– Wie pan, bez poznania przyczyn stanu Nathana, z medycznego punktu widzenia niczego nie mogę wykluczyć. Owszem, któreś z rodziców może go głodzić, podtruwać czy zniechęcać do jedzenia. Jako lekarz pytałem o to Catherine, Nathana i jego nianie. Wszyscy zgodnie twierdzili, że chłopiec zawsze był regularnie karmiony. Ale ja jestem tylko lekarzem. Po pracy wracam do swojego domu, a Nathan do swojego.
– A więc ktoś może się nad nim znęcać?
– To możliwe – powiedział doktor Rocco wyraźnie zniecierpliwiony – ale raczej mało prawdopodobne. I to właśnie powiedziałem temu detektywowi. W każdym razie to bez znaczenia. Przestałem spotykać się z Catherine, ona pogodziła się z Jimmym i nikt nie miał więcej pytań. O to właśnie chodziło. Jimmy chciał zademonstrować, że ma władzę. Gdyby Catherine go opuściła, trafiłaby za kratki i więcej nie zobaczyła syna. Catherine to mądra kobieta. Postąpiła tak, jak musiała postąpić. A między nami mówiąc, nie wiem, co jeszcze Jimmy jej zrobił, ale kiedy przyszła tu, by ze mną zerwać, ledwo stała na nogach. Takim właśnie człowiekiem był Jimmy Gagnon. Tak więc powiedziałem to raz i powiem znowu: z mojego punktu widzenia, panie Dodge, wycelował pan doskonale.
Bobby zmrużył oczy.
– Myśli pan, że po śmierci Jimmy’ego Nathan nagle wyzdrowieje jak za dotknięciem różdżki?
– Nie wiem. I szczerze mówiąc, to już nie moja sprawa. Dziś rano oficjalnie przestałem być lekarzem Nathana. Skierowałem go do doktora Iorfina na polecenie doktora Gerritsena, ordynatora oddziału pediatrycznego.
– Został pan zwolniony z opieki nad Nathanem? – spytał Bobby zaskoczony. – Przez swojego szefa?
– Nawet pan się nie domyśla, jak daleko sięgają wpływy sędziego Gagnona – powiedział doktor Rocco cicho. Po chwili uśmiechnął się dziwnie. – Ale proszę się nie przejmować. Nie jestem tak bezradny, jak się panu wydaje. Doktor Iorfino to genetyk. I coś mi mówi, że jeszcze wyjdzie na moje.
Wychodząc ze szpitala, Bobby usłyszał za plecami kroki. Przyspieszył, włożył ręce do kieszeni i spuścił głowę, dyskretnie zerkając za siebie. Zobaczył nogi w czarnych półbutach wypastowanych na wysoki połysk. Alfonsówki, tak nazwałby je Tatko.
Zaraz za rogiem nagle odbił w lewo. Facet zauważył to trochę za późno i szerokim łukiem skręcił w ślad za nim. Bobby miał okazję dobrze mu się przyjrzeć. Długi, beżowy, dobrze skrojony trencz. Czarne spodnie od garnituru, nienagannie zaprasowane nogawki. Prawnik, pomyślał Bobby. I nagle…
Stanął i ku zaskoczeniu nieznajomego oparł się plecami o witrynę sklepu. Starszy, tęgi mężczyzna o schludnie zaczesanych na uszy srebrno-brązowych włosach zatrzymał się w pół kroku, podniósł ręce i uśmiechnął się promiennie.
– No to wpadłem.
– To zaraz wypadniesz. – Bobby podszedł do niego z groźną miną, ale mężczyzna znów się uśmiechnął.
– I co pan zrobi, panie Dodge? Napadnie mnie na ruchliwej ulicy? Obaj wiemy, że nie lubi pan walki wręcz. Za to gdyby dać panu karabin i wsadzić pana do oddalonego o kilkadziesiąt metrów ciemnego pokoju…
Bobby złapał mężczyznę za klapy. Zauważyli to trzej przechodnie, natychmiast się rozpierzchli.
– Chcesz się przekonać? – warknął.
– Bobby…
– Coś ty za jeden?
– Przyjaciel.
– No to gadaj, przyjacielu, o co ci chodzi, bo za pół minuty urwę ci jaja.
Mężczyzna się zaśmiał, tym razem jednak już nie tak serdecznie. Przekonał się, że Bobby nie blefuje.
– Chcę tylko porozmawiać.
– Po co?
– Bo mam ci do powiedzenia coś, co cię zainteresuje.
– Jesteś adwokatem?
– Detektywem.
– Kto cię wynajął?
– Przecież wiesz.
Bobby zastanawiał się przez chwilę.
– James i Maryanne Gagnon.
