– Wygląda pani wspaniale – powiedział Stefanos. – Jak piosenkarka kabaretowa z lat trzydziestych, agentko Sherlock.
– Dziękuję – odpowiedziała Sherlock.
Savich w duchu zgodził się ze Stefanosem. Sherlock miała na sobie długą, czarną spódnicę i czarną odsłaniającą ramiona bluzkę. Włosy opadały jej na ramiona, okalając twarz niczym promienie zachodzącego słońca i były luźno podpięte dwiema czarnymi spinkami. Wyglądała zachwycająco, pomyślał Savich, kiedy wychodzili z domu i miał ochotę natychmiast zaciągnąć ją z powrotem na górę. Nawet Sean był nią zachwycony.
– Nie poznałbym cię, mamo, gdyby nie twoje włosy. Roześmiała się i dała mu głośnego buziaka. Savich miał nadzieję, że nie pocałuje Stefanosa Kostasa.
– Naprawdę jest pani agentką FBI? – zapytał Stefanos.
– A wziął mnie pan za modelkę?
– To nie byłoby takie bezpodstawne.
– Agent Savich i agentka Sherlock są małżeństwem. I mają małego synka – wtrąciła Rachael.
– Co? – zdziwił się Stefanos. – Naprawdę jest pani jego żoną? Aleja… Laurel wzruszyła ramionami.
– Małżeństwem? Nigdy dotąd nie słyszałam o małżeństwie między dwoma agentami FBI, ale pewnie nasz rząd nie ma nic przeciwko temu.
– Niespecjalnie – odparła Sherlock.
– Mam dwóch synów – mówiła dalej Laurel. – Starszy jest już prawie dorosły. W Nowym Jorku poznał dziewczynę i jest przekonany, że się z nią ożeni.
– Ile ma lat? – zapytał Jack, chociaż znał odpowiedź.
– Damian ma szesnaście lat.
– Stefanos nie jest tym zbyt zachwycony – powiedział Quincy. – Chociaż to zapewne tylko młodzieńcza miłość, prawda?
Stefanos wzruszył ramionami.
– Niech się zabawi. Mam tylko nadzieję, że nie zarazi się od niej jakąś chorobą.
– Jesteś ksenofobem na obczyźnie, Stefanos. Chciałbyś, żeby obaj twoi synowie poślubili dziewczęta z tradycyjnych greckich rodzin – powiedział Quincy.
Stefanos uśmiechnął się do szwagra i leniwie pociągnął łyk whisky.
– Co sądzi pani o konferencji prasowej FBI? – Jack zwrócił się do Laurel. Jej twarz zamarła.
– Jak już powiedziałam agentowi Savichowi, uważam, że była absurdalna. Dla mnie trąci to spiskową teorią dziejów, a to nonsens. To tak jak twierdzenie, że Komisja Warrena *kłamała. Jak możecie podważać to, co oczywiste? Podejrzewam, że FBI dalej będzie drążyć i grzebać, denerwując nas, aż naślemy na was naszych prawników.
– Zgadzam się z pani zdaniem na temat spiskowej teorii dziejów – powiedział uprzejmie Savich. – Czy jednak naprawdę wierzy pani w to, że pani brat znowu zaczął pić i po osiemnastu miesiącach przerwy usiadł za kierownicą samochodu, pani Kostas?
– Może senator rozważał ograniczenie picia alkoholu i może chciał przez jakiś czas nie prowadzić samochodu, ale w końcu zrobił jedno i drugie. Chyba nie ma co do tego wątpliwości. Stefanos, Quincy, zgodzicie się ze mną?
Jej mąż wyglądał na znudzonego. Quincy dyskretnie poprawił tupecik.
– Bez względu na to, co mówił senator – kontynuowała Laurel. – Nie zwołałby konferencji prasowej, żeby wyznać swoją winę. Wiedział, że gdyby to zrobił, straciłby wszystko – prestiż i władzę, wszystkie przywileje bycia znanym, bogatym i podziwianym.
– I ostatnie, o ile nie najważniejsze: prawdopodobnie poszedłby do więzienia za spowodowanie wypadku ze skutkiem śmiertelnym – dodał Jack.
– To raczej mało prawdopodobne. Senator miał świetnych prawników – powiedział Stefanos. – Nie spędziłby ani dnia w więzieniu.
Sherlock pomyślała, że mógł mieć rację.
– Nieważne – powiedziała Laurel. – Senator nie lubił przegrywać. Tamtej nocy, kiedy zginął, zdarzył się wypadek. Wszystkie te teorie brzmią równie absurdalnie, co spiskowa teoria dziejów.
