Po chwili Jane powiedziała, że chce pójść do łazienki. Stacy w tym czasie posłała łóżko. Siostra wróciła w za dużym T-shircie. Była w nim taka malutka i krucha.
Położyła się, a Stacy opatuliła ją kołdrą.
Jane złapała ją za rękę.
– Przepraszam za to, co powiedziałam po aresztowaniu Iana. Wiesz, że tak nie myślę…
– Nie przejmuj się teraz…
– Nie! – przerwała jej. – Muszę to powiedzieć. Miałaś rację, jestem hipokrytką. Chętnie oskarżam ciebie o to, że nie chcesz się ze mną pogodzić, ale jak tylko coś się dzieje, odwracam się do ciebie plecami.
Stacy ścisnęła mocniej jej dłoń.
– To straszne, Jane, ale naprawdę byłam zazdrosna. Wiesz, o Iana. Ale nigdy bym nawet nie pomyślała, że coś takiego może się wydarzyć.
– Wiem, chcia… – Jane urwała z jękiem i zacisnęła konwulsyjnie palce, aż Stacy poczuła ból.
– Co się dzieje? Skurcz?
Przerażona Jane skinęła głową. Na jej bladym czole pojawiły się kropelki potu.
– Brzuch – wydusiła przez zaciśnięte zęby.
– Jaki to jest ból? – W czasie pracy w policji zetknęła się z kilkoma kobietami, które poroniły. Wiedziała, czego się spodziewać. – Ostry?
Jane pokręciła głową.
– Nie, jak przy miesiączce – wyrzuciła z siebie. – Tylko… mocniejszy.
– Czy na bieliźnie nie było plamienia? Oczy Jane zaszkliły się ze strachu.
– Nie! Nie chcę stracić dziecka!
– Wszystko będzie w porządku – uspokajała ją Stacy. – Masz za sobą ciężki dzień i prawdziwy szok. Teraz musisz odpocząć. – Wyswobodziła dłoń z uścisku siostry. – Zadzwonię do twojego lekarza, tak na wszelki wypadek. Gdzie masz jego numer?
Jane powiedziała, żeby skorzystała z notatnika w kuchni. Stacy wypuściła najpierw z klatki niespokojnego Rangera, a potem znalazła numer ginekologa. Ponieważ było późno, automatyczna sekretarka podała jej numer szpitala. Stacy zadzwoniła tam, podała pielęgniarce nazwisko Jane i wyjaśniła, na czym polega problem. Zostawiła też numer telefonu siostry. Po pięciu minutach oddzwonił lekarz dyżurny ze szpitala. Stacy raz jeszcze opisała mu całą sytuację.
– Jak bardzo ją boli? – zapytał.
– Ból przypomina skurcze menstrualne, ale chwilami jest znacznie silniejszy. Siostra bardzo się martwi. Ma za sobą ciężki dzień.
– Czy krwawi?
– Nie.
– Położyła się do łóżka?
– Tak.
– To dobrze. Skurcze na początku ciąży nie muszą być niepokojące. Nawet silne. Proszę przekazać siostrze, żeby przez następnych dwanaście godzin nie ruszała się z łóżka. I proszę dzwonić, gdyby bóle nie ustawały albo gdyby pojawiło się krwawienie. A rano niech pani siostra skontaktuje się ze swoim ginekologiem.
Wróciła do sypialni, a kiedy powtórzyła Jane słowa lekarza, dostrzegła ulgę na jej twarzy. Stacy przysunęła sobie krzesło.
– Pamiętasz, że opowiadałam ci kiedyś historie na dobranoc?
– Były straszne. Mama zawsze potem się dziwiła, dlaczego nie chcę spać przy zgaszonym świetle.
Stacy pomyślała o Macu i o informatorze z obyczajówki, którego nazywali Doobie. Miała w zanadrzu historię, która przeraziłaby ją jeszcze bardziej. Wiedziała, że będzie musiała opowiedzieć ją Jane, ale uznała, że jeszcze nie teraz.
– Będę na kanapie, jakbyś czegoś potrzebowała.
– Nie musisz zostawać.
– Ale chcę. – Ucałowała siostrę w czoło. – Naprawdę. Kiedy już zamierzała wyjść, Jane nagle sobie coś przypomniała.
– Dlaczego wypytywałaś mnie dzisiaj o Lisette? Nie mogła jej teraz powiedzieć. Nie po tym, co się stało.
– Może pogadamy rano – powiedziała i ziewnęła. – Jestem strasznie zmęczona.
Jane skinęła lekko głową.
– Zostaniesz dłużej?
