Wiedziały, że od aresztowania Iana Jane jadła niebezpiecznie mało.
– To prawda. Czasami o tym zapominam. Chcesz połowę?
Stacy potrząsnęła głową, więc Jane ułamała kawałek pączka i dała Rangerowi, a sama zjadła resztę. Siostra w tym czasie dopiła kawę.
– Zastanawiałaś się nad tym, o czym mówiłam ci w nocy? – spytała nagle Jane.
– Trochę. Chcę to dzisiaj powtórzyć Macowi. Jane pochyliła się w jej stronę i powiedziała z całkowitym przekonaniem:
– Jestem tego pewna, Stacy. Tak pewna, jak niczego na świecie. To ten sam człowiek.
– Wiesz, Jane… – Siostra urwała i popatrzyła na nią ponuro. – Musimy porozmawiać.
– Nie podoba mi się twój ton.
– Jeszcze mniej spodoba ci się to, co mam ci do powiedzenia. – Stacy westchnęła ciężko.
Jane popatrzyła na zmięte serwetki i kubki, w tym swój z niedopitą kawą.
– Bardzo sprytnie. Wiedziałaś, że jeśli to coś złego, to nie przełknęłabym ani kęsa.
Stacy skinęła głową.
– Zrobiłam to ze względu na dziecko – powiedziała poważnie, a potem chrząknęła. – Wiesz, wczoraj wieczorem… coś przed tobą zataiłam.
– Te twoje podchody jeszcze bardziej mnie przerażają. Lepiej od razu powiedz, co masz do powiedzenia.
– Dobrze. Mac przez długie lata pracował w obyczajów-ce. Mieli tam informatora, którego nazywali Doobie. Facet pożalił się kiedyś Macowi, że nic mu w życiu nie wychodzi. Był pewien, że zaczęło się to od pewnego zdarzenia. Doobie przyjaźnił się z chłopakiem, którego ojciec miał łódź. Pewnego dnia zamiast pójść do szkoły, wybrali się na tę łódkę. Wiesz, żeby napić się piwa i trochę popływać… – Spojrzała siostrze w oczy. – I ten drugi chłopak specjalnie najechał na dziewczynę w wodzie.
Jane patrzyła na nią przez chwilę z otwartymi ustami. Powoli docierało do niej znaczenie tych słów.
A więc jednak miała rację.
„Zrobiłem to specjalnie, żeby usłyszeć, jak krzyczysz”.
„Jestem bliżej, niż myślisz”.
– Jak się nazywał? – spytała słabym głosem Jane, starając się zachować spokój. – Czy powiedział ci…?
– Nie. Ten Doobie wciąż bał się tego kumpla. Podobno pochodził z bogatej rodziny i miał jakieś koneksje.
– To wszystko się wiąże – powiedziała wstrząśnięta Jane. – Właśnie dlatego udało mu się z tego wywinąć. Zawsze się dziwiłam, dlaczego nie można znaleźć jednej motorówki z okolic Dallas. Ale bogata rodzina mogła sobie kupić milczenie wielu ludzi. – Spojrzała z nadzieją na siostrę. – Musimy znaleźć tego informatora – rzekła z mocą. – Musimy dowiedzieć się, kto to zrobił, a wtedy poznamy mordercę tych kobiet.
– Nie, nie możemy działać razem – powiedziała Stacy. – Nie zapominaj, że to ja jestem policjantką, a nie ty. To wszystko.
– Ale…
– Przykro mi, siostrzyczko. – Zmieniła ton na cieplejszy. – Obiecuję, że znajdę tego człowieka, niezależnie od jego powiązań i pieniędzy.
Jane spojrzała na siostrę.
– A Ian? – To, co zobaczyła w oczach Stacy, wcale jej się nie spodobało. Jane sama nie wiedziała dlaczego, ale poczuła mrowienie wzdłuż kręgosłupa. – Nie wierzysz, że Ian jest niewinny. Że to wszystko sprawka tego człowieka z motorówki…
– Jest jeszcze jedna ofiara, Jane. Lisette Gregory.
– Lisette?! Ofiara? O czym ty mówisz?! Stacy uścisnęła mocno jej dłoń.
– Znaleźliśmy martwą Lisette Gregory. Ktoś ją zamordował. – Niemożliwe!
– Bardzo mi przykro.
– Nie! – Jane zerwała się od stołu, przewracając oba kubki. Z jednego wylała się resztka kawy i zaczęła powoli skapywać na podłogę. – Nie!
– Wiele wskazuje na to, że to Ian.
– To kłamstwo! To straszna potwarz.
