budzącą się do życia. Z obawy przed tym, że lada moment mogą zacząć ich odwiedzać sąsiadki złaknione sensacyjnych opowieści, namówił matkę na długą, wspaniałą przejażdżkę. W dodatku chciał zobaczyć rodzinne miasto, choćby pobieżnie.
Dokładnie o dziewiątej wkroczyli razem do salonu braci Robilio przy ulicy Canal, gdzie Patrick zaopatrzył się w nowe spodnie i koszule, kupił także elegancką skórzaną walizkę. Wpadli na francuskie rogaliki do „Café du Monde” przy ulicy Decatur, a później zjedli lunch w pobliskim barze.
W poczekalni lotniska siedzieli ponad godzinę, trzymając się za ręce. Niewiele już rozmawiali. Kiedy zapowiedziano jego lot, Patrick serdecznie uściskał matkę i obiecał codziennie do niej telefonować. Bardzo chciała zobaczyć swoje wnuczęta, i to jak najszybciej, dodała ze smutnym uśmiechem.
Udał się do Atlanty, stamtąd zaś – posługując się prawdziwym paszportem na nazwisko Lanigan, który Eva przekazała mu za pośrednictwem Sandy’ego – odleciał do Nicei.
Od ich ostatniego spotkania w Rio, kiedy to spędzili razem długi, upojny weekend, nie odstępując się ani na krok, upłynął miesiąc. Patrick już wtedy przeczuwał, że pościg jest blisko, zbliżał się nieuchronny koniec.
Właśnie dlatego przytuleni do siebie chodzili po zatłoczonych plażach w Ipanema oraz Leblon, ignorując zaciekawione spojrzenia obcych. Na obiady rezerwowali sobie miejsca w ulubionych restauracjach, „Antiquariusie” oraz „U Antonia”, chociaż żadne z nich nie miało apetytu. Porozumiewali się zaś krótkimi, urywanymi zdaniami, a jedyna dłuższa dyskusja zakończyła się obopólnymi łzami.
Niewiele brakowało, by Eva namówiła go wówczas do podjęcia nowych wysiłków, wspólnego wyjazdu i wynajęcia czy to starego zamczyska w górach Szkocji, czy też małego mieszkanka w śródmieściu Rzymu, gdzie nikt nigdy nie mógłby ich odnaleźć. On jednak nie dał się skusić, rola zbiega doszczętnie mu obrzydła.
Późnym popołudniem wjechali kolejką linową na szczyt górującej nad Rio „Głowy Cukru”, by popatrzeć na zachód słońca. Po zmroku roztaczał się stamtąd niezwykle malowniczy widok na miasto, ale w tych okolicznościach żadne z nich nie umiało się nim cieszyć. Właśnie wtedy, tuląc Evę do siebie i zasłaniając ją przed porywami chłodnego wiatru, przysiągł jej, że pewnego dnia, kiedy cały ten koszmar dobiegnie końca, ponownie staną w tym samym miejscu i oglądając zachód słońca, będą wspólnie układać plany na przyszłość. Nie był pewien, czy mu uwierzyła.
Pożegnali się na chodniku, nieopodal bloku, w którym mieszkała. Po ojcowsku pocałował ją w czoło, odwrócił się i odszedł, szybko znikając w tłumie. Zostawił ją zapłakaną na ulicy, chciał bowiem uniknąć rzewnych scen w poczekalni lotniska. Odleciał na zachód, kilkakrotnie przesiadając się z jednego samolotu do drugiego w coraz mniejszych miastach. Dotarł do Ponta Porã następnego dnia po zmroku, wsiadł do swego „garbusa” czekającego na parkingu przed terminalem i pojechał opustoszałą Rua Tiradentes do swego skromnego domku, gdzie po załatwieniu ostatnich spraw nie zostało mu już nic innego, jak podjąć od nowa denerwujące oczekiwanie.
Dzwonił do Evy codziennie między czwartą a szóstą po południu, za każdym razem przedstawiając się innym nazwiskiem.
Aż w końcu i te telefony się urwały.
Został schwytany.
Pociąg z Nicei przybył do Aix punktualnie, kilka minut przed dwunastą, w niedzielne południe. Patrick wysiadł na peron i zaczął się uważnie rozglądać. Nie liczył na to, że Eva będzie tu na niego czekała, choć w głębi duszy miał taką nadzieję. Niosąc swoją nowiutką walizkę z nowiutkimi ubraniami, przeszedł na postój taksówek i zamówił krótki kurs do „Villa Gallici” na skraju miasta.
Pokój był zarezerwowany na dwa prawdziwe nazwiska: Evy Mirandy i Patricka Lanigana. Nie zdążył się jeszcze nacieszyć możliwością podróżowania z podniesionym czołem, bez konieczności ukrywania twarzy za ciemnymi okularami czy postawionym kołnierzem płaszcza, bez lęku o wiarygodność podrobionego paszportu na fałszywe nazwisko, kiedy zmroziła go wiadomość recepcjonisty, że pani Miranda jeszcze nie przyjechała. Przez całą drogę marzył o tym, iż w pokoju padną sobie w objęcia i zasypią się nawzajem pocałunkami. Niemalże czuł dotyk i zapach jej ciała.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Wspólnik»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Wspólnik» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Wspólnik» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.