Noelle ją przytulała. Sally poczuła ogromną wdzięczność. Mama byia tu dla niej, tak jak się o to modliła.
– Mamo, musisz mi pomóc. Wszyscy mnie ścigają.
Noelle cofnęła się nieco, pogładziła włosy Sally i przesunęła dłońmi po jej bladej twarzy. Znów ją przytuliła, szepcąc tuż przy policzku:
– Wszystko będzie dobrze, kochanie. Wszystkim się zajmę. Już dobrze. – Noelle była niższa od córki, ale to ona była matką, a Sally dzieckiem, które uważało ją za boginię.
Pozwoliła się obejmować, wdychając zapach matki, zapamiętany od najwcześniejszego dzieciństwa.
– Przepraszam, Noelle. Czy u ciebie wszystko w porządku?
Matka puściła ją i odsunęła się o krok.
– Było trudno, bo i policja, i nie wiedziałam, gdzie jesteś, więc stale się martwiłam. Powinnaś była do mnie zadzwonić, Sally. Tak bardzo się denerwowałam o ciebie.
– Nie mogłam. Pomyślałam, że policja ma twój telefon na podsłuchu. Mogliby mnie wytropić.
– Nie wydaje mi się, żeby było coś nie tak z telefonami. Z pewnością nie mieliby odwagi zainstalować podsłuchu w domu twojego ojca.
– On nie żyje, Noelle. Zrobiliby wszystko. A teraz posłuchaj. Musisz mi powiedzieć prawdę. Wiem, że byłam tutaj tamtej nocy, kiedy został zamordowany ojciec. Ale nic nie pamiętam. Tylko jakieś gwałtowne sceny, ale żadnych twarzy. Hałaśliwe głosy, ale nie było ludzi, którzy je wydawali.
– Nie martw się, kochanie. Nie zamordowałam twojego ojca. Wiem, że dlatego uciekłaś. Uciekłaś, żeby mnie osłonić, tak jak usiłowałaś to robić przez te wszystkie lata. Wierzysz mi? Czemu myślisz, że miałam z tym coś wspólnego? Nie byłam tu wtedy sama. Był ze mną Scott, twój mąż. On tak się martwi o ciebie. Potrafi rozmawiać tylko o tobie i o tym, że się modli, abyś wróciła do domu. Proszę, powiedz, że mi wierzysz. Nie zabiłabym twojego ojca.
– Tak, Noelle, wierzę ci. Chociaż gdybyś go zastrzeliła, złożyłabym ci gratulacje. Ale nigdy nie myślałam, że to ty zrobiłaś. Tylko nic nie pamiętam, po prostu nie mogę sobie przypomnieć, a policja i FBI są przekonani, że dokładnie wiem, co się wydarzyło owej nocy. Powiesz mi, co się wtedy wydarzyło, Noelle?
– Znów się dobrze czujesz, Sally?
Zwróciła wzrok na matkę. W słowach dźwięczała nuta obawy. Obawy przed nią? Przed własną córką? Czyżby myślała, że Sally ją zamorduje, bo jest chora umysłowo? Potrząsnęła głową. Być może Noelle była trochę wystraszona, ale wyglądała wyśmienicie w szmaragdowozielonym dresie. Włosy miała podpięte złotą spinką. Szyję zdobiły trzy cienkie złote łańcuszki. Była piękna, młoda i pełna życia. Może jednak istnieje jeszcze jakaś sprawiedliwość na tym świecie.
– Posłuchaj, Noelle – powiedziała Sally, pragnąc, aby matka jej uwierzyła. – Nigdy nie byłam chora. Ojciec umieścił mnie w tamtym miejscu. To był spisek. Chciał mnie usunąć z drogi. Dlaczego? Nie wiem. Może po prostu z zemsty za te dziesięć lat, w czasie których krzyżowałam jego plany. Na pewno musiałaś się czegoś domyślać. I wątpić, kiedy ci powiedział o mojej chorobie. Nigdy nie przyjechałaś, żeby mnie odwiedzić, mamo, nigdy.
– Twój ojciec mi powiedział. I masz rację, Sally, miałam różne podejrzenia, ale potem Scott się załamał. Cały był we łzach, gdy mi opowiadał o wszystkim, co robiłaś, że już nie byłaś sobą i że nie było innego wyjścia, tylko umieścić cię w tym ośrodku. Spotkałam się z doktorem Beadermeyerem. Zapewnił mnie, że zajmą się tobą bardzo starannie. Och, Sally, doktor Beadermeyer powiedział, że lepiej będzie, jeśli na razie nie będę cię odwiedzać, że obarczasz mnie winą za tak wiele rzeczy, że mnie nienawidzisz, że nie chcesz mnie widzieć, że spotkanie ze mną pogorszy twój stan do tego stopnia, iż będziesz mogła targnąć się na swoje życie.
