Więc tak to chcą rozegrać. Oficjalnie, czepiając się wszystkich szczegółów.
– No, sprawę tego zabójstwa koło knajpy Shannona.
– Tym razem interesuje nas coś innego.
Quentin oparł się o swoje auto.
– Dobra, strzelajcie.
– Słyszeliśmy, że Landry ma w tej chwili poważne kłopoty.
– Można tak powiedzieć. Jest w separacji z żoną. – Quentin spojrzał na pierwszego, a potem na drugiego z policjantów. – Ale przecież rozmawialiśmy o tym poprzednio.
– Czyli to zrozumiałe, że dużo teraz pije?
Quentin zesztywniał, lekko zaniepokojony.
– Naprawdę? Nie zauważyłem.
Simmons i Carter wymienili spojrzenia.
– Nie zauważyłeś, że… pije?
Zniecierpliwiony Malone wyprostował się i spojrzał wyzywająco na obu oficerów.
– Posłuchajcie, przestańmy się bawić w kotka i myszkę. Tak, Terry trochę ostatnio nadużywa alkoholu, ale robi to poza służbą i w żaden sposób nie szarga dobrego imienia policji.
– Chcesz powiedzieć, że pracuje tak samo jak kiedyś? – spytał Simmons.
– Oczywiście – odparł Quentin, patrząc mu prosto w oczy.
– Pewnie u niego krucho z pieniędzmi – mruknął Carter. – Musi przecież utrzymywać dwa domy.
– Niestety, tyle zarabiamy. – Quentin uśmiechnął się sztucznie.
– Skarżył ci się?
– Tak, trochę.
– Ale nie wygląda na takiego, któremu brakowałoby gotówki, prawda? – wtrącił się Simmons.
– Nie wiem, o co wam chodzi.
– Więc nie zauważyłeś, żeby Landry dużo kupował albo przepuszczał większą forsę w knajpach?
Quentin przypomniał sobie pięćdziesiątkę, którą Terry podsunął Shannonowi. Do licha, to nie było w porządku.
– Nie, nie zauważyłem. – Spojrzał Carterowi prosto w oczy. – A wy?
Śledczy nie zwrócił uwagi na to pytanie.
– Czy chciałbyś nas może poinformować o czymś szczególnym w zachowaniu swojego partnera? Jakieś wyskoki? Dziwne zachowanie?
W co, do diabła, władował się Terry?! Quentin musiał bardzo uważać, by w żaden sposób nie pokazać, jak bardzo jest zaniepokojony.
– Mówiłem już, że nic mu nie jest. Rzeczywiście ma problemy, ale się nie poddaje. – Obrzucił spojrzeniem śledczych. – Możecie mi powiedzieć, o co w tym wszystkim chodzi?
Simmons uśmiechnął się lekko.
– Dziękujemy za pomoc, Malone.
Carter spojrzał na niego z wyraźną niechęcią.
– Będziemy w kontakcie.
– Liczę na to – mruknął, patrząc na oddalających się kolegów.
W końcu westchnął i ruszył w stronę posterunku. Paru mundurowych policjantów, palących na zewnątrz, skinęło mu głową. Quentin zaklął pod nosem. Ilu jego kolegów widziało, jak rozmawiał z Simmonsem i Carterem? Jeśli nawet niezbyt wielu, to i tak niedługo wszyscy będą o tym mówić. Chłopcy z sekcji wewnętrznej specjalnie wybrali miejsce rozmowy. Chcieli ostrzec innych policjantów przed nim i… Terrym. Quentin wiedział, że chodziło im bardziej o jego kumpla, ale to wcale nie poprawiło mu nastroju.
Cholera! Jakiego haka na niego szykują? Co wiedzą, a czego się domyślają? I czy on, Quentin, nie napyta sobie biedy, kryjąc Terry’ego?
Westchnął ciężko, czując, że ma dosyć zarówno sekcji wewnętrznej, jak i samego Landry’ego. Dlaczego nie powiedział wszystkiego? Dlaczego zdecydował się osłaniać partnera? Dlaczego bezustannie go usprawiedliwia? Jego żona powiedziała, że mu to nie służy i że Terry musi sam poradzić sobie ze swoimi problemami. Słowa Penny do tej pory rozbrzmiewały mu w głowie: „Przestań go usprawiedliwiać, Quen“.
Może najwyższy czas?
Minął właśnie gabinet ciotki. Przez chwilę zastanawiał się, czy nie pominąć drogi służbowej i wejść, żądając wyjaśnień, ale szybko zrezygnował z tego pomysłu. Wiedział, że Patti nie uznaje protekcji i wyrzuci go na zbity pysk.