– Jasne. – Podeszła do drzwi, lecz jeszcze obejrzała się za siebie. Jane miała już zamknięte oczy i wydawała się zagubiona na tym wielkim łóżku. Czarnobiała pościel nie wyglądała zbyt wesoło. Przed oczami stanęły jej obrazy Elle Vanmeer, Marshy Tanner i Lisette Gregory.
Za kogo wyszła jej siostra? Czy za czułego, kochającego faceta, czy może za potwora, który bez najmniejszych skrupułów mordował kolejne kobiety?
ROZDZIAŁ TRZYDZIESTY SIÓDMY
Sobota, 1 listopada 2003 r. 00. 50
Stacy zrobiła sobie posIanie na kanapie, ale i tak wiedziała, że nie będzie mogła zasnąć. Musiała przemyśleć raz jeszcze wydarzenia ostatnich godzin, posegregować je i spróbować dojść do jakichś konkluzji.
Zastanawiała się nad treścią otrzymanego przez Jane listu. „Jestem bliżej, niż myślisz”. To nie były czcze przechwałki. Stacy uważała, że ma to być jednocześnie ostrzeżenie i groźba. Ktoś chciał zastraszyć Jane, zarazem zaczynając w ten sposób swoją grę w kotka i myszkę.
Czy zakończy ją szybko? Czy też chce ją ciągnąć bardzo długo?
Podeszła do okna i wyjrzała na ulicę. Szukała czegoś lub kogoś, co rzucałoby się w oczy i wyraźnie nie pasowało do otoczenia.
No tak, ale w Halloween nic nie powinno pasować do reszty. To święto dla tych, którzy lubią się rzucać w oczy i odbiegać od ogólnie przyjętych norm. Święto ekscentryków i dziwolągów, od których aż roiło się na ulicach.
Odwróciła się od okna. Lisette Gregory była pacjentką Iana i zginęła przed jego aresztowaniem. Znaleziono przy niej telefon Elle Vanmeer.
Jeszcze jeden ślad. Kolejny gwóźdź do trumny Iana.
Powoli przestawało jej już na nim zależeć. Jeśli rzeczywiście zabił te wszystkie kobiety, zasługiwał na najsurowszy wymiar kary.
Interesowała ją tylko Jane. I to, jak będzie się czuła.
Stacy spojrzała na zegarek. Zrobiło się już późno, ale i tak powinna zadzwonić do Maca. Prawdę mówiąc, to, że nie zrobiła tego wcześniej, było poważnym zaniedbaniem, ale gwizdała na to. Musiała się wcześniej upewnić, że siostrze nic nie jest.
Nakarmiony Ranger zajrzał do salonu i popatrzył na nią tak, jakby dziwił się, co tu jeszcze robi. Uderzyła się parę razy po udzie i pies stanął u jej boku. Podrapała go za uchem.
– Dobry piesek – mruknęła.
Ranger usadowił się u jej stóp i ziewnął. Nie było w nim ani odrobiny agresji, ale Stacy wiedziała, że zaatakowałby każdego, kto zagroziłby Jane.
Musi powiedzieć siostrze, żeby nie zamykała go w klatce aż do momentu, kiedy złapią jej prześladowcę.
„Znowu usłyszę twój krzyk”.
Stacy wydęła wargi. Jane jest pewna, że te słowa pochodzą od tego samego człowieka, który ją wtedy przejechał. Czy to możliwe po tylu latach? Na zdrowy rozum wydawało się mało prawdopodobne, ale pewność Jane też miała swoją wagę.
Musi przekonać Maca, żeby dał jej namiary na Doobiego. Już ona zmusi go do mówienia!
Zajrzała jeszcze do sypialni, a kiedy okazało się, że Jane śpi, wzięła telefon i wybrała numer partnera. Odebrał natychmiast, chociaż sprawiał wrażenie zaspanego.
– Mac, tu Stacy.
– Stacy? – sprawiał takie wrażenie, jakby się ucieszył. – Gdzie jesteś?
– U siostry. – Ścisnęła mocniej aparat. – Twoja nieznajoma z kontenera na śmieci to Lisette Gregory.
Mac wypuścił ze świstem powietrze.
– Skąd…?
Nie pozwoliła mu skończyć.
– Była jedną z modelek mojej siostry. – Zrobiła przerwę. – I pacjentką Iana.
– A to skurwysyn! Skąd się tego wszystkiego dowiedziałaś?
– Na wystawie Jane. Jest tam nawet wideo z Lisette Gregory.
– Jesteś pewna?
Przed oczami stanęła jej twarz kobiety. A raczej dwie twarze: żywa i martwa.
Читать дальше