Lecz Sally nie słuchała. Poczuła, jak włosy jej się jeżą i wiedziała, wiedziała na pewno, że on jest blisko. Wiedziała też, że matka nie mówi jej prawdy o tamtej nocy, kiedy zginął ojciec. Dlaczego? Co naprawdę się wówczas wydarzyło? Teraz nie było na to czasu.
Tak, James był blisko. Nie słyszała niezwykłych dźwięków, żadnego realnego ostrzeżenia, a jednak wiedziała.
– Czy masz jakieś pieniądze, Noelle?
– Tylko parę dolarów, Sally, ale czemu pytasz? Dlaczego? Pozwól mi zawiadomić doktora Beadermeyera. Dzwonił już kilka razy. Musze cię chronić, Sally.
– Do widzenia, Noelle. Jeśli mnie kochasz – jeśli kiedykolwiek mnie kochałaś – proszę, przeciągaj rozmowę z agentem FBI tak długo, jak tylko się da. Nazywa się James Quinlan. I proszę, nie mów mu, że tu byłam.
– Skąd znasz nazwisko agenta FBI?
– Nieważne. Proszę, Noelle, nic mu nie mów.
– Pani St. John, widzieliśmy samochód, zaparkowany na Cooperton. Sally była tutaj. Czy nadal tu jest? Ukrywają pani?
Noelle St. John przyjrzała się legitymacji służbowej Jamesa, a potem Dillona. W końcu, a trwało to całą wieczność, oderwała wzrok od legitymacji i powiedziała: – Nie widziałam mojej córki prawie od siedmiu miesięcy, agencie Quinlan. O jakim samochodzie pan mówi?
– O tym, którym jechała, pani St. John – odparł Dillon.
– Dlaczego mówi pan o mojej córce po imieniu? Właściwie Sally to zdrobnienie. Naprawdę ma na imię Susan. Jak pan się dowiedział o tym zdrobnieniu?
– To nieistotne – odpowiedział Quinlan. – Proszę, pani St. John, musi nam pani pomóc. Czy nie ma pani nic przeciwko temu, abyśmy przeszukali dom? Jej samochód stoi zaparkowany na ulicy tuż obok. Prawdopodobnie schowała się w domu i chce przeczekać, aż sobie stąd pójdziemy, żeby wyjść z ukrycia.
– To śmieszne, panowie, co mówicie, ale szukajcie sobie do upojenia. Nikt ze służby tu nie nocuje, więc dom jest pusty. Nie bójcie się, nikogo nie wystraszycie. – Uśmiechnęła się do nich i z elegancją pomaszerowała z powrotem do biblioteki.
– Najpierw na górze – rzucił Quinlan.
Metodycznie przeszukiwali pokój za pokojem. Podczas gdy Quinlan szukał, Dillon czekał w korytarzu, żeby sprawdzić, czy przypadkiem Sally nie przemknie się między połączonymi drzwiami pokojami i nie ucieknie. Kiedy Quinlan otworzył drzwi do pomieszczenia na końcu korytarza, natychmiast wiedział, że był to jej pokój. Zapalił światło. Nie był to zbytkowny pokój z różowym bądź białym łóżkiem z baldachimem i plakatami gwiazd muzyki rockowej, powieszonymi na ścianach. Nie, wzdłuż trzech ścian stały półki pełne książek. Na czwartej ścianie wisiały oprawione w ramki dyplomy za działalność literacką, poczynając od artykułów, które napisała jeszcze w szkole średniej na temat uzależnienia USA od zagranicznej ropy naftowej i kryzysu paliwowego, zakładników w Iranie, krajów, które dostały się pod kontrolę komunistów w okresie rządów Cartera i przyczyn tych przekształceń. Byt też artykuł, który dostał nagrodę Idleberga i ukazał się w „New York Times", o zwycięstwie amerykańskiej drużyny hokejowej nad reprezentacją radziecką w Lakę Placid na olimpiadzie w 1980 roku. Nagrody z okresu college'u dotyczyły artykułów na tematy literatury.
A potem nagle wszystko się urywało, gdzieś w okolicach matury – żadnych nowych dyplomów, nagród za doskonałe opowiadania czy eseje. Przynajmniej nie było ich w tym pokoju. Wyniosła się na uniwersytet w Georgetown, wybierając literaturę angielską. I znów żadnych dowodów, że napisała cokolwiek, że zdobyła jakąś nową nagrodę.
– Na litość boską, Quinlan, co robisz? Jest tam czy nie?
Kiedy dołączył do Dillona, potrząsał głową. Powiedział:
Читать дальше