Dotarli szybko do La Plaza i natychmiast przystąpili do przesłuchania obu parkingowych. Jeden pracował poprzedniego wieczoru, a drugi miał wolne.
Stacy rozmawiała z Andrew, tym, który miał służbę, a Mac poszedł z tym drugim, żeby sprawdzić zeszyt z numerami rejestracyjnymi.
– Pamięta pan może czerwone sportowe audi TT kabriolet, które zatrzymało się przed hotelem między dziesiątą trzydzieści a jedenastą? – spytała.
– Przykro mi, pani porucznik, ale bez przerwy mamy tutaj takie auta. To nic szczególnego. O, to bym zapamiętał. – Wskazał forda Maca.
Stacy zmieniła taktykę.
– Więc może przypomina pan sobie wysokiego mężczyznę w skórzanej kurtce pilotce i czapeczce bejsbolowej?
Zagryzł wargi i zmrużył oczy, myśląc intensywnie.
– Sam nie wiem… Tak, chyba tak. Serce zaczęło jej bić mocniej.
– Poznałby go pan, gdyby go pan znowu zobaczył? Mogłabym pokazać parę zdjęć?
– Nie, nie widziałem jego twarzy. Oczywiście, pomyślała Stacy. Jest sprytniejszy niż większość przestępców. Dobrze to sobie zaplanował.
– Może pan powiedzieć, jakie miał włosy? Jasne, ciemne, a może rude?
Przed hotelem zatrzymał się wielki, lśniący jaguar. Parkingowy spojrzał w jego stronę.
– Raczej nie. Nie widziałem go zbyt dobrze. – Drzwi jaguara otworzyły się. – Przepraszam, muszę się zająć tym wozem.
– Rozumiem. – Podała mu swoją wizytówkę. – Proszę do mnie zadzwonić, gdyby pan sobie coś przypomniał. I to od razu. Pora nie jest istotna.
– Tak, oczywiście.
Parkingowy podszedł do jaguara, żeby wziąć kluczyki od samochodu.
– I jeszcze jedno! – zawołała za nim. – Kto z panem wczoraj pracował?
Zatrzymał się i obejrzał przez ramię.
– Danny Witt.
Stacy patrzyła na niego przez chwilę, a potem odwróciła się, słysząc swoje imię. Mac zdążał w jej kierunku.
– No i co? – zapytała.
– Jeśli nawet doktor Westbrook tu się zatrzymał, to nie wstawiał samochodu na hotelowy parking. Dowiedziałaś się czegoś?
– Andrew pamięta tego faceta z windy, ale nie widział jego twarzy.
– Cholera! Prawdziwy Houdini.
– Nie, jest tylko bardzo sprytny. – Wsiedli do forda. Stacy sprawdziła czas. – O której przylatuje mąż tej Vanmeer?
– Dokładnie o dwudziestej drugiej czterdzieści dwie. Lot numer 1362. Krajowy.
Pojechali w stronę lotniska. Ruch powoli malał i drogę, która zwykle zajmowała czterdzieści minut, pokonali w dwadzieścia. Mieli jeszcze czas, żeby kupić sobie hot dogi i colę.
Stacy skończyła jedzenie akurat w momencie, kiedy zapowiedziano lot z Miami.
Drugi mąż Elle Vanmeer opuścił samolot jako jeden z pierwszych. Miał miejsce w klasie biznesowej. Można się było tego spodziewać po kimś, kto zajmował się ropą i nowymi technologiami.
Towarzyszyła mu śliczna blondynka, pewnie ze trzydzieści lat od niego młodsza. To również nie zdziwiło Stacy. Oboje wyglądali tak, jakby ostatnio tylko wylegiwali się na słońcu i pili szampana.
Stacy wyjęła odznakę i zastąpiła im drogę.
– Pan Hastings?
Zatrzymał się. Spojrzał na jej odznakę, później zlustrował blachę Maca. Rysy mu się lekko wyostrzyły.
– Tak, jestem Charles Hastings. Czym mogę służyć?
– Porucznik Killian z policji w Dallas. A to mój partner, podporucznik McPherson. Chcieliśmy zadać panu kilka pytań.
– Na jaki temat?
– Możemy przejść na bok? Wyglądał na poirytowanego.
– Poczekaj na mnie przy bagażach, kochanie – powiedział do blondynki. – Zaraz tam przyjdę.
Skinęła głową, posłała Stacy złe spojrzenie i ruszyła we wskazanym kierunku. Pozostała trójka przesunęła się trochę na bok.
– Chodzi nam o pana byłą żonę.
