– Co ci poradziła?
– Dać sobie spokój i cieszyć się, że zdążyłam zrobić staż. Mogę przynajmniej starać się o nową pracę. Albo otworzyć własną praktykę.
– Aż tak bardzo przeraziła się Vossa?
– Nie przyznałaby się do tego, ale to prawda. Wiele osób się przed nim trzęsie. Zresztą ja i tak nie mam po co z nim walczyć. To ja byłam odpowiedzialna za tamtą decyzję, tak więc moja głowa poleciała pierwsza. Gdyby na miejscu Wiktora Vossa był ktoś inny, mogłybyśmy jakoś próbować, ale w tych okolicznościach muszę za to zapłacić. – Spojrzała na Abby. – Ale nie tak, jak prawdopodobnie ty zapłacisz.
– Przynajmniej mam jeszcze pracę.
– Na jak długo? Jesteś zaledwie na drugim roku stażu. Musisz zacząć walczyć, Abby. Nie pozwól mu zniszczyć tego, co masz. Jesteś zbyt dobrym lekarzem. Nie pozwól, żeby ten cham zrujnował ci karierę.
Abby pokręciła głową.
– Czasem zastanawiam się, co warta jest ta kariera.
– Co warta? – Vivian zatrzymała się przed pokojem numer 417. – Sama oceń. – Zapukała w drzwi i weszła do środka.
Chłopiec siedział na łóżku i pilotem przełączał kanały telewizora. Gdyby nie czapka „Red Soxów”, Abby nie poznałaby Josha O’Daya. To był już zupełnie inny – zdrowy, rumiany chłopak. Na widok Vivian uśmiechnął się.
– Cześć, doktor Chao! – zawołał. – Zastanawiałem się, czy w ogóle kiedykolwiek mnie pani odwiedzi.
– Byłam już tu – powiedziała Vivian. – Dwa razy, ale ty ciągle spałeś. – Potrząsnęła głową z udawanym oburzeniem. – Zwykły leniwy nastolatek. – Oboje roześmieli się. Przez chwilę nikt się nie odzywał, a Josh nieśmiało wyciągnął ręce do Vivian. Trochę ją to zaskoczyło i przez moment stała nieruchomo. Nie wiedziała, jak ma zareagować na ten gest. Ale zaraz pochyliła się do chłopca, uścisnęła go szybko i nieco niezdarnie.
– No to jak się czujesz? – zapytała.
– Bardzo dobrze. Widziała pani? – wskazał na telewizor. – Mój tata przyniósł mi wszystkie taśmy z nagraniami meczy baseballowych. Nie możemy jednak zamontować wideo. Może pani wie, jak to zrobić?
– Nie znam się na tym, mogłabym zepsuć całą instalację.
– Pani jest lekarzem?
– No właśnie. Jak następnym razem będziesz czekał na operację, zadzwoń do serwisu telewizyjnego. – Skinęła głową w kierunku Abby. – Pamiętasz doktor DiMatteo, prawda?
– Chyba tak. To znaczy… – Josh nieśmiało spojrzał na Abby. – Część rzeczy nie pamiętam. To, co się wydarzyło w zeszłym tygodniu, to jakbym nagle zgłupiał albo coś w tym rodzaju.
– Nie przejmuj się tym – powiedziała Vivian. – Twoje serce było bardzo chore i nie biło jak trzeba. Wtedy do mózgu dopływało za mało krwi. Dlatego niektórych rzeczy nie pamiętasz. – Dotknęła jego ramienia. Jak na nią to był bardzo serdeczny gest. Sama się sobie dziwiła. – Przynajmniej nie zapomniałeś mnie, choć pewnie próbowałeś – dodała ze śmiechem.
Josh opuścił głowę i powiedział cicho.
– Nigdy nie będę chciał zapomnieć o pani.
Chwilę milczeli lekko zakłopotani. Vivian ciągle trzymała dłoń na jego ramieniu. Chłopiec nie podnosił głowy, jego twarz była schowana pod daszkiem czapki.
Abby dyskretnie odwróciła się i zaczęła oglądać odznaki sportowe Josha. Wszystkie były tu przyniesione i ułożone pieczołowicie na nocnym stoliku. Ale teraz nie był to już ołtarzyk umierającego chłopca, tylko zachęta do nowego życia.
Ktoś zapukał do drzwi i zawołał:
– Joshie?
– Mamo – odpowiedział Josh.
Drzwi otworzyły się i do pokoju weszła liczna rodzina Josha: rodzice, rodzeństwo, ciotki i wujkowie. Naprzynosili baloników i jakichś smakołyków od McDonalda. Otoczyli kręgiem łóżko, zasypali Josha całusami i radosnymi okrzykami:
– Popatrzcie świetnie dziś wygląda, prawda, że dobrze wygląda? Josh siedział trochę ogłupiały, ale z zachwytem w oczach. Nie zauważył, kiedy Vivian odsunęła się na bok, żeby zrobić miejsce hałaśliwej familii O’Dayów.
