Oparł się czołem o jej czoło.
– Jeśli tak, to możesz mnie wykorzystywać, kiedy tylko przyjdzie ci na to ochota.
– Obiecanki cacanki – zaczęła się z nim drażnić.
Chciał jej coś odpowiedzieć, ale przerwało mu głośne burczenie w brzuchu Anny, która aż poczerwieniała na ten dźwięk.
– Jadłaś coś? – spytał z niepokojem.
– Chyba śniadanie. – Jej żołądek odezwał się, gdy tylko wspomniała o posiłku, i Anna zaśmiała się, zażenowana. – Ciekawe, jaki bulion robi twoja matka?
– Najlepszy. Masz jakieś krakersy? – Zaczął podnosić się z łóżka.
Wyciągnął rękę i Anna również wstała.
– Mhm. Jeśli będziesz się przyzwoicie zachowywał, dostaniesz szklankę mleka.
– To może się ubierz, bo w tej chwili chodzą mi po głowie same nieprzyzwoite myśli.
Dwadzieścia minut później siedzieli po obu stronach kuchennego stołu i wcinali parujący bulion, przegryzając krakersami. Anna rozkoszowała się każdą łyżką pożywnej zupy.
– Och, jest naprawdę wspaniała – powtórzyła po raz kolejny.
Quentin uśmiechnął się.
– Dzięki. Mama jest rzeczywiście dobrą kucharką. Przy siedmiorgu dzieci to chyba zrozumiałe.
– Jaka jest?
– Pełna energii. Ma tylko metr pięćdziesiąt z małym haczkiem, ale…
– Metr pięćdziesiąt? Chyba żartujesz!
– Mój tata jest wysoki, a dziadek i pradziadek byli jeszcze wyżsi. – Quentin przełknął ostatnią łyżkę zupy. – Oczywiście jest najmniejsza wśród Malone’ów, bo siostry też ją przerosły, ale i tak wiadomo, że to mama jest głową rodziny. Jak byliśmy mali, nosiła szeroki skórzany pas, a kiedy chcieliśmy uciec, biła szczotką.
Anna zaśmiała się, wyobrażając sobie Quentina, który zmyka przed laniem.
– Byłeś chyba łobuzem, co?
– Okropnym – przyznał.
Wyjęła krakersa z torebki.
– Opowiedz mi o swoim rodzeństwie.
Zrobił, jak prosiła. Percy był jego zdaniem bardzo otwarty. Spencer kąpany w gorącej wodzie. Shauna uchodziła za niespokojnego ducha. Patrick za bardziej konserwatywnego od Pana Boga, a John był po prostu wielkim misiem. Mary miała małżeńskie problemy, a John oczekiwał trzeciego dziecka.
– Wszyscy jesteśmy glinami, z wyjątkiem Patricka, który został księgowym, i Shauny, która chce być artystką. Więcej czarnych owiec w klanie Malone’ów nie ma – zakończył.
Ponieważ Anna nalegała, opowiedział jej jeszcze o swoich pięciu siostrzenicach i siostrzeńcach oraz bratanicach i bratankach, o ciotce Patti, która była jego szefową, a także o licznych krewnych i powinowatych rozsianych po posterunkach w całym Nowym Orleanie.
– Miła rodzinka – rzekła kpiąco, chociaż wyczuł w jej głosie nutki żalu.
– Kiedy byliśmy mali, bez przerwy się biliśmy. To doprowadzało rodziców do szału.
Anna spojrzała na swój talerz i stwierdziła, że jest pusty. Sięgnęła więc po krakersa.
– Czy zawsze chciałeś być policjantem?
– Nigdy o tym nie myślałem.
– Więc kim chciałeś być?
– W ogóle się nad tym nie zastanawiałem. Po prostu nie musiałem.
– Chcesz powiedzieć, że to się samo narzucało? Że nie myślałeś o niczym innym? – dociskała.
– Teraz ty powinnaś opowiedzieć o sobie – rzekł, opierając brodę na dłoniach. – Jak ci się żyło w Hollywoodzie?
– Przed porwaniem wspaniale, a potem byłam bardzo samotna.
– Przepraszam, to było głupie pytanie.
Wzruszyła ramionami.
– Nie przejmuj się.
Przez moment w kuchni panowało niezręczne milczenie. Następnie Anna wstała i spojrzała na niego pytająco.
– Chcesz dolewkę?
– Nie, dziękuję – odparł, wstając. Spojrzał na zegarek. – Zaraz wróci la Salle.
– Więc powinieneś już iść, bo zaczną gadać w pracy.