– Jimmy powiedział mi, że ma zamiar to zrobić – wtrąciła się Rachael. – Nie było powodu, żeby mówił wam, co postanowił - Czy tak było? Gdyby powiedzieć to prosto z mostu, brzmiało tak sensownie, prosto. - Poza waszą trójką wyznał jeszcze Gregowi Nicholsowi. Jednak wciąż w to wątpicie, nawet jeżeli Jimmy opowiedział wam o tej tragedii, z którą żył od osiemnastu miesięcy?
– Powtórzę to po raz kolejny – powiedział lekceważąco Quincy To był tylko pewien etap. Senator nie miał umiaru. Był bardzo pamiętliwy: w interesach, polityce, pamiętał każdą odrzuconą ustawę, i przez którego senatora jej nie przegłosowano, każdego współpracownika, który nadepnął mu na odcisk.
– Jestem jednak pewna, że bardzo żałował tego, co stało się tej dziewczynce, w końcu miał sumienie Na twarzy Laurel pojawiła się nienawiść, a jej pełne chłodnej wściekłości spojrzenie wymierzone było w Rachael.
– Jeżeli udało ci się przekonać tych oto trzech agentów FBI, ze zamordowaliśmy własnego brata, wyrządziłaś poważną krzywdę nie tylko senatorowi i całej naszej rodzinie, Jacqueline! jej córkom, ale też całemu krajowi. Zasługuje pani na pogardę panno Janes. I nie, nie będę nazywać cię Abbott, dla nas nigdy nie będziesz częścią rodziny. Po czym, odwróciwszy się na pięcie, odeszła, a Quincy i Stefanos, rzuciwszy Sherlock ostatnie tęskne spojrzenie, podążyli za nią.
– Nie spodziewałem się, że będą mówić tak swobodnie – zauważył Savich, patrząc, jak wielką salę przemierzają wysoki, dobrze zbudowany mężczyzna, którego ego było większe niż jego mozg, zaniedbana kobieta o bezwzględnym spojrzeniu, obwieszona diamentami. I Quincy, który wyglądał na pięknie ubrany królewski dodatek.
– Ta trójka ma jedną wspólną cechę – powiedziała Sherlock. – Każde z nich emanuje wpływami. Patrzcie, podchodzi do nich senator z New Hampshire.
– To grube ryby – oceniła Rachael. – Amerykańska śmietanka, cieszą się dużym zaufaniem i są przyzwyczajeni, że dostają to, czego chcą.
– Podobają mi się twoje kolczyki – mruknął Savich do żony, dotykając palcami jej ucha.
– No pewnie, w końcu ty mi je kupiłeś.
– No tak – powiedział powoli. – Kupiłem.
– Wyglądasz bosko – zwróciła się Sherlock do Rachael. – To był dobry wybór: klasyczna elegancja z charakterem. Sherlock miała rację, pomyślał Jack. Rachael miała na sobie długą, czarną suknię, jak wiele kobiet na tej sali. Jednak w przeciwieństwie do nich, suknia Rachael nie odsłaniała zbyt wiele ciała, a eksponowała to, co najpiękniejsze. Wyglądała pięknie, posągowo i dostojnie.
Jack zobaczył, jak Laurel i Stefanos rozmawiają z wiceprezydentem. Kiedy jedno z nich mówiło, wiceprezydent poważnie kiwał głową. Kilka razy nachylał się, żeby coś powiedzieć.
Savich zauważył wkraczającego do sali Grega Nicholsa w towarzystwie trzech kobiet i dwóch mężczyzn, byłych współpracowników senatora. Ubrany był w smoking, powinien wyglądać elegancko i dostojnie, ale nie wyglądał.
Coś było nie tak. Poruszał się powoli i niezgrabnie. Nichols rozejrzał się i w drugim końcu sali napotkał spojrzenie Savicha. Zobaczył też Jacku i skinął do niego. Potem potarł się po brzuchu. Co się tutaj działo?
Grega Nicholsa bolał żołądek. Wziął kolejną tabletkę i dyskretnie włożył ją do ust. Ile zażył ich do tej pory? Sześć?
Siedem? Miał nadzieję, że to tylko nerwy. Nerwy, z którymi sobie radził, bo miał w tym doświadczenie. Nie, i będzie musiał sobie z tym poradzić, to było coś innego, prawdopodobnie ta ryba, którą zjadł na późny lunch – to był błąd. Lindsay, jego sekretarka, odradzała mu ją, a w połączeniu z zamieszaniem z powodu tego oto wydarzenia, jego żołądek tak właśnie zareagował. No dobra, ta ryba nie była świeża, przekonał się o tym po kilku kęsach i przestał jeść. Niestety Lindsay miała rację.
Читать дальше