– Mhm, wczoraj w nocy. – Urwała na chwilę. – Musiałam.
Jane zakryła twarz rękami, starając się zapanować nad ogarniającym ją przerażeniem. Co ma teraz zrobić? Jak walczyć z dowodami, które coraz bardziej obciążają Iana?
– Policja będzie cię chciała przesłuchać z powodu Lisette. Wiesz, co cię z nią łączyło i tak dalej. Będą też pytać o jej związki z Ianem.
– Przecież był tylko jej chirurgiem! – niemal krzyknęła. – Łączyło go z nią to, co może łączyć lekarza z pacjentką!
Stacy ścisnęła jej ramię.
– Zostanę z tobą, jeśli chcesz. Nie powinni mieć nic przeciwko temu. Zresztą zobaczymy. Możesz też zadzwonić do adwokata Iana. Chociaż nie jesteś podejrzana, powinien o wszystkim wiedzieć.
– Rano ma jakiś proces – przypomniała sobie Jane. – Poza tym nie mam nic do ukrycia. Na pewno w żaden sposób nie obciążę Iana.
Stacy już otworzyła usta, żeby coś powiedzieć, ale w tej samej chwili rozległ się dzwonek do drzwi. Jane spojrzała na siostrę.
– Myślisz, że to…?
– Mhm, Mac i Liberman.
I rzeczywiście, kiedy zeszła na dół i otworzyła drzwi, w progu ujrzała obu policjantów.
– Dzień dobry, pani Westbrook. Stacy?
– Cześć. – Stacy przywitała się z kolegami, a następnie zwróciła się do Maca: – Czy mogę zostać z siostrą?
Mac spojrzał na Libermana, ale ten tylko wzruszył ramionami, jakby chciał pokazać, że to nie jego interes.
– Dobrze – zgodził się Mac – ale pamiętaj, że jesteś tu jako rodzina, a nie…
– Policjantka – dokończyła za niego. – Jasne, przecież znam przepisy.
Zgodnie z tym, co mówiła Stacy, zaczęli od tego, w jakich okolicznościach Jane poznała Lisette, a następnie przeszli do życia prywatnego modelki.
– Czy miała jakiegoś chłopaka, narzeczonego? – spytał Mac.
– Nie, a w każdym razie nie wtedy, kiedy robiłam z nią wywiad.
– Umawiała się z mężczyznami?
– Niezbyt często.
– Dziwne, przecież była bardzo atrakcyjna.
– Ale nieśmiała. Poza tym uważała, że nie jest zbyt ładna.
– Ona? Taka ślicznotka? – zdziwił się.
– To nie tak łatwo zrozumieć. Osobowość kobiet w dużym stopniu zależy od oceny ich wyglądu. Wystarczyło, że w dzieciństwie usłyszała parę niepochlebnych komentarzy, na przykład o zębach albo włosach, i już poczuła się niepewnie. Poza tym jest jeszcze presja mediów, by wyglądać tak, a nie inaczej. Kobiety porównują się z piosenkarkami albo aktorkami, przez co mają spaczony obraz własnej osoby.
– A ten spaczony obraz może doprowadzić do różnych problemów – bardziej stwierdził, niż zapytał.
– Właśnie.
– Na przykład jakich?
Czuła, że Mac wie o nich, ale chce to usłyszeć z jej ust.
– Choćby zaburzeń związanych z jedzeniem, myślę oczywiście o anoreksji i bulimii. Poza tym uzależnienia od seksu…
– Albo od operacji plastycznych, prawda? Jane zesztywniała.
– Tak.
– Czy Lisette Gregory cierpiała na taką przypadłość?
– Tak, chociaż miała terapeutę i powoli zaczynała z tego wychodzić.
– Zna pani nazwisko jej terapeuty?
Jane myślała przez chwilę, a potem potrząsnęła głową.
– Nigdy o to nie pytałam.
– Czyimi uwagami na temat swego wyglądu Lisette tak bardzo się przejęła?
Jane poruszyła się niespokojnie. Nie wiedziała, czy może odpowiadać na takie pytania.
– Ojca – odrzekła w końcu. – Była grubawym dzieckiem, a jej ojciec nie grzeszył delikatnością.
– To znaczy?
– Może powinien pan zobaczyć wywiad z Lisette. Usłyszałby to pan od niej samej.
Spojrzała mu w oczy. Dostrzegła w nich coś niepokojącego. Czyżby myślał, że ona też ma coś wspólnego ze śmiercią Lisette Gregory?