Podszedł więc do ekspresu, wlał sobie filiżankę smolistego płynu i dodał torebkę cukru.
– Masz trochę czasu? – usłyszał za plecami głos Terry’ego.
Spojrzał przez ramię i uśmiechnął się do niego sztucznie. Kumpel albo widział jego spotkanie z chłopakami z sekcji wewnętrznej, albo się właśnie o nim dowiedział. Sądząc po jego minie, bardzo go to zaniepokoiło.
– Tak, tylko zrobię kawę. – Spróbował i dodał jeszcze jedną porcję cukru. – O co chodzi?
– Widziałem tych dwóch sukinsynów – syknął poczerwieniały Terry. – Czego chcieli?
– Powiedzieli mi dzień dobry i kazali przekazać ci pozdrowienia.
– Przestań się wygłupiać! Przecież chodzi o moją głowę! Chcę wiedzieć, co się dzieje.
Quentin, zanim odpowiedział, uważnie rozejrzał się dookoła.
– Przede wszystkim nie wpadaj w panikę, bo właśnie o to im chodzi. Po drugie może to ty powiesz mi, o co chodzi. Mnie też mogą odstrzelić, choćby dlatego, że z tobą pracuję. Więc? – Spojrzał mu prosto w oczy.
– Sam jestem jak tabaka w rogu. Nic nie zrobiłem. Tyle, że próbuję się jakoś pozbierać…
Quentin nie spuszczał z niego wzroku.
– Więc dobrze, te łapsy pytały o twoje picie, Terry. I o pieniądze.
– Pieniądze? – Kumpel naprawdę się zdziwił. – Do diabła, jeśli chcesz wiedzieć, to jestem kompletnie spłukany. Do ostatniego centa.
– Spokojnie. – Quentin zniżył głos: – Sam widziałem, jak dałeś Shannonowi pięćdziesiątkę. Skąd miałeś te pieniądze?
– Myślisz, że biorę łapówki?! Właśnie to im powiedziałeś?!
– Nic im nie powiedziałem. – Rozejrzał się raz jeszcze. – Nie wiem dlaczego, ale cię kryłem.
Na twarzy Terry’ego odmalował się wyraz ulgi. Zbyt dużej jak na coś błahego, pomyślał Quentin.
– Jak to dlaczego? Bo jesteśmy kumplami. Bo zawsze razem pracowaliśmy.
Quentin pokręcił głową.
– Nic z tego, Terry. Nie o to chodzi. Penny ma rację, nie powinienem cię usprawiedliwiać. To ci wyraźnie źle robi.
– Penny? – powtórzył czerwony ze złości Terry. – Dlaczego, do diabła, łazisz do mojej żony?!
– Przecież sam mnie o to prosiłeś, nie pamiętasz? – Zauważyli jakiegoś oficera z filiżanką w ręku, który na ich widok odwrócił się i odszedł. – Posłuchaj, Terry, pogadamy o tym później. To nie jest odpowiednie miej…
– Bzdura! Chcę wiedzieć, co powiedziała moja żona? I z kim się szlaja?!
Quentin westchnął. Od spotkania z Penny upłynął ponad tydzień, a on jeszcze się nie zebrał, żeby pogadać z kumplem. Skoro jednak jest to nieuniknione, równie dobrze może to zrobić teraz.
– Z nikim się nie spotyka, Terry. Mówiła, że to raczej ty miałeś ku temu więcej okazji.
– A ty jej uwierzyłeś!
– Tak, uwierzyłem.
Terry spojrzał na niego koso.
– Jak to się stało, że dopiero teraz dowiaduję się o twoim spotkaniu z moją miłą żoneczką, co? Coś przede mną ukrywasz! Na przykład, co z nią wtedy robiłeś…?
Quentin z trudem panował nad sobą.
– Już ci raz mówiłem, że Penny nie jest taka, jak sądzisz. Ani ja.
– Co się tak wściekasz? Prawda boli!
Malone spojrzał na niego z niesmakiem.
– Powiem ci, o czym rozmawialiśmy, Terry. Penny chce rozwodu. Uważa, że dążysz do samozniszczenia, i nie chce w tym uczestniczyć. Broniłem cię, ale teraz sam nie wiem, dlaczego.
Terry zacisnął pięści.
– Powinienem był dobrze się zastanowić, zanim posłałem lisa do kurnika – syknął. – Wszyscy wiedzą, jaki jesteś. I co, sypiasz z moją żoną? I z kim jeszcze? Może z tą swoją rudą pisarką?
Malone aż pobladł ze złości. Przez chwilę walczył ze sobą w obawie, że rzuci się na Terry’ego i rozszarpie go na kawałki.
Читать дальше