– Josh, kochanie, przyjechał z nami wujek Harry z Newbury. On wie wszystko o odtwarzaczach video. Podłączy ci, jak trzeba, prawda Harry?
– No pewnie. Robię to wszystkim sąsiadom.
– Czy wziąłeś ze sobą wszystkie potrzebne druty, Harry? Jesteś pewien, że masz wszystko, co trzeba?
– Sądzisz, że mógłbym zapomnieć?
– Masz, Josh, trzy super porcje frytek. To chyba ci nie zaszkodzi, prawda? Doktor Tarasoff nic nie mówił, że nie możesz jeść frytek.
– Mamo, zapomnieliśmy wziąć aparat! Chciałem zrobić zdjęcie blizny Josha.
– Po co ci zdjęcie jego blizny?
– Moja nauczycielka na pewno powiedziała, że byłoby fajowo.
– Twoja nauczycielka na pewno nie używa słowa fajowo. Nie będzie żadnych zdjęć blizny. To naruszanie prywatności.
– Josh, pomóc ci zjeść te frytki?
– To co, Harry, myślisz, że uda ci się to podłączyć?
– No nie wiem. To dość stary telewizor…
Vivian w końcu udało się przecisnąć do Abby. Znowu ktoś zapukał do drzwi, kolejna grupa krewnych wtłoczyła się do pokoju i na nowo rozległy się okrzyki zachwytu. W tym tłumie O’Dayów Abby obserwowała Josha. Popatrzył w ich stronę, uśmiechnął się bezradnie i pomachał dłonią. Abby i Vivian wyszły z pokoju. Stały chwilę w korytarzu, słuchając głosów za drzwiami.
– I co, Abby? To jest właśnie odpowiedź na twoje pytanie. Warto było, prawda? – powiedziała Vivian.
W pokoju pielęgniarek zapytały, gdzie znajdą doktora Iwana Tarasoffa. Oddziałowa poradziła im, żeby sprawdziły w pokoju lekarskim. Tam go zastały. Pił kawę i zapisywał coś w kartach. Z okularami na końcu nosa, w tweedowej marynarce przypominał raczej angielskiego dżentelmena, a nieznanego kardiochirurga.
– Właśnie widziałyśmy się z Joshem – powiedziała Vivian. Tarasoff spojrzał znad swoich poplamionych kawą notatek.
– No i co pani sądzi, doktor Chao?
– Dzieciak wygląda fantastycznie. Świetna robota.
– Cierpi na niegroźną amnezję. Poza tym szybko wraca do zdrowia, tak jak to zwykle bywa u dzieci. Jeszcze z tydzień i będzie go można wypisać, o ile pielęgniarki wcześniej go stąd nie wyrzucą. – Tarasoff zamknął kartę i spojrzał na Vivian. Już się nie uśmiechał. – Muszę z panią omówić pewną ważną sprawę, pani doktor.
– Ze mną?
– Pani wie, o czym mówię. O drugiej pacjentce czekającej na transplantację w Bayside. Kiedy przysłała nam pani chłopca, nie powiedziała mi pani wszystkiego. Dopiero potem dowiedziałem się, że serce było już przeznaczone dla kogo innego.
– Nie było. Była zgoda na przekazanie serca Joshowi.
– Pozwolę sobie zauważyć, że zdobyta w pewnym sensie podstępnie. – Rzucił spojrzenie znad okularów na Abby i zmarszczył brwi. – Dyrektor waszego szpitala, pan Parr, przedstawił mi wszystko ze szczegółami. To samo zrobił adwokat pana Vossa.
Vivian i Abby spojrzały na siebie.
– Jego adwokat?
– Tak. – Tarasoff znowu zwrócił się do Vivian. – Czy pani wie, że przez panią mogą postawić mnie przed sądem?
– Próbowałam ocalić życie chłopca.
– Zatrzymała pani dla siebie istotne informacje.
– A teraz chłopak żyje i ma się dobrze.
– Powiem krótko. Niech pani więcej tego nie robi.
Vivian chciała coś powiedzieć, ale rozmyśliła się. Zamiast tego skinęła tylko poważnie głową. Był to jej gest wyrażający szacunek; spuszczone w dół oczy i lekki ukłon. Tarasoff nie dał się na to nabrać. Spojrzał na nią karcąco. Potem, zupełnie niespodziewanie roześmiał się. Odwracając się z powrotem do swoich kart, powiedział:
Читать дальше