Stephen King - Strefa Śmierci

Здесь есть возможность читать онлайн «Stephen King - Strefa Śmierci» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Триллер, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Strefa Śmierci: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Strefa Śmierci»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Młody nauczyciel Johnny Smith pada ofiarą groźnego wypadku samochodowego. Przez kilka lat pozostaje w szpitalu w stanie śpiączki. Kiedy jednak odzyskuje świadomość, że jest bogatszy o niezwykły talent – zdolność jasnowidzenia. Dzięki temu będzie mógł zdemaskować seryjnego mordercę, a także przewidzieć tragiczny w skutkach pożar. Dar jasnowidzenia popchnie go do dramatycznej konfrontacji z charyzmatycznym i bardzo niebezpiecznym kandydatem na stanowisko prezydenta Stanów Zjednoczonych…

Strefa Śmierci — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Strefa Śmierci», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

To uczucie zniszczenia – Boże! Wszechogarniające!

Próbował się cofnąć. Ludzie rozstąpili się, krzyczeli ze strachu (a może z podniecenia). Stillson odwracał się w stronę goryli, przyszedł już do siebie, próbował ich powstrzymać.

Johnny nigdy nie dowiedział się, co zdarzyło się potem. Zatoczył się z opuszczoną głową, mrugał oczami jak pijak pod koniec tygodniowej bibki. To wtedy miękki, rosnący huk zapomnienia ogarnął go i Johnny mu się poddał Poddał mu się z radością. Stracił przytomność.

ROZDZIAŁ 21

l

– Nie – odpowiedział szef policji w Trimbull na pytanie Johnny'ego – nie jest pan o nic oskarżony. Nie został pan zatrzymany. I nie musi pan odpowiadać na pytania. Tylko bylibyśmy bardzo wdzięczni, gdyby pan jednak zdecydował się odpowiedzieć.

– B a r d z o wdzięczni – powtórzył mężczyzna w konserwatywnie skrojonym garniturze. Nazywał się Edgar Lancte. Pracował w bostońskiej centrali Federalnego Biura Śledczego. Myślał właśnie, że Johnny wygląda na bardzo chorego. Nad lewą brwią miał dużego siniaka, nabierającego gwałtownie purpurowego koloru. Mdlejąc Johnny musiał upaść na coś wystającego – albo na but członka orkiestry, albo na ciężki, kwadratowy czubek buta motocyklisty. Lancte skłaniał się ku drugiej możliwości. I być może but motocyklisty poruszył się, kiedy doszło do zetknięcia.

Smith był bardzo blady i ręce mu drżały, kiedy pił wodę z papierowego kubka, który podał mu szef policji, Bass. Powieka drgała mu w nerwowym tiku. Wyglądał na typowego niedoszłego zamachowca, choć najbardziej morderczym narzędziem, jakie przy nim znaleziono, były nożyczki do paznokci. Mimo wszystko Lancte postanowił jednak zapamiętać wrażenie, jakie zrobił na nim Johnny – ponieważ był, kim był.

– Co mam wam powiedzieć? – spytał Johnny. Obudził się na materacu w nie zamkniętej celi. Potwornie bolała go głowa. Migrena przechodziła właśnie, pozostawiając po sobie nieprzyjemną pustkę. Czuł się trochę tak, jakby wypruto z niego jego własne wnętrzności i zastąpiono je kawałkami sznurka. W uszach nie dzwoniło mu co prawda, ale przynajmniej nieprzyjemnie szumiało. Była dziewiąta wieczorem. Dwór Stillsona już dawno wyniósł się z miasta. Zjedzono wszystkie hot-dogi.

– Czy mógłby pan opowiedzieć nam dokładnie, co się tam zdarzyło? – zapytał Bass.

– Wszystko przez ten upał. Byłem zbyt podekscytowany i zemdlałem.

– A może jest pan inwalidą? – zapytał spokojnie Lancte. Johnny spojrzał na niego chłodnym wzrokiem.

– Proszę nie grać ze mną w te gierki, panie Lancte. Jeśli wie pan, kim jestem, proszę to jasno powiedzieć.

– Wiem. Może pan rzeczywiście jest jasnowidzem.

– Nie potrzeba jasnowidza, by wiedzieć, że agent FBI gra kartami z rękawa.

– Jest pan chłopcem z Maine. Tam urodzony, tam wychowany. Co chłopiec z Maine robi w New Hampshire?

– Uczy.

– Dzieciaka Chatsworthów?

– Powtarzam po raz drugi: jeśli pan wie, po co te pytania? Lancte zapalił papierosa.

– Bogata rodzina.

– Zgadza się.

– Jesteś wielbicielem Stillsona, Johnny? – spytał Bass. Johnny nie lubił ludzi, którzy przy pierwszym spotkaniu zwracali się do niego po imieniu, a oni obaj właśnie tak się do niego zwracali. Zdenerwowało go to.

– A ty? – odpowiedział pytaniem. Bass mlasnął obrzydliwie.

