Lily uśmiechnęła się.
– Remus jest amerykańskim senatorem, ze stanu Zachodniej Demencji, który leży na Środkowym Zachodzie. Jest bardzo zdolny, całkowicie pozbawiony skrupułów i moralności, chorobliwie ambitny i uwielbia niszczyć swoich przeciwników. Znany jest też pod imieniem Łebski Remus, jako przeciwieństwo do kiepskiego, ponieważ jest bardzo elastyczny w działaniu, kiedy chce coś osiągnąć. Mistrz uników. Nigdy się nie poddaje, nie zwraca uwagi na to, co ludzie mówią, ponieważ wie, że i tak wkrótce o wszystkim zapomną; mija się z prawdą i dąży wytrwale do celu. Teraz jego celem jest prezydentura i nie zawahał się przed oszukaniem swojego przyjaciela, żeby ją dostać.
Doktor Chu uniosła cienką pięknie zarysowaną brew i uśmiech.
– Interesujące studium charakterologiczne i dość dobrze znane.
Tym razem Lily roześmiała się głośno.
– W zeszłym tygodniu skończyłam jeden odcinek. Jego przyjaciel, gubernator Braveheart, nie pogodził się z tym oszustwem i podjął walkę. Chociaż jest twardym i walecznym mężczyzną, ma jeden mankament – jest uczciwy. Wydaje mi się, że to dobry odcinek.
– Zaniosła go pani do gazety?
– Nie. nie zrobiłam tego. – Lily przymknęła oczy.
– Czemu?
– Bo znowu poczułam się źle.
– Co pani przez to rozumie?
– Czułam, że nic nie ma znaczenia. Beth zginęła, a ja żyję i nic nie przedstawia już wartości, łącznie ze mną i moją pracą.
– Była pani wesoła, pełna sił twórczych i nagle ogarnęła panią depresja?
– Tak.
– W ciągu jednego dnia?
– Tak, może nawet w krótszym czasie. Nie pamiętam.
– A tego dnia, kiedy pani mąż wyjechał do Chicago, jak się pani czuła?
– Nie pamiętam, żebym odczuwała wtedy coś szczególnego. Po prostu… czułam się normalnie.
– Rozumiem. Mąż zadzwonił do pani następnego dnia, to była środa, i chciał, żeby pani zawiozła jego slajdy do doktora w Ferndale, tak?
– Tak.
– A tam prowadzi tylko szosa 211?
– Tak. Nienawidzę tej drogi. Jest niebezpieczna. A wtedy był zmierzch. Nie lubię prowadzić samochodu o zmierzchu, chociaż staram się jeździć bardzo ostrożnie.
. – Ja też tego nie lubię. Zażyła pani wtedy dwie tabletki antydepresyjne, prawda?
– Tak. Zasnęłam i miałam okropne koszmary.
– Proszę powiedzieć, co pani zapamiętała z tych koszmarów. Doktor Chu nie trzymała jej już za rękę, ale Lily nadal czuła, jak wzbiera w niej ciepło, które ogrzewa jej duszę.
– Widziałam, jak to auto uderza Beth, ten obraz się powtarzał, a ona krzyczała i wołała mnie. Kiedy się zbudziłam, płakałam, a potem leżałam tylko, całkowicie otępiała.
– Czuła pani, że nie ma już dla niej nadziei?
– Dokładnie tak. Czułam, że nic nie ma wartości, szczególnie ja nie jestem nic warta. Wszystko było zasnute czarną mgłą. Nic nie miało znaczenia.
– Teraz, Lily, wyjechała pani samochodem z domu. Siedzi pani w swoim czerwonym explorerze. Co pani myśli o tym samochodzie?
– Tennyson wrzeszczy na mnie, kiedy nazywam to auto samochodem. To jest explorer i nic nie może się z nim równać.
– Nie lubi pani explorera, prawda?
– Teściowie podarowali mi go na urodziny. To było w sierpniu. Właśnie skończyłam dwadzieścia siedem lat.
Nie wyglądało na to, żeby doktor Chu chciała sondować czy też zgłębiać problemy Lily; rozmawiała z nią jak z przyjaciółki! i nic więcej. Gładziła ją lekko po lewej ręce. Po chwili obróciła się do Savicha i skinęła głową.
– Lily?
– Tak, Dillon.
– Jak się czujesz, kochanie?
– Jest mi tak ciepło, Dillon. Nic mnie nie boli. To cudowne. Chcę wyjść za mąż za doktor Chu. Ona ma magiczne dłonie.
– Cieszę się, że jest ci dobrze. – Savich uśmiechnął się. – Jedziesz teraz szosą 211?