– Nic mnie to nie obchodzi. Chyba że ty…
Raz jeszcze wzruszyła ramionami.
– Wszystko mi jedno.
Zebrali talerze i kubki, i wstawili je do zlewu. Anna odkręciła wodę.
– Ben mówił mi, że zamierzacie sprawdzić, który z jego pacjentów może mnie prześladować – rzuciła.
– Naprawdę?
Spojrzała przez ramię, słysząc jego jadowity ton.
– Nie lubisz go, co?
– Prawie go nie znam.
Anna zakręciła wodę i odwróciła się do niego, unosząc ironicznie prawą brew.
– Więc skąd ta niechęć? Tylko nie zaprzeczaj. To się czuje.
– Nie odpowiadają mi jego zawodowe zasady. Chcę złapać mordercę, a on mi przeszkadza.
– Masz na myśli to, że nie chce ci przekazać listy pacjentów?
– Właśnie.
– Myślisz, że znajdziesz tam Adama Fursta?
– Mam taką nadzieję, chociaż pytałem o to Bena i podobno nie zajmuje się nikim takim. Ale wydaje mi się, że to wszystko jest ze sobą powiązane. Listy, książki, zniknięcie Jaye, sztuczny mały palec i… ta wczorajsza napaść.
– Zabójstwo Jessiki Jackson – dodała łamiącym się głosem i pochyliła nad zlewem. – I tych pozostałych kobiet też. O Boże, co ja mam z tym zrobić?
– Przestań sobie czynić wyrzuty!
Podszedł do niej, wziął za ramię i obrócił do siebie. Oczy Anny były mokre od łez.
– Jesteś tylko ofiarą, Anno – powiedział stanowczo. – To nie ty zabijasz!
Z trudem przełknęła ślinę.
– Tak, ale chciałabym coś zrobić. Nie mogę tak siedzieć i czekać, kiedy giną inne kobiety. Jeśli będziecie mnie cały czas chronić, morderca znajdzie sobie kogoś w zastępstwie. Poza tym jest jeszcze Jaye. Bóg jeden wie, co teraz przeżywa. Czuję, że ten człowiek porwał ją z mojego powodu, chociaż sama nie wiem, dlaczego.
– Chcesz pomóc w śledztwie? Wobec tego skłoń Bena, żeby udostępnił listę pacjentów. Jeśli nie będzie na niej Adama, to na pewno ktoś, kogo poznasz.
– Na przykład Kurt?
– Albo ktoś inny.
Spojrzała mu prosto w oczy.
– Jeśli myślisz o Billu lub Daltonie, to się mylisz. Ben widział ich po raz pierwszy w „Perfect Rose“.
– Jesteś pewna?
– Tak. – Zacisnęła pięści. – Tak, do licha!
Przez moment mierzyli się wzrokiem, aż w końcu Quentin spojrzał w stronę okna.
– To tylko mój zawód, Anno. Przyglądam się faktom i szukam motywów. Dalton i Bill mieli możliwość.
– Ale żadnych motywów – wpadła mu w słowo. – Są moimi przyjaciółmi. Całkowicie im ufam.
– I na pewno masz ku temu powody. Ale fakty mówią, że w większości przestępstw z użyciem przemocy ofiary znają swoich prześladowców. Nie powinniśmy tego lekceważyć.
Anna pokręciła z oburzeniem głową, chociaż Malone zasiał w niej ziarno wątpliwości.
– Jak uważasz. W każdym razie wydobędę tę listę od Bena i wtedy zobaczysz, że nie miałeś racji!
Wyglądała pięknie. Oburzona, z rozwichrzonymi włosami. Quentin nie mógł się powstrzymać. Wziął ją w ramiona i pocałował namiętnie. Natychmiast przywarła do niego całym ciałem, wpijając palce w jego sweter.
Po chwili zdołał się od niej oderwać.
– Tylko ta lista, Anno. Obiecaj, że poza tym będziesz trzymać się od tego z daleka. Morderca tylko czeka, żebyś się odsłoniła. Chce, żebyś wyszła i walczyła. Wtedy będzie cię miał jak na patelni.
Anna pokręciła głową. Nagle zrozumiała, o co tak naprawdę chodzi mordercy. Wiedziała już, czego się po nim spodziewać.
– Znowu się mylisz – powiedziała. – On chce mnie odizolować i zastraszyć. Chce, żebym czuła się tak samo, jak dwadzieścia trzy lata temu.
ROZDZIAŁ CZTERDZIESTY CZWARTY
Środa, 31 stycznia, godz. 1.52
– Minnie – szepnęła Jaye.
Читать дальше