Raz jeszcze przykucnął przy niej i spojrzał pełnym współczucia wzrokiem.
– Nie musisz udawać silnej, Anno. To zrozumiałe, że się boisz.
– Już dwadzieścia trzy lata – szepnęła. – Jak długo jeszcze?
Dotknął dłonią jej policzka.
– Bardzo mi przykro.
To był dla niej szok. Przymknęła oczy i otarła się o jego dłoń, jak poszukująca ciepła i poczucia bezpieczeństwa kotka. Przez chwilę nic nie mówiła, czując, że nie byłaby w stanie.
On też milczał.
Nagle poczuła jego męski, podniecający zapach. Usłyszała, że Quentin zaczął szybciej oddychać, jakby on również dawał się unieść fali pobudzenia. W oka mgnieniu zapomniała o przerażających wydarzeniach dzisiejszej nocy. Zapomniała o gwałcie. Myślała tylko o tym, jak dobrze i bezpiecznie byłoby jej w ramionach Malone’a. Jak bardzo pragnęłaby się z nim połączyć w odwiecznym rytuale miłości, o którym już zdążyła zapomnieć.
Pragnęła tego. Chciała, by ją kochał i pieścił. Pragnęła zapomnienia. To wszystko wydawało jej się zadziwiające. Czy to możliwe, że myśli o seksie niedługo po tym, jak ktoś chciał ją zgwałcić? Powinna raczej czuć wstręt. Obrzydzenie… Ale nie czuła. W każdym razie nie wtedy, gdy myślała o Quentinie. Przy nim czuła się bezpieczna. Tylko on mógł sprawić, żeby zapomniała o strachu.
– Anno?
Wyszeptał jej imię, jakby to była modlitwa albo pieśń miłosna.
Nie odpowiedziała. Dotknęła tylko jego policzka i przeciągnęła dłonią po szorstkiej powierzchni. A potem pocałowała Quentina.
Zdała sobie sprawę, że pragnęła tego od momentu, kiedy go zobaczyła. Mimo że budził w niej złość, wydawał jej się nieodparcie pociągający. Długo tłumiła to w sobie, za żadne skarby nie chciała się do tego przyznać. Być może dlatego wybuchło to w niej teraz tak nagle.
– Anno… – Na chwilę oderwał się od jej ust. – Przeżyłaś szok. Sama nie wiesz, co robisz…
– Wiem doskonale. – Położyła palec na jego nabrzmiałych od pocałunku wargach. – Zostań ze mną dzisiaj, Quen.
– Jutro będziesz tego żałować.
– Możliwe. – Urwała na chwilę. – Ale teraz bardzo tego pragnę.
Zobaczyła, że Malone walczy ze sobą. Poczuła do niego tym większy szacunek. Cieszyła się, że nie pociągnął jej od razu do łóżka. To znaczyło, że ma zasady, których się trzyma. Że nie zależy mu tylko na samej przygodzie. Rozumiała go, ale miała nadzieję, że jednak się podda pragnieniu.
Znowu zaczęła go całować, drażniąc delikatnie koniuszkiem języka jego wargi. Odsunął się od niej raz jeszcze, ale jednocześnie patrzył na nią z wielkim pożądaniem w oczach…
– Pragnę cię. Nie z powodu tego, co dzisiaj się stało. Nie dlatego, że boję się zostać sama. W każdym razie nie tylko… – Przesunęła palcami przez jego ciemne włosy. – Chcę cię, Quen…
Poddał się z głębokim westchnieniem. Wziął ją na ręce i posadził sobie na kolanach. Teraz poczuła, że pragnie jej równie mocno jak ona jego.
Przesunęła się i otarła o niego, imitując stosunek. Jej podniecenie rosło z każą sekundą. Malone zaczął gwałtownie ją całować, ściągając jednocześnie z niej sweter.
Anna zaczęła rozpinać jego koszulę. Po chwili poczuła pod palcami nagą skórę. Gdy tylko ich ciała zetknęły się ze sobą, przywarli do siebie z całą mocą i padli na drewnianą podłogę. Szybko pozbyli się spodni.
Akt miłosny był taki, jak oczekiwała: podniecający i wspaniały.
Quentin zabrał jej pamięć. Zapomniała, kim jest i co się z nią ostatnio działo. Pamiętała tylko, że jest z nim i chciała, by to trwało i trwało. Sama nie wiedziała, jak długo się kochali. Kiedy się rozdzielili, odpoczywali na podłodze, ciężko oddychając.