– Jakieś pięć lat temu odbył się w Trimbull koncert folk rocka. Na ziemi Hake'a Jamiesona. Rada miejska miała wątpliwości, ale zgodziła się, bo dzieciakom przecież coś się od życia należy. Myśleliśmy, że zgromadzi się ich ze dwustu i będą słuchali muzyki. Zamiast tego pojawiło się tysiąc sześćset, wszyscy palili marihuanę i popijali wprost z butelki. Narobili bałaganu, rada się wściekła, stwierdziła, że coś takiego już się nie powtórzy, a wtedy pojawili się gówniarze, obrażeni i zapłakani, i spytali: „O co chodzi? Przecież nikomu nic się nie stało?"

Wszystko miało być okay, razem z całym bałaganem, bo nikomu nic się nie stało. Dokładnie to samo czuję w stosunku do tego Stillsona. Pamiętam, jak kiedyś…

– Nie ma pan nic przeciw Stiłlsonowi, prawda, Johnny? – zapytał Lancte. – Żadnych prywatnych porachunków? – Uśmiechnął się po ojcowsku, szczerym, opiekuńczym uśmiechem.

– Przed sześcioma tygodniami nawet nie wiedziałem, kim jest.

– Tak, dobrze, ale to przecież nie jest odpowiedź na moje pytanie.

Przez chwilę Johnny milczał.

– Niepokoi mnie – powiedział w końcu.

– To też nie jest odpowiedź na moje pytanie.

– Moim zdaniem jest.

– Pan nie chce nam pomóc tak, jak to sobie wyobrażaliśmy – stwierdził z żalem Lancte.

Johnny spojrzał przez ramię na Bassa.

– Czy każdy, kto zemdleje w miejscu publicznym w pańskim mieście, szefie, dostaje się w łapy FBI? Bass zmieszał się.

– Nooo… nie. Oczywiście, że nie.

– Potrząsałeś dłonią Stillsona, a zaraz potem straciłeś przytomność – rzekł Lancte. – Sprawiałeś wrażenie chorego. Sam Stillson wyglądał, jakby zobaczył upiora. Jesteś fartownym młodym człowiekiem, Johnny. Masz szczęście, że jego chłopaki nie przerobiły ci głowy na urnę. Myśleli, że pociągnąłeś za spust.

Johnny patrzył na agenta z rosnącym zdumieniem.

– Byłeś tam – stwierdził. – Bass nie wezwał cię przez telefon. Byłeś tam. Na mityngu. Lancte zdusił papierosa.

– Tak.

– Dlaczego FBI interesuje się Stillsonem?

– Porozmawiajmy o tobie, Johnny. Dlaczego…?

– Nie, porozmawiajmy o Stillsonie. Pogadajmy o jego, jak to ująłeś, chłopakach. Czy prawo zezwala im obnosić się z upi-łowanymi kijami bilardowymi?

– Zezwala – potwierdził Bass. Lancte rzucił mu ostrzegawcze spojrzenie, ale policjant albo go nie dostrzegł, albo zignorował. – Kije bilardowe, kije baseballowe, kije do golfa. Prawo tego nie zabrania.

– Słyszałem, że niektórzy z nich byli kiedyś członkami gangów motocyklowych.

– Tak. Jedni w New Jersey, inni w Nowym Jorku…

– Panie Bass – przerwał mu Lancte – nie sądzę, by był to właściwy czas…

– Nie widzę powodu, żeby milczeć. To łobuzy, zgniłe jabłka, chuligani. Niektórzy z nich zeszli się cztery czy pięć lat temu w Hamptons, kiedy doszło tam do rozruchów. Kilku należało do gangu, nazywanego Diabelską Dwunastką, który rozpadł się w 1972 roku. Pomagierem Stillsona jest facet nazwiskiem Son-ny Elliman, niegdyś szef Diabelskiej Dwunastki. Zatrzymano go parę razy, ale nigdy mu niczego nie udowodniono.

– I tu się pan myli, szefie – powiedział Lancte, zapalając kolejnego papierosa. – W stanie Waszyngton został ukarany za niedozwolony skręt w lewo, stanowiący zagrożenie dla ruchu kołowego. Podpisał mandat i zapłacił dwadzieścia pięć dolarów.

Johnny wstał, podszedł do chłodziarki i nalał sobie z niej nowy kubek wody. Lancte przyglądał mu się z zainteresowaniem.

– Więc po prostu zemdlałeś?

– Nie. – Johnny nawet się nie obrócił. – Miałem zamiar załatwić go z bazooki. Tylko w krytycznej chwili przepaliły mi się obwody bioniczne.

Lancte tylko westchnął.

– Możesz odejść w każdej chwili – powiedział Bass.

– Dziękuję.

– Ale powiem ci to, co i tak powiedziałby ci tu obecny pan Lancte. Gdybym był tobą, trzymałbym się z daleka od mityngów Stillsona. To znaczy, jeśli chcesz ocalić skórę. Ludziom, za którymi on nie przepada, przydarzają się różne rzeczy.

– Doprawdy? – Johnny wypił wodę.

– Te sprawy są poza pana jurysdykcją – stwierdził Lancte. Oczy miał jak ze stali i wpatrywał się w Bassa z gniewem.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Strefa Śmierci»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Strefa Śmierci» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Strefa Śmierci»

Обсуждение, отзывы о книге «Strefa Śmierci» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x