– Tak. Właśnie na nią wjechałam. Początek drogi jest w porządku, ale potem wjeżdża się pomiędzy sekwoje, robi się ciemno, a drzewa napierają na siebie. Zawsze uważałam, ze te drogę zaprojektował jakiś wariat.
Zgadzam się z tobą. O czym myślisz, Lily?
– Myślę, że ciemności zarzucają całun na te wszystkie sekwoje. Beth też była przykryta całunem. Jestem w depresji, Dillon, i chcę skończyć z tym wszystkim. Myślę, że nigdy nie pozbędę się tego bólu, a nie jestem w stanie już dłużej go znosić.
– Ten ból – wtrąciła doktor Chu, biorąc Lily za rękę – proszę opowiedzieć o tym bólu.
. – Wiem, że kiedy ten ból przeniknie mnie całą, kiedy się z nim utożsamię, wtedy będę mogła odpokutować swoją winę.
– Doszła pani do przekonania, że musi pani popełnić samobójstwo, które będzie zadośćuczynieniem? Przywróceniem równowagi?
– Tak. Życie za życie. Moje życie, niewiele warte, za jej cenne życie.
Lily ściągnęła brwi.
Doktor Chu przesunęła lekko dłonią po jej czole i znowu wzięła ją za rękę.
– Lily, o czym pani teraz myśli?
– Przyszło mi do głowy, że tu się coś nie zgadza. Ja nie zabiłam Beth. Byłam wtedy w redakcji i pokazywałam komiks.
– Podobał się, prawda?
– Tak. Później szeryf powiedział…
Lily ścisnęła dłoń doktor Chu tak silnie, aż zbielały jej nadgarstki.
– Niech się pani uspokoi, Lily. Wszystko w porządku. Jestem koło pani, jest tu pani brat i pani Savich. Nieważne, co powiedział szeryf. Zrozumiała pani, że to nie pani zabiła Beth.
– Tak – szepnęła Lily i powieki jej zadrgały. – Zdaję sobie teraz sprawę, że coś się nie zgadza. Przypomniałam sobie właśnie o tych proszkach nasennych, które Tennyson postawił przy łóżku. Połknęłam ich tyle, że butelka była prawie pusta, i nagle pomyślałam, że nie chcę umierać, ale było już za późno. Było mi smutno, że Beth straciła życie, i smutno, że ja tracę swoje.
– Nie rozumiem tego, Lily – powiedział Savich. – Mówiłaś o proszkach, które połknęłaś zaraz po pogrzebie Beth. Dlaczego teraz o tym myślisz, kiedy jedziesz samochodem?
– Ponieważ zdałam sobie sprawę, że zupełnie sobie nie przypominam, żebym łykała te prostki. Czy to nie jest dziwne?
– To bardzo dziwne. Mów dalej.
– Zdałam sobie sprawę, że nie chciałam wtedy umrzeć i teraz też nie chcę umierać. Dlaczego więc mam tak straszne poczucie winy? Co powoduje, że, mam ochotę skierować explorera w stojące przy drodze drzewa?
– Znalazłaś na to odpowiedź, Lily?
– Tak.
Lily nagle zasnęła.
– Dajmy jej trochę odpocząć, panie Savich, później obudzę ją i zobaczymy, czy zajdzie potrzeba, żeby ją znowu poddać hipnozie.
– Coraz bardziej ciekawi mnie ta sprawa z proszkami nasennymi. Może powinniśmy się nad tym dłużej zatrzymać. Jak pan sądzi, panie Savich?
– Konieczne – odezwała się z tyłu Sherlock. Nagle Lily otworzyła oczy.
– Wszystko pamiętam – powiedziała. – Nie usiłowałam popełnić samobójstwa. Na pewno nie.
Doktor Chu ujęła jej dłonie i nachyliła się nad nią.
– Lily, proszę nam dokładnie o tym opowiedzieć.
– Oprzytomniałam, miałam już całkowitą jasność umysłu i byłam przerażona tym, co mi przedtem przychodziło do głowy. Wjechałam w zakręt, za którym zaczynał się ostry spadek szosy. Zorientowałam się, że jadę zbyt szybko, i zaczęłam hamować.
– I co się wtedy stało? – Savich wychylił się do przodu.
– Nic się nie stało.
– Wiedziałam, ja to wiedziałam – szepnęła Sherlock.
– Czy pompowałaś hamulec, jak cię kiedyś uczył ojciec?
– Tak, kilkakrotnie lekko naciskałam, ale bez efektu. Prze raziłam się. Szybko zaciągnęłam ręczny hamulec. Wiem, że on działa tylko na tylne koła, ale pozwoliłoby mi to zmniejszyć szybkość.
Читать дальше