Anna przycisnęła głowę do jego ramienia, myśląc o tym, czy kiedykolwiek przeżyła coś podobnego. Wcześniej spotykała się z paroma mężczyznami, ale żadne z jej miłosnych doświadczeń nie było równie poruszające. Zastanawiała się, czy Quentin odebrał to tak samo. Miała nadzieję, że tak, ale wolała się nie oszukiwać. Oficer śledczy Malone miał na pewno wiele przygód i niełatwo można go było zadowolić. Doskonale wiedziała, że takie typy bardzo pociągają kobiety. Nie była tu przecież wyjątkiem.
Jestem po prostu jedną z wielu, pomyślała.
– Wszystko w porządku? – spytał, gładząc ją delikatnie po głowie.
– Tak, oczywiście. – Przywarła do niego jeszcze mocniej.
Przesunął dłoń w stronę szyi.
– Już żałujesz?
Uniósł się lekko na łokciu, chcąc zobaczyć jej twarz.
– Nie.
Dotknął jej ust czubkami palców.
– Powinienem cię przeprosić.
– Nie. – Potrząsnęła głową. – Sama zaczęłam…
– Nie, nie o to chodzi. – Na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech. – To… to było wspaniałe. Nie spodziewałem się niczego takiego…
Poczuła, że się czerwieni, ale nie z zażenowania, tylko z dumy. Więc dla niego też było to niezwykłe przeżycie! On też stracił panowanie nad sobą i zapomniał o bożym świecie To był najwspanialszy komplement, jaki kiedykolwiek usłyszała.
– Dzięki – szepnęła. – Chyba właśnie tego potrzebowałam.
Spojrzał na nią ze zdziwieniem.
– Nie rozumiem.
Przytuliła się do niego mocniej.
– Nic nie szkodzi.
Objął ją i przygarnął mocno do siebie.
– Anno?
– Mhm?
– To było wspaniałe doświadczenie, prawda?
– Mhm.
– Nie sądzisz, że warto by to powtórzyć? – Wstał i wziął ją na ręce. – W nieco bardziej dogodnych warunkach.
ROZDZIAŁ TRZYDZIESTY DZIEWIĄTY
Wtorek, 30 stycznia, godz. 7.20
Obudził go sygnalizator w telefonie komórkowym. Ranne słońce wpadało do pokoju, ścieląc się na łóżku. Było jasne, ale dawało mało ciepła. Quentin chwycił nieznośne urządzenie. Sprawdził ekranik, chociaż mógł się założyć, że to praca. Nikt inny nie budziłby go o tej porze.
Gdy okazało się, że ma rację, wygramolił się ostrożnie z łóżka, żeby nie obudzić Anny. Łóżko ugięło się, podłoga zaskrzypiała i zaniepokojony Quentin obejrzał się. Anna poruszyła się, coś nawet wymamrotała, ale się nie obudziła.
Patrzył na nią przez jakiś czas, czując, że robi mu się sucho w ustach, a serce zaczyna bić coraz szybciej. W nocy powiedział jej, że jest piękna, ale tak naprawdę uważał, że jest najpiękniejszą kobietą, jaką zna. I że jest dla niego za dobra.
W końcu był przecież tylko irlandzkim gliniarzem o niezbyt chwalebnej reputacji. Facetem bardziej znanym jako pogromca kobiet niż miejscowych kryminalistów. Dobrze przynajmniej, że jeśli idzie o seks, mógł ją w pełni zaspokoić.
Poza tym zadba o to, żeby była bezpieczna. Będzie jej pilnował dniami i nocami. Nie pozwoli, aby ten szaleniec zrobił jej coś złego.
W końcu oderwał wzrok od Anny, przeszedł do kuchni i zadzwonił na posterunek.
– Cześć, Malone – usłyszał kobiecy głos, zdecydowanie zbyt rześki jak na tę porę. – Czas przetrzeć śliczne oczęta.
Quentin nie miał nastroju na błyskotliwą wymianę dowcipów.
– Wypchaj się, Violet, tylko gadaj od razu, co tam masz.
Nagle ogarnęło go bardzo nieprzyjemne przeczucie. Nie, tylko nie to, pomyślał.
– Zabito i zgwałcono jeszcze jedną kobietę. Jeszcze jedną rudą kobietę.
Słowa oficer dyżurnej tylko potwierdziły jego przeczucia. Dziś rano odkryto zwłoki kolejnej ofiary. Niedaleko Esplanade Avenue i Decatur Street, tuż przy rzece. Podobnie jak Kent i Parker, wieczorem bawiła się wraz z przyjaciółmi.
Читать дальше