Jeżeli chodziło o Rachael, to po raz pierwszy od piątku poczuła się naprawdę bezpieczna, chociaż wiedziała, że przy odpowiedniej motywacji i przy pewnych umiejętnościach każdy mógłby bez trudu zlokalizować ją w Slipper Hollow.
Leżała na plecach na swoim wąskim, dziecięcym łóżku wpatrzona w sufit, którego nie widziała w ciemności i zastanawiała się, jak zamierzała udowodnić bratu i siostrze Jimmy'ego, że go zamordowali i postanowili pozbyć się także jej.
Najbardziej na świecie chciała, żeby za to zapłacili. Przez nich spędziła z Jimmym tylko parę tygodni. Skoro mowa o cudach, Jimmy był największym cudem w jej życiu i został jej odebrany. Po tak krótkim czasie. Zasnęła z myślą, że Jack też był cudowny.
Wtorek rano
Szpital im. George'a Waszyngtona
Waszyngton
– Doktor MacLean godzinę temu odzyskał przytomność – powiedział doktor Connor Bingham, ordynator oddziału neurologii do Savicha i Sherlock. – Bardzo bolały go złamane żebra i rana na piersi, jest pod wpływem środków przeciwbólowych i jest trochę senny. Może hałas i wpływ podróży helikopterem przyspieszył proces przebudzenia. Ale jak się przekonacie, on nie jest normalnym człowiekiem. Z jego demencją, nigdy nie będzie. Proszę do niego długo nie mówić. Jeżeli potem będziecie mieli pytania, jestem do dyspozycji.
Zgodnie z procedurą Savich i Sherlock pokazali swoje odznaki agentowi pilnującemu sali, w której leżał doktor MacLean, pomimo tego, że się znali.
Agent Tom Tomlin był wysoki i szczupły, a jego ciemne oczy rozpromieniły się na widok Sherlock, kiedy powiedział, nie spuszczając wzroku z jej twarzy:
– Agentko Sherlock, moja mama przysłała mi zdjęcie z San Francisco Chronicie – sięgnął do kieszeni kurtki, wyciągnął portfel i rozłożył wycinek z gazety. – O, proszę, tutaj stoi pani przed płonącym domem, z twarzą czarniejszą niż moja, w podartym i brudnym ubraniu i ma pani na sobie kamizelkę z kevlaru. Moja mama kazała mi się z panią umówić. Była naprawdę zawiedziona, kiedy powiedziałem jej, że jest pani mężatką.
– Uśmiechnął się do niej promiennie.
Ojciec przysłał Sherlock tę samą fotografię. Uśmiechnęła się.
– Całą wieczność zajęło mi pozbycie się z twarzy tej sadzy. I zapachu. Ciągle go czuję.
Savich posłał agentowi Tomlinowi przerażający uśmiech, po czym wziął Sherlock za rękę i wprowadził do sali, w której leżał doktor MacLean.
– Hm – jęknął doktor MacLean.
Stanęli po drugiej stronie jego łóżka, patrząc w jego szare, mętne oczy.
– Doktorze MacLean? – Sherlock czekała, aż skupił się na jej twarzy. – Jestem agentka Sherlock, a to jest agent Savich. Jesteśmy z FBI. Pracujemy z Jackiem Crowne. Proszę się o nic nie martwić. Jest pan bezpieczny. Ma pan ochronę. Nikomu nie pozwolimy pana skrzywdzić.
Przyglądał się im uważnie.
– Jesteście przyjaciółmi Jacksona? Chciałbym, żeby ożenił się z moją córką, ale moja żona uważa, że on jest dla niej za stary. W tym roku rozpoczęła studia na Columbii.
– Może lepszy byłby z niego wujek – powiedział Savich.
– Pamiętaj, taka sama różnica wieku była między księciem Karolem i Dianą. I popatrz, co z tego wyszło.
– Może i tak. O rany, nigdy nie brałem takich silnych prochów, nawet na studiach. Mam ochotę natychmiast odlecieć z tej twardej jak kamień namiastki łóżka prosto przez okno, może nawet zadzwonić do Białego Domu. Ładna dziś pogoda?
– Tak, słońce mocno grzeje, temperatura może nawet dojść dziś do trzydziestu stopni.
– Mój bardzo dobry przyjaciel, farmaceuta, świetnie gra w brydża. Kiedy zadzwonię do drzwi jego domu w Chevy Chase, przy odrobinie szczęścia przerwę mu partię brydża. Chyba polecę prosto na zachodnie wybrzeże. Nie chcę wracać do Lexington – moja rodzina to banda zrzęd i katastrofistów.
