– Powiedz mi wszystko, Anno. Proszę.
Znowu zaczęła głośno dzwonić zębami i owinęła się mocniej kocem. Odetchnęła tak samo jak poprzednio. Pomogło.
– To był Kurt. Wiem to z całą pewnością.
– Ależ Anno! – Dalton ścisnął jej dłoń.
– Naprawdę! – Obejrzała się na Billa, szukając sojusznika. – On powiedział…
– Przepraszam, Malone.
Rozzłoszczony Quentin obrócił się w stronę ekipy śledczej.
– No, co tam?!
Pozostali oficerowie nie przejmowali się specjalnie jego nastrojem.
– Już skończyliśmy – poinformował jeden z nich. – Jeśli nie ma nic innego, chyba już możemy jechać do laboratorium.
– W porządku. Chcę mieć wyniki na jutro rano!
– Raczej na dzisiaj rano – poprawił go z westchnieniem ktoś z ekipy. – Dobra, zrobione.
Mężczyźni przeszli przez salon, nie patrząc na Annę. Kiedy wyszli, Quentin znowu zwrócił się w jej stronę.
– Dobrze, teraz przejdźmy do tego, co było później. – Zerknął na swoje wcześniejsze notatki. – Zaczęłaś krzyczeć i to wystraszyło napastnika. Mężczyzna uciekł na balkon i przeskoczył przez poręcz. – Skinęła głową. – A potem pobiegłaś do drzwi wejściowych. Otworzyłaś je, a za nimi czekał Dalton. Wszystko się zgadza?
Zanim zdążyła odpowiedzieć, włączył się Dalton:
– Wcale nie czekałem. Byłem na dworze…
– Wyprowadzał nasze psy, Judy i Boo – wtrącił Bill.
– Kiedy wpuszczałem psy do mieszkania, usłyszałem krzyki Anny.
– Właśnie – dorzucił Bill.
Malone spojrzał na niego.
– A pan co wtedy robił?
Bill zesztywniał.
– Oglądałem telewizję.
– „Tajemnice i skandale“ – dorzucił Dalton. – Po prostu uwielbia ten program. Ale zwykle wyprowadzamy razem nasze maleństwa.
Malone cały czas wpatrywał się w Billa.
– „Tajemnice i skandale“ to chyba program na Kanale E!, prawda?
– Tak, to świetny program – odparł Bill, wijąc się pod natarczywym wzrokiem śledczego. – Zawsze go oglądam.
– Pożywka dla myśli i… wyobraźni – rzucił prowokacyjnie Malone.
– A żeby pan wiedział. – Obrażony Bill odsunął się trochę od kanapy.
Anna poczuła, że jej serce znowu przyspiesza. Natychmiast domyśliła się, do czego zmierza Quentin, i wcale jej się to nie podobało. Podobnie jak Daltonowi, którego twarz przybrała nagle kolor dojrzałego pomidora.
– Chce pan powiedzieć, że Bill…?! – zaczął.
– Nic nie chcę powiedzieć – mruknął Malone. Na jego twarzy nie drgnął żaden muskuł. – Chcę po prostu ustalić, co się tu zdarzyło dziś w nocy. Czy macie panowie coś przeciwko temu?
– Jasne, że nie – odparł Bill, wciąż patrząc z niechęcią w jego stronę. – Uwielbiam Annę. Zrobię wszystko, żeby jej pomóc.
– Ja też – dołączył do niego Dalton.
– Dziękuję. – Malone spojrzał na Annę. – Czy mógłbym porozmawiać z tobą w cztery oczy?
Wahała się przez chwilę.
– Dalton i Bill są moimi najlepszymi przyjaciółmi. Nie mam przed nimi nic do ukrycia.
– Jasne, ale mimo to bardzo by mi na tym zależało. – Przeniósł wzrok na obu mężczyzn. – Rozumiecie, panowie, prawda?
Nie, nie rozumieli. To było oczywiste.
– Quentin… – zaczęła Anna.
– W porządku. – Dalton ścisnął jej dłoń, a potem wstał. – Już wychodzimy. Zawołaj nas później.
Bill schylił się i pocałował czubek jej głowy.
– Możemy spać tutaj, gdybyś tego potrzebowała.
– Albo ty przenieś się do nas – dorzucił Dalton.
– Dziękuję wam, chłopaki. – Patrzyła z żalem, jak wychodzą. Czuła się tak, jakby ją opuszczali.
Malone wyczuł jej nastrój.
– To zajmie parę minut. Nie mam zamiaru was rozdzielać. Po prostu chciałem, żebyś mogła mówić swobodnie.