Zrobił zdziwioną minę i potrząsnął głową. Zrozumiała, że miał ich kilka.
– Elle Vanmeer.
– Elle? – prychnął. – Co z nią?
– Kiedy ostatnio pan z nią rozmawiał?
– Nie mam pojęcia.
– Nie pamięta pan, kiedy ostatni raz rozmawiał z byłą żoną? – powiedziała Stacy. – To bardzo dziwne.
– Pani pytania są jeszcze dziwniejsze. No, w co się wpakowała?
Taka postawa nie spodobała się Stacy.
– Jeśli pan woli, możemy pojechać do nas, na policję.
– Proszę zadzwonić rano do mojego prawnika. Jestem zmęczony i teraz jadę do domu.
Chciał ich minąć, ale Mac go powstrzymał.
– Pańska była żona nie żyje, panie Hastings. Zamordowano ją zeszłej nocy.
Jego rysy zmieniły się na chwilę, ale momentalnie znowu się wygładziły.
– A co ja mam z tym wspólnego?
– O to właśnie chcieliśmy pana zapytać, panie Hastings – włączyła się Stacy.
Wzruszył ramionami.
– Jasne, że nic – odparł. – Przez ostatnie dziesięć dni pływałem jachtem po Zatoce Meksykańskiej. A poza tym nawet nie pamiętam, kiedy ostatnio widziałem tę kobietę.
Stacy zmrużyła oczy. Taka arogancja była typowa dla ludzi z pieniędzmi. I to dużymi. Wcale jej się to nie podobało.
– I, jak widzę, bardzo się pan przejął jej śmiercią. Hastings sapnął poirytowany.
– To małżeństwo było największym błędem mojego życia. Nawet nie zażądałem intercyzy! Czyste wariactwo!
– A dlaczego… – podjęła Stacy – dlaczego pan się z nią ożenił?
Zmierzył ją wzrokiem. Ocena nie wypadła chyba korzystnie.
– Elle potrafiła coś… Coś, czego nie umiała żadna kobieta…
– Coś? – powtórzyła.
– Potrafiła… potrafiła mnie zaspokoić. Myślałem, że jak się z nią ożenię, to nie będzie tego robić z nikim innym.
– Ale tak się nie stało?
– Elle to nimfomanka i nałogowa oszustka. – Spojrzał tęsknie w stronę swojej blondynki, a potem przeniósł wzrok na nich. – Posłuchajcie, Elle była samolubną suką. Jeśli nie żyje, nie będę po niej płakał.
– Dlaczego pan nie powie, co pan naprawdę myśli, panie Hastings?
– Ta rozmowa coraz mniej mi się podoba, pani porucznik.
Mac postanowił załagodzić sytuację.
– Czy wie pan, z kim mogła się spotykać?
– Nie.
– Czy miała jakichś wrogów?
– Praktycznie nie miałem z nią kontaktu od rozwodu. Ale, znając Elle, mogła wkurzyć paru facetów. Musicie popytać.
– Na pewno to zrobimy – zapewnił Mac. – Dziękujemy za rozmowę. – Podał mu swoją wizytówkę. – Proszę do nas zadzwonić, jeśli przyjdzie panu do głowy coś, co ma związek z pańską byłą żoną.
Hastings spojrzał na wizytówkę i włożył ją do kieszonki na piersi.
– Chcecie się czegoś dowiedzieć o mojej byłej żonie? Porozmawiajcie z jej chirurgiem plastycznym. Spędziła pewnie więcej czasu w jego łóżku niż w moim.
Stacy poczuła się tak, jakby zdzielił ją czymś ciężkim po głowie. Spojrzała na Maca, na jego pełną współczucia minę.
– Mogę już iść? – spytał Hastings.
Bez słowa skinęła głową, myśląc, że coś się może zmienić w życiu jej siostry. I to nie na lepsze.
Wtorek, 21 października 2003 r. 1. 15
Natarczywy dzwonek telefonu wyrwał Stacy z głębokiego snu. Przez chwilę macała ręką, aż w końcu znalazła słuchawkę i przystawiła ją do ucha, nie otwierając oczu.
– Tak, słucham?
– Pobudka, śpiochu. Ziewnęła i otworzyła jedno oko. Z trudem podciągnęła się na łokciu i oparła o wezgłowie.
– Pete?
– We własnej osobie. Obiecałem ci, że zadzwonię w nocy, no i masz. Wolałabyś poczekać do rana?
– Nie, nie. – Potrząsnęła głową, chcąc odgonić resztki snu. – I co tam?
Читать дальше