– Właściwie sama Maryanne. To ona złożyła pozew. À propos, Harris jestem. – Podał mu rękę. Bobby zignorował ten gest. – Harris Reed, z firmy Reed and Wagner Investigations. Może o nas słyszałeś?
– Nigdy w życiu.
– Jakże mi przykro. Mógłbyś na chwilę puścić mój płaszcz? Chodź, przejdziemy się. Wyglądasz na sprawnego fizycznie. Z drugiej strony, domyślam się, że po spotkaniu z Catherine Gagnon pewnie trochę brak ci tchu.
Bobby powoli puścił jego kołnierz. – Śledziłeś mnie.
– Ściśle mówiąc, interesowałem się, co robisz. To jak, idziemy?
Gestem zaprosił go do wspólnego spaceru. Bobby zacisnął usta, lecz po chwili z ociąganiem ruszył za nim. Był zaintrygowany i obaj o tym wiedzieli.
– Piękna jest, co? – zagaił detektyw.
Bobby nie odpowiedział.
– Byłoby łatwiej, gdyby była brzydka? – spytał Harris. – Pewnie gnębi cię to, że ledwo spotkałeś wdowę po człowieku, którego zabiłeś, a już masz ochotę ją zerżnąć.
– Do rzeczy.
– Zadajesz wiele pytań. W związku z tym pomyślałem, że powinieneś poznać odpowiedzi. Mówić dalej?
– Do rzeczy – powtórzył Bobby.
Harris tylko posłał mu kolejny irytujący uśmiech.
– Pracowała na stoisku z perfumami w Filene’s – zaczął. – Mówiła ci o tym? Tak, piękna pani Gagnon zarabiała na życie, opryskując klientów próbkami perfum. Nie dość, że nie skończyła studiów, to jeszcze nie miała żadnych godnych odnotowania kwalifikacji. Sprzedawała perfumy, mieszkała w zaszczurzonym mieszkaniu we wschodnim Bostonie i co dwa dni nosiła tę samą sukienkę. Oczywiście do czasu, kiedy poznała Jimmy’ego.
– Ile miał wtedy lat? Osiemnaście?
– Dwadzieścia siedem.
– A więc był już dużym chłopcem, który wiedział, co robi.
– Tak by się wydawało. Ale w przypadku takiej kobiety jak Catherine pozory często mylą.
– Taaa, jest wilkiem w owczej skórze, ple, ple, ple. Przejdź wreszcie do rzeczy.
– Jimmy Gagnon był playboyem. Na pewno słyszałeś krążące o nim opowieści. Przystojny, rozrywkowy, niezależny i oczywiście bardzo rozrzutny. W jego życiu było wiele kobiet. Przyznaję, że jego rodzice zaczynali się lekko niepokoić, czy kiedykolwiek się ustatkuje. Wtedy poznał Catherine. On się uśmiechnął, ona prysnęła perfumami i tak się zaczęło. Moi pracodawcy, James i Maryanne, początkowo byli zachwyceni. Catherine była miła, cicha, może nawet trochę nieśmiała. Potem Jimmy opowiedział im tragiczną historię jej życia.
– Wiele smutku – mruknął Bobby.
– Słucham?
– Nie, nic.
– Poczytaj sobie o Catherine. Sprawdź akta z roku 1980, pod hasłem „Cud Święta Dziękczynienia”. Tak ją wtedy nazywano. Po tym, jak została uprowadzona przez pedofila, który przez dwadzieścia osiem dni więził ją w jamie wykopanej w ziemi. Szczęśliwym trafem znaleźli ją myśliwi. Gdyby nie to, Bóg raczy wiedzieć, co by się z nią stało.
Jimmy’ego zafascynowała ta historia. Musiałbyś zobaczyć, jak Catherine wyglądała sześć lat temu, kiedy się poznali. Wychudzona, podkrążone oczy, znoszona sukienka. Była nie tylko piękna, ale i bardzo nieszczęśliwa, jak uwięziona królewna. Powiedziała Jimmy’emu, że tylko on może odmienić jej los, a on połknął haczyk. Po kilku miesiącach zaręczyli się i wzięli ślub. Catherine Gagnon przybyła, zobaczyła, zwyciężyła.
Przeszli razem już jedną przecznicę.
– Krótko mówiąc, Jimmy zdobył piękną żonę, a Catherine konto bankowe.
Bobby wzruszył ramionami.
– Tak bywa w przypadku połowy małżeństw z wyższych sfer. W czym problem?
– Chodzi o ich syna. Nathan urodził się rok później, a Catherine przeżyła załamanie nerwowe. Okazało się, że nie nadaje się na matkę. Wtedy James i Maryanne zaczęli się bać. Nie tylko tego, co Catherine robi Jimmy’emu, ale co może zrobić Nathanowi.
Читать дальше