– I tak mogę. – Wzruszyła ramionami. – Nie przypuszczasz chyba, że mają z tym jakiś związek? Są poza podejrzeniami!
– Jesteś pewna? Dałabyś za to głowę?
Był to jedynie zwrot retoryczny, ale jakże odpowiadał jej sytuacji. Być może dlatego przez moment się zawahała.
– Tak, dałabym – odrzekła w końcu. – Zostaw ich w spokoju.
– Przykro mi, ale nie mogę tego zrobić, dopóki nie uzyskam całkowitego przekonania, że są niewinni.
Natychmiast skinęła głową.
– Są.
– A więc jesteś zupełnie pewna, że to nie Bill cię dzisiaj napadł?
– Bill? – zaśmiała się po raz pierwszy tej nocy. – Poproszę o inny zestaw pytań.
– Nie odpowiedziałaś na moje pytanie. Jesteś zupełnie pewna?
– Całkowicie.
– Tak jak twoi rodzice, którzy twierdzili, że opiekunka nie może być zamieszana w porwanie?
Śmiech zamarł jej na wargach.
– Chcesz mnie przestraszyć?
– Bill jest silny. Chyba trenuje, prawda?
– Tak, dużo biega. – Zadrżała i skuliła się na swoim miejscu. – Trenował regularnie, kiedy był na studiach.
– Naprawdę? Ile ma lat?
– Trzydzieści osiem.
– Więc jest mężczyzną w sile wieku.
– To nie ma najmniejszego sensu. – Potrząsnęła głową. – Naprawdę.
– Zastanów się nad tym, Anno. Dalton stał przed twoim mieszkaniem. Po co?
– Wyprowadzał Judy i Boo.
– Widziałaś te psy? Czy miał w ręku smycz?
Nie pamiętała. Przymknęła oczy, usiłując przywołać tę scenę. Psy dużo hałasowały, ale jednocześnie były bardzo tchórzliwe. Jednak nie słyszała wtedy ich szczekania.
– Nie wiem… Byłam przerażona… Krzyczałam…
– A kiedy pojawił się Bill?
– Parę minut później.
– Ile konkretnie?
– Czy ja wiem? Dwie, może trzy…
– Dalton go zawołał?
Potrząsnęła głową.
– To mały budynek. Głos sam się niesie.
– Czy pojawił się jeszcze ktoś z sąsiadów?
– Parę osób, ale Bill ich spławił.
– Kiedy twoi przyjaciele dowiedzieli się, kim naprawdę jesteś?
– Tego dnia, co wszyscy. – Ponownie wzruszyła ramionami. – Dostali książkę i wiadomość o programie na Kanale E!.
– Jesteś pewna?
– Tak. – Zaczęła mocniej drżeć i szczękać zębami. – Dlaczego pytasz?
– Próbuję ustalić fakty. – Westchnął i spojrzał na swój notatnik. – Jak Bill i Dalton zareagowali na wiadomość, że jesteś Harlow Grail?
– Oczywiście byli zdziwieni, a jednocześnie dali do zrozumienia, że rozumieją mnie i popierają. – Spojrzała mu prosto w oczy. – Jestem im za to bardzo wdzięczna.
– Rozumiem. – Zapisał coś w notesie, zamknął go i wstał. – Musisz teraz zachować ostrożność. Zamykaj wszystkie drzwi i okna. Nie chodź sama po zmroku. I uważaj na to, co się dzieje dokoła.
Anna uniosła głowę.
– Boję się.
– To zrozumiałe. – Quentin nagle złagodniał. – Nie przejmuj się. Wszystko będzie dobrze.
– Czy masz już jakieś hipotezy?
– Nie, jeszcze nie. – Zamilkł na chwilę. – To mógł być przypadek, chociaż raczej nie sądzę…
Anna zacisnęła dłonie na podołku.
– Mówiłeś o tych dwóch kobietach, które… też były rude.
– Właśnie.
– Czy myślisz, że to ten sam mężczyzna, który…?
– Włamał się tutaj? Możliwe, chociaż działał zupełnie inaczej. Jest jednak coś, co łączy te sprawy.
– Moje włosy?
– Tak.
Milczeli przez dłuższą chwilę, a potem Malone chrząknął.
– To już wszystko. Możesz po kogoś zadzwonić. Zaczekam, aż przyjdzie.
– Nie trzeba. – Spojrzała na swoje zaciśnięte ręce. – Przecież nie mogę oczekiwać, że ktoś mnie będzie bez przerwy niańczył.
Читать дальше