Zaczęła drżeć. Objęła się ramionami i zacisnęła oczy. Miała przed nimi chichoczącą, głupiutką Lisette, pełną ciepła i ufności. I tak ładną. Zawsze traktowała swoje modelki jak przyjaciółki. Nie mogło jej się pomieścić w głowie, że ktoś mógł zabić osobę tak nieszkodliwą jak Lisette Gregory.
A jednak ktoś to zrobił.
Nie, to nie może być prawda.
Jane podeszła do okna wychodzącego na tyły domu.
Wprost nie chciało jej się wierzyć, że w taki dzień może świecić słońce.
– Nie chciałam ci o tym mówić wczoraj – bąknęła Stacy. – Nie na otwarciu wystawy i nie po tym, jak… jak miałaś te skurcze.
– Wczoraj? Więc to dlatego wypytywałaś mnie o Lisette.
– Tak, właśnie wtedy ją rozpoznałam. Nie mogliśmy jej wcześniej zidentyfikować.
Jane przełknęła ślinę, próbując zachować panowanie nad sobą. Spokój, który czuła jeszcze przed chwilą, wydawał się daleki i nieprawdziwy.
Nagle coś przyszło jej do głowy. Natychmiast odwróciła się do siostry.
– Tyle że Ian nie mógł zabić Lisette! Przecież siedzi w więzieniu! To znaczy, że jest niewinny!
Stacy popatrzyła z żalem na siostrę. Chętnie wzięłaby ją za rękę, ale bała się jej reakcji.
– To prawda, że znaleźliśmy ją po aresztowaniu Iana. Ale badania wskazują, że zamordowano ją tego samego dnia co Marshę Tanner.
To był kolejny cios. A więc zabito ją w tym samym czasie co Marshę. To jeszcze bardziej obciążało Iana.
– Ale dlaczego uważasz, że miał z tym wszystkim coś wspólnego?
– Nie mogę ci tego powiedzieć.
– To mój mąż, a Lisette była moją przyjaciółką! Powinnam wiedzieć!
– Nie prowadzę tego śledztwa. Odebrano mi je, ponieważ jestem szwagierką Iana.
– Tak, ale masz dostęp do wszystkich danych, prawda? Powiedz mi, o co tu chodzi.
Stacy gwałtownym ruchem wsadziła ręce do kieszeni dżinsów.
– Lisette była pacjentką Iana i zginęła w podobny sposób jak Marsha Tanner i Elle Vanmeer.
– To żaden dowód. Nawet ja to wiem, chociaż nie pracuję w policji. -Wbiła wzrok w siostrę. -Jak zginęła?
– Morderca złamał jej kręgi szyjne. To musiał być ktoś, kogo znała i komu ufała. Brakowało śladów walki. Znaleźliśmy ją w Fair Park, w pojemniku na śmieci.
Lisette w pojemniku na śmieci. Śliczna, krucha Lisette.
Jane czuła niemal fizyczny ból na myśl o tym.
Położyła dłoń na brzuchu. Zrobiło jej się niedobrze. Po omacku odszukała krzesło i usiadła, pochylając się aż do kolan.
Ian nie mógłby tego zrobić. Wiedział, jak niezmierzoną wartość ma cud życia. Potrafił dostrzec w ludziach to, co nieśmiertelne. Nie mógłby ot, tak sobie kogoś zabić, a potem jeszcze wyrzucić do śmieci.
Jane uniosła głowę i powiedziała to siostrze.
Stacy długo milczała. Kiedy w końcu się odezwała, głos drżał jej z napięcia.
– W pojemniku znaleziono telefon Elle Vanmeer, Jane. To łączy te dwa morderstwa.
Kolejne obciążające Iana dowody. Coś, co może przekonać przysięgłych. Do licha, to niemożliwe! Jane sama nie wiedziała, co się wokół niej dzieje.
Pomyślała o Lisette i zaczęła się zastanawiać, co mogło ją łączyć z Elle, poza tym samym chirurgiem plastycznym. Przecież mogły się skądś znać. Prowadzić razem interesy…
Nie, to na nic. Nikt jej nie uwierzy.
Stacy zapewne domyśliła się, co jej chodzi po głowie. Podeszła do siostry i położyła dłoń na jej ramieniu.
– Nie chciałam ci tego mówić, ale wolałam, żebyś usłyszała to ode mnie.
– Chyba powinnam ci podziękować – rzekła z goryczą Jane.
– Przynajmniej pamiętaj, że nie strzela się do posłańca, który przynosi złe wieści. – Również dla Stacy ta rozmowa była bardzo trudna i nieprzyjemna.
– Dzwoniłaś do Maca?
Читать дальше