– Na pewno to zrobię – zapewnił. – Czy utrzymywała kontakty z ojcem?
– Jej ojciec nie żyje.
Zapisał to w swoim notesie.
– Ma pani jej adres?
– Tak, oczywiście. W komputerze w pracowni.
– Czy ktoś ma do niego dostęp? Zdziwiona uniosła brwi.
– Do komputera? No tak. To znaczy nie jest zabezpieczony hasłem, jeśli o to panu chodzi. Ale po co komu…?
Nie dokończyła pytania. Odpowiedź wydawała się oczywista: to morderca mógł potrzebować adresu.
– Czy pani Gregory była pacjentką pani męża?
– Tak… – odparła z wahaniem.
– Skąd ta niepewność? Była czy nie? Jane się zaczerwieniła.
– Tak, była.
– Ale nie poznała jej pani przez męża?
– Nie. – Ze wszystkich sił starała się panować nad emocjami.
– Czy to typowe?
– Nie rozumiem.
– Czy inne pani modelki też są pacjentkami pani męża?
Starała się nie pokazywać, jak trudno jej mówić na ten temat.
– Nie. No, kilka.
– Dzwoniła pani do Lisette Gregory w poniedziałek. Po co?
Jane zamrugała ze zdziwienia, czując, jak jej serce zaczyna gwałtownie łomotać.
– Słucham?
– Zostawiła jej pani wiadomość na sekretarce. Prosiła pani o telefon i mówiła, że to pilne. Wyglądało na to, że jest pani czymś zmartwiona.
Zupełnie o tym zapomniała. Ceglaste rumieńce znowu wypełzły jej na policzki.
– Chciałam się upewnić, czy dostała zaproszenie na wystawę.
– Więc dlaczego była pani zmartwiona?
– A skąd to przypuszczenie? Przecież nie powiedziałam, że się czymś martwiłam.
Patrzył na nią przez chwilę ze ściągniętymi brwiami.
– Ma pani asystenta, który zajmuje się takimi sprawami. Dlaczego on do niej nie zadzwonił?
– Bardzo lubię… lubiłam Lisette. Uważam, że świetnie prezentuje się na wystawie.
– Dzwoniła pani z tego samego powodu do pozostałych modelek?
Nagle zrozumiała, że nie zdoła ukryć prawdy. McPherson będzie mógł sprawdzić jej rozmowy, a wtedy wszystko wyjdzie na jaw. Dowie się, że rozmawiała z byłymi pacjentkami Iana.
– Dzwoniłam do Sharon Smith i Gretchen Cole.
– Czy one też były pacjentkami pani męża?
– O co ci chodzi, Mac? – wtrąciła się Stacy.
– Były? – powtórzył z naciskiem, nie zwracając uwagi na swoją partnerkę.
– Tak. I obie żyją, jeśli o to panu chodzi. Widziałam się z nimi wczoraj na otwarciu wystawy.
Mac zerknął na Stacy. Chyba przepraszająco. Ze smutkiem.
Po chwili Jane zrozumiała dlaczego.
– Wydaje mi się, że dzwoniła pani z innego powodu – rzucił. – Niepokoiła się pani o nie. I chciała pani sprawdzić, czy Lisette Gregory żyje…
– Nie! To kłamstwo!
– Podejrzewała pani męża, że ma z nią romans. Tak jak w przypadku Elle Vanmeer – ciągnął bezlitośnie.
– Nie!’
– Bała się pani, że ją też zabił…
– Dość tego, Mac! – Stacy stanęła między nimi.
– Nie masz prawa!
– Wiesz, że mam.
– Chodzi mi o zwykłą, ludzką przyzwoitość. Mac zawahał się, aż w końcu się wycofał.
– Chciałbym porozmawiać z pani asystentem – zwrócił się do Jane. – Nazywa się Ted, prawda?
– Ted Jackman. – Spojrzała na siostrę, a potem na policjantów. – Może jest w pracowni, chociaż dziś sobota…
– Mogłaby to pani sprawdzić?
Skinęła głową i poprowadziła wszystkich na dół. Ted był na miejscu. Siedział przed komputerem.
Kiedy zobaczył Jane, wstał z pełną niepokoju miną.
– Jane, nic ci nie jest? Tak bardzo… Zauważył policjantów i urwał.
– Pan Jackman? – spytał Mac, a kiedy Ted skinął głową, dodał oficjalnym tonem: – Czy możemy zadać panu parę pytań?
Ted spojrzał na nich podejrzliwie.
Читать дальше