A moja żona Molly – próbowałem nakłonić ją, żeby posłuchała głosu rozsądku, ale ona nie chciała mnie słuchać. Molly dręczyła mnie, dopóki nie znaleźliśmy się na pokładzie samolotu do Lexington. A potem musiałem znowu tutaj wrócić, ale zaraz, zaraz… właściwie po co? A, już sobie przypominam. Samolot się rozbił, a pilotował go Jackson. Czy z nim wszystko dobrze? Savich dostrzegł jego nagły niepokój i powiedział:
– Jack czuje się już dobrze. Boli go tylko głowa, bo miał wstrząs mózgu i ma ranę ciętą na nodze.
– To dobrze, że z nim wszystko w porządku. Powiem wam, że mimo tych rewelacyjnych tabletek nadal boli mnie całe ciało.
– To zrozumiałe. Mocno się pan poobijał. Na pokładzie cessny była bomba, ale Jackowi udało się wylądować w wąskiej dolinie. Wyciągnął pana z samolotu zanim ten eksplodował. Doznał pan ran na całym ciele.
– Doktorze MacLean, musimy zadać panu parę pytań, żeby lepiej zorientować się w sytuacji – powiedziała Sherlock. MacLean zamknął oczy i wydawało się, że zaraz uśnie, ale odezwał się po chwili:
– Jackson też miał kilka pytań. – Prosił, żebym wymienił mu nazwiska moich pacjentów, którzy mieszkają w okolicy. Chciał, żeby FBI mogła ich przesłuchać. Oczywiście nie mogłem spełnić jego prośby. Moim pacjentom należy się prywatność, nie zasługują na to, żeby ujawniać, że do mnie przychodzą, i na spekulacje, po co to robią. Nie…
– Doktorze MacLean – powiedział Savich, łagodnie przerywając mu monolog. – Faktem jest, że przy pańskiej chorobie – pamięta pan, że cierpi na demencję płata czołowego?
Mac Lean pokiwał głową.
– A pan by się cieszył z takiej przypadłości? Choroba rozpoczyna się w płacie czołowym, potem postępuje głębiej, niszcząc wszystko po drodze. Skończę jak chory na Alzheimera, leżąc w pozycji embrionalnej, będę czekał na śmierć, zupełnie sam. To najbardziej przerażająca wizja, jaką mogę sobie wyobrazić.
To prawda, pomyślał Savich i zastanawiał się, jak on poradziłby sobie z taką chorobą.
– Oczywiście, że bym się nie cieszył. Wie pan, że ta choroba sprawia, że mówi pan niestosowne rzeczy?
– Jestem lekarzem, agencie Savich. Nie jestem głupi, wiem o wszystkim. Po tym, jak zdiagnozowano u mnie tę chorobę, dużo o niej czytałem.
– Czasami pamięta pan, co mówił, a czasami nie – mówił dalej Savich.
– Co proszę?
– Czasami…
– To była próba kiepskiego żartu, agencie Savich – przerwał mu doktor MacLean, uśmiechając. – Ale proszę zrozumieć, że nieważne jak bardzo jest ze mną źle, to gotów jestem przysiąc na grób mojego dziadka, że w żadnym wypadku nie powiedziałbym niczego o moich pacjentach. Moim celem jest im pomagać, a nie szkodzić. – Przerwał i westchnął. – Jednak wiem, że tak zrobiłem. Jackson mi to powiedział.
– Już rozmawiał pan o trzech swoim pacjentach z przyjacielem laikiem. Okazało się, że jeden z pańskich pacjentów dowiedział się o tym i tak pan jego, lub ją, tym wystraszył, że podjął już trzy próby zamachu na pańskie życie. Dwie próby z ucieczką z miejsca wypadku, tutaj i w Lexington, później bomba w samolocie, który wiózł pana do Waszyngtonu. Gdyby nie umiejętności Jacka, obaj bylibyście martwi.
– Cholernie trudno uwierzyć w to, że mógłbym zrobić coś takiego.
– Na pewno – powiedziała Sherlock. – Chcemy, żeby powiedział nam pan o pacjentach, o których rozmawiał pan ze swoim partnerem do gry w tenisa, Arturem Dolanem. Być może będziemy potrzebować nazwisk wszystkich pańskich pacjentów, ale istnieje prawdopodobieństwo, że osoba, która tak pragnie pańskiej śmierci, to jedna z tych trzech, zwłaszcza że wkrótce potem Artur Dolan został zabity w New Jersey.
Читать дальше